Jaskinie Merkurego, Rubieże Utraconych Prowincji
Wszystko szło zgodnie z planem do pewnego momentu. Atak nadszedł z niespodziewanej strony. Pozorni sojusznicy pokazali swoje prawdziwe oblicze. W chwili kiedy grupa "Rustiego" skupiła uwagę sił Legionu Ciemności, umożliwiając Sarze wraz z pozostałymi żołnierzami przemykanie się niemal pod okiem Pretoriańskich Łowców nastąpiła zdrada i zerwanie sojuszu...
Jeden z szaserów chwycił za plecak Marcusa, wyrywając z niego drogocenną zawartość. Nastąpiła eksplozja, która odrzuciła zaskoczonego cyborga. Jego oderwane, metalowe ramię pofrunęło w śnieg. Ogłuszony Summers upadł w zaspę. Sadiver podniósł szkatułę oplecioną ładunkami wybuchowymi. Sara idąca na przedzie obróciła się z zaciętym wyrazem twarzy, zareagowała instynktownie. Kolejny potężniejszy wybuch rozrzucił fragmenty pół-maszyny w promieniu kilkudziesięciu metrów.
Tatsu i Kenshiro poderwali się zza zasłony i ruszyli do miejsca gdzie spadł artefakt. Cortez i Mallory postawili zasłonę z ognia. Nekromutanci, Razydzi i zamknięci w metalowych puszkach, przerażający Łowcy skierowali się w stronę Mishimczyków. Sara zaklęła w duchu, bo stało się coś czego chciała uniknąć - przedwcześnie odkryli swoją pozycję i znajdowali się między dwiema licznymi grupami Legionu. Wzdrygnęła się kiedy usłyszała strzały na wzgórzu. Miała nadzieję, że Derren zachowa czujność i nie da się zabić... Teraz musiała skupić się na ocaleniu reszty "Team Six". Łowcy, cuda apostolskiej nekrotechniki, zbliżali się nieubłaganie, siekąc wokoło swoją śmiercionośną bronią. Kosa Semai - ciężki karabin, granatnik i miotacz ognia w jednym. Zabójczo perfekcyjna kombinacja. Wkrótce za ich sprawą rozpętało się prawdziwe piekło...
Derren czuł się dobrze, prowadząc grupę w trudnych warunkach. Znakomicie wywiązali się z pierwszej części zadania. Przemknęli niepostrzeżenie na wzniesienie, skąd mogli razić przeciwników. Była to zasługa świetnego kamuflażu oraz nieprzeciętnych umiejętności jego, a także wilczych komandosów.
I kiedy osiągali pierwsze sukcesy, eliminując groźnych wrogów wydarzyło się coś niespodziewanego. Eksplozja w szeregach "Team six" zmroziła mu serce. Przez ACOG dojrzał Marcusa leżącego w śniegu. Kilka metrów dalej Sadiver chwycił czarny, połyskliwy przedmiot. "Rusty" błyskawicznie pojął, co się święci, jeszcze zanim usłyszał detonację. To uratowało mu życie... Najbliższy mu komandos znieruchomiał rażony precyzyjną serią w plecy. Refleks ocalił Dunsirna. Sturlał się w dół, unikając strzałów. Odpowiedział natychmiast wściekłym ogniem, uszkadzając wizjer szeregowca szaserów. Oprócz niego jeszcze tylko jeden z Wilków zdołał wymknąć się zimnym zabójcom. Kolejne pociski chybiły, nie wiedział czy uszkodził system celowniczy czy po prostu dopisało mu szczęście. Pół-cyborg zbliżał się w jego stronę z wiadomym zamiarem. Drugi polował na jego pobratymca z Imperialu...
Cortezowi skończyła się amunicja, zdołał jednak przedtem powalić umięśnionego Razydę i jednego Pretoriańskiego Łowcę, który zbliżał się z szybkością przyprawiającą olbrzyma o dreszcze. Ostatnie pociski rozbiły skorupę pancerza i Capitolczyk mógł odetchnąć z ulgą. Pozbył się bezużytecznego Dragonfire"a, sięgając po wierny pistolet. W samą porę, bo nekromutanci byli już naprawdę blisko...
Widział jak Mishimczycy toczą beznadziejną walkę, jak Kenshiro pada ścięty z nóg serią kolejnego potwora. Obserwował jak Tatsu szarżuje z wzniesionym mieczem na strasznego, mechanicznego wroga, którego jedynym żywotnym organem jest mózg pulsujący w opancerzonej, czaszkowej puszce...
"Skorpion" celowała w najwrażliwszy organ upiornego przeciwnika. Tatsu udowadniał, iż godzien jest miana samuraja, otwarcie nacierając na Pretorianina. Thorne skupiła się, posyłając kule, które przebiwszy kilkuwarstwowe osłony zrobiły miazgę z mózgu bestii. Nadciągała jednak kolejna fala Legionu, wiedziała, że dłużej nie mogą zostać w tym miejscu. Musieli czym prędzej się wycofać zanim pomiot Algerotha zamknie pierścień okrążenia...
Brannaghan ponaglała ich, motywując do szybszej decyzji. W tym samym czasie niewzruszenie i sprawnie eliminowała wrogów.
Braxton pomógł mistykowi pozbierać się z ziemi. Najważniejsze, iż ten był w jednym kawałku. Podobnie jak współtowarzysze wiedział, że ważą się losy całego "Team six". Tatsu wspierał skrwawionego Oishiego, który spojrzał na zbliżających się wrogów. Pochylił się nad uchem młodzieńca i zaczął szeptać słowa. Poważne, bo chociaż z tej odległości nie widzieli mimiki twarzy, instynktownie to czuli. Gwałtownym ruchem zerwał nieśmiertelnik z szyi i wraz z artefaktem, wręczył go Tatsu. Ten buntował się przeciw zachowaniu starszego kolegi, lecz przymuszony uległ jego namowom i biegiem rzucił się w stronę "Szóstki".
Kenshiro związał swój los z Merkurym, dając drużynie szansę na ocalenie z koszmaru. Taka była jego wola i choć decyzja była bolesna dla kompanów uszanowali ją, jak wszystkie wcześniejsze poczynania ronina. Widzieli jego samotną sylwetkę, na tle oddziałów Algerotha, których uwagę ściągnął na siebie. Pośpiesznie ruszyli w stronę, gdzie znajdowało się znajome wejście do kompleksu tuneli. Nie mogli dopuścić, aby ten akt poświęcenia okazał się daremny... Byli to winni synowi korporacji Mishima, a przede wszystkim ich przyjacielowi....
Kenshiro Oishi zapisał ostatni wers w kronice życia.
花は桜木、人は�-�士