Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2014, 22:00   #107
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Jaskinie Merkurego, Rubieże Utraconych Prowincji



Wszystko szło zgodnie z planem do pewnego momentu. Atak nadszedł z niespodziewanej strony. Pozorni sojusznicy pokazali swoje prawdziwe oblicze. W chwili kiedy grupa "Rustiego" skupiła uwagę sił Legionu Ciemności, umożliwiając Sarze wraz z pozostałymi żołnierzami przemykanie się niemal pod okiem Pretoriańskich Łowców nastąpiła zdrada i zerwanie sojuszu...

Jeden z szaserów chwycił za plecak Marcusa, wyrywając z niego drogocenną zawartość. Nastąpiła eksplozja, która odrzuciła zaskoczonego cyborga. Jego oderwane, metalowe ramię pofrunęło w śnieg. Ogłuszony Summers upadł w zaspę. Sadiver podniósł szkatułę oplecioną ładunkami wybuchowymi. Sara idąca na przedzie obróciła się z zaciętym wyrazem twarzy, zareagowała instynktownie. Kolejny potężniejszy wybuch rozrzucił fragmenty pół-maszyny w promieniu kilkudziesięciu metrów.

Tatsu i Kenshiro poderwali się zza zasłony i ruszyli do miejsca gdzie spadł artefakt. Cortez i Mallory postawili zasłonę z ognia. Nekromutanci, Razydzi i zamknięci w metalowych puszkach, przerażający Łowcy skierowali się w stronę Mishimczyków. Sara zaklęła w duchu, bo stało się coś czego chciała uniknąć - przedwcześnie odkryli swoją pozycję i znajdowali się między dwiema licznymi grupami Legionu. Wzdrygnęła się kiedy usłyszała strzały na wzgórzu. Miała nadzieję, że Derren zachowa czujność i nie da się zabić... Teraz musiała skupić się na ocaleniu reszty "Team Six". Łowcy, cuda apostolskiej nekrotechniki, zbliżali się nieubłaganie, siekąc wokoło swoją śmiercionośną bronią. Kosa Semai - ciężki karabin, granatnik i miotacz ognia w jednym. Zabójczo perfekcyjna kombinacja. Wkrótce za ich sprawą rozpętało się prawdziwe piekło...



Derren czuł się dobrze, prowadząc grupę w trudnych warunkach. Znakomicie wywiązali się z pierwszej części zadania. Przemknęli niepostrzeżenie na wzniesienie, skąd mogli razić przeciwników. Była to zasługa świetnego kamuflażu oraz nieprzeciętnych umiejętności jego, a także wilczych komandosów.
I kiedy osiągali pierwsze sukcesy, eliminując groźnych wrogów wydarzyło się coś niespodziewanego. Eksplozja w szeregach "Team six" zmroziła mu serce. Przez ACOG dojrzał Marcusa leżącego w śniegu. Kilka metrów dalej Sadiver chwycił czarny, połyskliwy przedmiot. "Rusty" błyskawicznie pojął, co się święci, jeszcze zanim usłyszał detonację. To uratowało mu życie... Najbliższy mu komandos znieruchomiał rażony precyzyjną serią w plecy. Refleks ocalił Dunsirna. Sturlał się w dół, unikając strzałów. Odpowiedział natychmiast wściekłym ogniem, uszkadzając wizjer szeregowca szaserów. Oprócz niego jeszcze tylko jeden z Wilków zdołał wymknąć się zimnym zabójcom. Kolejne pociski chybiły, nie wiedział czy uszkodził system celowniczy czy po prostu dopisało mu szczęście. Pół-cyborg zbliżał się w jego stronę z wiadomym zamiarem. Drugi polował na jego pobratymca z Imperialu...



Cortezowi skończyła się amunicja, zdołał jednak przedtem powalić umięśnionego Razydę i jednego Pretoriańskiego Łowcę, który zbliżał się z szybkością przyprawiającą olbrzyma o dreszcze. Ostatnie pociski rozbiły skorupę pancerza i Capitolczyk mógł odetchnąć z ulgą. Pozbył się bezużytecznego Dragonfire"a, sięgając po wierny pistolet. W samą porę, bo nekromutanci byli już naprawdę blisko...

Widział jak Mishimczycy toczą beznadziejną walkę, jak Kenshiro pada ścięty z nóg serią kolejnego potwora. Obserwował jak Tatsu szarżuje z wzniesionym mieczem na strasznego, mechanicznego wroga, którego jedynym żywotnym organem jest mózg pulsujący w opancerzonej, czaszkowej puszce...

"Skorpion" celowała w najwrażliwszy organ upiornego przeciwnika. Tatsu udowadniał, iż godzien jest miana samuraja, otwarcie nacierając na Pretorianina. Thorne skupiła się, posyłając kule, które przebiwszy kilkuwarstwowe osłony zrobiły miazgę z mózgu bestii. Nadciągała jednak kolejna fala Legionu, wiedziała, że dłużej nie mogą zostać w tym miejscu. Musieli czym prędzej się wycofać zanim pomiot Algerotha zamknie pierścień okrążenia...

Brannaghan ponaglała ich, motywując do szybszej decyzji. W tym samym czasie niewzruszenie i sprawnie eliminowała wrogów.

Braxton pomógł mistykowi pozbierać się z ziemi. Najważniejsze, iż ten był w jednym kawałku. Podobnie jak współtowarzysze wiedział, że ważą się losy całego "Team six". Tatsu wspierał skrwawionego Oishiego, który spojrzał na zbliżających się wrogów. Pochylił się nad uchem młodzieńca i zaczął szeptać słowa. Poważne, bo chociaż z tej odległości nie widzieli mimiki twarzy, instynktownie to czuli. Gwałtownym ruchem zerwał nieśmiertelnik z szyi i wraz z artefaktem, wręczył go Tatsu. Ten buntował się przeciw zachowaniu starszego kolegi, lecz przymuszony uległ jego namowom i biegiem rzucił się w stronę "Szóstki".

Kenshiro związał swój los z Merkurym, dając drużynie szansę na ocalenie z koszmaru. Taka była jego wola i choć decyzja była bolesna dla kompanów uszanowali ją, jak wszystkie wcześniejsze poczynania ronina. Widzieli jego samotną sylwetkę, na tle oddziałów Algerotha, których uwagę ściągnął na siebie. Pośpiesznie ruszyli w stronę, gdzie znajdowało się znajome wejście do kompleksu tuneli. Nie mogli dopuścić, aby ten akt poświęcenia okazał się daremny... Byli to winni synowi korporacji Mishima, a przede wszystkim ich przyjacielowi....

Kenshiro Oishi zapisał ostatni wers w kronice życia.



花は桜木、人は�-�士
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 16-06-2014 o 22:22.
Deszatie jest offline