WÄ…tek: Rivoren - prolog
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2014, 21:02   #3
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Targalen.



Khaidar Sentis.

Od dwóch dni nie mówiono o niczym innym jak o zrujnowanym zamku będącym siedzibą Rady. Prace mające na celu odnowę siedziby Odwiecznych zaczęto gdy tylko upewniono się, że jej główni mieszkańcy z pewnością zakończyli swe spory. Zadanie nie należało do łatwych. Walki o to kto ma się zająć projektem rozgorzały na dobre. Każda ze stron uważała, że to ona powinna zająć się tak ważnym przedsięwzięciem i żadna nie miała zamiaru odpuścić. Sytuacja ta nijak pomocna była dla tych, którzy dach nad głową stracili, a tych nie było mało. Wśród nich była młoda kobieta. Nie była nikim ważnym więc i nikt się jej losem zbytnio nie przejął. Nie zaoferowano jej pokoju w najlepszych karczmach ani nawet w tych, do których tylko nieliczni mają odwagę wstąpić. Nie miała w Targalen rodziny, do której udać by się mogła. Nie miała znajomych, przyjaciół, nikogo. Nie była jednak sama, nawet jeżeli tak się jej zdawało. Wieczorem, dnia drugiego, odnalazł ją młodzieniec w czarnej szacie. Nie był zbyt przystojny, ani wysoki ani też niski, chudy, cherlawy jakiś i na dokładkę jąkała. Miał jednak dla niej wiadomość z rodzaju tych, których nie powinna ignorować.




Endara, południowy brzeg Karrun.


Litwor Aigam

Upalne, letnie dni, mijały spokojnie na ziemiach Endary. Rolnicy zajmowali się doglądaniem zbiorów. Złote łany zbóż falowały lekko na wietrze. W powietrzu czuć było słodki zapach jabłek. Nie wszędzie jednak ów błogi spokój panował.
Ostatnie tygodnie nie nastrajały jednak do leniuchowania w cieniu dębowin. Roboty było więcej niż kiedykolwiek. Zdawać by się mogło że w świecie magicznych zwierząt zapanowała zaraza jakaś odbierająca im rozum i powodująca agresję. Ludziska także lepsi nie byli. Szczególnie ci mieszkający we wschodniej części prowincji. Wieści głosiły jakoby Odwieczni wreszcie stracili cierpliwość i postanowili w ruinę obrócić znany im świat. Jedni w to wierzyli, inni tylko z politowaniem kiwali głowami. Niepokój jednakże narastał, a z nim kłopoty gdzie okiem sięgnąć było.



Najnowsze zlecenie, które dostał od wójta Beromara z wsi Postronek, dotyczyło gryfa. Było to i tyle niespotykane, że gryfy zazwyczaj omijały ziemie Enary, trzymając się bardziej terenów Lef, a wszególności Szepczących Gór. Skąd zatem zwierzę to znalazło się w pobliżu południowego brzegu Karrun pozostawało zagadką.




Endara, trakt Nathar-Kur



Hassan Maik

Trakt Nathar-Kur ani nie był najdłuższym traktem w krainie, ani też najlepiej utrzymanym. Był jednak jednym z najtłoczniejszych, szczególnie o tej porze roku, gdy w Cyth organizowano doroczny targ na cześć Mendary. Z jednej strony było to utrudnienie, z drugiej jednak dawało okazję dla zdobycia kilku riv’ów, czym wzgardzać nie było mądrze. Było to dnia drugiego wędrówki traktem gdy w zajeździe, w którym na noc się zatrzymał, doszły go wieści o niepokojach w Targalen i zniszczonym zamku. Z racji tego, że wersji było tyle ile opowiadających niewiele pewnego wywnioskować było można, jednak i to co się powtarzało zbyt optymistycznie nie brzmiało. Niewiele to jednak miało wspólnego z młodym kapłanem, który zjadłwszy kolacje i wypiwszy wino, kilka kropel roniąc na podłogę w ofierze Sylefowi, udał się na spoczynek do stajni, gdyż tylko tam jeszcze zlec było można.
Nie było mu jednak dane dłużej pospać. Krzyki ludzi, swąd dymu i rżenie przerażonych koni dość skutecznie pozbawiły go chwili wytchnienia. Paliło się i to paliło dobrze. Blask bijący od ognia rozjaśnił stajnie jakby to środek dnia był. Nie w środku jednak, a na zewnątrz. Nie stajnia to bowiem płonęła, a zajazd.


Endara, południowa granica z Veronią.

Twem Lladre

Rozczarowanie obozowiskiem sprawiło, że piękno dnia pozostało niemal niezauważone przez Twema. Nie dość, że znalazł się w pobliżu Sideł to jeszcze nic przez to nie zyskał, a nawet przy tym stracił i to niemal cały dzień. Pomyśleć, że gdyby nie napad to byłby już u celu i przeliczał riv’y. Zamiast tego piekł się w słońcu, a o ile oczy go nie myliły lada chwila miał zakosztować nieco większej porcji wody niżby sobie tego życzył. Chmury podążające krok w krok za nim zdawały się piętrzyć, wybrzuszać i od czasu do czasu wydawać bynajmniej nie przyjazne pomruki. Jak nic znad Gór Smoczych zbliżała się nie lada nawałnica.
Gdy przed jego oczyma na powrót ukazały się korony olbrzymich drzew Odwiecznej Puszczy tuż za plecami rozległ się dźwięk który tylko w swej mocy mógł być porównany do grzmotu.

 
Grave Witch jest offline