Zdecydowali się. Jedni chętnie, inni jakby mniej. Tych ostatnich mogły przekonać słowa jednego z kapłanów, że plugastwa więcej nie powinno już do kopalni leźć. Søren jednak nauczył się nie brać za pewnik niczego, co związane było z Mrocznymi Potęgami. Na wieś też mieli uderzyć, a zamiast tego przeszli bokiem. Tego się nikt nie spodziewał.
Czekał ich nocleg we wsi i wczesny wymarsz. Nim słońce zaszło Mortensen skorzystał z hojności gospodarza i napełnił plecak cienkimi plackami, które długo zachowywały świeżość, suszonymi owocami i mięsem. Dostał też bukłak z wodą i kilka pochodni, tych ostatnich jednak będzie potrzebował więcej - nie wiadomo, kiedy znowu wyjdą na powierzchnię, a błądzenie po ciemku w rojącej się od odmieńców kopalni zakrawało na durnotę. Wobec tego, poza srebrem wymienionym na dwa tuziny strzał do łuku poświęcił czas do zachodu słońca na wybieranie odpowiednich gałęzi, a nawet drzewnych szczap, które owinięte starym materiałem i nasączone smołą miały posłużyć za oświetlenie. Uzbierało się tego sporo, toteż Søren za pomocą płóciennych pasów zrobił z przygotowanych pochodni tłumok, który mógł zarzucić na grzbiet w drodze do kopalni. W razie potrzeby mógł po szybko cisnąć na ziemię, a ciężar tego bagażu miał zmniejszać się wraz z upływem czasu pod ziemią.
Kolacja, niespokojny sen i śniadanie. Zjadł z apetytem, bo któż mógł wiedzieć, kiedy przyjdzie znowu jeść coś ciepłego. Wnyki i potrzask zostawił w pokoju, podobnie jak kociołek. Nie przydadzą się tam, dokąd szli. I tak dodatkowe strzały, prowiant i pochodnie stanowiły odczuwalny ciężar.
Nie tracił więcej czasu i skierował się pod zbudowaną z pali bramę, gdzie mieli czekać na pozostałych.
* * *
Gdy pocisk wbił się w ziemię Søren po prostu zatrzymał się. Jeśli ukryty osobnik chciałby ich zabić, to strzała utkwiłaby w czyjejś piersi, a nie w ziemi. Ciekawiło go, kim był - może to łowczy lub jakiś traper zaniepokojony aktywnością odmieńcow?
Czekał na rozwój sytuacji pamiętając, by nie wykonywać nerwowych ruchów. Strzelec mógł mieć równie nerwowych towarzyszy.