Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2014, 00:41   #103
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Zabawa, która kończy się jeszcze przed tym jak człowiek się zmęczy… Była kiepską zabawą. Mimo wszystko wystarczającą, żeby wylać z siebie większość złości. Po raz kolejny zatłuczenie jakiegoś istnienia było “odprężające”. Gdy nie było już do kogo strzelać olała całkowicie drużynę i byle jako pierwsza, podleciała do ogniska i leżących w około gratów niedźwiedziożuków. Koncepcja odnalezienia przynajmmniej małej górki złota rozsypała się w małe kawałeczki. Nie było tam nic przydatnego prócz kawału piekącego się mięsa. Zła na taki obrót sprawy pchnęła wątły stelaż a całość wpadła w odmęty języków ognia i żółtych od temperatury kawałków drwa. Pomienie buchnęły a przez chwilę wysokość ogniska podskoczyła, jednak po krótkiej chwili wracając do stanu pierwotnego. Nie było już co zbierać.


Czynność ta nie była aż tak zajmująca, by nie przysłuchiwać się dyskusji na własny temat rozpoczętej energicznie przez największego krótkonogiego cwaniaka. Po udzieleniu swojej odpowiedzi drapieżna kobieta odebrała komentarz Dageona jako komplement i napuszyła się z satysfakcją. Również z odpowiedzi reszty jej uśmieszek był coraz szerszy. Była rozbawiona i uniosła lekko głowę zastanawiając się. W końcu wybiła się w powietrze i przykucnęła na najdalszym stalagmicie. Złapała za swoją złotą harfę i z szyderczym uśmiechem zaczęła szarpać za melodyjne struny.


~Był sobie taki cherlak, co zgrywał ważniaka~
~Miał też przy sobie kurdupla bliźniaka~

- Jak mnie nazwałaś, portowa narożnico?! - warknął krasnoludzki łotrzyk zaciskając wściekle pięści. Nie miał zamiaru już tego dłużej tolerować - chwycił za kuszę, podszedł nieco bliżej tak, że miał po swojej prawicy wysoką wapienną kolumnę za którą mógłby szukać schronienia przed strzałami Tiary.

Garnath utkwił w skrzydlatej kobiecie mordercze spojrzenie i wycelował.


~Chciałabym, żeby sczezli~
~Albo przynajmniej z oczu mi zlezli~

Krasnolud nacisnął za spust, a cięciwa kuszy w odpowiedzi zabrzęczała głośno. Lecz bełt nie dosięgnął harpii, gdyż nagle coś czarnego i twardego wyrosło przed łotrzykiem blokując jego śmiały atak. Pocisk odbił się skały, która wyrosła tuż przed jego twarzą. Garnath chciał cofnąć się do tyły zaskoczony, ale otaczająca go ściana skalna nagle stopniała zmieniając się w błoto, by krótką chwilę później poderwać się z ziemi i owinąć się wokół jego stóp.
Przerażony krasnolud próbował wyskoczyć z lepkiej brei, ale ta z każdą upływającą sekundą robiła się coraz twardsza, aż w końcu zmieniła się w litą skałę więżąc jego nogi prawie do pasa.
- Coś mi zrobiła, czarownico?! - wykrzyczał nie kryjąc zaskoczenia.

Z początku Tiara jeszcze była skupiona w premedytacji drażniąc krasnoluda tak długo aż w końcu dany będzie jej pretekst to rozprawienia się z nim w inny sposób. Nie była pewna, czy odważy się na taki krok, jednak wątpliwości zostały rozwiane. Takie samo zaskoczenie malowało się na twarzy kobiety. Szybko jednak zaskoczyła, co się stało łowiąc swoją szansę. Pisnęła radośnie i wybiła się w powietrze lądując po chwili na barkach krasnoluda wypychając mu kuszę z rąk swoim ciężarem.

- Coś powiedziałam na temat celowania we mnie gnido - wycisnęła sadystycznie i mściwie ściskając go za szczękę zadbawszy, by ostre pazurki wpiły się w jego skórę - I tak, masz rację lubię małe zielone stworki. A wiesz czemu? - produkowała się wisząc na nim - Bo wydzierają się najgłośniej ze wszystkiego, co mogłam zakatować na śmierć i pożreć. Ciekawe jak głośno ty byś krzyczał - wykrzywiła swoje usta w sadystycznym grymasie satysfakcji a dłoń zacisnęłą się silniej i szarpnęła - Nieomieszkam sprawdzić. Nie myśl sobie, że to pójdzie tobie płazem.

Następnie kobieta zeskoczyła z przybitego do gruntu krasnoluda i złapała za jego sakwę. Był to błąd i to całkiem poważny, gdyż dłonie krasnoluda wciąż były wyswobodzone. Garnath okazał się zaskakująco szybki jak na przedstawiciela brodatej rasy i chwilę po tym jak harpia wystawiła swe szponiaste dłonie po jego sakiewkę on trzymał już mały misternie wykonany przez krasnoludzkich mistrzów toporek świetnie przystosowany do takich właśnie akcji.
Jakiż był to wyraz bólu i zaskoczenia na twarzy przebiegłej Tiary, gdy ręcznie zdobione ostrze krasnoluda zatopiło się w jej dłoni pozostawiając po sobie paskudnie wyglądającą ranę. Tiara nie byłaby sobą gdyby dała łotrzykowi tak łatwo wygrać. Zdrową szponiastą ręką wyprowadziła cios na wysokości szyi Garnatha nie po to by rozszarpać mu gardło, ale po to by zerwać z jego szyi złoty amulet Amaunatora.
Oboje szarpali się zacięcie między sobą - krasnolud wyprowadzał kolejne ciosy toporkiem, ale harpia zręcznie je unikała skrzecząc przeraźliwie. W końcu poirytowana tą głupią grą rzuciła się na łotrzyka całym ciałem przy kolejnej próbie odebrania amuletu.
Skrzydła głośno zatrzepotały próbując utrzymać kobietę w równowadze kiedy ta dosłownie stała na krasnoludzie z pazurami u stóp wbitymi w jego okrytą skórznią klatkę piersiową. Silnym kopniakiem trafiła Garnatha w nos łamiąc mu go i w tym samym czasie zręcznym ruchem ręki zerwała amulet z jego szyi.

Tym większe było zdziwienie wrednej istoty, gdy przedmiot po przypadkowym naciśnięciu drobnego symobolu Pelora błysnął magicznym światłem. Cały czas stojąc na krasnoludzie ignorując jego wściekłe sapanie i próby zrzucenia z siebie harpii wlepiła swe chciwe oczy w nową zdobyć w pełni nią zauroczona. Światło mieniło się setką barw i po chwili przygasło, by ułamek sekundy później wybuchnąć światłem tysiąca słońc prosto w jej przyzwyczajone do mroku oczy. Kobieta zaskrzeczała tak samo zaskoczona jak przerażona. Ogarnięta totalną ślepotą wypuściła z dłoni amulet, którego Garnath zręcznie pochwycił. Nie widząc nic zatrzepotała skrzydłami chcąc odsunąć się jak najdalej od swego przeciwnika, po czym wzbiła się w powietrze lecąc na oślep. Pozbawiona wzroku harpia przeleciała jeszcze kilka metrów, gdy nagle nieświadoma licznych wystających stalagmitów łupnęła twarzą w jeden z nich i spadła na ziemię dodając sobie na skórze kilka nowych bruzd i rozcięć.

Oszołomiona i oślepiona leżała na dnie jaskini próbując dojść do siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 22-06-2014 o 12:00.
Proxy jest offline