Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-06-2014, 14:32   #101
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Dageon kroczył właśnie po marmurowych schodach prowadzących do wielkiej światłości, gdzieś na górze. Czuł szczęście i błogi spokój. Nigdy jeszcze nie czuł się tak dobrze. Gdy dotarł na miejsce zobaczył krasnoluda wspartego na wspaniałym kolistym toporze dwuręcznym w kunsztownej zbroi płytowej i w hełmie z rogami. Od postaci biła światłość i dostojeństwo. Krasnolud był siwowłosy i siwobrody, z brodą tak długą, że niemal dotykała ziemi. Gdy Dageon niepewnie stanął przed nim, ten zmierzył go badawczym spojrzeniem i przemówił.

- Dageonie Battlehammerze, czy żyłeś godnie jak na krasnoluda przystało? Czy okryłeś się chwałą i jesteś teraz gotów wkroczyć do sali chwały, by po wsze czasy ucztować z przodkami?

Głos krasnoluda był tubalny i Dageon wiedział, że zna on prawdę a pyta tylko dla formalności. Czyżby to był sam Moradin? Gdy już miał powiedzieć ochoczo "Tak" i przekroczyć próg sali stało się coś nieoczekiwanego. Usłyszał gdzieś za plecami "Resanigon lumo vundoj" i poczuł, że wraca.

Otworzył oczy, ból i niepewność wróciły. Wiedział, że nieźle oberwał, te niedźwieżuki okazały się bardzo silnym przeciwnikiem. Do tego ta przeklęta harpia. Dageon wiedział, że nic jej nie może zrobić, bo raz, że jest ledwo żywy a dwa, że nie ma broni zasięgowej. Harpia po prostu się wzbije poza zasięg jego topora i rozstrzela go z łuku. Prawdopodobnie dlatego obrała sobie go za cel. Był wobec niej po prostu bezbronny i bardzo mu się to nie podobało.

- Mikstury leczące?- Dageon podchwycił pytanie Urhara- niestety nie, a szkoda.

- Przy okazji, dzięki ci Urharze. Chociaż miejsce w którym byłem było przyjemniejsze niż to w którym znajduję się teraz. Ja w chwili obecnej nie nadaję się ani do walki, ani do niczego. Będę potrzebował odpoczynku i wielu sesji leczących. Jestem za tym, żeby przenocować tutaj korzystając z ogniska, które rozpaliły niedźwieżuki.

Rozejrzał się po towarzyszach, żeby ocenić co sądzą o tym pomyśle.
 
Ulli jest offline  
Stary 20-06-2014, 00:33   #102
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Po zaciętej walce z orklinami poszukiwacze przygód zebrali się w samym centrum jaskini tuż obok rozpalonego przez potwory ogniska. W powietrzu wciąż unosiła się rozbudzająca zmysły woń smażonego mięsa rothe - jedynego w swoim rodzaju bydła Podmroku. Po wyleczeniu Dageona z tych najbardziej paskudnych i zagrażających życiu ran usiedli wspólnie przy ognisku rozkoszując się ociekającym tłuszczykiem mięsem i swoim towarzystwem - rzeczy tak bardzo istotnej w zatęchłych jaskiniach Podmroku. No, może z wyjątkiem Tiary, która oddaliła się od nich łypiąc spod łba na przedstawicieli brodatego ludu.


- Tfu! - splunął na ziemię krasnolud po ciężkim wysiłku jakim była walka z orklinami. - Przeklęta harpia! Od początku czułem, że coś jest nie tak z tą kobietą! - oburzył się łotrzyk kiedy już usiadł przy ognisku grzejąc swe obolałe stopy.
- Wspominałem wam o walce z ogrem w lesie? Zamiast pomóc nam i przede wszystkim swojemu zakutemu w zbroję rycerzykowi, postanowiła ganiać za goblinami które nie stanowiły dla nas żadnego zagrożenia! Jeszcze pół biedy jakby chciała je zabić, czy coś… ale ta skrzydlata pokraka postanowiła przygarnąć sobie jednego jako pupilka! - wspominał dawne dzieje zaciskając gniewnie pieści.
- Teraz dopiero wyszło szydło z worka - pierw okradła Dageona, a później nieomal go zabiła! Najchętniej nafaszerowałbym dziwkę bełtami, ale wciąż mam w głowie słowa Thurbala.
- Jak powiadają, do trzech razy sztuka - zgodził się poniekąd z krasnoludem Urhar. - Jeszcze jeden taki numer i będziemy musieli się rozstać.
Siedzący obok półprzytomny Dageon dopiero co powrócił z dalekiej podróży, podróży na tamten świat. Mimo, że wiele ran udało się Urharowi uleczyć to wiele wciąż pozostało niewyleczonych.
- Dziękuję ci Urharze. Jestem twoim dozgonnym dłużnikiem. A tobie harpio poprzysięgam odpłatę - wymownie pogroził trzymanym w zaciśniętej pięści toporem.
- Jeśli nie będziesz uważać - odparł mu kapłan - to owo “dozgonne” nadejdzie nad wyraz szybko.
Dageon uśmiechnął się cierpko.
- Dołożę starań by to trwało jak najdłużej, ale dziękuję za troskę. Po prostu nie zawsze udaje się wszystko przewidzieć, jak choćby atak jednego z naszych od tyłu. Teraz dobrze by było zajść do jakiejś kuźni, ale pewno nie będzie mi dane aż do wyjścia na powierzchnię.
- Cóż… zdrajców i buntowników powinna czekać zasłużona kara - wtrącił Veldar zaciągając się zapachem palonego futra ich niedawnych przeciwników.
Kotka usiadłszy niezauważenie obok przysłuchiwała się z zaciekawieniem rozmowie mężczyzn udając niesamowite zainteresowanie stanem swoich pazurków. Jej odbijające płomienie ogniska oczy od czasu do czasu wbijały się w jednego z najemników dokładnie analizując kryjącą się za jego obliczem osobowość.
- Wyceluj we mnie tym patykiem, kmiotku, to będziesz następny w kolejce - warknęła groźnie harpia wtrącając się do rozmowy - A Ty kurduplu - zwróciła się do Dageona - możesz już wracać do mamusi, pocieszy cię i wytrze nosek. Weź ze sobą swojego małego kolegę, jak widać ta zabawa nie jest dla dzieci a dla dorosłych.
- Twoja bezczelność jest równa twojej podłości - odgryzł się Dageon. - Mam nadzieję, że natkniemy się w tych podziemiach na coś co nauczy cię pokory. Nie oczekuj wtedy pomocy ode mnie.
- Niewyparzoną buźkę ma nasza dama - powiedział cicho Veldar, a następnie popatrzył na harpię z góry na dół. - Ja jedynie ostrzegam, że nie lubię przejawów braku szacunku dla mojej osoby, więc przestrzegam. Obraź mnie chociaż raz, a posmakujesz płomieni.
- Jeszcze jedno słowo skrzydlata ladacznico, a skończysz z bełtem między pośladami - wtrącił się Garnath mierząc harpię morderczym spojrzeniem. Nie miał już ochoty na dalszą grę słowną z Tiarą.
- Skończyliście? Dobrze, ktoś jeszcze ma ochotę się napić przed dalszą drogą czy wolicie się pozabijać? - Eiwar potrząsnął bukłakiem w którym zostało jeszcze całkiem sporo niezłego wina.
Garnath chciał zgodzić się z błękitnookim mężczyzną, gdy nagle jego uszu dotarła cicha pieśń skrzydlatej kobiety, która oddaliła się od reszty przysiadając na jednym z gładko ściętych stalagmitów dekorujących dno jaskini.


 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 20-06-2014, 00:41   #103
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Zabawa, która kończy się jeszcze przed tym jak człowiek się zmęczy… Była kiepską zabawą. Mimo wszystko wystarczającą, żeby wylać z siebie większość złości. Po raz kolejny zatłuczenie jakiegoś istnienia było “odprężające”. Gdy nie było już do kogo strzelać olała całkowicie drużynę i byle jako pierwsza, podleciała do ogniska i leżących w około gratów niedźwiedziożuków. Koncepcja odnalezienia przynajmmniej małej górki złota rozsypała się w małe kawałeczki. Nie było tam nic przydatnego prócz kawału piekącego się mięsa. Zła na taki obrót sprawy pchnęła wątły stelaż a całość wpadła w odmęty języków ognia i żółtych od temperatury kawałków drwa. Pomienie buchnęły a przez chwilę wysokość ogniska podskoczyła, jednak po krótkiej chwili wracając do stanu pierwotnego. Nie było już co zbierać.


Czynność ta nie była aż tak zajmująca, by nie przysłuchiwać się dyskusji na własny temat rozpoczętej energicznie przez największego krótkonogiego cwaniaka. Po udzieleniu swojej odpowiedzi drapieżna kobieta odebrała komentarz Dageona jako komplement i napuszyła się z satysfakcją. Również z odpowiedzi reszty jej uśmieszek był coraz szerszy. Była rozbawiona i uniosła lekko głowę zastanawiając się. W końcu wybiła się w powietrze i przykucnęła na najdalszym stalagmicie. Złapała za swoją złotą harfę i z szyderczym uśmiechem zaczęła szarpać za melodyjne struny.


~Był sobie taki cherlak, co zgrywał ważniaka~
~Miał też przy sobie kurdupla bliźniaka~

- Jak mnie nazwałaś, portowa narożnico?! - warknął krasnoludzki łotrzyk zaciskając wściekle pięści. Nie miał zamiaru już tego dłużej tolerować - chwycił za kuszę, podszedł nieco bliżej tak, że miał po swojej prawicy wysoką wapienną kolumnę za którą mógłby szukać schronienia przed strzałami Tiary.

Garnath utkwił w skrzydlatej kobiecie mordercze spojrzenie i wycelował.


~Chciałabym, żeby sczezli~
~Albo przynajmniej z oczu mi zlezli~

Krasnolud nacisnął za spust, a cięciwa kuszy w odpowiedzi zabrzęczała głośno. Lecz bełt nie dosięgnął harpii, gdyż nagle coś czarnego i twardego wyrosło przed łotrzykiem blokując jego śmiały atak. Pocisk odbił się skały, która wyrosła tuż przed jego twarzą. Garnath chciał cofnąć się do tyły zaskoczony, ale otaczająca go ściana skalna nagle stopniała zmieniając się w błoto, by krótką chwilę później poderwać się z ziemi i owinąć się wokół jego stóp.
Przerażony krasnolud próbował wyskoczyć z lepkiej brei, ale ta z każdą upływającą sekundą robiła się coraz twardsza, aż w końcu zmieniła się w litą skałę więżąc jego nogi prawie do pasa.
- Coś mi zrobiła, czarownico?! - wykrzyczał nie kryjąc zaskoczenia.

Z początku Tiara jeszcze była skupiona w premedytacji drażniąc krasnoluda tak długo aż w końcu dany będzie jej pretekst to rozprawienia się z nim w inny sposób. Nie była pewna, czy odważy się na taki krok, jednak wątpliwości zostały rozwiane. Takie samo zaskoczenie malowało się na twarzy kobiety. Szybko jednak zaskoczyła, co się stało łowiąc swoją szansę. Pisnęła radośnie i wybiła się w powietrze lądując po chwili na barkach krasnoluda wypychając mu kuszę z rąk swoim ciężarem.

- Coś powiedziałam na temat celowania we mnie gnido - wycisnęła sadystycznie i mściwie ściskając go za szczękę zadbawszy, by ostre pazurki wpiły się w jego skórę - I tak, masz rację lubię małe zielone stworki. A wiesz czemu? - produkowała się wisząc na nim - Bo wydzierają się najgłośniej ze wszystkiego, co mogłam zakatować na śmierć i pożreć. Ciekawe jak głośno ty byś krzyczał - wykrzywiła swoje usta w sadystycznym grymasie satysfakcji a dłoń zacisnęłą się silniej i szarpnęła - Nieomieszkam sprawdzić. Nie myśl sobie, że to pójdzie tobie płazem.

Następnie kobieta zeskoczyła z przybitego do gruntu krasnoluda i złapała za jego sakwę. Był to błąd i to całkiem poważny, gdyż dłonie krasnoluda wciąż były wyswobodzone. Garnath okazał się zaskakująco szybki jak na przedstawiciela brodatej rasy i chwilę po tym jak harpia wystawiła swe szponiaste dłonie po jego sakiewkę on trzymał już mały misternie wykonany przez krasnoludzkich mistrzów toporek świetnie przystosowany do takich właśnie akcji.
Jakiż był to wyraz bólu i zaskoczenia na twarzy przebiegłej Tiary, gdy ręcznie zdobione ostrze krasnoluda zatopiło się w jej dłoni pozostawiając po sobie paskudnie wyglądającą ranę. Tiara nie byłaby sobą gdyby dała łotrzykowi tak łatwo wygrać. Zdrową szponiastą ręką wyprowadziła cios na wysokości szyi Garnatha nie po to by rozszarpać mu gardło, ale po to by zerwać z jego szyi złoty amulet Amaunatora.
Oboje szarpali się zacięcie między sobą - krasnolud wyprowadzał kolejne ciosy toporkiem, ale harpia zręcznie je unikała skrzecząc przeraźliwie. W końcu poirytowana tą głupią grą rzuciła się na łotrzyka całym ciałem przy kolejnej próbie odebrania amuletu.
Skrzydła głośno zatrzepotały próbując utrzymać kobietę w równowadze kiedy ta dosłownie stała na krasnoludzie z pazurami u stóp wbitymi w jego okrytą skórznią klatkę piersiową. Silnym kopniakiem trafiła Garnatha w nos łamiąc mu go i w tym samym czasie zręcznym ruchem ręki zerwała amulet z jego szyi.

Tym większe było zdziwienie wrednej istoty, gdy przedmiot po przypadkowym naciśnięciu drobnego symobolu Pelora błysnął magicznym światłem. Cały czas stojąc na krasnoludzie ignorując jego wściekłe sapanie i próby zrzucenia z siebie harpii wlepiła swe chciwe oczy w nową zdobyć w pełni nią zauroczona. Światło mieniło się setką barw i po chwili przygasło, by ułamek sekundy później wybuchnąć światłem tysiąca słońc prosto w jej przyzwyczajone do mroku oczy. Kobieta zaskrzeczała tak samo zaskoczona jak przerażona. Ogarnięta totalną ślepotą wypuściła z dłoni amulet, którego Garnath zręcznie pochwycił. Nie widząc nic zatrzepotała skrzydłami chcąc odsunąć się jak najdalej od swego przeciwnika, po czym wzbiła się w powietrze lecąc na oślep. Pozbawiona wzroku harpia przeleciała jeszcze kilka metrów, gdy nagle nieświadoma licznych wystających stalagmitów łupnęła twarzą w jeden z nich i spadła na ziemię dodając sobie na skórze kilka nowych bruzd i rozcięć.

Oszołomiona i oślepiona leżała na dnie jaskini próbując dojść do siebie.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 22-06-2014 o 12:00.
Proxy jest offline  
Stary 23-06-2014, 13:38   #104
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Czarnoksiężnik spokojnie siedział obserwując całe zajście między Tiarą, a krasnoludami. Kolejne prowokacje ze strony kobiety były coraz bardziej irytujące. Specyficzny kodeks honorowy nie pozwalał jednak Veldarowi się wtrącić. To był ich osobisty konflikt, ich cyrk, a nie jego małpy.

Piosenka, prawdopodobnie improwizowana sprowadziła uśmiech twarz czarnoksiężnika. Siedząc oparty o skałę pokręcił głową i delikatnie się zaśmiał. Próba uciszenia harpii przez krasnoluda też była dość zabawna. Prosty czar z magicznego przedmiotu, a tyle frajdy. Cały przyjemny nastrój popsuła jednak ta sama osoba, która siała ten cały zamęt. Otóż Tiara zrobiła coś, czego Veldar nie tolerował. Spróbowała kradzieży. Szczęśliwie jednak amulet ją pokarał. Czarnoksiężnik sam przymknął oczy, chociaż bardzo chciał zobaczyć to, jak harpia wije się na ziemi.

Gdy tylko jego oczy wróciły do stanu, w którym mógł bezpiecznie przejść, wstał. Zbliżył się do harpii szepcząc coś pod nosem. Kucnął dwa metry od niej. Oczy czarnoksiężnika były całe czarne, smród siarki unosił się w dość sporym promieniu. Gdy tylko Tiara odzyskała możliwość przyswajania bodźców z zewnątrz powiedział:
- Jeśli chcesz konfliktu ze mną, to spróbuj jeszcze raz targnąć się na własność kogoś innego niż trupa. Oczywiście, tylko jeśli go pokonałaś.
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline  
Stary 23-06-2014, 15:22   #105
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Dageon miał tego powyżej uszu. Nie dość, że ta przebrzydła harpia ich okrada, to jeszcze śpiewa jakieś prześmiewcze rymowanki. Gdy rzuciła się na Garnatha uznał, że musi coś zrobić nawet jeśli przypłaci to życiem. Wszak po ostatniej walce ledwo trzymał się na nogach. Gdy zaczarowany amulet poraził harpię Dageon ruszył w ślad za nią. Wiedział, że prędzej czy później musi wpaść na jakąś przeszkodę i tak się stało. Odczekał jeszcze chwilę, by Veldar powiedział co ma do powiedzenia, po czym rzucił się na oszołomioną harpię.

Dążył do pochwycenia jej, a gdy uda już mu się wejść z nią w zwarcie będzie ją grzmocił ile wejdzie. Niech ten latający potwór wie gdzie jego miejsce.
 
Ulli jest offline  
Stary 23-06-2014, 15:37   #106
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Jedną z wielu zalet bycia w postaci kota, była niewątpliwie możliwość spokojnego przyglądania się światu, bez większego niepokoju o to, że ktoś może zakończyć życie podsłuchującego. Co prawda, czasami zdarzał się nadgorliwiec, który w napadzie złego humoru próbował wyładować swój gniew na "zwierzęciu" jednak przypadki te, nie zdarzały się często, a ona starała się aby delikwent nigdy więcej nawet nie pomyślał o "kopnięciu kotka".
Nie raz korzystała z tej zalety wraz z Eiwarem, czasami sama.
W tym momencie siedząc skupiona na dbałości o higienę swojego lśniącego futerka spoglądała kątem oka na swoich towarzyszy i przysłuchiwała się im uważnie. Zachowanie harpii jakkolwiek mogła nauczyć się ją ignorować osłabiało zespół, już wiadomo było, że nie trafili do mamusi za piecyk, a pilnowanie czy ptaszysko nie postanowi wbić komuś sztyletu w bok za kilka świecidełek nie było najlepszą, choć prawdopodobną myślą.
Cóż, Runa w duchu postanowiła przyłączyć się do tej rozgrywki. Bycie kotem dawało szerokie możliwości. A pióra mimo nieprzyjemnego swądu, były bardzo łatwopalne...
 
Nimitz jest offline  
Stary 24-06-2014, 08:49   #107
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sytuacja stawała się coraz bardziej poważna.
Coraz gorsza, można by rzec.
Nie dość, ze zabłądzili, nie dość, że ostrzelały ich różne pułapki, nie dość, że zaatakowały ich orkliny, nie dość, że Dageon niemalże stracił życie, to jeszcze - bo pewnie los chciał im umilić bezbarwne i mało ciekawe życie - harpii definitywnie odbiło i zaatakowała Garnatha.
Pokarało ją co prawda i została zwalona z nóg jakimś działaniem talizmanu, który wisiał na szyi łotrzyka, ale czy to oznaczało koniec kłopotów?
Jakoś Urhar nie sądził, by tak miało być. Jakoś ta drużyna niezbyt mu wyglądała na taką, która w spokoju miałaby spędzać kolejne dni. I noce.
A raczej nie w spokoju, co bez wewnętrznych swarów, zaczepek i bójek. Nawet jeśli ostrzeżenie Veldara będzie miało pozytywny wpływ na charakter Tiary.

Jako że harpia była chwilowo wyeliminowana, zatem Urhar postanowił (również chwilowo) nie zwracać na nią uwagi.
Podczas gdy kompani usiłowali wbić do pustej główki harpii trochę rozumu, Urhar wyciągnął zwój, zawierający zdanie-hasło otwierające wrota, nauczył się magicznej formuły na pamięć, po czym wrzucił pergamin do ognia i dopilnował, by pozostał z niego tylko popiół.
Nie da się ukryć, że nie bardzo ufał paru znajdującym się w grupie osobom. I ten brak zaufania obejmował nie tylko harpię.
Teraz przynajmniej zaklęcie-klucz będzie bezpieczne w jego głowie. Nikt go nie ukradnie, nigdzie nie wypadnie, nic mu się nie stanie.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-06-2014, 11:47   #108
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
- A pozabijajcie się, więcej złota zostanie dla mnie. - Rzucił Eiwar, niby od niechcenia a jednak dość głośno by na pewno go wszyscy słyszeli. - Myrk.. znaczy Ten-Drugi, przyjmie was bardzo ciepło w Mieście Sądu.

- A ciebie blondasku Milil nie zobowiązuje czasem do ochrony śpiewaków? - Zwrócił się do Urhara. A widząc co robi kapłan Eiwar nie wytrzymał, dłużej cicho siedzieć już nie mógł choć cała sytuacja przypominała jedna z tych durnych karczemnych awantur w które nie lubił być wciągany.
- Za chwile nasza śpiewająca ptaszyna zostanie poćwiartowana a Ty widzę tylko o swoją rzyć dbasz. Pomyślałeś chociaż co stanie się z nami jeśli przypadkiem zginiesz? Jasne jaśnie wielmożność, święta dupskość kapłańska nawet o tym nie pomyślała dbając tylko o siebie! - Fakt trochę go poniosły nerwy ale czy to jego wina? Harpia była po prostu chciwa ale ten idiota uzależnił życie wszystkich od siebie. - Pomyślałeś może co będzie jeśli stracisz przytomność? My wszyscy wtedy umrzemy nie mogąc wrócić. Gratuluję geniuszu!
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 24-06-2014 o 14:40.
Googolplex jest offline  
Stary 24-06-2014, 22:36   #109
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Urhar spojrzał na pyskacza z mieszaniną rozbawienia i ironii.
- Najwyraźniej masz nieodpowiednie informacje na temat Pana Pieśni. - Dotknął z szacunkiem harfy. - Milil kocha poszukiwaczy przygód i artystów, ale nie przepada ani za głupcami, ani za tymi, co okradają swoich kompanów. Nie lubi też zdrajców, którzy atakują towarzyszy, miast stanąć u ich boku.
- Ale jeśli uważasz, że postępowanie Tiary było słuszne, to wstaw się za nią - dodał. - Idź i jej pomóż.

To będzie wyraźnie świadczyć o tym, jaki z ciebie ptaszek i jaki masz charakter, dorzucił w myślach.


- A ten pergamin... - nawiązał do kolejnej wypowiedzi. - Dzięki temu możesz być pewien, że nikt nie wykradnie tego zaklęcia i nie ucieknie, zabierając przy okazji wszystkie skarby - stwierdził - jakie do tej pory zebrała drużyna.

I nie pchnie mnie, na przykład, nożem w środku nocy, przy okazji, pomyślał. Ale nie wyglądasz na takiego, którego by taki przypadek zmartwił.

- Jak widzisz, nie do wszystkich członków drużyny można mieć zaufanie - dodał uprzejmym tonem.


Usiadł obok Runy i rozpakował porcję jedzenia.
- Poczęstujesz się kawałkiem kiełbasy? - spytał.
Kotka zamruczała, a Urhar miał wrażenie, ze w małym brzuszku zaburczało dość głośno. Całkiem jakby kotka w tej chwili przypomniała sobie, że dawno nie jadła. Otworzyła pyszczek, stając na tylnych łapkach i czekając na obiecane łakocie.
Urhar uśmiechnął się.
- Smacznego - powiedział, podsuwając kotce kawałek kiełbasy. - Nie za sucha? - spytał.
Najwyraźniej nie była za sucha, bowiem Runa zaczęła Wcinać, wydając kocie pomruki, które wydały się zbierać w radosny odgłos nom nom nom nom...
- Jaszcze trochę? - spytał Urhar, podsuwając kotce kolejny kawałek.
Ta rzuciła się na niego łapczywie, a gdy tylko skończyła, polizała szorstkim językiem palce kapłana, po czym zaczęła oblizywać swoją łapkę.
Urhar pogłaskał łepek kotki, po czym spytał:
- Starczy? A może kawałek chleba lub sera?
Gdy padło słowo "ser" Runa spojrzała na kapłana łakomie, po czym ponownie zrobiła gest, jakby prosiła o kawałek.
- Proszę bardzo, częstuj się - powiedział Urhar, podając kotce dość spory kawałek żółtego sera, który Runa zaczęła jeść głośno mrucząc.
- Pijesz może wino? - spytał na pół żartem, gdy Runa rozprawiła się z przysmakiem.
Kapłan miał wrażenie, że kot trącił łapką jego miseczkę jakby wskazując, gdzie najlepiej wlać mu odrobinę trunku.
- Tyle by ci zaszkodziło - powiedział, co Runa skwitowała dość pogardliwym spojrzeniem. Ale gdy Urhar podsunął jej łyżkę pełną wina - nie odmówiła.
- Twoje zdrowie - powiedział Urhar. - jeszcze jedną? - spytał, gdy z łyżki zniknęła ostatnia kropla.
Kotka przez moment wpatrywała się w Urhara, jakby zastanawiając się, a potem machnęła łapką, by kapłan dolał jeszcze odrobinę.
Bystrymi oczkami wpatrywała się w łyżkę, po czym machnęła łapką, że tyle wystarczy. Wychłeptała te pół łyżki, i mrucząc zwinęła się w kłębek tuż przy Urharze.
Z tak miłą towarzyszką u boku można było teraz spokojnie odpocząć po trudach dnia.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-06-2014, 18:40   #110
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Po uderzeniu w stalagmit próbowała od razu się podnosić, co niestety w przeliczeniu swoich możliwości kończyło się kolejnym zachwianiem się i upadkiem. Gdy ognisty czaromiot zbliżył się do niej, Tiara znowu była w pozycji półleżącej. Zaciętość, zaskoczenie, ból oraz bolesną niemożność pogodzenia się z wynikiem całej sytuacji, malowały się jej na twarzy. W końcu nie otrzymała tego, co chciała.

- Zjeżdżaj starcze - odwarknęła na tyle groźnie, by w ten sposób ukryć swoją jeszcze obecną niezdolność do poruszania się.

Bezradnie przytrzymując w nadgarstku ranną dłoń, skrzydlata zaczęła powoli się wycofywać, na tyle na ile było możliwe w jej pozycji. Zejść z drogi i ulokować się w jakimś neutralnym miejscu. Nim jednak sensownie się poruszyła obok maga stali krasnolud z kotką, wnikliwie przyglądając się harpii. Jeszcze przed tym jak wymyśliła, co im odszczekać została zaatakowana przez tego drugiego. Doskoczył jej i złapał za manatki, na co kobieta zareagowała zaskoczonym przeraźliwym skrzekiem. Nie wiedziała, czego się spodziewać, wiedziała, że musi się wyrwać. Dageon wielkimi i masywnymi krasnoludzkimi łapami trzymał ją w żelaznym zacisku. Zaczęła się bezskutecznie wyrywać. Sytuacja w jakiej się znalazła dotarła do niej dopiero po tym jak otrzymała pierwszy cios. Zaskoczenie nagle zmieniło się w przerażenie i panikę, zmieniając również jej skrzeki na coś, co przypominało skowyt bitego psa. Jej reakcja rzuciła się do wykorzystania wszystkiego, co mogło od niej oderwać wściekłego krasnoluda. Na zmianę szarpała, drapała, kopała, gryzła, czy wierzgała w dalszym ciągu w panice przeraźliwie skowycząc.

Dageon nie miał zamiaru odpuścić nawet w najmniejszym stopniu. Wymierzana kara zamieniła się na prawdziwy śmiertelny pojedynek, bez obecności ostrego uzbrojenia, co w cale dla niego nie robiło różnicy. Okładał i przytrzymywał w imieniu swoim. Przytrzymywał i okładał w imieniu wyśmianej rasy krasnoludzkiej. Drapieżna kobieta miałaby z nim wątpliwe szanse stojąc, a co dopiero będąc dociskana do parteru. Nie mogła się nawet odgryźć a cały szereg zadrapań i szram na Dageonie był dla niego kompletnie nie istotny. Okładał skrzydlatą kobietę bez pamięci wzniecając w powietrze setki kawałków pierza. Złamał i wyrwał pare piór gdy Tiara choć odrobinę odsunęła się od niego, łapiąc ją brutalniej i ciągnąc do siebie.

W tym czasie reszta swobodnie przyglądała się katowaniu kobiety. Eiwar z Urcharem ucięli sobie pogawędke. Czarnoksiężnik cieszył się z cudzej krzywdy i bólu. Kotka przyglądała się, by tylko wychwycić szansę przyrządzenia harpii na gorąco. Faugar natomiast mógł poczuć ulgę, że właśnie na jego oczach bezpieczeństwo w drużynie wzrasta eliminując Tiarę… Choć najpierw musiał sobie odpowiedzieć na pytanie, czy skrzydlata zaliczała się do drużyny, którą miał chronić, czy już nie...

Diabelna zawziętość kobiety rozciągnęła proceder do jakieś minuty, po której nie miała już sił uciekać a jedynym, co jej zostało była obrona przed kamiennymi pięściami krasnoluda. Piskliwy skowyt cichł niepokojąco aż w końcu po jaskini rozchodził się tylko tępy odgłos uderzania. Po dłuższym czasie w końcu i on ucichł.

Dageon mógł być z siebie dumny. Masakrując harpię odpłacił przynajmniej w małym stopniu to, co chciał na początku. Gdy w końcu zlazł z niej i zabrał łapska mógł przyjrzeć się swojemu triumfowi. Pod jego niewielkimi nogami leżała pobita do nieprzytomności kobieta. Rzucona jak szmata w kąt i wiotka jak rozgotowana potrawka. Unoszące się wszędzie kawałki piór drażniły jego oddech a drobinki wlazły gdzie tylko mogły. Wojownik wyglądał jakby ktoś przyłożył mu małą pierzastą poduszką a cały urobek, wylezwszy z materiału, wgryzł mu się w bujną brodę, wąsy i włosy. Sam pierz nie pojawił się znikąd. Pokieraszowane, postrzępione, licznie połamane i wyrwane pióra zmieniły piękny piękny wizerunek w pobojowisko. Blask i wrodzona pewność siebie zostały stłumione przez niezliczone siniaki na ubrudzonym w sadzy ciele. Ciężko było znaleźć miejsce w którym krasnolud nie przyłożył ze wściekłością swojej pięści. W miejscach gdzie wbrew pozorom delikatna skóra nie wytrzymała uderzeń pojawiły się krwiste rozcięcia. Piękny kosztowny materiał jakieś kotary, który przysłaniał jej ciało, również stracił swój blask. Był przetarty, naderwany w wielu miejscach i również umorusany w pyle. Ozdobne łańcuszki opinające go przylegle do ciała nie wytrzymały i już w połowie przysłaniały to, co przysłaniały wcześniej. Cała porozcinana i sina twarz nie wyrażała już żadnych wcześniejszych emocji. Rozwarte usta i nawet niedomknięte, załzawione z bólu w całej okolicy, oczy.

Po zadaniu kontrolnego kopniaka w brzuch nie było żadnej reakcji poza porządanym tępym odgłosem i bezwiednym zabujaniem leżącego ciała.

Wygrał.
 
Proxy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172