Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2014, 06:43   #152
Boreiro
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Jaromir

Ludzie oglądali Jaromira jakby był babą z brodą w podrzędnym cyrku. Jakaś starościnka nawet zaklaskała po polskich okrzykach Ślązaka myśląc, że to popis zdolności zwinnego języka cyrkowca. Sielanka pośród ekskluzywnych przysmaków zarezerwowanej dla niemieckiej elity nie mogła jednak trwać długo. Niemcy dość szybko zrozumieli, że nieoczekiwany gość na zastawionym srebrami stole nie jest zaplanowaną przez organizatorów niespodzianką. Ponura nowina szła od ucha do ucha gości tej wieczerzy, aż w końcu trafiła do sześciu halabardzistów w wypolerowanych zbrojach. Wyglądali na przestraszonych, pewnie dostali tę łatwą robotę zapewnienia swobodnego bezpieczeństwa przez błękitnokrwiste znajomości. Najmniej niepewny siebie ze strażników wystąpił krok do przodu i mruknął cicho coś w swojej ojczystej mowie. Jaromir chwilę przedtem postanowił zmienić nieco swoją niekorzystną dla ewentualnych perktrakowań pozycję. Gdy niemiaszek mruczał coś pod nosem Jaromir już stał. Zrobił krok i to był błąd. Zapomniał o podstawowej nauce wpaja naje maluszkom od pierwszych samodzielnie postawionych kroków przez kolejne pokolenia rodziców. „Patrz pod nogi”. Depnął pechowo w śledzia w ocie( który na tej uczcie z pewnością nosił jakąś bardziej wymyślną nazwę) i ślizgnął się jak po zamarzniętym jeziorze.

Będąc w powietrzu ujrzał serię jaskrawoniebieskich blasków, a następnie usłyszał potężny huk. Jednakże należy dodać, iż huk to słowo niewystarczające. W języku polskim, aby oddać pełnię tego dźwięku tego zdarzenia należałoby użyć wulgaryzmu. W ostatniej chwili przypomniał sobie trenowane podczas podróży pady i wylądował dość zgrabnie. Cała arystokratyczna kompania podbiegła do okien. Było ich tyle, iż przesłaniali cały widok. Reakcje były różne. Na pewno wszyscy byli zaskoczeni, a chwilę później towarzystwo podzieliło się na przerażonych i zachwyconych rozpoczętym przez pojawienie się Jaromira przedstawieniem. Jednym zwrotem który rozumiał był często powtarzający się Mein Gott. Szóstka koleżków, która miała się nim zająć także dopadła do okna. Spojrzał na drzwi, które stały niepilnowane, zachęcając, aby z nich skorzystać. Z drugiej strony podejrzewał, że coś tak jednocześnie przerażało i bawiło Niemców było ściśle związane z jego pobytem tutaj i może należałoby się zapoznać z czym się będzie miało do czynienia.

Zbigniew

Poszło gładko. Kocim ruchem spuścił się z gzymsu na parapet jednego z najwyższego rzędu okien. Było otwarte.

Wewnątrz wiało luksusem. Marmur, kryształy, złoto, srebro, bursztyn. Bogactwo sypialni w której się znalazł przykłuwało oko, ale Wilk musiał być czujny. Starał nie zwracać uwagi na błyskotki, kosztowności i inne duperele, które mogły go kosztować życie, jeśli nie zauważy sztyletu szybującego w jego witalne organy celem pozbawienia go życia.
Wyszedł na korytarz, tak samo z bajki jak sypialnia, którą opuścił. Wędrował korytarzami. Szpieg był z niego żaden, nie wiedział czy chce oglądać kolejne pokoje czy iść korytarzem czy co. Zdał sobie sprawę, że nie pamięta nawet układu architektonicznego budynku w którym się znajdował.

Niepokój rósł z każdym krokiem, nie napotykał żywej duszy. Jeśli cała śmietanka, która zamieszkuje ten przybytek gdzieś wybyła powinien spotkać chociaż służących, sprzątaczy, albo chociażby złodziei! Nie miał pojęcia ile czasu minęło, gdy poczuł smród nie do pomylenia z niczym innym. Jego źródło zlokalizował po chwili. Rozćwiartowane ciała leżały na wielkiej kupie. Wszyscy martwi. Stos trupów otaczała powiększająca się z wolna kałuża krwi. Zwłoki były potwornie zniekształcone, jakby każda ofiara zginęła w paszczach krwiożerczych bestii.

- Dobry wieczór, panie Manteufel.

Zbigniew zdał sobie sprawę, że popełnił błąd. Zbytnio zapatrzył się na stos trupów. Przestał zważać na otoczenie. Odwrócił się błyskawicznie ze strony z której nadeszło powitanie.

-Po twoim zaniepokojonym wyrazie twarzy widzę, że zdajesz sobie sprawę z faktu, że mógłbyś być w tej chwili martwy. Doprawdy, nie uważasz, że to idealny sposób na odwrócenie uwagi nawet doświadczonych zabijaków?

Mówił do niego zakapturzony brodacz z fajką w ustach. Na korytarzu nie było żadnego źródła światła poza naturalną poświatą księżyca, więc nie mógł dostrzec więcej szczegółów.

-Mogłem cię trochę zmylić moją gadaniną, gdy się ostatnio widzieliśmy byłem raczej niewygadany.

Andrzej. Tajemniczy typek, którego załuska przedstawił jako drużynowego ciecia od rozpalania ogniska.

-Nie lubię mówić, żeby mówić. Przejdę więc do konkretów. Wieźliśmy z Poznania coś dużo bardziej cennego niż się wydawało większości z tych idiotów. Prawdę mówiąc nie do końca sam wiem co to jest, ekspert ze mnie żaden, widziałem to raz, wrażenia nie robi, ale to coś posiada niebywałą wartość nie tylko pieniężną, ale jest ponoć nieocenione z magicznego punktu widzenia. Z pewnych powodów, ja i moi… - odpowiednie nazwanie swoich wspólników wywołało uśmiech na twarzy Andrzeja – koledzy chcemy to dostać. Nie będę kłamał. Zjawi się tu dziś wielu ludzi, którzy chcą dostać to cudeńko w swoje ręce. Zrobi się gorąco. Dlatego każdy dziś tu obecny jest na wagę złota. Zapytam cię więc wprost. Będziesz dla nas pracował? Tylko dziś, gdy już będzie po wszystkim nasze drogi się rozejdą. Pewnie nawet sypniemy ci trochę grosza. Cóż, pewnie nasza propozycja nie brzmi kusząco, dlatego mamy coś więcej do zaoferowania.


Pstryknął włochatymi palcami i inna zakapturzona postać wychynęła zza rogu prowadząc Gwen. Przerażona, zakneblowana, z kostkami uwiązanymi grubym sznurem patrzyła z nadzieją w oczach na Manteufela. Pomocnik Andrzeja trzymał niewielki, lecz z pewnością ostry nożyk na gardle elfki.

-Wiesz o co chodzi. Życie Twojej koleżanki w zamian na prostą robótkę dzisiejszej nocy. Sprawa jest bardzo prosta. Możesz zachować wierność wobec tej siódemki anglosaskich służalczyków albo odebrać życie tej młodej, pięknej dziewczynie. Jestem pewien, że znajdzie sposób, aby się odwdzięczyć. Twoja decyzja?
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline