Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2014, 06:54   #8
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
post wspólny z Szarlejem i MG

Max wlókł się noga za nogą kierując się w stronę Wesołego Łosia. Z czego się ten jebany łoś cieszy. Kołatało się po obolałej głowie najmity. Śnieg pod jego stopami także hałasował stanowczo za mocno. - Nie łam się Młody gorzej bywało. Towarzysz Maxa, pomimo iż dobre ćwierć wieku starszy, miał świetny humor.



Choć może po prostu jeszcze nie wytrzeźwiał. - Pamiętasz, jakeśmy pobalowali po twoim awansie? Od odpowiedzi wybawiło Maxa dotarcie do ich wczorajszej jaskini rozpusty. Robert wskazał najmicie dziwne ślady trochę jakby kurze tylko duuużo większe. Maxowi przypomniało się jak wczorajszej nocy mentor próbował namówić go na swego rodzaju przebranżowienie się. Z każdą kolejną rundką pomysł wydawał się lepszy. W końcu Teksański Masakrator to klasa sama w sobie a oni mogliby sobie dorobić bez wychylania się nie? Pytanie partnera przerwało rozważania.

-A co tu proponować Robercie? - flegmatycznie odpowiedział Max - Wejdziemy, zjemy, obejrzymy go sobie. Następnie ty będziesz ubezpieczał a ja z nim pogadam. Reszta wyjdzie w praniu Gibson poczekał na potwierdzające skinienie i pchnął drzwi. Ciepło wnętrza mile wzywało ich do siebie. Max wybrał stolik w kącie niedaleko piecyka typu koza. Zasiedli, ściągnęli kurtki i czapki grzejąc się z przyjemnością. Po chwili podeszła do nich kelnerka i sprawnie przyjęła zamówienie. Całkiem niezła dupa jak zauważył ostentacyjnym szeptem Bob. Gdy miejscowa piękność stawiała przed nimi parujące talerze i kubki obydwaj bezczelnie patrzyli jej w khm … oczy. Jedząc Max odruchowo analizował sytuację. Żaden z bywalców nie stanowił zagrożenia, tego był pewien dzięki rozwinie temu przez lata wykonywania Zawodu instynktowi. Dwóch kolesi przy barze rozmawiało sobie, jakiś wędrowiec wszedł właśnie do baru, barman starym barmańskim zwyczajem polerował kufle. Ot sielanka. Przynajmniej według ich standardów. Posiliwszy się Max odzyskał większość formy. Poczuł się na tyle rześko by zacząć rozpytywać się o gladiatora. Na pierwszy ogień poszła kelnerka - Hej ty Masakrator często tu pije? zagadnął podchwytliwie najmita gdy dziewczyna przechodziła obok.- Nie znam takiego. Odparła zagadnięta nie przerywając rozstawiania naczyń przy sąsiednim stoliku. Po chwili zmyła się jak sen złoty zgrabnie wymachując tyłeczkiem. Max, jak każdy dobry wywiadowca, wiedział, że informacje warto zdobywać z wielu źródeł dlatego po chwili podszedł do Barmana. Czekając w kolejce wysłuchał łzawej historii kupca. - Znasz Masakratora? zapytał wprost gdy barman zwrócił się w jego stronę - Nie Barman również nie bawił się w subtelności – Nie wierzę. . Max miał już dość tego kulturalnego pierdolenia. To Kurewsko wielki mut na kurzych nokach. Nie sposób go przegapić a wkoło knajpy pełno śladów. warkot wydobył się z krtani Gibsona. Barman nie takie rzeczy najwyraźniej widział i słyszał gdyż nie zrażony odparł,że takiego mutka to znają. Ale on tu się Bosede nazywa i czasem tu przychodzi. Nawet dziś był ale poszedł.- A po co go szukacie? Zapytał na koniec.
-No interes jest. - Głos Maxa wrócił w normalne rejony - Pchnij no chłopaka po niego, to go tu obgadamy. Zarobek będziesz miał. - dodał na zachętę.
- Chłopaka… Z tym tu gadajcie, to jego kolega… Zresztą on tu jest od gadania. – piwolej wskazał na młodszego z rozmawiających przy barze mężczyzn.
Rozważania Maxa na temat najlepszego zagajenia właściciela muta przerwał nieznajomy który wcześniej opowiadał swą łzawą historię. Gdy tylko spojrzenie Najmity prześlizgnęło się wy tamte rejony gość zasalutował mu trzymanym w dłoni kubkiem. Kolejny interes przemknęło przez głowę Maxa. Postanowił podejść i to sprawdzić.

- John Falcon - przedstawił się wyciągając dłoń.
Mężczyzna ściągnął rękawicę z prawej dłoni. Palce miał jednolicie szare. Uścisnął krótko ale stanowczo prawicę Maxa. Ręka była protezą, sądząc po sprawności cybernetyczną. Polimery z jakich się składała mocno jednak wyróżniały ją od topornych wszczepów z Nowego Jorku czy Miami.
- Dawid Jackson. Mów mi jednak Fury. Napijesz się piwa?
Głową pokazał na stolik w głębi lokalu, z dala od wścibskich uszu.
- Zamów mi jakąś herbatę. Pochlałem wczoraj. - Powiedział Max gdy usiedli przy nowym stoliku. - Niechcący usłyszałem o twoim problemie. Opowiesz? Może będę mógł pomóc.
Fury zamówił jeszcze raz to samo. Niezbyt rozpoznawał zioła ale grunt, że było ciepłe.
- Ha! To się złożyło. Bo właśnie miałem zagadać czy nie jesteś przypadkiem najemnikiem bez zlecenia.. - Z kieszeni wyciągnął paczkę papierosów i wysunął jednego w stronę Johna/Maxa. Ściszył głos. - Generalnie napadły mnie jakieś fagasy. Chyba ci upaleni popieprzeńcy z Sand Runners. Dogadałem się, wzięli rozlatującego się buggy’ego i puścili. A wszystko wyolbrzymiłem bo barman chciał ze mnie zedrzeć. A jak ktoś chce mnie na gamble oszukać to zwykle odpłacam tą samą monetą. Ale! Mam na oku coś innego do czego przydałby mi się ktoś radzący sobie z bronią. - Zamilkł na chwilę by odpalić sobie papierosa.
- Widzisz, jestem łowcą. Z tego co się dowiedziałem pod tym bunkrem jeszcze jest kupa gambli. Tamte fagasy nie rozszabrowywały wszystkiego. Pewnie dlatego ciągle tam siedzą. Tylko, że nie ja jeden mam na to chrapkę. A sam grupie nawet zwykłych ciuli się nie postawię. No i gambli sam nie wyniosę. Zainteresowany na tyle, żebym mówił więcej?
- Mów kolego. Może się dogadamy. Żeby było jasne to takie zlecenia zazwyczaj biorę ze wspólnikiem. – odpowiedział Max cały czas uważnie lustrując otoczenie.
- No proszę. Czyli ten dzień nie jest taki chujowy. Nie będę musiał szukać drugiego cyngla. Mój informator dogrzebał się informacji o tym bunkrze. Robiono tam jakieś badania, na tyle ważne, że do ochrony użyto marines. Główny kompleks mieścił się jednak pod bunkrem. Jest duża szansa, że tamte fagasy nie dorwały się do wszystkiego. Oferuję udział w łupach. Ostatnio gdy dostałem z tego źródła info znalazłem to. - Fury popukał się w protezę. - I było tego więcej. Plan jest taki, żeby wybadać tamtych cwaniaków i albo wejść z nimi w spółkę albo ich jakoś ominąć. Co damy radę wynosimy na plecach, resztę ukrywamy i sprzedajemy info o tym. Ewentualną nagrodą podzielimy się… Powiedzmy połowa dla mnie, połowa dla Was.
- Pogadam ze wspólnikiem ale wychodzi na to, że mamy deal. Wrócę do Ciebie jak będę gotów. – odparł Gibson po chwili zastanowienia.
- Jasne. Zakwaterowałem się tutaj. Będę w okolicy. Ruszać chce jutro z rana.
Dawid wstał i wyciągnął na pożegnanie dłoń.
Max uścisnął podaną rękę i odszedł od stolika.

Idąc przez salę odkrył z zadowoleniem, że kac prawie mu minął. Dobrze, łatwiej będzie omówić niespodziewane zlecenie z Robertem i rozmówić się z właścicielem Masakratora.
 
__________________
Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić.
Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść.

Ostatnio edytowane przez cb : 14-07-2014 o 06:59.
cb jest offline