Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2014, 21:17   #87
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację


Szlak był miłą odmianą. Niektórzy uważali służbę bogom za wzniosłe i szlachetne powołanie, ale mylili się nieco w swoich opiniach. Owszem, kapłańska posługa i życie wedle tej, czy innej idei zasługiwały na uznanie oraz słudzy boży wiedli zdecydowanie lepszy żywot od większości swych owieczek - w końcu dach nad głową, stała pensja i jadło na stole nie były czymś, co należało brać za pewnik w życiu. Prawda jednak, jak to zwykle bywa, odbiegała nieco od powszechnej opinii i przekonań. Akolici w większości świątyń nie byli wcale lepsi od służących, a niektórzy z rzeczonych akolitów twierdzili nawet, że są o wiele niżej w hierarchii. Nowicjusze często-gęsto zajmowali się szorowaniem podłóg, sprzątaniem, gotowaniem, praniem i opróżnianiem nocników - a wszystko to pod przykrywką hartowania charakteru i uczenia pokory. Do tego, rzecz oczywista, dochodziły często żmudne nauki i godziny spędzone nad wiekowymi księgami, które pamiętały Czasy Trójki Imperatorów.

Markus nie należał do malkontentów i rzadko kiedy narzekał na świątynne życie. Świątynne życie było zresztą jedynym, jakie znał. Chociaż nie, poprawniej byłoby powiedzieć - jedynym wartym znania. Altdorfski sierociniec był bowiem dla niego kłamstwem, zręczną iluzją która rozwiała się pod ostrzami Sigmarytów i wraz z lejącą się posoką Żelaznej Damy oraz innych "wychowawców". Nauki w świątyni, mimo że żmudne, w większości przypadków interesowały go niezmiernie i czerpał przyjemność z czytania oraz poznawania imperialnej historii, przenosząc się tym samym w inne czasy i miejsca. Większość ludzi rodziła się i umierała w tym samym kącie świata, nigdy nie podróżując dalej niż kilka lig w którąkolwiek ze stron, więc Markusowi podróże zarówno wyimaginowane, jak i te realne bardzo przypadały do gustu.

Czasy były niebezpieczne, szlaki i wojaże o wiele bardziej. Owszem, było ciężko, ale zdecydowanie lżej niż dla większości podróżnych. We wsiach i siołach patrzono się z początku na Markusa nieco krzywo, ale kiedy dostrzegano szare szaty obszywane czerwoną nicią i wisior w kształcie Ghal Maraz na piersiach, przyjmowano go o wiele cieplej. Ludzie często za nic mieli jego status nowicjusza i prosili o błogosławieństwa, modlitwy, odprawianie obrządków. Akolita pomagał, jak tylko mógł. Takie miał w końcu powołanie.




Knieje Talabeclandu przemierzył wraz z karawaną kupiecką, którą napotkał w jednej ze wsi szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Podróż lasami była o wiele bardziej niebezpieczna, więc Markus był wdzięczny za towarzystwo i zwiększone z racji owego towarzystwa bezpieczeństwo. Z Talabheim był rzut beretem do Ostlandu i po zaledwie trzech, czterech dniach kluczenia leśnymi traktami był na miejscu. Felde. Wioska na odludziu i szeroko pojętym zadupiu. Czekał na niego Siegfried de Love, czekała służba Sigmarowi, czekała i - z tego co wywnioskował - jakaś grubsza afera. Nie narzekał, nie był malkontentem. Zamierzał przyjąć to, co los rzuci w jego stronę. Ad maiorem Dei gloriam.


* * *



Markus wyglądał tak, jak wyglądał przez ostatnie dni spędzone na podróży. Jasne włosy były ściągnięte z tyłu rzemieniem, na szyi dyndał amulet, na plecach puklerz, a przy pasie - młot. Na szaro-czerwoną szatę o szerokich rękawach miał narzuconą skórzaną kamizelę. Ciężki, podbijany futrem płaszcz wisiał sobie teraz na oparciu krzesła, schnąc po podróży.

Markus uścisnął prawicę Olafa z uśmiechem, skinął głową olbrzymowi, a rudowłosej pannie skłonił się prawie że po dworsku. Jako człowiek kulturalny, przedstawił się im również z imienia, a jako człowiek pobożny - pozdrowił ich słowami "niech Sigmar was błogosławi". Ponad to nie udzielał się w rozmowie, woląc oddać się obserwacji egzotycznego (w jego mniemaniu) tercetu. Zaczynał właśnie trzecią misę gulaszu i drugi kufel grzanego piwa, mając nadzieję że będzie mu dane wziąć kąpiel i zdrzemnąć się przynajmniej parę godzin przed ponownym wyruszeniem na trakt.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 20-06-2014 o 23:46. Powód: Edycja grafik
Aro jest offline