Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2014, 23:07   #33
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamienica w której Gaspar wynajmował pokoiki nie wyróżniała się pośród innych kamienic tej uliczki. Ale tu właśnie Wyrmspike miał swoje gniazdko uwite i tu właśnie kusił swą wielbicielkę talentu. Obejmując poufale dziewczynę opowiadając jej o poezji i gwiazdach.
Amelia chłonęła słowa Gaspara z lubością, najwyraźniej całkiem w nim zauroczona. I chociaż peszyło ją to, jak jest obejmowana, to nie broniła się przed tym zbytnio.
Komnaty dramatopisarza były dość malutkie, ale za to było ich kilka. Była sypialnia, był pokój pracy i pokój gościnny. Nie było jednak kuchni. Co znaczyło że pisarz nie gotuje sam. Za to miał kilka butelek elfiej brandy, którą do nalał do srebrnych kielichów. I które postawił na stole w pokoju gościnnym.
-Pewnie już zanudzam cię moimi historiami. Opowiedz coś o sobie Amelio.- rzekł z ciepłym uśmiechem Wyrmspike.
- Och, moje życie nie jest nawet w połowie tak ciekawe jak twoje, mój panie. - uśmiechnęła się nieśmiale. - Pochodzę jedynie z mieszczańskiej rodziny, chociaż mój ojciec jest utalentowanym kupcem. Nic o czym warto opowiadać.
-Ależ oczywiście że twoje życie jest interesujące.-
dłoń Gaspara pieszczotliwie muskała dłoń Amelii gdy on wpatrywał się w jej oczy.- Twoje życie jest interesujące, twoje myśli są interesujące, twoje pragnienia… Twoja odwaga, wreszcie.
- Moja… odwaga..? -
zapytała niepewnie odwracając na chwilę wzrok speszona.
-Twoja odwaga. Jesteś w mieszkaniu mężczyzny, który… nie słynie z powściągliwości wobec kobiet.- rzekł nieco ponurym… może przesadnie ponurym głosem pisarz. Nadal pieszczotliwie wodząc dłonią po palcach Amelii, upił nieco z kielicha dodając z uśmiechem.- Niewątpliwie nie jesteś naiwną gąską. Wiesz co się może zdarzyć, gdy mężczyzna i kobieta są tak blisko łóżka. A jednak… wahasz się. Oczywistym jest, że miałaś inne powody by tu przyjść. Inne cele. Marzenia. Opowiedz mi o nich. Jak widzisz tą noc… ten wieczór? Jak miałaś nadzieję go spędzić?
- Ja…
- Amelia speszyła się jeszcze bardziej, ale w końcu zebrała się w sobie i biorąc głębszy oddech spojrzała Gasparowi w oczy. - A co jeżeli jestem tylko wynajętą zabójczynią, która ma zamiar wykorzystać twoje słabości?
-To idzie ci kiepsko moja droga. Wynajęta zabójczyni, albo leżałaby już ze mną w moim łożu, albo… wbijała mi sztylet w serce. Miałaś na to tyle okazji.-
uniósł jej dłoń i cmoknął ją delikatnie ciągle wpatrzony w jej spojrzenie.
Kobieta milczała dłuższą chwilę zanim zdecydowała się kontynuować.
- Od długiego czasu twoja twórczość zajmuje ważne miejsce w mojej duszy. Niekoniecznie się do tego przyznaję, bo sam wiesz, że nie każdy rozumie, ale… Chciałam… - przygryzła wargę. - Chciałam się przekonać czy można moją duszę… nauczyć… więcej. - spojrzała bardziej badawczo na Gaspara. - …i czy to, co przedstawiasz ma przełożenie na rzeczywistość.
-Nie jestem pewien… czy rozumiem.-
odparł Wyrmspike nachylając się ku Amelii i mówiąc.- Nauczyć czego? Pisania? Poezji? Moje sztuki opierają się czasem na tym co się dzieje w mieście, na plotkach krążących od ucha do ucha, opierają na odwiecznych konfliktach między sercami.
Cmoknął znienacka czubek jej nosa.
-Czego naprawdę pragnie twoja dusza? Piękna? Piękno jest w sztuce. Ale…- uśmiechnął się wesoło.- Wybacz Amelio, lecz piękną sztukę tworzą zwykle szpetne dusze. Artyści to pijacy, kochliwi sybaryci, hazardziści… i czasem kutwy jakich mało.
- Moja dusza… pragnie się uczyć. -
położyła dłoń na policzku Gaspara. - Nauczyć się tego żaru, który rozpala się pomiędzy kochankami, nauczyć tego piękna.
-Powinnaś się więc napić…
-usta poety powoli przylgnęły do ust Amelii. Jego język pieszczotliwie pieścił jej wargi. Gaspar przedłużał przez chwilę ten pocałunek. Wreszcie oderwał usta od jej warg, mrucząc.- I co? Poczułaś ten żar?
Amelia spojrzała rozmarzonym wzrokiem i szepnęła.
- Chyba muszę… przekonać się jeszcze raz.
Gaspar przysiadł się bliżej dziewczyny. Jego usta delikatnie przylgnęły do jej miękkich warg całując ją ponownie. Delikatny pocałunek zmieniał swą tonację co chwilę, stając się namiętny, lub wręcz przeciwnie.. ulotny niczym mgiełka. W tym czasie palce pisarza muskały szyję dziewczyny, czasem schodząc i niżej i krążąc po piersi Amelii okrytej szczelnie materiałem sukni.
Dziewczyna objęła szyję Gaspara zatapiając się w pocałunku, nie broniąc się w żaden sposób przed zapędami jego dłoni. Zdawała się oddawać temu bez reszty gładząc palcami włosy poety.
Dłoń mężczyzny przestała być… delikatna. Masował biust przez tkaninę sukni mocno i gwałtownie, ściskał i ugniatał obie krągłości nawzajem. Całował zachłannie i drapieżnie, by w końcu przerwać pocałunek i mruknąć wprost do ust Amelii.
-Czy to jest żar, którego szukasz? Którego pragniesz?
Amelia pokiwała głową patrząc na Gaspara rozmarzonym wzrokiem.
- Pragnę go… - szepnęła.
-Usiądź na stole… proszę….- wymruczał jej do ucha Gaspar wodząc dłonią po brzuchu i pieszczotliwie muskając jej ucho wargami.- To twój pierwszy raz… z mężczyzną?
Amelia usiadła na stole tak, jak chciał tego Gaspar nie spuszczając z niego wzroku. Pokręciła głową.
- Nie… Nie pierwszy raz.
-Figlarka z ciebie. A taką cichą wodą się wydajesz.-
mruczał Wyrmspike zdejmując pantofelek ze stopy dziewczyny i wodząc ustami po okrytych pończoszkami stopie i łydce Amelii.
- Nie było to nic godnego zapamiętania… - uśmiechnęła się słodko przymykając oczy. - Mam nadzieję, że tu będzie inaczej…
-Postaram się… by było…-
wymruczał Gaspar drugą dłonią strącając pantofelek ze stopy dziewczyny… Najwyraźniej było, skoro zaczęło się na stole, a skończyło się w łóżku. Po drodze zaś było gubienie ubrań, pocałunki i ocierające się o siebie ciała spragnione rozkoszy i żaru, aż...


Gaspar obudził się rano spełniony całonocnymi igraszkami z Amelią. Wbrew oczekiwaniom okazała się ona naprawdę dobrą kochanką, co oznaczało, że raczej w swoim życiu miała więcej, niż "dziewiczy" raz. Niemniej miło było patrzeć jak wije się w sidłach poety, zdana na łaskę jego żądzy. Tej nocy była jego.
Tak więc zdziwienie go ogarnęło, gdy po przebudzeniu nie zastał wtulonej w niego, śpiącej jeszcze Amelii. W pierwszej chwili myślał, że speszona swoim zachowaniem uciekła, ale wtedy odwrócił głowę, aby zobaczyć siedząca na krześle dziewczynę, wpatrzoną w niego, popijającą resztki wina z kielicha. Wyglądała na... rozbawioną?
- Dobrze spałeś?
-Przyjemnie… przyznaję…
-wymruczał mężczyzna przyglądając się Amelii.- A ty?
Jego spojrzenie wędrowała po krągłościach i liniach jej zgrabnego i golutkiego ciała, którego intymne sekrety były tak kusząco prezentowane.
- Całkiem dobrze. - odparła wyraźnie zadowolona z tego, jakim spojrzeniem obdarza ją Gaspar.
-Już nie taka nieśmiała… co wczoraj?- delikatnie acz znacząco Gaspar klepnął dłonią o łoże dając jej znać, by usiadła przy nim.
Amelia wstała i odstawiła kielich. Podeszła do Gaspara kręcąc biodrami i usiadła obok niego.
- Może się tylko bawiłam? - uśmiechnęła się przeciągając się.
-Może… pytanie tylko czemu.- siadając tuż za nią dramaturg objął dłoń sterczącą figlarnie pierś dziewczyny i pieścił nią, drugą przesuwając niżej do owego skarbczyka niewieścich rozkoszy ukrytych między udami.- A może to nie ma znaczenia. Wszak zabawy nie muszą mieć głębszego celu. Ja zaś planuję po śniadaniu odwiedzić przybytek Sharess w Waterdeep. A jakie ty masz plany nieśmiała figlarko?
- Przekonać cię do czegoś, łobuzie.
- zamruczała prężąc ciało.
-Przekonać? Cóż… do czego?- delikatnie ukąsił szyję Amelii, wodząc jednocześnie kciukiem po szczycie jej zgrabnej piersi.
Dziewczyna uśmiechnęła się błogo.
- Ciekawi mnie… Czy nie masz może wakatu w swojej trupie? Hmm?
-Wiem, że ponoć sypianie z reżyserem bywa sposobem na dołączenie do trupy aktorskiej, ale…
- Gaspar cmoknął czule jej ucho.- Ale… nie musiałaś się tak poświęcać. Mogłaś po prostu przekonać mnie słowami. Albo grą… lisiczko.
Palce sięgnęły głębiej pomiędzy uda i wodziły pomiędzy nimi.- Hmm… Czemu nie. Masz talent, to pewne. Ale zważ, że reżyserem bywam srogim.
- Ty myślisz, że ja się sprzedałam za możliwość przyjęcia?
- fuknęła. - Przespałam się z tobą, bo tak chciałam. Chciałam też sprawdzić możliwego pracodawcę, hmm? To też ważne.
-Cieszy mnie to…-
Wyrmspike znów cmoknął delikatnie jej ucho.- I wybacz takie podejrzenie. Zdecydowanie zbyt wiele prowincjuszek tak widzi sposoby zatrudnienia się w teatrze. Cieszy mnie to, że się cenisz.
Dłoń pisarza nadal niecnie muskała ciało dziewczyny, gdy szeptał jej do ucha.- Opowiedz o sobie lisiczko. Grałaś już u kogoś, czy jesteś naturalnym talentem?
- To, że grałam to za dużo powiedziane. Ot, pomniejsze role tu czy tam. Ostatnio, chociaż to może antyreklama mnie, grałam u Amandeusa Wildhawka, ale cóż. Wyrzucił mnie. -
wzruszyła ramionami i parsknęła. - Bo nie chciałam robić za jego dziwkę w przerwach między aktami.
-Hmmm... głupio teraz mówić, że nie sypiam ze swymi aktorkami, mając dłoń między twymi udami, prawda?-
zachichotał do ucha Amelii Gaspar i znów cmoknął jej szyję delikatnie. Nadale delikatnie pieszcząc łono dziewczyny szeptał.- Hmm.. Nie miałem okazji zobaczyć jego ostatnich sztuk. Szkoda… No cóż… U mnie łóżko nie jest przymusem, tym się akurat nie musisz martwić.Co innego charakteryzacja.
- Charakteryzacja jest w porządku oczywiście.
- wzruszyła ramionami Amelia. - Nie chcę tylko, aby to czy to, że będę dzielić łóżko było wyznacznikiem: czy będę wciąż w zespole, czy może moja rola ograniczy się do sprzątania po występie.
-Nie będzie… Na razie czeka cię parę ról drugoplanowych lub tła… jako wprawki przed lepszymi rolami. Ot takie małe udowadnianie reszcie trupy swego talentu. A potem.. role będą zależeć od sztuki. Bywam tyranem i nie mam gwiazd w moim trupie teatralnej… albo raczej, same gwiazdki.-
cmoknął delikatnie ramię Amelii.- Coś jeszcze powinienem o tobie wiedzieć?
- Nie mam tu ojca i nawet nie pochodzę z Waterdeep.
- cmoknęła Gaspara w policzek. - Takie małe kłamstewka…
-A twe nazwisko?-
zapytał Wyrmspike językiem muskając szyję złapanej w sidła swych dłoni dziewczyny. Pieszczoty jej ciała były bardzo delikatne i mało rozpraszające. Ot takie zabawy na dobry początek dnia.
- Whitemantle - odpowiedziała trochę speszona.
-Ładne nazwisko.- cmoknął ją w ucho Gaspar.
- Dziękuję. - Amelia wstała z łóżka nieśpiesznie zaczęła się ubierać. - Mam nadzieję, że jeszcze powtórzymy taką noc.
-Wiesz gdzie mieszkam… -zażartował Wyrmspike patrząc na jej gibkie ciało.- Zawsze możesz zawitać, jeśli będziesz miała taką ochotę.
Po czym dodał.- Przyjdź wieczorem przed przedstawieniem. Zobaczysz od kuchni, jak wyglądają moje rządy. A potem… Piszę nową sztukę, więc pewnie trafi się tam jakaś rólka dla ciebie.
- Dobrze - zgodziła się dziewczyna zakładając suknię. - Mam tylko nadzieję, że nie będzie nieciekawych sytuacji w stylu: “Dała dupy za lepszą rolę”.
-Nie zajmuję się takim różnicowaniem aktorek..-
wystawił język Gaspar.- Jak już wspomniałem, na początek czekają cię małe rólki, a potem się zobaczy.
- I dobrze
- stwierdziła odwracając się. - Możesz zasznurować wiązania sukni na plecach?
-Lepiej mi idzie rozsznurowywanie.-
niemniej Gaspar zabrał się za pomaganie Amelii.
- Może jeszcze będziesz miał okazję. - kiedy Gaspar zasznurował suknię Amelia odwróciła się i uśmiechnęła do niego. - Więc…. Dziś wieczorem? Będę.
Gaspar cmoknął policzek dziewczyny delikatne.- Do zobaczenia więc. Lepiej uciekaj zanim znów wciągnę cię do łóżka.
- Och, to przerażające. -
westchnęła i pokazała język Wyrmspike'owi i uciekła.



Kiedy Gaspar przybył po spotkaniu z Amelią do świątyni Sharess nie zobaczył od razu jej kapłanki, Orrisy. Od progu został zaatakowany wonią słodkich olejków, od których przyjemnie mrowiła skóra. Nie uszedł wielu kroków, gdy poczuł, jak świątynny kocur (wielki, musiał przyznać) o pręgowanej urodzie przemknął mu z miauknięciem pomiędzy nogami. Z boku zobaczył drugiego kota, tym razem czarnego, który patrzył wyczekująco, jakby gość miał przynieść mu coś dobrego. Dramatopisarz wiedział, że oba te kocury cechuje coś ciekawego… Musiały spłodzić wiele miotów dla wszystkich kotek z okolicy.

Zaś Orissa akurat spoczywała w cieniu głównego ołtarza.


A dookoła smukłej półelfki, jaką była Orissa krążyły udomowione kocury.
Wyrmspike z szacunkiem skłonił się przed kobietą i uśmiechając się rzekł.- Pozdrowiona bądź wybranko Sharess, oby zdrowie i wigor i humor dopisywały ci każdego dnia. Ufam, że zastaję cię w dobrym nastroju i bez ważnych obowiązków na głowie? Nie chciałbym przeszkadzać.
- Czarujący jak zwykle. - kapłanka Orrisa uśmiechnęła się słodko i podeszła bliżej kręcąc delikatnie biodrami. - To raczej ja powinnam być zaciekawiona, że nie męczysz teraz tych biedaków, których nazywasz swoimi aktorami.
-Poczekam z męczeniem na wieczór. Nowa sztuka jeszcze jest w sferze projektów. Na razie więc zbieram owoce poprzednich, odkurzając stary repertuar.
-uśmiechnął Wyrmspike podając dłoń kapłance w niemiej sugestii spaceru po atrium świątyni.- A jak się miewają podopieczne i wyznawczynie świątyni? Nie było jakichś sugestii… przyszłych przetasowań w półświatku i Skullport?
- Och, a więc przyszedłeś tutaj w interesach, kotku?
- kapłanka przyjęła sugestię spaceru. - Może i były… ale najpierw ty mi coś powiesz. Jak tam mijają ci dni?
-Dość owocnie. Trochę skakania po dachach, trochę pisania, trochę bałamucenia szlacheckich cór. Trochę dawania i przyjmowania przyjemności. Ostatnio… -
przerwał nagle i dodał cichcem.- Macha posłał paru zabijaków, by ubili jakiegoś młodzika który go szukał. Całkiem nieźle sobie radził z żelazem, więc… zastanawiam się, czy do ciebie dotarły jakieś wieści na temat milady.
Orrisa zmarszczyła brwi.
- Kiedy to było?
-Wczoraj wieczorem, akurat omawiałem moje sztuki z pewną fałszywą admiratorką mego talentu.-
wyjaśnił pisarz.
- To cokolwiek to było wieści jeszcze do mnie nie dotarły. - stwierdziła kapłanka. - Ale o Machy… Jest głośniej ostatnio.
- Czemu? Jak na typa spod ciemnej gwiazdy miał dość stabilną pozycję i dochody? Poczuł przypływ ambicji, czy ktoś go ciśnie?
- zastanowił się dramaturg.
- Jest wielu chętnych na jego pozycję. Nie dziwne, prawda? Sądzę, że stara się on sobie zapewnić bezpieczny grunt, a to wymaga czasem…. krwi.
-Ten dzieciak nie wydawał się mieć za sobą przestępczych pleców. Zabójca też nie dał by się tak zapędzić w kozi róg.-
wzruszył ramionami Gaspar i cmoknął delikatnie szpiczaste ucho półelfki.- Jakieś inne smakowite kąski posłyszałaś milady? Coś czym powinienem się zająć lub zainteresować? Albo pomóc świątyni?
- “Białe kruki” chcą sobie urządzić polowanie na błękitną kicię. -
uśmiechnęła się.
-To niech sobie polują… wiesz gdzie planują zasadzkę ?- zapytał cicho Gaspar.- Mogłaby się tam przez przypadek pojawić straż miejska ścigająca koty.
- Mam więc coś dla ciebie.
- kobieta sięgnęła pod swój dekolt i wyjęła z niego małą karteczkę. - Masz tam zapisany adres i dokładne miejsce.
-Ach… prawie jak miłosny liścik.-
mruknął Gaspar obserwując zwinne szczupłe palce kapłanki nurkujące między piersiami i wydobywające z tej skrytki ową notatkę.- Iluż to wielbicieli dałoby wiele za ten widok i obietnice które w sobie kryje.
Dramatopisarz przechwycił karteczkę i schowawszy ją do sakiewki spytał.- A jak moja skromna osoba, może usłużyć świątyni?
- Hmm… masz dziś trochę czasu czy robisz jako poganiacz niewolników?
-Do wieczora, jestem cały twój… milady.
- odparł z uśmiechem Wyrmspike.
- Dziś będzie urządzane pewne… Przyjęcie. Grupka młodych synów i córek zamożnych z różnych pozycji… na drabince. Problem jest jednak taki, że to będzie zabawna mieszanka zbuntowanych, z których część, szczególnie ta damska, chce… poświęcić coś Sharess. - uśmiechnęła się. - Rozumiesz. Dzieci potrzebują przewodników w drogach bogini… żeby było im łatwiej.
-Rozumiem… zajmę się tym najlepiej jak będę mógł.-
odparł z ciepłym uśmiechem poeta.- Jak liczna będzie to grupka?
- Niewielka. Pięciu chłopców i pięć dziewczyn, z czego przynajmniej trzy nowe w tym interesie, chociaż może i dwie kolejne także, tylko nie chcą się przyznać.
-Hmm...Będzie więc ciekawie.-
odparł z uśmiechem Gaspar.- A jak ty się miewasz pani? Ufam, że rozwój naszej wiary w Waterdeep napawa cię optymizmem?
- Tak, a przejawem jego jest właśnie ta grupka, z której może część zapragnie czegoś więcej, niż jednej, dziewiczej nocy w świątyni.
- zaśmiała się i spojrzała uważniej na Gaspara. - A o co chodzi z fałszywą admiratorką? Czyżby ktoś nasłany przez nieprzychylnych tobie, aby skopać twoje ego?
-Nie. Bardziej Wildhawk… To jego aktorka, która szuka ponoć angażu w mej trupie, po tym jak bycie jego nałożnicą było ceną za występy na jego scenie.
-westchnął Gaspar i wzruszył ramionami.- Być może jest jego szpiegiem, albo sabotażystką. Zobaczymy. Będę miał ją na oku.
- A sądzisz, że kimś takim jest? Jeżeli tak to jest cwana, skoro się przyznała dla kogo “pracowała”.
-By uśpić moją czujność. Wszak ta sprawa łatwo mogła wypłynąć na wierzch.-
stwierdził po krótkim namyśle Gaspar.
- Może więc weź ją na spytki wśród pościeli, hmm?
-Może… na razie jeszcze nie postanowiłem co zrobię.-
zamyślił się pisarz.- Pewnie poczekam na jej ruch.
-Powodzenia więc. Oby twoja scena tylko nie ucierpiała z jej powodu.
-Poradzę sobie, o to się nie martw moja pani.-
rzekło ciepłym tonem i cmoknął czule Orissę w policzek.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline