Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2007, 20:01   #15
Solfelin
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Gdy jednak zdarzenia dzieją się za szybko, dochodzi do pewnego "sprzężenia", które doprowadza do krótkiego, głośnego wybuchu. Lecz wtedy sytuacja się uspokaja i znowu pozwala odpocząć, zacząć nową grę.

Wernachien

Po chwili pożałowała swojego kroku. Jego twarz zmieniła się, wyrażała teraz złość, niemal gniew, a nawet pogardę. Jednak jego opanowanie nadal pozwalało mu doskonale panować nad swoimi emocjami, mimo, że wyraźnie i groteskowo były wymalowane na nim. Uśmiechnął się tym razem, ale bardzo ironicznie. Nagle atmosfera zaczęła ją przytłaczać, dusić. Zapach zamiast uspokajać atakował. Doskonale wiedziała, bo czuła, że to wszystko za sprawą tego, że zmienił do niej nastawienie.

Może po części obwiniała siebie, trochę się rozczarowała, ale bardziej sobą.

Powiedział dość szorstko, z nutką tylko dawnego czaru:
- Tej nocy, kiedy spotkałaś wampira. - rzucił krótko i dobijająco. Twarz nadal była taka sama jak przedtem. Patrzył na nią oczami jak gdyby mówił "Co Ty masz do mojego życia?", "Co Ty masz do mnie?".

Odwrócił się, podszedł do okna, wyglądając za nie, jakby zdenerwowany przez nią. Odezwał się mocny, dość brutalny głos:
- Jestem Powołanym. Takim, który kiedyś był wampirem.

Żałowała, że zadała jakiekolwiek pytanie, chociaż nie wiedziała, co ma znaczyć to, że jest jakimś powołanym, albo, że... kiedyś był wampirem. Przestraszyła się, ale z drugiej strony poczuła narastającą fascynację, pomieszaną jednak z odrobiną melancholii i gorzkości.
Zapach przestał ją dusić, ale było jej mniej przyjemnie, niż wcześniej. Wolała bardziej, by był przy niej, gdy przeszło jej przez myśl, że na świecie może być wiele niebezpieczeństw, po prostu zapragnęła poczucia bezpieczeństwa.

Było bardzo cicho. Słychać można było tylko najmniejsze, najcichsze dźwięki. Nadal było jej wygodnie w fotelu, to także jakoś powstrzymywało ją przed wyjściem. Czuła, że jest jakiś problem i zagadka do rozwiązania. Nadal stał do niej odwrócony.
 
Solfelin jest offline