Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-03-2007, 03:36   #11
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Wzruszył ramionami. Młodzież Wszechpolska, czy jak?

- Ego te absolvo. - rzucił cicho w kierunku pleców tamtego, 'rozgrzeszając' go z burzenia z trudem wypracowanego spokoju jaki osiągnął od rana. Wybaczywszy, przypomniał sobie o mszy. Pomknął tym szybciej. Po świętach Wielkiej Nocy miał sporo roboty. Nie miał czasu. Zapamiętał jednak mężczyznę.

Skoncentrował się na szybkiej jeździe. Naprawdę nie chciał się spóźnić.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 01-03-2007, 13:23   #12
 
Szusaku's Avatar
 
Reputacja: 1 Szusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwuSzusaku jest godny podziwu
Podniosl wzrok z nad przegladanych papierow i przeniosl go na zegarek - 13.17. Palcami delikatnie pomasowal nasade nosa, zmeczona ciaglym naciskiem okularow. Praca nie szla mu tak szybko jak zwykle, zwykle umial sobie radzic z rozpraszajacymi myslami, ale dzisiaj wyraznie mu to nie wychodzilo. Co chwile wracal w glowie do Skalskiego i do tajemniczej kartki.

- To bez sensu, jest niedziela wiec napewno jest w domu lub porostu na spacerze. - przekonywal sam siebie. Znali sie juz dlugo i profesor nie bywal na uczelni az tak czesto jak on. Jedno tylko go niepokoilo, akurat teraz chcial go zapytac o ta glupia kartke. Trudno, zadzwoni do niego pozniej. Moze uda mu sie go zlapac i dowiedziec czegos konkretnego, ale teraz musi liczyc na siebie. Notaki, wyjety z szyflady plik wydrukowanych kopi paru ksiazek jakie rozpoczely jego "nowe zycie", wszystko to spakowal do plecaka. Zamierzal sprobowac samemu cos wyszukac.

Wychodzac z uczelni ponownie zatopil sie w myslach. Bialo-czerwony orzel! Przez chwile kusilo go poszukanie czegos w internecie, ale wiedzial ze szanse na znalezienie czegos sa nikle, a juz szczegolnie w tak krotkim czasie. Postanowil zdac sie na ksiazki.

Kierunek Jagiellonka.
- Najpierw jednak musze cos zjesc, pozniej z pewnoscia nie bedzie kiedy. - poszedl wprost do "Rozowego Slonia". Nie to ze jakos specjalnie przepadal za tym lokalem. Porostu byl najblizej i po drodze . Zamowil ruskie i kawe, zajal stolik w rogu i zaczal sie zastnawiac. Wciaz byl przekonany z jakas podskorna pewnoscia, ze kartka pochodzila od lowcow. Jednak nie skontaktowali sie z nim jak zwykle, a on lubil jezeli przynajmniej pewne rzeczy toczyly sie swoim ustalonym torem. Wiedzial jednak, ze oni lubili tajemniczosc, a moze inaczej, to ona sprawiala ze jeszcze zyja. Bo choc "istoty" w dzien spia, to jednak maja swoje uwazne oczy i uszy, ktore nie musza chowac sie przed swiatlem slonca.

Czekajac na swoj posilek, pewnie jedyny dzisiaj, klal w duszy na swoja ignorancje odnosnie struktur organizacji do ktorej nalezal. Swoje badania skupil na "istotach", a przeciez zeby zrozumiec do konca ofiare, nalezy poznac i jej mysliwego. Zwlaszcza kiedy role lowcy i ofiary zmieniaja sie jak w kalejdoskopie . Dokladnie tak bylo z nimi i "stworzeniami", w zadnym momencie nie mozna bylo byc pewnym kto na kogo poluje.

Konczac pierogi uslyszal hymn z Wiezy Mariackiej, juz druga. W bibliotece mial nadzieje dowiedziec sie czegos na temat tego Bialo-czerwonego Orla. Moze cos przeoczyl, jaskis malutki szczegol, ktory pozwolilbym mu przygotowac sie, odkryc co lub kto kryje sie za symbolem. Cztery godiziny - powiedzial sobie - to zostawialo jeszcze godzine na pare telefonow.
- Skalski ... akurat dzisiaj go nie ma. - Szybkim krokiem ruszyl do Jagiellonki.

Kiedy opuszczal budynek biblioteki dochodzila 18, dwie godziny do spotkania.
 
Szusaku jest offline  
Stary 02-03-2007, 16:05   #13
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Czasami zdarzenia rozwijają się zbyt szybko. Części istot potrzebne są tylko kilku impulsów, część musi mieć co najmniej kilkadziesiąt albo więcej, by coś się stało.
Biegi wydarzeń i przygody mogą przynieść zaskakujące owoce.


Wernachien

Ciągle jeszcze na nią patrzył, gdy dopalał papierosa. Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. Po pokoju nadal unosił się i przemieszczał miły, uspokajający zapach. Krzesło, na którym siedziała, było bardzo komfortowe i przytulne. Zauważyła, nadal mając zniżoną głowę, że powoli wstaje.

Kątem oka spostrzegła, że przechodzi obok biurka. Wprost czuła, gdzie się znajduje. Wydawało się jej, całkiem realnie i prawdziwie, że wciąż na nią patrzy i uśmiecha się.

Przez chwilę pomyślała, że stoi za nią.
Miała rację. Po wcześniejszym utuleniu w niemal fotelowym krześle, kojącym zapachu i spojrzeniu jego oczu, poczuła, że zaczął masować jej kark, delikatnie, ale pewnie, niemal zmysłowo i subtelnie podniecająco. Do tego usłyszała po chwili ściszony, miły i czarujący głos. Nie dosłyszała, więc trochę się przechyliła to tyłu, a on powiedział to jeszcze raz, zdawałoby się, jeszcze milej, powoli i ekscytująco cicho:
- No to powiedz mi, co się wydarzyło tamtego dnia, które zmieniło całe twoje życie...


Goniec powinien docierać do celu przeznaczenia, do tego, kto ma stać się odbiorcą wiadomości. Czasami jednak istnieją przeszkody. Lasy, niebezpieczne drogi, zamkowe bramy.
Mało się zmieniło od tamtego czasu.
Nadal wirtualny goniec może natknąć się na wirusy, spamy, błędy sieciowe lub serwerowe, zniekształcenie informacji czy niefortunne „uznanie za SPAM”.
Przekładając to na nadprzyrodzoność?
Jest tak samo.


Tammo

Pojechał dalej, pędząc. Po kilku ulicach poczuł coś dziwnego. Jakby ktoś go śledził. Bez przerywania jazdy, spojrzał krótko, szybko w tył. Przez chwilę widział na innym, tylnym rogu jakąś ciemną, wysoką sylwetkę, która zaraz skryła się w bok, skręcając w uliczkę.

Tego już za wiele, pomyślał.


Oczekiwania równie wiele mogą dać, jak odebrać. Z oczekiwaniami jest różnie. Należy przyjąć rozczarowania, biorąc je i zmieniając na dobrą kartę; czasami nawet śmierć powoduje narodziny.
Jednak to, czy udaje nam się otrzymać to, czego oczekiwaliśmy, jest nadal tajemnicą. Tak naprawdę, możliwe przyszłości odrębnie istnieją i ich dalsze istnienie zależy tylko od tego, kto co zrobi w przeszłości.


Szusaku

Po wielu drobiazgowych, dokładnych, właściwie pedantycznych poszukiwaniach, dotarł właściwie do niczego. Zdobył wiele informacji, dość dużo nauczył się przy okazji oraz powtórzył, lecz to, co najbardziej go ciekawiło, okazało się, że było bez dostępu do jego świadomości.

Przeszukał bardzo wiele dokumentów, ale nic znalazł. Trochę go to zaniepokoiło.
Zatem zaczął badać literaturę „w kątach”, zakurzoną, mało dostępną.

Po następnych kilkuset minutach jednak wynik był ten sam. Nawet pokrewieństwa, najmniejszej poszlaki ani słychu, ani widu.
 
Solfelin jest offline  
Stary 02-03-2007, 19:22   #14
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Siedziała z zamkniętymi oczami wtulona w miękkie obicie krzesła. Była spokojna, nawet nieco senna. W uszach brzmiał jej mruczący męski głos. Nie zastanawiała się nad sensem słów, ogarniało ją totalne rozluźnienie.

Głośny krzyk za oknem wyrwał ją z błogiego stanu. Prawdopodobnie właśnie przywieźli kogoś do aresztu. To stwierdzenie brutalnie przywróciło ją do stanu trzeźwego myślenia. Obróciła się gwałtownie i spojrzała na Federalnego z przerażeniem.

- Jak Pan śmie mnie dotykać?! - wycedziła resztką tchu.

Federalny uśmiechnął się delikatnie, jakby zdając sobie sprawę z pytania, które właśnie zadawała sobie w myślach: Jak do tego doszło?! Obszedł ją spokojnym krokiem.

- Joanno, co się wydarzyło tego dnia, który zmienił Twoje życie? - gdy zadał pytanie, dotarło do niej, że przecież już je słyszała, może minutę a może pięć minut temu. Nie potrafiła oszacować czasu. Spojrzała zegarek - 10:23. Ile to mogło trwać?

Starała się zebrać myśli. Jeszcze chwilę temu obcy facet dotykał jej ciała, jeszcze chwilę temu nie miała nic przeciwko. Nie rozumiała po co to wszystko, nie rozumiała pytań, które zadawał. Nie chciała rozumieć. Obiecała sobie w duchu, że albo on zagra w otwarte karty, albo ona wstaje i wychodzi. Wzięła więc głęboki wdech i zaczęła mówić:

- Proszę Pana, zostałam poproszona o natychmiastowy przyjazd. Nie zostałam jednak poinformowana o co chodzi, ale mimo to przybyłam tak szybko jak to było możliwe. Co więcej miałam przyjechać, by usłyszeć coś istotnego, a nie po to by ktoś mi wymasował obolały kark i zechciał wysłuchać rzewnych opowieści o dramatach mojego życia. Zapewniam, dni przełomowych było naprawdę wiele.

Skłamała. Było ich dokładnie cztery - dzień śmierci Bernarda, wyprowadzki z domu, śmierci wuja i ten okropny dzień, gdy po raz pierwszy nie mogła doczekać się świtu. Każdy z nich pamiętała doskonale. Wzdrygnęła się i po chwili dodała :

- Poza tym nie jestem mentalną ekshibicjonistką i chyba nie mam ochoty opowiadać o intymnych chwilach mojego życia obcym ludziom. Słucham więc - kim jesteś?

Ten bezpośredni zwrot zaskoczył Federalnego. Nie spytała bowiem jak ma na nazwisko, spytała kim jest, a to ogromna różnica.
 
Wernachien jest offline  
Stary 02-03-2007, 20:01   #15
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Gdy jednak zdarzenia dzieją się za szybko, dochodzi do pewnego "sprzężenia", które doprowadza do krótkiego, głośnego wybuchu. Lecz wtedy sytuacja się uspokaja i znowu pozwala odpocząć, zacząć nową grę.

Wernachien

Po chwili pożałowała swojego kroku. Jego twarz zmieniła się, wyrażała teraz złość, niemal gniew, a nawet pogardę. Jednak jego opanowanie nadal pozwalało mu doskonale panować nad swoimi emocjami, mimo, że wyraźnie i groteskowo były wymalowane na nim. Uśmiechnął się tym razem, ale bardzo ironicznie. Nagle atmosfera zaczęła ją przytłaczać, dusić. Zapach zamiast uspokajać atakował. Doskonale wiedziała, bo czuła, że to wszystko za sprawą tego, że zmienił do niej nastawienie.

Może po części obwiniała siebie, trochę się rozczarowała, ale bardziej sobą.

Powiedział dość szorstko, z nutką tylko dawnego czaru:
- Tej nocy, kiedy spotkałaś wampira. - rzucił krótko i dobijająco. Twarz nadal była taka sama jak przedtem. Patrzył na nią oczami jak gdyby mówił "Co Ty masz do mojego życia?", "Co Ty masz do mnie?".

Odwrócił się, podszedł do okna, wyglądając za nie, jakby zdenerwowany przez nią. Odezwał się mocny, dość brutalny głos:
- Jestem Powołanym. Takim, który kiedyś był wampirem.

Żałowała, że zadała jakiekolwiek pytanie, chociaż nie wiedziała, co ma znaczyć to, że jest jakimś powołanym, albo, że... kiedyś był wampirem. Przestraszyła się, ale z drugiej strony poczuła narastającą fascynację, pomieszaną jednak z odrobiną melancholii i gorzkości.
Zapach przestał ją dusić, ale było jej mniej przyjemnie, niż wcześniej. Wolała bardziej, by był przy niej, gdy przeszło jej przez myśl, że na świecie może być wiele niebezpieczeństw, po prostu zapragnęła poczucia bezpieczeństwa.

Było bardzo cicho. Słychać można było tylko najmniejsze, najcichsze dźwięki. Nadal było jej wygodnie w fotelu, to także jakoś powstrzymywało ją przed wyjściem. Czuła, że jest jakiś problem i zagadka do rozwiązania. Nadal stał do niej odwrócony.
 
Solfelin jest offline  
Stary 03-03-2007, 05:43   #16
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Był już tylko o przecznicę od kościoła. Tylko o dwie minuty od spóźnienia. Machnął ręką.

9:30, kościół Pijarów przy Rondzie Młyńskim.

Szybko zrzucił rolki, wyjmując z plecaka sandały. Zmienił buty. Zapakował rolki do plecaka i szybko wbiegł do środka. Zdążył.

Lubił te msze o 9:30, były krótsze, bez niepotrzebnego rozwlekania, z ciekawymi, bo ludzkimi kazaniami. Przystąpił do komunii. Jak zwykle po mszy, skierował się do zakrystii, chcąc wręczyć fotografie siostrze Anastazji.

- Siostro, można na chwilę? Chciałem siostrze, cóż, no, życzenia złożyć. Imieniny dziś, naprawdę siostra sądziła, że zapomnę? Po tej historii z matmą dwa lata temu? Nie ma mowy, jest siostra skazana na jakieś prezenty. Życzyć siostrze chciałem zobaczenia tych tu... na żywo. - chłopak uśmiechnął się, wydobywając zdjęcia płynnym ruchem.

Siostra Anastazja właśnie dwa lata temu zmobilizowała go do lepszej nauki matematyki. Przy okazji zaczął interesować się komputerami. Od tej pory datowała się pewna znajomość. Okazjonalnie pomagał siostrze w drobnych pracach, czasem robił za gońca. Czekajac, co siostra powie i jak zareaguje, ciekawie wyglądnął za okno zakrystii...
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 03-03-2007, 08:40   #17
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Siedziała wtulona w fotel próbując w nim odnaleźć poczucie bezpieczeństwa. Nie wiedziała jak zareagować. Przede wszystkim było jej wstyd. Jej ciężki oddech można było usłyszeć w pomieszczeniu. Ścisnęła torbę i wrzuciła z siebie spontanicznie:

-Przepraszam cię za ten wybuch... Ja... - zawiesiła głos chcąc dobrać odpowiednie słowa - Twój dotyk sprawił, że poczułam się nieswojo. Nie przywykłam do tego... - zamilkła zdając sobie sprawę z tego jak łatwo wywołał w niej poczucie winy. Nie potrafiła jednak tego zmienić, uczucie zniszczenia czegoś pulsowało w niej mocno i boleśnie.

Wciąż stał przy oknie. Nie miała dość śmiałości, by tak jak on, po prostu podejść i wykonać jakikolwiek czuły gest, by zrobić coś co rozładuje to tkwiące między nimi napięcie. Po cichu zapragnęła, by czas się cofnął i żeby wszystko zaczęli od nowa, choćby na najbardziej oficjalnej stopie. Byłoby jej lżej mówić o rzeczach, które chciał usłyszeć.

- Nie dziw się, że unikałam odpowiedzi na Twoje pytania. Dopóki ktoś nie pyta wprost, to nie dopuszczam takiej możliwości, że też wie o ich istnieniu - chciała w jakiś sposób usprawiedliwić swoje zachowanie. Milczał.

Po dłuższej chwili zebrała się w sobie i powiedziała powoli:

-To było pięć lat temu, kiedy uświadomiono mi jak blisko byłam niebezpieczeństwa i jak długo nie zdawałam sobie z tego sprawy. Zwykły dzień. Jasny i słoneczny jak dzisiejszy... - Opuściła głowę marszcząc brwi na wspomnienie tego potwornego krzyku. Wycia. - I wtedy go zabili. Wbili mu kołek w serce i chwilę potem otworzyli okno...
 
Wernachien jest offline  
Stary 03-03-2007, 10:27   #18
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Istnieje na świecie, w ludziach, coś takiego jak małe śmierci. Ot, tak, po prostu ludzie mają takie swoje małe śmierci, poglądowe, psychiczne, moralne.
Tak naprawdę, to umieramy poglądowo. Nasze „ja” złożone z wielu poglądów, lęków i cech nagle ulega zawaleniu. Śmierci. Po tym jednak dociera do czegoś. Znowu powstajemy.
Narodziny.


Wernachien

Nadal stał przy oknie, a promienie słoneczne padały na podłogę i biurko, lecz tylko bo bokach, bo zasłaniał swoim ciałem środek. Patrzył w dal ciągle. Słuchał, milcząc.

Ona poczuła jednak pewne całkowite rozładowanie. Nawet jej lęk przed wykonaniem czegoś odszedł, napełniła się sporą odwagą, jakby za jego sprawą. Otuliło ją ciepło, pewne rozluźnienie promieniującego z niego, tak jakby promienie słoneczne wbijały się w niego, a później zostały wysyłane dalej, do niej.

Wygoda na chwilę przestała być wygodna, zapragnęła być przy nim, poczuć, że jest bezpieczna. On wciąż czekał na to, co dalej powie, w milczeniu.


Gdy nic się nie dzieje, albo to jest zapowiedź dziania się czegoś, albo sytuacja normalna.

Tammo

Dzień był słoneczny, za oknem słychać było świergot.
Uśmiechnęła się, patrząc na zdjęcia.
- Zrobisz coś dla mnie? Poczekaj... - poszła gdzieś i zaraz wróciła, wręczając mu kopertę oraz znaczki.
- Wyślij to, jeśli mógłbyś... - uśmiechnęła się znów.
 
Solfelin jest offline  
Stary 03-03-2007, 12:53   #19
 
Wernachien's Avatar
 
Reputacja: 1 Wernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodzeWernachien jest na bardzo dobrej drodze
Wstała z fotela powoli, niepewnie jakby opuszczając swoją bezpieczną enklawę. W pasmach światła widać było spokojnie szybujące drobinki kurzu - w tym momencie wydało się to Joannie niezwykle piękne i liryczne. Uśmiechnęła się do własnych myśli. Promienie słońca wpadały przez okno, muskając ciepłem jej twarz.

Zatrzymała się przy jego biurku i oparła się o nie tyłem. Stał blisko niej, patrząc daleko przed siebie w sobie tylko znany punkt. Wyglądał spokojnie, dostojnie i w mniemaniu Joanny trochę smutno. Dotknęła jego ramienia, jakby było 'bezpieczną opcją', jakby ten gest był jedynie powtórzeniem jego dotyku.

- Chciałeś mi powiedzieć o czymś ważnym. - przypomniała bardzo spokojnym i delikatnym głosem. Może nawet nie chciała wracać do sprawy, do nieprzyjemnych i dziwnych rozmów, nie mogła po prostu już znieść jego milczenia.

Ten miły, mruczący głos... Mów do mnie, proszę...
 
Wernachien jest offline  
Stary 03-03-2007, 13:57   #20
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Rozwój wypadków może zaprowadzić do czegoś nowego. Tak to już jest, że gdy myśli się o czymś czego się nie oczekuje, dostaje się to, jak gdyby to sama intuicja przywołała.

Wernachien

- Tak... - powiedział bardzo cicho. Zamruczał: - mów dalej... - wyczuła ochotę na coś bliżej nieokreślonego. Odwrócił się do niej, obejmując ją całą. Czuła jego oddech na własnej szyi.

Było jej najlepiej, lepiej niż kiedykolwiek mogło być. Wyczuła w nim wsparcie, moc, by ją ochronić. Przelała się na niej wygoda, którą intuicyjnie poznała jako tą, która wypływa z poczucia bezpieczeństwa.

Dodało to jej jeszcze wiele odwagi. Zerknęła przez okno, czy ktokolwiek mógłby zobaczyć, ale upewniła się, że są bezpieczni, sami. On jej zamruczał do ucha, ale jeszcze ciszej niż przedtem: - no...
 
Solfelin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172