Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2014, 02:12   #49
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Lot. Tak się czuła po wybiciu, mknąc w stronę gadziego zabójcy. Przeciwnik strzelał z karabinów, ale bez stereoskopowej wizji rozmijał się z celem. Dosiadła go jak byka w corridzie, prując z luf w wyrwę po głowie, synthmorf miał wszystkie kluczowe moduły podwójne, ale Lou też trzymała dwa pistolety. Meduza wiła się pod nią coraz gwałtowniej wymachując katanami, próbując strącić intruza z własnego grzbietu, intensywniej, nieskładnie i bezskutecznie. W końcu z trzewi zaczęła unosić się smuga dymu, a sam zabójca opadł na podłoże dygocząc jeszcze w elektronicznych wstrząsach. Odrąbane fragmenty cyborga migotały alarmująco czerwonymi diodami.
- Nie ma czasu, wsiadaj do samochodu. - krzyknęła do Barbarelli. Gwiazda chyba znała sytuację z celuloidu, bo nie ociągała się ani trochę. Poprzedni właściciel czarnego wozu już go nie potrzebował. Gdy już wystartowali szczątki asasyna eksplodowały zacierając ślady. Wieczorne wiadomości będą miały o czym pisać.
- Przynajmniej na jakiś czas będziemy mieć spokój. - Prawda?


Problemy zaczęły się przy śluzie rozdzielającej Corinth i Noctis. Na rogatce stał patrol straży miejskiej w pełnych kombinezonach atmosferycznych, podróżnych na przejściu skanowali elektroniką, szczególnie wnikliwie tych, którzy chcieli opuścić Noctis. W ich kierunku nie stawiali przeszkód, tylko ostrzegali:
- Noctis objętę jest kwarantanną, zagrożenie nanowirusem. Jeśli wizyta nie jest konieczna zalecamy zaniechanie podróży i poprzestanie na wideokonferencji do czasu zażegnania skażenia. - podziękowali za informację, ale nie mieli wyboru. Tu było jedyne miejsce w Elizjum, które mógł nazwać domem. Jak ta sytuacja mogła wpłynąć na funkcjonowanie klubu? Chciał połączyć się z Pinkym, ale bez skutku. Coś było nie tak.

Klub był nieczynny. Gdy dojechali światła były zgaszone, neony nie zapraszały, nawet wyczulone zmysły Lou nie odbierały żadnych dźwięków z wewnątrz. Cała dzielnica była wyciszona. Mieszkańcy woleli się ukrywać. Barbarella przeszła przez stadium lęku w fazę ponurej rezygnacji.
- Nie na to się pisałam, to miało być zupełnie inaczej, chciałam kolorowego miasta pełnego możliwości, tak jak w wiadomościach, bez skrytobójców i zarazy. Zawsze coś. Można snuć piękne plany, ale to błahostka, zawsze czai się coś wielkiego, co czeka by wszystko spieprzyć. A my mijamy to nie widząc. To miasto jest stracone. - mamrotała podciągając kolana pod brodę. - przynajmniej w samochodzie byłą bezpieczna.
Naut odbezpieczył broń i podszedł do drzwi. Były zamknięte. Nawet więcej, ktoś przepalił zamek skutecznie je blokując. Ale znał tylne wejście. W środku panowała ciemność. Promieniowanie magnetyczne było wyciszone, więc cały moduł musiał być odcięty od sieci. Nie wyczuwał sprzątacza Javrisa, ani dziewczyn Peach i Cherry. A jednak ledwie słyszalny szmer sugerował, że nie był do końca sam. Trzymając się ściany podszedł do głównej sali. W świetle noktowizora zobaczył ciała kelnerek, nie były zniszczone, tylko na skroniach miały założone ograniczniki, ktoś po prostu je wyłączył. Czujnik ciepła wykrył za barem spętanego orangutana. Zagrożeń nie widział, więc uwolnił Bono. Szympans pokiwał ze smutkiem głową.
- Nie mogłem nic zrobić, uuk, za silni byli. Zabrali Pinkiego. - tłumaczył się z smutnym wyrazem pyska.
- Kto? - zapytała Lou.
- Osiłki Gaiusza!
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 23-06-2014 o 02:46.
behemot jest offline