Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2014, 05:44   #4
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Lato, upały i gryf. Tego mu było trzeba na dobitkę. W stolicy rada próbowała ponoć wszystko obrócić w perzynę, a tu mu się trafił zagubiony opierzony. Do Lef i szepczących gór był kawał drogi, zastanawiał się co wykurzyło bestię z rodzinnych stron i czy będzie agresywna, czy też może da się grzecznie odprowadzić do domu, lub chociaż okiełznać na tyle, by wskoczyć na jej grzbiet i odstawić ją w mniej zamieszkałe tereny. Mógł mieć jedynie nadzieję biorąc pod uwagę szaleństwo, jakie ostatnimi czasy ogarnęło magiczne stworzenia. Kiedy się zastanowił nieco głębiej, wyszło mu że nie tylko zwierzęta, wszystkich ogarniało jakieś szaleństwo. Zlizał kroplę potu, która spadła mu na wargi z nosa i sięgnął po bukłak. Przepłukał usta i zwrócił się do Puszka.
- To pewnie przez ten upał, sam bym mógł zwariować, dobrze że przynajmniej od jeziora ciągnie nieco chłodniejsze powietrze. Nic mi nie powiesz? Paskudnik, pewnie znowu nie będzie do kogo gęby otworzyć pół dnia. - Żachnął się człowiek, nie przerywając swojego cichego monologu wygłaszanego w kierunku marnola, psowatej bestii, której dosiadał Litwor. Nie przejmował się że jego towarzysz podróży odpowiada zwykle jedynie krótkim warknięciem bądź szczeknięciem. Spędzili razem na drodze zbyt wiele czasu, żeby się tym przejmować.


Upał dawał się we znaki w czasie podróży, krople spływały z jasnych włosów Litwora na czoło i nos. Brązowa koszula lepiła się do pleców, wcale nie uprzyjemniając przejażdżki. Podróżował wzdłuż Ramienia Brena, co i tak łagodziło nieco skwar, ale wiele to nie dawało. Co jakiś czas zatrzymywał się, wypytując miejscowych o gryfa i ewentualne wzgórza, na których mógłby się zagnieździć. Wiele mu to jednak nie dawało, jasna czupryna w tych okolicach wzbudzała nieufność, Puszek i rynsztunek Aigama dopełniały reszty. Jedyne co wskórał, to przehandlowanie mięsa na worek ziemniaków i gruszek. Z polowaniem nigdy nie miał problemu, zwłaszcza kiedy zabierał się do tego wspólnie z marnolem, a w taką pogodę za szybko się psuło, żeby trzymać je dłużej. Wzgórza znajdowały się ponoć dwa dni na północny zachód. Ponoć, bo Endarczycy mieli nieco inne spojrzenie na wzgórza. W tej płaskiej krainie nazywane było tak prawie każde wybrzuszenie terenu. Był to przynajmniej jednak jakiś trop. Rozmarzył się na chwilę, wspominając chłodne ściany świątyni położonej w Veronii.


Wieczór zastał go ciągle w drodze, rozbił więc obozowisko nad brzegiem rzeki, w niewielkim gaju. Gdy szedł się przemyć i przeprać ubranie po całodziennej jeździe, zaskoczyła go nimfa, próbująca omotać swymi zaklęciami i powabem. Litwor co prawda chętnie dałby się skusić na jej naturalne wdzięki, ale zbyt dobrze wiedział czym to się mogło skończyć. Czasem zdarzało się wodnym duchom zapominać, ze zwykli ludzie musieli oddychać. Pogroził więc jej tylko palcem.
- Nie dzisiaj moja droga, ale zapraszam do ogniska i chętnie podzielę się kolacją. - Powiedział z uśmiechem do nimfy.
- Ogień jest fe, a ty grasz nie fair, jak to tak można, nie dać się zauroczyć? - Opiekunka rzeki założyła ręce na siebie tuż pod piersiami, podnosząc je i prezentując, jakby zupełnie nieświadomie.
- Ano można kokietko, nie spiskuj też z siostrami, bo Puszek może się nie opanować w nocy, ma strasznie wyczulony słuch jak śpię. - Gdy tylko usłyszał swoje imię, marnol podszedł do brzegu i przycupnął niedaleko Aigama z wywieszonym ozorem. Ziewnął przeciągle, prezentując cały garnitur zębów i położył pysk na łapach.
- Aaaaa zabierz ode mnie tą bestię! - Zapiszczała nimfa, chowając się pod taflę wody, po chwili jednak wynurzyła się ponownie, widząc że towarzysz Litwora nie ma zamiaru się na nią rzucać ani jej gonić. Nim mężczyzna skończył wyrzynać ubrania, wodny duch poddał się całkowicie swojej naturze i z ciekawości zbliżyła się do marnola, drapiąc go za uchem, co wywołało entuzjastyczne ruchy ogona.


Magobójcy udało się wyciągnąć z nimfy nieco informacji, co prawda chaotycznych i nieskładnych, jak to od ducha żywiołu, ale wystarczających, by stwierdzić że jedzie w dobrym kierunku. Na miejsce miał dotrzeć kolejnego dnia wieczorem, problemem było to, że gryf zdawał się być ciut bardziej agresywny niż większość z jego gatunku. Na co dzień były dość terytorialne i zacięcie broniły swoich obszarów łowieckich, więc to akurat zwiastowało kłopoty. Jeszcze wieczorem naszykował lasso i pęta, a na wszelki wypadek sprawdził dokładnie ostrość miecza i wszystkie strzały. Wszystko mogło się zdarzyć. Zaś z rana, ruszył północ, momentami odbijając na zachód, starając się zachować spokój przed spotkaniem z gryfem.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline