Ciepło domowego ogniska.
To było to, czego Arturowi brakowało.
Może ognisko nie do końca było domowe, ale atmosfera była całkiem rodzinna. I przyjemna. Aż się nie chciało ruszać z miejsca, ale siedzieć tu i czekać na początek nowego świata - to było nieco ryzykowne. Ów początek mógł być nieco inny od tego, który by sobie można było wymarzyć, a na taką okoliczność lepiej się było odpowiednio przygotować.
- To było wspaniałe - stwierdził, gdy w jego żołądku zniknął drugi z kolei kotlet. - Prawdziwe pyszności - zapewnił.
Nie da się ukryć, że spotkanie Natashy było jedną z lepszych rzeczy, jakie mu się w ostatnich dniach przytrafiły.
Oczywiście nie o sam talent kulinarny chodziło.
- Musimy się zastanowić - powiedział - co robimy dalej. - Wolisz poczekać tutaj do rana, a potem ruszyć, by znaleźć dla ciebie coś porządnego do ubrania, czy też zabierzemy Chucka, worek mięsa i pojedziemy w miejsce, gdzie znajdziemy dużo różnych różności, przydatnych w dzisiejszych czasach? To jakieś piętnaście minut stąd.
- Osobiście wybrałbym tę drugą opcję - dodał. |