Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2014, 12:11   #110
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Początkowo wszystko szło gładko.
Grupa Derrena zgrabnie zniknęła między skałami, podczas gdy reszta, wraz z Markusem powoli acz nieubłaganie zbliżali się do widniejącego z oddali wyjścia z jaskini. Patrole legionu przechodziły czasem całkiem blisko, nie zdając sobie sprawy z obecności żołnierzy zagłady i ich sojuszników.

Potem poczuł jakby uderzenie młotem w kręgosłup a milisekundy później ogłuszający huk eksplozji na plecach i gwałtowny, przeszywający ból w uszach. Wybuch pchnął go wprost w śnieżną zaspę, na moment rzucając go w odmęty ciemności. Kolejny, tym razem dobiegający jak z pod wody odgłos wybuchu uświadomił mu, że ładunek wybuchowy, sprytnie zamontowany przez Sarę został odpalony. Dzięki łasce kardynała nie na jego plecach, za to w ręku zdrajcy który w tej chwili gorzko żałował swojego niecnego występku.

Wciąż był przytomny – a przynajmniej wiedział ,że nadal tkwi w zaspie. W niebie nie strzelają, a kanonada, która rozpętała się dokoła uświadamiała, że to wciąż nie jest koniec.
Przez zapaskudzone śniegiem i krwią okulary hełmu niewiele widział, nie czuł też wibrowania stabilizatora. Wybuch ładunku na plecach musiał uszkodzić go na tyle poważnie, że w tej chwili był raczej bezużyteczny. Dziękując kardynałowi za doskonały pancerz który osłonił jego kręgosłup przed wybuchem, zerwał hełm z głowy, co momentalnie przywróciło ostrość widzenia.
Poczuł szarpnięcie i chwilę później zobaczył nad sobą Mallory`ego. To zdecydowanie nie było niebo, bo tam raczej by go nie wpuścili. Potem żołnierz postawił go do pionu – nie bardzo słyszał co do niego mówił, widząc w zasadzie tylko ruch warg, coś też gestykulował. Marcus zrozumiał ,że czas się zbierać. Czuł mrowienie w kończynach i potworny ból pleców od którego sztywniał cały kark. W zasadzie nie było na co narzekać - wciąż był w jednym kawałku a to już było coś.

Zaczął szukać swojej broni, jednak nigdzie nie było jej widać. Sięgnął do kabury na udzie, dobywając Pogromcę. Pociski upadały dokoła – widział rozbryzgi śniegu i skał dokoła. Mallory pchnął go w kierunku jaskiń, wciąż strzelając do nadciągających zza skał legionistów. Spojrzał w kierunku oddawanych strzałów – legioniści wyrastali dosłownie jak z pod ziemi. Okoliczne skały i zagłębienie terenu, w którym zaskoczyli ich grupę dawało jakąś osłonę i blokowało linię strzału dla reszty hordy, jednak nie była to wielka pociecha, bo legionistów przybywało z każdą chwilą. I nie byli to ożywieni legioniści, tylko pełen przegląd nekrokomnat Algerotha. Widząc wychodzącego zza skał Pretoriańskiego Łowcę Marcus złożył się do strzału, przycelował i wystrzelił kilka pocisków, mierząc wysoko w sylwetkę sługi ciemności. Ruchy miał nieco drewniane, ale widział pociski Pogromcy trafiające prosto w rogatą głowę Pretoriańskiego Łowcy. Mózg umierającego stwora bryznął na czarny pancerz szeroką strugą. Kolejne pociski dosięgnęły wybiegającego zza skały nekromutanta – ten oberwał w obojczyk, wypuszczając karabin z wielkim bagnetem po czym trafienie w gardło niemal odcięło mu głowę.

Zastanawiał się, gdzie jest artefakt i korzystając z malutkiej chwili wytchnienia, jaką dawało mu te niewielkie zwycięstwo rozejrzał się dokoła. Cortez znalazł jego Czyściciela, i właśnie przygotowywał lkm do strzału. Okrwawione, metaliczne szczątki rozsypane dokoła i brak sił Cybertroniku jasno wskazywały, kto dopuścił się zdrady.
Widział dwóch samurajów przycupniętych za skałą – Kenshiro, okrwawiony i ciężko ranny przekazywał właśnie dla Tatsu artefakt…..po czym zaszarżował na stwory ciemności, uzbrojony jedynie w miecz. Reszta wycofywała się w stronę jaskiń, Marcus, popędzany przez cybernetyczne ramię Mallory`ego mógł tylko podziwiać odwagę i oddanie samuraja, który w tej chwili naprawiał błędy swojego młodego dowódcy, i płacił życiem za zdradę szaserów.
Czuł wzbierający gniew, który szybko ostudził modlitwą. Później będzie czas na rozrachunki, ale każdy dostanie to, na co zasłużyłPomyślał przypominając sobie słowa świętego Duranda.

Odmawiając litanię, strzelał do nadchodzących legionistów, jednocześnie skokami wycofując się do wyjścia z jaskini. Adrenalina pulsowała w skroniach, czuł też światło mocy przebijające się przez opary mrocznej harmonii. Kenshiro wciąż walczył, widział jego ostrze obalające legionistów, Łowców - czarna krew tryskała dokoła, wraz z odcinanymi kończynami przeciwników. Zakończył modlitwę, polecając duszę bohatera kardynałowi, po czym z ciężkim sercem, z poczuciem winy i obowiązku wszedł wraz z resztą drużyny w mrok korytarza....
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 23-06-2014 o 12:21.
Asmodian jest offline