Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2014, 13:20   #104
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Jeżeli sądziła, że opuszczenie rodzinnej wioski wpłynie pozytywnie na to jak ludzie ją postrzegają, to musiała przyznać sama przed sobą, że piekielnie się myliła. Nie była w stanie zliczyć ile razy w trakcie swej wędrówki klęła na czym świat stoi. No bo kto to widział, żeby najpierw oczekiwać, że zostanie się uleczonym, a następnie uzdrowicielkę psami gonić?! Szczęściem nie zawsze w taki sposób sytuacja wyglądała dzięki czemu miała co zjeść i nawet od czasu do czasu była w stanie kupić jakiś smakołyk.
Największym problemem okazał się jednak czas i jego nieubłagalne upływanie. Zima bowiem do najlepszych pór roku na wędrówkę nie należała, a zbliżała się z każdym postawionym przez nią krokiem. Myśleć należało nad znalezieniem czegoś stałego na owe miesiące. Niestety, pech ani myślał jej opuścić. Miast szukać dogodnego miejsca dla siebie, psa i kuca, włóczyła się w nieznane sobie krainy ciągnięta przez siłę jakowąś… Może gdyby była jakoś szczególnie wierząca to by uznała takowy pociąg za wolę boską, bycie wybrańcem czy coś w tym stylu. Nie była jednak i nie planowała w najbliższym czasie zostać. Nic zatem dziwnego, że humor jej nie dopisywał. Warczeć nawet zaczęła niemal jak Nur, psisko co to wiernie przy jej nodze dreptało od miesięcy paru.


Stajnia pod murami Havensteynu do królewskich komnat nijak się nie umywała jednak miała dach i cztery ściany, a to już było coś. Kuc z zadowoleniem zabrał się do owsa, który mu wsypała w koryto, Nur zaś, po sprawdzeniu wszystkich kątów, ułożyła się wygodnie na wiązce siana i zapadł w błogi sen.
Nayra chwilę jeszcze przymarudziła chcąc upewnić się, że nóż ma pod ręką by w razie problemów nie być całkiem bezbronną, po czym dołączyła do czworonoga.
Najwyraźniej jednak długi sen nie był jej pisany tej nocy. Do wniosku takowego nie było trudno dojść, szczególnie gdy po otworzeniu oczu ujrzało się drzewa miast ścian. Na dokładkę najwyraźniej nie była w owym miejscu sama, co bez wątpienia tłumaczyło kolejne zespolenie z ciemnością.


Druga tej nocy pobudka do przyjemnych nie należała, jako i miejsce, w którym się znalazła. Drzewa jeszcze dało się znieść. O podziemnej celi tego samego rzec nie mogła. Podobnie rzecz się miała do tych, którzy najwyraźniej za ową sytuacją stali. Nic nie wiedziała o wilkach, za których ataki ją posądzano, nie miałaby jednak nic przeciwko posłaniu watahy by zadbała o tyłki owych porywaczy. Zasłużyli sobie na to i to bez dwóch zdań.
Miast jednak wszczynać raban, płakać, krzyczeć czy się odgrażać, zachowała ciszę. Zajęci pogaduszkami najwyraźniej nie słyszeli zbliżających się kroków, ani hałasu walki. Domyślić się, że właśnie los się do niej uśmiechnął, nie było trudno. Miała tylko nadzieję, że znowu jej nie wystrychnie na dudka zsyłając nadzieję, a następnie miażdżąc ją obcasem.


Gdzieś słyszała, że niewiasty które z opresji wyratowano zwykle rzucały się wybawicielom na szyję, jednak uznała, że woli nieco odejść od zwyczajów. Podziękowała jednak za nóż, co by nie wypaść na niewdzięcznicę. Tym bardziej, że z orężem w dłoni poczuła się znacznie lepiej.
Gdy jednak usłyszała plan jaki dla niej wymyślił drugi z wybawicieli, mina nieco jej zmarniała. Mężczyzna ów najwyraźniej cierpieć musiał na jakieś zaburzenia wywołane krwi ubytkiem, względnie zaliczyć musiał porządne walnięcie w czerep. Dopiero co ją uratowali, a teraz narażać będą. Przecież tamci mogą mieć łuki, mogą rzucać nożami, może być wśród nich mag. Tych może było zdecydowanie za dużo jak na jej gusta. Z drugiej strony pasowałoby się jakoś odwdzięczyć, a skoro ci tutaj mają jakąś sprawę do tamtych… Nie była przekonana co do słuszności swej decyzji jednak skinęła głową na znak że się zgadza. W końcu cóż może się stać złego? Wybiec trochę, dać się zobaczyć i zwiać do korytarza. Byle dzieciak dałby sobie z tym radę...
Nim jednak zabrała się za wykonywanie owego planu, uznała za stosowne nieco wspomóc rannego wybawiciela. Lekki dotyk, moment skupienia. W końcu pasowałoby by był w stanie sprostać temu, co uda się jej wywabić z jaskini. Nie bez znaczenia było również to, że sposób w jaki zajął się swymi ranami działał jej na nerwy. Odrobina leczniczej energii powinna załatwić sprawę przynajmniej do momentu, gdy na spokojnie będzie mogła zająć się tym co kryje się pod okrwawionymi szmatami.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline