Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-06-2014, 05:16   #101
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Nayra mogła śmiało powiedzieć, że ostatnio nie dopisywało jej szczęście. W sumie mieszańcom takim jak ona, pół-ludziom i pół-Narsainom, szczęście rzadko kiedy dopisywało. Niby oświecenie i kosmopolityzm, ale nawet na tolerancyjnym Wschodzie uprzedzenia i stereotypy na tle rasowym nie zostały do końca wykorzenione. Na takich jak ona - osobników między dwoma światami - zdawać się mogło, los nie patrzył tak przychylnym wzrokiem, jak na resztę populacji. Fortuna jednak, jak to Fortuna - nie dyskryminowała.

Nayra wędrowała i leczyła. Czasami tradycyjnymi metodami, czasami nieco niecodziennymi, ale zawsze (prawie zawsze) skutecznie. Jesienne deszcze nie czyniły częstych podróży przyjemnymi i łatwymi, a nadchodząca coraz to większymi krokami zima miała niedługo zmusić ją - podobnie jak wędrujące Klany - do zimowania w którymś lub pod którymś z miast. Ona jednak niestrudzenie parła na zachód i przekroczyła Ylcessę, wjeżdżając do Księstwa Greińskiego. Nie wiedziała czemu, ale musiała. Coś ciągnęło ją w te strony, coś nadnaturalnego.

Nie wyszło jej to na dobre. Znalazła się pod murami Havensteynu, ale miasto - jak się prędko okazało - było zamknięte. Nikt nie mógł wjechać, nikt nie mógł wyjechać, ale z racji późnej pory pozwolono jej przenocować w opuszczonej stajni pod murami. Noc nie należała do najprzyjemniejszych, głównie z racji tego że, po raz pierwszy w życiu, obudziła się nie tam, gdzie zasnęła. Wybrała się na przechadzkę podczas snu i doszła do siebie pod drzewami po północnej stronie grodu. A później znowu pochłonęła ją ciemność.

I tak znalazła się w jakiejś podziemnej celi, słuchając spadających kropli i porywaczy. Z tego co zdołała podsłuchać, mieli ją za zagrożenie i przyczynę jakichś wilczych ataków. Planowali przesłuchać ją, "jak tylko Klug i Filias zaszczycą nas swoją obecnością" i, rzecz jasna, zabić. Nayra nie przejmowała się. Miała o wiele ostrzejsze zmysły niż oni i słyszała o wiele więcej. Szczęk żelaza, odległe krzyki.

Wybawienie było blisko.


* * *


Madyass i Knut nie opłakiwali kompanów. Zostawili ich tam, gdzie polegli i ruszyli schodami w dół, w ciemność i nieznane. Kamienne stopnie doprowadziły ich, nomen omen, pod ziemię. Wąski korytarz był oświetlony pochodniami i nie mieli wątpliwości, że był w codziennym użytku. Kroki odbijały się echem od ścian - Madyassa nieco ciszej, ale pojęcia "dyskrecja" i "finezja" nie znajdowały się w knutowym słowniku.

Po kilku zakrętach korytarz rozwidniał się w sporej wielkości jaskinię. Przed nią jednak znajdowały się dwa rzędy drewnianych drzwi, zamykanych na zasuwę i z małymi, okratowanymi okienkami. Cele. Tylko jedna z nich była zamknięta i gdy znaleźli się przy niej, z otworu łypnęły na nich zwierzęce oczy. Znali te spojrzenia. Ghrarr i Beorn mieli takie. To jednak różniło się od tamtych, należało bowiem do kobiety. No, dziewczyny. Madyass nie zastanawiał się długo i odsunął zasuwę, a Narsainkę powitał palcem na ustach, jakby niedomagała na umyśle. Ryży żołnierz zaraz też sięgnął do pasa i wcisnął w jej dłonie nóż. Knut chciał zaprotestować, ale nie mógł.

Jego uwagę pochłaniały osoby w jaskini naprzeciwko. Pogrążone w rozmowie i zwrócone do tercetu plecami, nie wiedziały że ich sanktuarium zostało naruszone. Domyślały się jednak i wiedziały, że najemnicy metaforycznie depczą im po piętach, zmuszając ich do działania - jeśli wierzyć zasłyszanym słowom. Knuta nie obchodziła rozmowa, jedna bowiem myśl kołatała się w środku łysej czaszki. Filias. Tak, bękart sędziego i obiekt gorących uczuć klawisza był jedną z osób. Kristoff Dierk był drugą.

Drugi tercet - w osobach Ricarda, Vytora i Elvy - znajdował się już w jaskini. Wrzuciwszy ciała dwójki wartowników do pułapki i zostawiwszy ciało Ghrarra oparte o ścianę, ruszyli dalej oświetlonym korytarzem. Nieco ostrożniej niż przedtem, zważając na pułapki, ale obyło się bez wrażeń. Dotarli do dużego pomieszczenia w kilka chwil i znaleźli się w bardzo dobrym miejscu - na swego rodzaju galerii, biegnącej wzdłuż jednej ze ścian. Skryci za kamienną osłoną mieli bardzo dobry widok na pieczarę. Skrzynie, czwórka siepaczy, Dierk i jakiś nieznajomy. Trzy korytarze. Jeden na prawo, drugi na lewo i trzeci naprzeciwko.

To, że poleje się krew nie było już dłużej przeczuciem. To było pewne.
 
Aro jest offline  
Stary 21-06-2014, 21:58   #102
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Nawiedzony zaułek za "Jantarem"


Ta noc była tak krwawa, że nawet Knut zaczął czuć się nieswojo. Zwykle nie miał nic przeciwko obijaniu mord, jednak teraz, pochlastany fartownymi cięciami buców powoli dochodził do wniosku że robi się nieco za ostro.
Jucha kapała z Łamignatki i sączyła się z klawiszowych ran, dlatego obwiązał je szmatami, choć w sposób, jaki każdy uzdrowiciel godny miana choćby partacza uznałby za skandaliczny. A potem łyknął gorzałki z butelczyny, co ją nosił przy sobie na takie okazje. Słyszał że medycy niektórzy leją okowitę na rany, ale to takie głupie, że próbować nie zamierzał. Ostry smak na przełyku zmył durne wątpliwości i uśmierzył pieczenie ran. Pora wracać do gry.
Madyass był chyba nieco mniej poharatany. I dobrze, bo Knut płakać jak baba nie zamierzał. Zasada rozpierduchy numer jeden - napierdalasz, póki stoisz*.
Dlatego właśnie zeszli w dół, do tuneli pod "Jantarem". Oczywiście po uprzednim wzbogaceniu się o wszystko co błyszczące u ofiar, ma się rozumieć, bo dobru pozwolić się marnować to grzech!
Krew z knutowych ran teraz ledwie się sączyła, od czasu do czasu kapiąc gęstą kroplą z nasiąkniętych czerwienią szmat, znacząc schody i korytarz powstającymi sporadycznie kleksami.

*Zasada numer dwa mówi "Jeżeli padniesz, gryziesz po kostkach"


Tunele przemytnicze pod "Jantarem"


- Baba! I to nie sponiewierana, jej mać. Na chuj nam ona? - Madyass nie przejął się specjalnie knutową krytyką i prowizorycznie uzbroił dziewkę.
A wtedy Knut zmrużył kaprawe ślepia w drańskim uśmiechu i wyszeptał, a raczej wycharczał - A może i się przyda. Te, lala. Pokaż im się i spierdalaj, niech który cię goni, a my mu wjebiemy. A jak potem ładnie postękasz, to i drugi przyjdzie, bo se kurna pomyśli że pochędóżka go minie.

Knut nabrał trochę rozsądku, bo sam już dostał nielichy wpierdol od jednego buca z "czarnej listy" Furii, a i teraz trochę go potarmosili, więc wolał walić niehonornie po plecach i z zaskoczenia. Tyle że go znów pod czaszką coś zabolało, jakby ktoś gwoździem przypierdolił. Knut stanowczo nie lubił myśleć.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 23-06-2014, 10:05   #103
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Vytor z uśmiechem schował amplifikator do sakwy. Cóż, zabawa wreszcie zaczęła się opłacać. Szkoda, że Ghrarr musiał za to zapłacić wyższą cenę. Do tej pory Alveklos dbał i myślał tylko o sobie, ale po tych wszystkich przejściach poczuł się trochę przywiązany do swoich towarzyszy. I choć dla niego samego pogrzeby miały niewielką wartość (tak czy owak ciało zgnije), to zgodził się w duchu z propozycją Ricarda, aby później po zwłoki Narsaina wrócić. W końcu ostatnio poznana Narsainka, której zwłoki nie zostały należycie pochowane wróciła jako Furia, i choć Vytor wątpił, by Ghrarr miał pójść w jej ślady, to jednak spalenie ciała nie powinno boleć.

***

Kiedy Vytor dotarł ze swoimi towarzyszami do pieczary, i schronił się za osłoną, wątpliwości napłynęły do jego głowy. „No, tak właściwie, to czego tu chcemy? Została nas jedynie trójka, z czego ja jestem raczej mało bojowy”. Co prawda, pozycja którą przyjęli była dobra, zwłaszcza dla maga, ale wróg miał zdecydowaną przewagę liczebną i aż trzy drogi ewentualnej ucieczki. A może w kolejnych pomieszczeniach czai się więcej nieprzyjaciół? Vytor, mając niewielkie doświadczenie taktyczne, spojrzał teraz z wyczekiwaniem na Ricarda, którego obycie z bitwami było niewątpliwie większe niż czarodzieja. Cóż, w każdym razie, to nie do nowicjusza należał pierwszy ruch.

- Kiedy będziecie gotowi, rzucę na nich magiczne ogniki, może ich trochę oślepią, a wam dadzą lepszy cel- wyszeptał w końcu do Ricarda i Elvy. Później, nie opuszczając dobrej pozycji na galerii, Vytor miał zamiar ciskać we wrogów zabójczą energią, czy nawet ich po prostu przewracać, lub wytrącać broń, podmuchami mocy. Wciąż miał w pamięci swoją ostatnią porażkę, ale od chwili wejścia do tych podziemi w Vytora wszedł jakiś bojowy duch, który sprawił, że Alveklos z większą ufnością w swoje zdolności używał tej wszak niebezpiecznej sztuki.

- Jednego, najlepiej Dierka trzeba złapać żywcem- zauważył młody mag, próbując wyprzeć z umysłu nachalną myśl, że to oni mogą nie wyjść z tego cało.
 
Earendil jest offline  
Stary 23-06-2014, 13:20   #104
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Jeżeli sądziła, że opuszczenie rodzinnej wioski wpłynie pozytywnie na to jak ludzie ją postrzegają, to musiała przyznać sama przed sobą, że piekielnie się myliła. Nie była w stanie zliczyć ile razy w trakcie swej wędrówki klęła na czym świat stoi. No bo kto to widział, żeby najpierw oczekiwać, że zostanie się uleczonym, a następnie uzdrowicielkę psami gonić?! Szczęściem nie zawsze w taki sposób sytuacja wyglądała dzięki czemu miała co zjeść i nawet od czasu do czasu była w stanie kupić jakiś smakołyk.
Największym problemem okazał się jednak czas i jego nieubłagalne upływanie. Zima bowiem do najlepszych pór roku na wędrówkę nie należała, a zbliżała się z każdym postawionym przez nią krokiem. Myśleć należało nad znalezieniem czegoś stałego na owe miesiące. Niestety, pech ani myślał jej opuścić. Miast szukać dogodnego miejsca dla siebie, psa i kuca, włóczyła się w nieznane sobie krainy ciągnięta przez siłę jakowąś… Może gdyby była jakoś szczególnie wierząca to by uznała takowy pociąg za wolę boską, bycie wybrańcem czy coś w tym stylu. Nie była jednak i nie planowała w najbliższym czasie zostać. Nic zatem dziwnego, że humor jej nie dopisywał. Warczeć nawet zaczęła niemal jak Nur, psisko co to wiernie przy jej nodze dreptało od miesięcy paru.


Stajnia pod murami Havensteynu do królewskich komnat nijak się nie umywała jednak miała dach i cztery ściany, a to już było coś. Kuc z zadowoleniem zabrał się do owsa, który mu wsypała w koryto, Nur zaś, po sprawdzeniu wszystkich kątów, ułożyła się wygodnie na wiązce siana i zapadł w błogi sen.
Nayra chwilę jeszcze przymarudziła chcąc upewnić się, że nóż ma pod ręką by w razie problemów nie być całkiem bezbronną, po czym dołączyła do czworonoga.
Najwyraźniej jednak długi sen nie był jej pisany tej nocy. Do wniosku takowego nie było trudno dojść, szczególnie gdy po otworzeniu oczu ujrzało się drzewa miast ścian. Na dokładkę najwyraźniej nie była w owym miejscu sama, co bez wątpienia tłumaczyło kolejne zespolenie z ciemnością.


Druga tej nocy pobudka do przyjemnych nie należała, jako i miejsce, w którym się znalazła. Drzewa jeszcze dało się znieść. O podziemnej celi tego samego rzec nie mogła. Podobnie rzecz się miała do tych, którzy najwyraźniej za ową sytuacją stali. Nic nie wiedziała o wilkach, za których ataki ją posądzano, nie miałaby jednak nic przeciwko posłaniu watahy by zadbała o tyłki owych porywaczy. Zasłużyli sobie na to i to bez dwóch zdań.
Miast jednak wszczynać raban, płakać, krzyczeć czy się odgrażać, zachowała ciszę. Zajęci pogaduszkami najwyraźniej nie słyszeli zbliżających się kroków, ani hałasu walki. Domyślić się, że właśnie los się do niej uśmiechnął, nie było trudno. Miała tylko nadzieję, że znowu jej nie wystrychnie na dudka zsyłając nadzieję, a następnie miażdżąc ją obcasem.


Gdzieś słyszała, że niewiasty które z opresji wyratowano zwykle rzucały się wybawicielom na szyję, jednak uznała, że woli nieco odejść od zwyczajów. Podziękowała jednak za nóż, co by nie wypaść na niewdzięcznicę. Tym bardziej, że z orężem w dłoni poczuła się znacznie lepiej.
Gdy jednak usłyszała plan jaki dla niej wymyślił drugi z wybawicieli, mina nieco jej zmarniała. Mężczyzna ów najwyraźniej cierpieć musiał na jakieś zaburzenia wywołane krwi ubytkiem, względnie zaliczyć musiał porządne walnięcie w czerep. Dopiero co ją uratowali, a teraz narażać będą. Przecież tamci mogą mieć łuki, mogą rzucać nożami, może być wśród nich mag. Tych może było zdecydowanie za dużo jak na jej gusta. Z drugiej strony pasowałoby się jakoś odwdzięczyć, a skoro ci tutaj mają jakąś sprawę do tamtych… Nie była przekonana co do słuszności swej decyzji jednak skinęła głową na znak że się zgadza. W końcu cóż może się stać złego? Wybiec trochę, dać się zobaczyć i zwiać do korytarza. Byle dzieciak dałby sobie z tym radę...
Nim jednak zabrała się za wykonywanie owego planu, uznała za stosowne nieco wspomóc rannego wybawiciela. Lekki dotyk, moment skupienia. W końcu pasowałoby by był w stanie sprostać temu, co uda się jej wywabić z jaskini. Nie bez znaczenia było również to, że sposób w jaki zajął się swymi ranami działał jej na nerwy. Odrobina leczniczej energii powinna załatwić sprawę przynajmniej do momentu, gdy na spokojnie będzie mogła zająć się tym co kryje się pod okrwawionymi szmatami.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 23-06-2014, 13:23   #105
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Siła złego na jednego.
Poprzednio zaatakowali w trójkę dwóch przeciwników... no i jakoś im się udało wygrać. A tutaj mieli przed sobą sześciu chłopa. I żadnej możliwości odcięcia tamtym możliwości ucieczki.
Na dodatek wzięcie kogoś żywcem kosztowało zawsze dużo więcej wysiłku, niż utrupienie delikwenta. Z tych więc powodów Ricard uznał, że pomysł Vytora wymaga co najmniej modyfikacji.

- Oślepienie i inne czary to dobra rzecz - powiedział cicho - ale nie damy rady tamtych zatrzymać. Czterech wygląda na zwykłych wojaków - najemnicy, strażnicy, kto ich tam wie. Tamta dwójka jest ważniejsza. Ich by trzeba się pozbyć. Gdy zabraknie płacącego, to nikt głową nie będzie ryzykować, tylko da nogę. Lepsze dwa trupy, niż zabawa w chowanego po tych korytarzach.
- Jeśli uda się któregoś z tej dwójki, najlepiej Dierka, zranić, żeby nie mógł się ruszać, to dobrze, ale jak padnie trupem, to też nic nie zaszkodzi.
- Rzucaj te twoje światełka - dodał - a my zaraz potem zaczniemy strzelać.

Przeciwników było sześciu, ale Ricardowi najbardziej zależało na jednej osobie i to właśnie do Dierka zamierzał strzelać najpierw.
Przygotował się do strzału, czekając na magiczne światełka Vytora.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-06-2014, 20:44   #106
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Plany miały to do siebie, że często układało się je przez długie godziny, a czasami nawet całe dni. Urodzeni stratedzy uwielbiali przygotowywać się na każdy, nawet najmniejszy i najmniej prawdopodobny wariant, szczycąc się swą odpornością na zaskoczenie. Wojny i bitwy były więc dla nich niczym przesuwanie kolejnych pionków na szachownicy, gdzie wszystko było ładnie, pięknie i w ogóle cacy. Co niektórzy politycy również mieli takie podejście do swoich działaniach. Ale! Teoria jedno, praktyka drugie.

Plany obu grup najemników nie były układane na spokojnie, a na rapu-capu. To może ich uratowało, bowiem pierwsze myśli i pomysły były - jeśli wierzyć statystykom - często najtrafniejsze. Tak było przynajmniej w tym wypadku. Nayra rąbnęła porządnie drzwiami celi, podczas gdy jej wybawiciele skryli się za załomem korytarza. Dwójka siepaczy wpadła do korytarza z dobytą bronią, a Narsainka śmignęła im na zakręcie. Z jaskini dobiegły ją krzyki i poczuła przepływ Mocy. Ktoś czarował.

Po błysku, który chwilowo zupełnie przepędził zalegające ciemności, nadeszły krzyki oślepionych. Widok był iście komiczny - czwórka rosłych mężczyzn miotała się wte i wewte, klnąc na czym świat stoi i jeden z siepaczy rąbnął nawet dupą o ziemię. Najemnicy jednak nie śmiali się, woląc poświęcić chwilę przewagi na wyrównanie szans. Ricard posłał cztery strzały, jedna po drugiej, ale zaledwie ta trzecia dosięgła celu. Impet uderzenie posłał Dierka parę kroków w tył. Vytor, sprawca zamieszania, spróbował uderzenia energią we wrogów poniżej, ale Moc nie chciała się jego słuchać. Elva natomiast, pozbawiona dalekosiężnej broni, trwała skulona za naturalną balustradą.

W tunelu natomiast Nayra krwawiła. Jeden z drabów zdołał sieknąć ją koniuszkiem miecza przez plecy, ale uniknęła poważniejszych obrażeń. Nowi znajomi przyszli jej w sukurs. Knut rąbnął Łamignatką od prawej, a Madyass uderzył z wypadu. Kontratak przebił się przez paradę rudowłosego, ale ten natarł jak byk, zmuszając oponenta do strategicznego odwrotu. Łysy grubas natomiast uchylił się przed ostrzem i ciosem z góry rozłupał ramię draba, który uderzył o ziemię.

Ricard posłał kolejną strzałę, która tym razem wyrwała z tego nieznajomego (Filiasa) szkarłatną wstęgę. Mężczyzna jednak, zanim został ugodzony, zdołał rzucić w stronę "galeryjki" zaprojektowany specjalnie do takich rzutów nóż. Przepatrywacz z ostrzem w ramieniu spudłował kolejną strzałą. Vytor nie miał więcej szczęścia, gdy Moc po raz kolejny prześlizgnęła się mu pomiędzy palcami. Dierk również miał pecha, gdy wydobyty spod płaszcza pistolet wypalił jedynie ciemną chmurą prochu. Ricard jednak, pobudzony bólem, przerwał złą passę strzelców i umieścił dwie strzały w Filiasie. Pierwszą w biodrze, a drugą w boku. Pod młodziakiem ugięły się kolana i przywitał się dosyć gwałtownie z ziemią.

Elva tymczasem postanowiła przemieścić się na niższy poziom i, nie zastanawiając się, dała susa za balustradę. Pomyliła się nieco w obliczeniach i spotkanie z parterem było nieco brutalniejsze, niż się spodziewała, ale zaraz otrząsnęła się i skoczyła w stronę Dierka. Z korytarza po prawej natomiast wyłoniły się dwie znajome twarze. I jedna nieznajoma. Przydupasy rajcy miejskiego najwyraźniej nie słynęli z lojalności, gdyż czmychnęli korytarzem naprzeciwko tego, z którego wyłonił się tercet. Po chwili uszu najemników dotarły krzyki, wzmocnione echem. W chwilę później natomiast - warczenie. Zwierzęce.

Plany najemników sprawdziły się śpiewająco. Filias wykrwawiał się z bełtem pod żebrami, świszcząc przy oddychaniu. Dierk natomiast uniósł dłonie do góry w geście kapitulacji i z rezygnacją wymalowaną na brodatej gębie. Jak na razie nic nie zapowiadało jakichś dalszych kłopotów.

Z korytarza, z którego dobiegły ich krzyki i warczenie, wyłonił się pies z zakrwawionym pyskiem.
 
Aro jest offline  
Stary 27-06-2014, 11:42   #107
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Udało się im. Nikt zapewne nie był bardziej tym faktem zdumiony niż Nayra. Co prawda nie obyło się bez niespodziewanej pomocy ze strony grupki nieznajomych, jednak fakt pozostawał faktem. Oni stali, ich przeciwnicy, w większości, nie. Gdyby nie to, że właściwie znajdowała się wśród uzbrojonych nieznajomych, którzy co prawda chwilowo byli jej sojusznikami ale nie wiadomo jak długo taka sytuacja miałaby potrwać, młoda uzdrowicielka z pewnością podskoczyłaby w górę i klasnęła w ręce. Sztuka owa okazała się nieco trudniejsza gdy z tunelu wyłonił się zakrwawiony pysk, a wraz z nim reszta cielska.


- Nur! - pisnęła z radości na widok ukochanego psiska. Dźwięk ów może i do najrozsądniejszych nie należał jednak radość z widoku przyjaciela zagłuszyła na chwilę zdrowy rozsądek. Nie zważając na otaczających ją ludzi, ruszyła biegiem w stronę zwierzaka.
Upewnienie się, że nic mu nie jest nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Nur wszak od szczeniaka tresowany był do walki z innymi psami więc jeden czy dwóch zbirów nie miało z nim większych szans. Szczególnie gdy walka miała miejsce w ciemnym tunelu i efekt zaskoczenia był po stronie czworonoga. Na myśl o strachu jaki pojawienie się zwierzęcia musiał zalęgnąć w sercach opryszków, na ustach dziewczyny odmalował się uśmieszek zadowolenia.

Ciche warknięcie przywróciło ją do obecnej chwili. Nie była wszak sama.
Wyprostowała się i stanęła przy boku Nura, kładąc przy tym dłoń na masywnym łbie. Nie była wysoka, ani też szczególnie mocno zbudowana. Stało się to teraz szczególnie widoczne, upodabniając ją bardziej do dziecka niż młodej kobiety.

Najchętniej pierzchłaby stąd czym prędzej nie oglądając się na pozostałych. Niestety, nauki matki wryły się dość głęboko w jej umysł i jej stanowczym głosem dopominały się odpowiedniego zachowania. Najpierw jednak musiała zająć się sobą. Zdecydowanie też wypadałoby zejść z wejścia do korytarza. Nigdy wszak nie wiadomo co za chwilę z niego wypełznąć mogło, jej zaś nie uśmiechało się zbytnio stanie temu na drodze. Odeszła więc nieco na bok po czym zebrała moc by zaleczyć ranę. Z pomocą pozostałym postanowiła poczekać jeszcze chwilę by wpierw przekonać się o ich zamiarach. Ostrożności nigdy za wiele.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 27-06-2014, 19:21   #108
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Udało się.
Ricard nie bardzo wierzył, że atak na liczniejszą grupę wrogów, nawet przy pomocy magii, powiedzie się, ale jednak się udało.
Najwyraźniej bogowie czuwali nad tymi dobrymi.
No i, cudem jakimś zapewne, pozostali kompani pokazali się, atakując z drugiego korytarza.

Gdy na polu walki pozostali tylko tacy, co się ruszać nie mogli (bądź nie mieli odwagi), Ricard ruszył na dół. Wolał dopilnować, by pokonanym nie przyszło do głowy coś głupiego.
Był już prawie na dole, gdy u wylotu jednego z korytarzy pojawił ogromny kundel. Po konsumpcji zapewne, co sugerował zakrwawiony pysk.
Na szczęście, tak się przynajmniej zdawało, nie był to kolejny starżnik podziemnych korytarzy, tylko pupilek nieznanej mu towarzyszki Knuta i Madyassa. Z tego też powodu Ricard nie poczęstował pieska bełtem.

- Ricard. - Skinął głową nieznajomej, po czym (kątem oka obserwując kundla) - podszedł do stojącego z rękami do góry Dierka i pozbawił go broni, tudzież zawartości kieszeni.
- Może z nim porozmawiasz? - powiedział do Knuta, zastanawiając się przy okazji, jaki efekt wywarłoby zabranie tkwiącej w Dierku strzały.

Podszedł do leżącego i jego również pozbawił broni i opróżnił jego kieszenie. Tkwiący w ramieniu nóż nieco mu przeszkadzał, ale ostrze równocześnie tamowało nieco krwawienie.
- Jak się zwiesz, nieznajomy? - spytał.
Niezbyt go to interesowało, prawdę mówiąc, ale niekiedy warto wiedzieć, co wypisać na nagrobku.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-06-2014, 20:29   #109
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Jaskinia, tunele przemytnicze pod "Jantarem"

- Się kurwa narobiło! - Knut złapał się za głowę pozwalając łamignatce opaść na pętli, co ją miał u nadgarstka. W pewnej chwili sytuacja niemal go przerosła, ale dał się ponieść ogólnemu entuzjazmowi oraz wyrobionym instynktom. Aż dziw że kogoś ze swoich nie zajebał, bo instynkty Knuta czasem nie zauważały kogo napierdalają.
A tak? Poszło szybko, zgrabnie i powabnie.

Lala się sprawiła, chłopaki z nikąd znaleźli się na placu boju, i jeszcze jakieś psie bydle skończyło sprawę. Jak jebana przyśpiewka barda Zankiela!, pomyślał klawisz całkowicie umniejszając kunszt rycerskich eposów śpiewanych przez starego minstrela. Chłopaki z "Trupiarni" nie uwierzą, jak im opowiem!

Podśpiewując pod nosem La la la la i podrygując radośnie niczym Czerwony Kapturek z bajki dla dzieci, tyle że z tarczą zamiast z koszyczkiem podszedł do dogorywającego Filiasa, i Łamignatką, z rozmachu zmienił mu czaszkę w potrzaskane łupiny. Oczywiście nie zważając kogo latające wokół kawałki mózgu obryzgają.


Gdy podszedł do Dierka, widać było że tamten robi w gacie jak berbeć po starej owsiance. Aby dobrze otworzyć rozmowę, Knut mocnym uderzeniem pały złamał rajcy nogę.
Krzyk rozniósł się echem po okolicy. Klawisz uprzejmie zaczekał aż minie pierwsza fala bólu, a Jaśnie Pan Rajca zwróci na niego swoją uwagę. Gdy ją miał zakomunikował uprzejmie swoje zamiary.

- Będę cię teraz napierdalał złamasie jebany. I chuj wielki. I będzie w kurwę boleć. I to będzie twój jebany interes jak to przerwać, bo ja i tak napierdalam dla frajdy.

Tarczę i łamignatkę odłożył na bok i dobył obu bacików. Chuda Lola i Gryzelda dawno nie smakowały krwi. Czas najwyższy.
Z paskudnym uśmiechem Knut wziął zamach...

 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 28-06-2014 o 20:32.
TomaszJ jest offline  
Stary 03-07-2014, 13:55   #110
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Vytor był naprawdę szczęśliwy, gdy do akcji włączyli się Knut i Madyass. Choć nie miał pojęcia skąd tu się wzięli, mag nie zaprzątał sobie na razie głowy pytaniem ich o to, a zwłaszcza Knuta, na którego makabryczne wybryki wolał nie patrzeć. Wolałby co prawda na razie oszczędzić i przepytać jeńców, ale nie miał ochoty wchodzić w zasięg zabawek tłuściocha i próbować z nim dyskutować. Porozmawiać zaś należałoby z nieznajomą, której psina dokończyła krwawej roboty. Choć towarzysze Alveklosa zbyli ją tylko skinięciem głowy, on nie zamierzał jej ignorować. W końcu to niecodzienne spotkać dziewkę w takim miejscu i to z własnym krwiożerczym ogarem. A to, że potrafiła używać mocy, było dla nowicjusza kolejnym ostrzeżeniem.

- Jestem Vytor,- magik skłonił lekko głowę.- czarodziej z Ylcveress. Muszę przyznać, że to dość niezwykłe spotkać w takim miejscu uzdrowicielkę.

„Chyba nie jest od księżniczki”, pomyślał młody mag. Miał dobrą pamięć do kobiet, a nie przypominał sobie by koło Karlotty kręciła się jakaś inna uzdrowicielka, w dodatku Narsainka. No i był pewien, że żaden pies tej postury nie wałęsał się koło orszaku. A miejscowych uzdrowicieli miasto chyba nie miało. Vytor oparł się o kostur.

- Jeśli można wiedzieć: kim jesteś i skąd tu się wzięłaś? Czy masz może jakąś sprawę do tych tam?- wskazał skinieniem głowy na plac zabaw Knuta.
 
Earendil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172