Siła złego na jednego.
Poprzednio zaatakowali w trójkę dwóch przeciwników... no i jakoś im się udało wygrać. A tutaj mieli przed sobą sześciu chłopa. I żadnej możliwości odcięcia tamtym możliwości ucieczki.
Na dodatek wzięcie kogoś żywcem kosztowało zawsze dużo więcej wysiłku, niż utrupienie delikwenta. Z tych więc powodów Ricard uznał, że pomysł Vytora wymaga co najmniej modyfikacji.
- Oślepienie i inne czary to dobra rzecz - powiedział cicho - ale nie damy rady tamtych zatrzymać. Czterech wygląda na zwykłych wojaków - najemnicy, strażnicy, kto ich tam wie. Tamta dwójka jest ważniejsza. Ich by trzeba się pozbyć. Gdy zabraknie płacącego, to nikt głową nie będzie ryzykować, tylko da nogę. Lepsze dwa trupy, niż zabawa w chowanego po tych korytarzach.
- Jeśli uda się któregoś z tej dwójki, najlepiej Dierka, zranić, żeby nie mógł się ruszać, to dobrze, ale jak padnie trupem, to też nic nie zaszkodzi.
- Rzucaj te twoje światełka - dodał - a my zaraz potem zaczniemy strzelać.
Przeciwników było sześciu, ale Ricardowi najbardziej zależało na jednej osobie i to właśnie do Dierka zamierzał strzelać najpierw.
Przygotował się do strzału, czekając na magiczne światełka Vytora. |