Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2014, 14:15   #6
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Młody kapłan za czasów swojej wczesnej młodości nigdy by nie pomyślał o kapłaństwie, a jednak, teraz po latach nauki był jednym z wędrownych kapłanów Sylefa, Pana Wiatru i patrona Lef. Jeszcze lata temu jego przeznaczenie było proste. Miał objąć po ojcu rodzimy interes jako kowal pielęgnując rodowe tradycje Verończyków jednak los widocznie chciał inaczej.
Po dziś pamiętał kłótnię, choć krótką w którą się wdał ze swoim staruszkiem, kiedy wyjawił swój plan. Nie trwała długo, po zaledwie po kilku minutach już go nie było w domu znajdującym się na pograniczy Lef i Verony, i ruszał na północ w kierunku Omarum, gdzie pobierał stosowne nauki.

Po latach spędzonych na kapłańskim szkoleniu ruszył w trakt zwiedzać i głosić dobre słowo o Sylefie, szerząc jego wpływy poza granicami Lef. I tak też było teraz kiedy podążając traktem Nathar-Kur, z Nathar do Cyth zastało go zdarzenie które mógłby nazwać gniewem Avarona, chociaż bardziej mu to wyglądało na pospolite podpalenie ludzi zawistnych. Porwał się na nogi by odejść dalej od płonących zabudowań, wiedząc dobrze, że ogień nie był jego sojusznikiem, a z którym miał długą historię wartą nie jednej opowieści.
Kiedy tyko znalazł się poza zasięgiem szalejącego ognia upadł na kolana i modły zaczął wznosić do Sylefa by ten usłuchał go.
- Dobry Sylefie, Panie wszelkiego Wiatru i kojącego chłodu zimy wysłuchaj mą prośbę i spowij to miejsce swoim chłodem i spraw, aby ogień ten co szaleje i rozrywa wiatr Twój zamilkł i zmalał pozbawiony Twej życiodajnej energii.

Modlitwa, choć krótka, ale ze szczerego serca płynąca widocznie przypadła w upodobanie Panu Wiatru, albowiem niedługo potem dało się odczuć chłód otaczający okolicę i ogień widocznie zaczął maleć w oczach by w końcu zostawić po sobie na wpół wypalone zgliszcza zajazdu.
Radość właściciela była przeogromna, widać pożar zaczął się od strony stajni a tam akurat była kuchnia i spiżarnie, na górze pokoje... ostała się również sala główna i częściowo kuchnia, którą przy dobrych wiatrach dałoby radę odbudować. Również i połowa pierwszego piętra ta z dala od stajni została ocalona od zawistnych płomieni. Nie mniej wylewne podziękowania i męczące zachowanie właściciela odwróciły skutecznie uwagę młodego kapłana od trójki podejrzanych podróżnych którzy zerkali na niego spod byka. Czy mieli w tym swój wkład, ciężko było powiedzieć, lecz nie byłoby to niczym niezwykłym.

Jakby Hassan miał się nad całym tym pożarem zastanawiać to zauważyłby, że pożar zaczynając się od stajni cudem go ominął zajmując się najpierw zajazdem. Widocznie Sylef, Pan jego sprzyjał mu ter nocy i chronił od zawistnych, żądnych płomieni Avarona.
- Niech Pan nie dziękuje mi, jeno Sylefowi. Niech ofiarę dziękczynną mu Pan złoży. Ja jestem tylko skromnym narzędziem jego woli - powiedział zajezdnikowi Maik po czym tłumacząc się trudną porą udał się na spoczynek. Do Cyth czekała go długa droga i potrzebował wypocząć przed nią.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline