Człowiek-dżewo zbity z tropu siedział i łączył w głowie myśli typu "masło" i "chleb" , "zjeść" i "wypatroszyć" oraz "zgnieść" i "przygotować w sosie własnym" . Tak , Joe miał cholerne zainteresowanie do kuchni wszelakiej, zawsze nosił przy sobie zestaw małego kucharza składający się z tony żelastwa , bali drewna , kijków do nabijania , stolnicy i innych gratów oraz milion książek kucharskich po 1000-130000 stron zaplamionych odchodami ,krwią i smarkami wielkości małych łodzi podwodnych. Na dźwięk kroków małej zaopatrzeniowej pokraki Drewniak podniósł się z krzesła i podszedł do swojego rynsztunku . Oczywiście przez dobre 3 godziny smarował ,rozkręcał , składał ,znowu rozkręcał , psuł i inne takie ze swoją bronią. My móc iść inna droga! Droga bezpieczniejsza obok obozu Gumoludzi!Zarzucił myśl nasz Drewniak. Po całym tym przemówieniu , które przepaliło obwody w magnetycznych wspornikach obiegowosercowych Joe poczuł jak miliardowe armie ameb,wirusów i innych smoków ze zwłok pancernego jegomościa idą w stronę wesołej ,niczego się nie spodziewającej gromadki. My ominąć opłata na droga! My wziąć wóz moja wujka!Rzeczywiście w leśnym garażu wujka-modrzewia stał wóz liat 126p (leśny-inno-automatyczny-transport), już postarzały ,pokryty rdzą i innym paskudztwem legendarny powóz ubiegłych 30 wieków. Ahoj przygodo! |