Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2014, 21:38   #80
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Ecco

Wyspa Pu'uwai, po drugiej stronie Dziury, osada tubylców.

Soundtrack

[MEDIA]http://fc02.deviantart.net/fs71/i/2011/274/6/f/ocean__sky__stars__and_you_by_muddymelly-d4bg1ub.png[/MEDIA]

Ecco nie próbował uciekać, ani reagować w żaden inny sposób na to, co działo się na brzegu. Zagościł w nim jakiś ponury fatalizm, przekonanie, że cokolwiek się stanie, nie będzie miało większego znaczenia. Tubylcy, koloniści, korporacje czy może GEO - wszyscy tylko chcieli wykorzystać delfina do swoich własnych, prywatnych celów, wplątując go w zawiłą i okrutną grę, której reguł nie znał i nie rozumiał - a co więcej nie chciał zrozumieć.

Z obojętnością obserwował, jak przybysze przepychają się z starszym osady; potem do mężczyzny dołączyły kolejne osoby z wioski i na placyku zrobiła się spory tłumek, zawzięcie dyskutujący. O nim najpewniej, sądząc po tym, że wszyscy niemal w ogniu sporu albo spoglądali w kierunku zatoczki, albo wskazywali tam palcami. Hurgot helikopterów narastał; początkowo nikt nie zwrócił nań uwagi, ale kiedy cień szeregu śmigłowców pojawił się na ziemi, a z gruntu zaczął podnosić się unoszony uderzeniami wirników pył, ludzie rozpierzchli się po domach. Na chwilę zapanował spokój; prowadzący śmigłowiec wykonał ciasny skręt nad wioską, jak gdyby szykując się do odwrotu, ale w tym momencie gdzieś spomiędzy chatek padły strzały; maszyna skoczyła w bok, jakby uderzona jakąś potężną pięścią, a z jej ogona zaczął wydobywać się dym. Na odpowiedź reszty nie trzeba było czekać: z nieba popłynęły strugi ołowiu, szatkując plecione dachy i ryjąc po klepisku. Powietrze wypełniło się w jednej sekundzie dymem, krzykami i chaosem.

Delfin nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń; nie chcąc zostać przypadkową ofiarą strzelaniny, nabrał powietrza i dał nura w głębiny. Tu, otoczony spokojnym błękitem, przez który nie docierały dziejące się na zewnątrz okropieństwa. Pozbawiony dostępu do sieci, swojego "naturalnego" środowiska, z większą intensywnością odbierał bodź swoimi "analogowi" zmysłami - nie tak doskonałymi jak ich cybernetyczne odpowiedniki, ale z braku innych możliwości... Kręcił się tak bez celu po błękitnej toni, kiedy do jego "uszu" doszedł cichy, intrygujący śpiew, jakby gdzieś w toni wołał go inny delfin. Nie rozpoznał jednak słów; tylko melodia, intrygujący zaśpiew roznoszący się po wodzie. Nie miał w sumie nic innego do roboty, ani czym zająć otępiałych od braku nieustannych bodźców zmysłów - zanurkował więc w głąb, prowadzony tą delikatną nutą. Zajęty tropieniem śladu, nie zauważył nawet, jak i kiedy opuścił bezpieczne brzegi zatoczki i wypłynął na otwarty przestwór oceanu. Woda wokół stała się chłodniejsza i ciemniejsza, w miarę jak nurkował wciąż i wciąż wgłąb nurtu. Melodia śpiewu narastała i kiedy Ecco miał już się wynurzyć, by na powrót zaczerpnąć świeżego powietrza, dostrzegł jej źródło - unosząca się w czerni wody, jak na tle aksamitnej zasłony, ludzką postać. Kobieta był szczupła, umięśniona i cała pokryta tatuażami - a z jej ust wydobywał się śpiew tak podobny do delfinich melodii. W nagłym przebłysku Ecco pojął, że to dwie splecione razem melodie - dlatego na początku nie umiał pojąć słów. Tracił już powietrze; wsłuchany w dźwięki zapomniał, że tafla oceanu była tak wysoko na górze...desperacko szarpnął się do góry, ale osłabione wypadkiem ciało nie było jeszcze tak sprawne. Przed oczami zaczęły latać mu już mroczki, kiedy dostrzegł w zdumieniu, jak z ciemności dna podnoszą się kolejne sylwetki; z mrocznej otchłani wynurzał się ludzko-delfini chór, śpiewając i przeplatając smutną pieść pożegnania i radosne powitania. Miękkie dłonie i nos podparły omdlewające ciało Ecco i zdecydowanie popchnęły je w górę, ku zbawczej powierzchni.

Kiedy zaczerpnął w końcu znów ożywczego tlenu, ludzie i delfiny otaczali go luźnym kręgiem. Z bliska wydawali się Ecco nieco inni niż ich lądowi bracia - szczuplejsi, bezwłosi i cali pokryci czymś, co z daleka wyglądało na tatuaż, a bliska okazywało się jakimś ciemnym wytworem skóry. Dotykały go delikatne, długie dłonie, ale jego wybawcy milczeli. W końcu kobieta - teraz delfin przypominał ją sobie, spotkał ją wszakże przed Lewiatanem wraz ze starym delfinem - objęła jego głowę i złożyła na niej pocałunek.

- Witaj, Gwiezdne Dziecię - powiedziała z łagodnym zaśpiewem; w jej głosie dźwięczały nuty smutku, choć usta zdobił uśmiech - To ja jestem Tańcząca. Dziś odszedł od nas Przewodnik. Wiedział, że nas odnajdziesz...i zajmiesz jego miejsce. Nosisz już w sobie słowa bogów... - przejechała palcami po ranie, którą zadał mu nurek przy stacji -Wiem, że możesz być zdumiony i nie rozumiesz, o czym mówię. Ujrzeć to znaczy uwierzyć... - zamilkła na chwilę, a reszta zgromadzonych zaczęła powoli zanurzać się w głębiny, znikając delfinowi z oczu - Jesteś wędrowcem i poszukiwaczem, Gwiezdne Dziecko. Czy nie chcesz zanurzyć się w największej sieci, jaka istnieje...? Chcesz? Chodź...

I Ecco poszedł.


***


Kiedy odjęli mu metal, krzem i plastik, czuł się nagi i pusty, jak wybebeszona tusza, mięcho bez wnętrzności i właściwości. Świat znów stracił wymiary, barwy i wiecznie płynący zewsząd strumień informacji, które karmiły jego nienasycony mózg. Źle przechodził całą operację, jakby umysł sam bronił się przed odcinaniem go od bodźców, które stały się dla niego swoistym narkotykiem. Rany od noża jątrzyły się i piekły, tym bardziej, im więcej cyborgizacji tracił. Lecz Tańcząca mówiła że to dobrze..i ufał jej, sam nie wiedząc czemu. Może tam bardzo przypominała mu jego opiekunkę z Ziemi...?

Potem te wyszarpane rany wypełnił czarny symbiont, i w miarę jak gąbczasta masa zarastała blizny, delfina ogarniał coraz większy spokój. Znów czuł i rozumiał więcej, jakby przez porowatą masę wnikał do niego ocean i wszystkie żyjące w nim istoty, powoli dzieląc się nim swoimi zmysłami. Jego oczyszczony z maszyny umysł otwierał się wciąż szerzej i szerzej na nowe możliwości i horyzonty, a świat wokół stawał się bogatszy w miarę jak Ecco czuł coraz więcej z otaczającego go życia. Przypominało to faktycznie surfowanie przez odmęty meshu, ale nie tym razem nie znajdował się *w* sieci, ale sam *był* siecią, rozciągającą się coraz dalej i dalej. Dzielił emocje i uczucia z otaczającymi go istotami, ucząc się porozumiewać bez słów i gestów, płynąć samą myślą bez udziału okaleczonego, niedoskonałego ciała.

Aż w końcu poczuł się na tyle pewnie, by udać się w prawdziwe głębie, w owo tajemnicze *tam*, o którym śpiewała mu do snu Tańcząca. Sięgnął do świetlistego jądra, głównego węzła planetarnej sieci...

...i zrozumiał. Pojął wszystko w jednej sekundzie, jakby ktoś zerwał mu sprzed oczu burą zasłonę rzeczywistości i teraz mógł wpatrywać się nagimi oczami w bijąca pod spodem prawdę. Zrozumiał co się stało na Lewiatanie, zobaczył przeszłość Posejdona i jego przewidzianą przyszłość. Stał się jednością z planetą i jej życiem - od najdrobniejszego planktonu unoszącego się w toni po ciągnące się setkami kilometrów podwodne ryfty - i dana mu została moc wpływania na tą ukształtowaną w idealnej równowadze Wszechjedność.

W tej samej sekundzie istota znana jako Ecco przestała istnieć. Pod naporem blasku płynącego z tego niepowstrzymanego nurtu życia wszystko, co było kiedyś *ja* przywiezionego z martwej Ziemi ciekawskiego informatyka spłonęło w oczyszczającym ogniu, pozostawiając tylko esencję bytu. Ciało nadal istniało, lecz dusza stała się kolejnym światełkiem w połączonym nieskończoną ilością więzów Oceanie Świata, jednym z miliardów bytów dzielących wspólna świadomość pod łagodną opieką Stwórców. Była w końcu zaspokojona w swoim dążeniu do ostatecznego poznania; wiedziała i widziała wszystko, czego zapragnęła. I choć nowy Przewodnik nie pamiętał już, kim był i czego pragnął w poprzednim życiu, potrafił przypomnieć sobie jedno: nigdy wcześniej nie czuł się tak bardzo wolny i szczęśliwy...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline