Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2014, 00:28   #7
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Vigo cierpliwie czekał w kolejce z opuszczoną głową i dłońmi schowanymi w rękawach togi kapłańskiej narzuconej na podróżne ubranie. Jego usta bezgłośnie się poruszały wraz z kolejnymi słowami modlitwy, którą odmawiał dla zabicia czasu. Tym razem swe myśli skierował do tych kilku żebraków, których spotkał w drodze do magazynu. Modlił się o ich dusze oraz o to, aby znaleźli siły by stać się podporą, nie ciężarem dla społeczeństwa. Zbyt wielu kończyło martwych w rynsztoku. Zbyt wielu pogrążało się w mroku poświęcając zdobyte monety dla zaspokojenia przyziemnych żądz i nałogów.

Nawet nie zauważył gdy nadeszła jego kolej na rozmowę. Usiadł przed Frickiem i zsunął kaptur ukazując oblicze mężczyzny, który nie ukończył jeszcze trzydziestu wiosen. Spojrzenie niebieskich oczu było jednak twarde i nie pasujące do kogoś kto miałby prowadzić z mównicy wspólne modlitwy i śpiewać psalmy. Przewodnik musiał to dostrzec, a może to słowa które usłyszał wystarczyły by go upewnić, że to właśnie Vigo ma dołączyć do ekspedycji. Z pewnością do podjęcia decyzji skłoniła też żylasta postura kapłana świadcząca o tym, że nie padnie z wycieńczenia po kilku przebytych kilometrach oraz paskudnie wyglądający, pobrzękujący łańcuchem korbacz zawieszony u pasa.

Przyciszona rozmowa trwała zaledwie minutę, po której kapłan wstał i odsunął się na bok, by zwolnić miejsce innym kandydatom. Zajął miejsce pod jedną ze ścian i spokojnie czekał aż eliminator skończy swoje zadanie. Wtedy też głos zabrał Thorum, a Vigo słuchał z zainteresowaniem. Zwłaszcza, gdy wspomniana została pogoń za ciemnością i anomaliami. Uśmiechnął się dziękując w duchu Alistar za tak jasny i czytelny znak oraz okazję do spełnienia swej posługi i świętej powinności.

Póki co nie zabierał głosu. Nie miał pytań. Najważniejszy dobytek miał przy sobie upchany w podróżnym plecaku. Nauczony żyć skromnie, nie potrzebował wiele i wierzył że racje które rzekomo miał zapewnić kupiec, z powodzeniem mu wystarczą. Był natomiast świadom, że będzie musiał jeszcze poprosić swych braci w posłudze, o uzupełnienie medykamentów, które niemal skończyły się po ostatniej wyprawie.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 24-06-2014 o 00:30.
Jaracz jest offline