W elfce zaczęła wzbierać złość. Tchórzliwi ludzie uciekli zostawiając mury bez obrony. Została sama. Sytuacja naprawdę wyglądała tragicznie. Ich brama poszła w strzępy, kolejne hordy na nich napierały, potężna bestia była po stronie atakujących i teraz jeszcze doszedł troll. Mimo to Youviel nie odczuwała takiej trwogi gdy zwierzoludzie masakrowali jej klan. Tam wszystko było nagłe i niespodziewane, tam została sama w ciągu kilku chwil.
Dlatego też zamiast zlęknąć się i schować się w najciemniejszym kącie elfka patrzyła. Lekko naciągnięta cięciwa nie męczyła jej ręki. Przyglądając się wielkiej zielonej bestii Youviel w końcu uniosła łuk do twarzy i wstrzymując się jeszcze na uderzenie serca wypuściła strzałę wprost w głowę trolla. Najchętniej trafiła by w oko, ale w takim zgiełku bitwy mogła modlić się tylko to bogów. Co z resztą robiła niemal od początku bitwy. |