Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2014, 14:54   #490
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Brama poszła w drzazgi, a siła wybychu o mało nie powaliła na nogi cyrulika. Ludzie uciekali z murów, a sytuacja stawała się coraz to bardziej patowa. Liczył jednak na zdolności przywódcze swoich towarzyszy coby utrzymali mury jeszcze przez chwilę, choć nieuchronne wycofywanie się zbliżało się wielkimi krokami. Do tego nie nawykł, do odwrotu. Nie ważne jak taktyczny w jego oczach oznaczał swoisty rodzaj klęski. Nie tylko dla niego zresztą. Zbyt długo obracał się w khazackim towarzystwie.

Miał ręce pełne roboty... brudnej i niewdzięcznej, czyli dokładnie takiej do jakiej nawykł. Boleśnie nastawił bark dowódcy pikinierów by zająć się opatrywaniem pozostałych rannych. Jeden był mocno sponiewierany, drugi w niewesołym stanie, trzeci... o trzecim nie myślał. Było po nim, ale nie miał czasu by obdarzyć go łaską śmierci. Przy odrobinie szczęścia nacierające fale najpierw w swojej furii zajmą się dobijaniem rannych na drodze co da kolejną ulotną chwilę by przegrupować szeregi. Lecz nie to było jego zmartwieniem. Teraz próbował zatamować krew jednego z nieszczęśników która sowicie płynęła z pokieraszowanego ramienia. Nie było czasu aby środków coby wypalić ranę. Musiały wystarczyć bandaże i na szybko założone szwy. Pozostawała tylko w duchu modlitwa do Shalyii matki miłosierdzia o to by nie puściły za szybko i już zajmował się kolejnym z rannych.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 25-06-2014 o 16:08.
Dhratlach jest offline