Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2014, 17:03   #23
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Zwiad
Trójka osób zdecydowała się na zwiad i sprawdzenie, co też zgromadziło w jednym miejscu tyle smętników. Grupa pod dowództwem Nevarda ruszyła w tamtym kierunku, zostawiając resztę z wyraźnym rozkazem udania się do najbliższej oazy.
Jechali dość wolno i uważnie obserwowali okolicę. Nie mieli, co prawda doświadczenie przewodników, ale każdy mieszkaniec tej ziemi wiedział, że na szlaku trzeba mieć uszy i oczy szeroko otwarte.
Mimo to w drodze zamienili kilka słów. Raz, aby zabić czas. Dwa, by bliżej się poznać.
Nevard musiał lawirować i odpowiadać półsłówkami, aby nie zdradzić całej prawdy, która mogła okazać się dla niego nie wygodna.

Po mniej więcej trzech czwartych drogi teren stał się wyraźnie pagórkowaty. Grupa zwiadowcza pokonała jedno wzgórze i będąc na jego szczycie zauważyli coś, co przyprawiło ich o dreszcze.

Kotlinki pomiędzy wzgórzami tonęły w siwych oparach Pomroki. Nieopodal, zaledwie kilka wzgórz dalej, rój smętników krążył nad jednym ze szczytów.
Niestety nie było widać dokładnie, co znajduje się na szczycie, gdyż był on skryty za gęstniejącymi pasmami Pomroki.
Wieczna mgła gęstniała z każdą chwilą i członkowie zwiadu wiedzieli, że jeżeli chcą dotrzeć do tamtego wzgórza muszą się pośpieszyć. Przeprawa przez kotliny wypełnione oparami Pomroki mogła się okazać bardzo ryzykowna, a tym samym gra nie była warta świeczki.

Popas
Niewielka grupa pod dowództwem Nevarda opuściła ich prowizoryczny obóz i wyruszyła na zwiad. Mimo, że dowódca wydał jasny rozkaz, jakoś nikomu się nie śpieszyło, aby go wykonać. Wszyscy zajęli się rozmowami lub odpoczynkiem.
Thorum był zajęty rozmową ze swoim sekretarzem, większość najemników słuchała wywodów kapłana Alistar o jego proroczym ponoć śnie lub była zajęta własnymi sprawami, jak kamienny olbrzym, który przykucnął nieopodal dorożki i pogrążył się w jakimś dziwnym transie.

- Wiara do mnie! - rozległ się krzyk Unterhagena - Do mnie natychmiast!
Przewodnik szedł żwawym krokiem w kierunku środka tymczasowego obozu.
- Gdzie jest Nevard? - zapytał zaraz Kalikst.
- Ruszył na zwiad - odpowiedział mu Duus.
- Jaki zwiad do cholery?
- Tam - wskazał dłonią archiwista - Duże stado smętników krąży nad tamtymi wzgórzami. Pojechał to sprawdzić.
- A co nasz obchodzą jakieś parszywe ścierwojady? - warknął przewodnik - Mamy poważniejsze problemy. Broń w pogotowiu i przygotować lampy do formacji. Przy każdej lampie ma stanąć jeden człowiek. W naszym kierunku idzie potężne chmurzystko Pomroki. Mój człowiek mówi, że idą w niej harlanty. Duże stado. Do roboty, nie mamy dużo czasu.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline