Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2014, 07:21   #234
pppp
 
Reputacja: 1 pppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skał
Powiedzmy, ze mieli plan. Pozostało go wykonać.

Belvor cały czas przed uroczystością poświęcił nie tylko na przygotowywanie mowy, ale tez na zacieśnienie przyjaźni z Blomkvistem. Kalle (bo już tak bardzo sie skumplowali) szybko znalazł w arystokracie kogoś, kto nie tylko potrafił ładniej ubrać w słowa jego idee, ale tez umiał je twórczo rozwijać. Nawet żona przywódcy prawicowców, Eva-Lotta, szybko polubiła sympatycznego Belvora. Dowodem przyjaźni był podarunek od Kallego, który cały czas hobbystycznie zajmował się technika dentystyczna - proteza ślicznie maskująca braki w Belvorowym uzębieniu. "Nie mogę przecież pozwolić, aby mój mówca źle wyglądał" - tak to tłumaczył lider Żagwi.

Sam Belvor pracował naprawdę ciężko, nie tylko nad zdobyciem zaufania Blomkvista, ale tez nad dobra przemowa. Pil powściągliwie - nie mógł wciąż wypędzić z pamięci wspomnienia martwych dziwek.

Owain zajął się czymś innym. Miał dostać się do kuchni, czy gdziekolwiek do służby Roderyka, tak by mieć kontakt z jedzeniem. Jego zadaniem w trakcie uroczystości było dyskretne, ale stale wzbogacanie potraw o fantastyczne przysmaki, którymi zwykł handlować. Belvorowi zależało, aby goście byli w stanie pobudzenia, nie panując do końca nad emocjami.

Reszta grupy miała o emocje dbać w inny sposób - a to w strojach weteranów prowokować członków Żagwi, a to rozpowiadac ploty o elfich kochankach Brelta.

Clif sposobił się do czegoś innego. Razem z wybranym członkiem grupy miał podczas balu przeniknąć na gore i zająć się po pierwsze poszukiwaniem ciekawych dokumentów, a po drugie, zwędzeniem kilku bardziej wartościowych bibelotów. Kiedy na dole zacznie się rozpierducha, naturalnym zadaniem Clifa i jego pomagiera było podłożenie ognia.

Rozpierduchę miał rozpocząć Caspar. Wcześniej ubrany w neutralny strój szlachcica, podczas przemowy Belvora miał przebrać się w skromny ubiór emerytowanego oficera, takiego który mógłby łatwo zostać uznanym za kumpla Brelta. Po zakończeniu mowy przez Belvora, kiedy umówione parę zdań miał dopowiedzieć Blomkvist, celem Caspara było szybkie zabicie przywódcy Żagwi, a następnie opuszczenie przyjęcia. Zatrute ostrze, bełt, cokolwiek - to miała być solidna robota.

Wtedy pozostało tylko sprowokować bojkę na dole, żeby cale przyjecie mogło się szykować do naprawdę gorącego zakończenia.

Ale żeby coś musiało się zakończyć, to coś musiało się rozpocząć. Belvor wystąpił na środek, odchrząknął i poprosił o głos.
- Wiem, ze nieco popsuje to atmosferę nasze spotkania, ale nie mogę milczeć, kiedy zaraza moralna sięga najwyższych sfer - zaczął. Wszyscy nadstawili ciekawie uszu, bo przecież nie ma nic ciekawszego niż plotki - Ta zaraza to elfia swołocz, która zdobywa względy wśród najwyższych naszego kraju... - ciągnął dalej, co chwila dodając pikantnych szczególików.
 
pppp jest offline