Borheim mówił głośno, aby zagłuszyć ryk silników Szakala. - Kabikuk na pewno nie odpuści okazji i sam spróbuje przejąć maszynę, więc przy odrobinie szczęścia dorwiemy go tuż pod gąsienicami machiny, oderwanego od swych głównych sił i gotowego do odstrzału... - To zbyt proste - odpowiedział Crow - I zbyt pochopne jak na człowieka, który zgromadził taką władzę. Ci ludzie naprawdę zdają się go podziwiać - wskazał w stronę, z której przybyli, czyli w kierunku miasta.
Akcja została przeprowadzona wzorcowo. Grupy rozdzieliły się w zwartych szykach. Alexander uzbroił się w swój karabinek. Wolał rewolwery, ale bardzo możliwe że miało przyjść otwierać ogień dużo i gęsto. On i reszta drużyny przeczesywali właśnie zimne, mechaniczne korytarze, na których ścianach widniały ogromne litery PR/56, gdy wtem... - Kryć się - rzucił Rico.
Rozległy się pierwsze wystrzały. Każdy rzucił się w kierunku najbliższej osłony. W przypadku szeryfa była to okablowana centrala, obecnie wyłączona. Spojrzał na wyświetlacz swojego karabinu. Wszystkie procesy sprawne, magazynek pełny. Czas rozpocząć zabawę.
Między świstem kul i wystrzałów plazmy, zakrzyknął jeszcze: - Zostawmy jednego żywcem. Pogadamy z obwiesiem.
Zerwał się z miejsca tak szybko, że ptak na jego ramieniu wzleciał do góry i dopiero za chwilę dogonił swojego pana. W tym czasie Alexander wślizgiem posunął się za stertę aluminiowych rur. Położył plackiem na ziemi, wystawiając jedynie głowę oraz lufę broni. Celownik skierował na głowę jednego z napastników. Pociągnął za spust. |