Ładny i przyzwoity kawałek dziedzictwa wyłonił się z krzaczorów. Krasnoludzki obiekt kopalny, nie byle co trzeba rzec, a teraz niestety plugawiony przez chaośne skurwysyny. Zupełnie jak rodzinne ziemie Drugi. Wkurwiało go to, tak więc możność by przyjebać komuś stawała się coraz pozytywniejsza.
Poprzednia sprawa rozwiązała się gładko, debil z łukiem nikogo nie skrzywdził, a Druga podjadł w tym czasie kiełbasy na postoju, zabranej na prowianty z osady a więc pysznej bo darmowej. Myśl że to dziczyzna w krzakach może być nagrzała mu krew. A że chaośnik - wywołała entuzjazm na jego twarzy. Skradając się chicho jak tylko pancerny krasnolud potrafi podszedł kilka kroków i z rykiem rzucił się tnąc pełną parą swym wielkim toporem przez krzaki. |