Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2014, 21:29   #17
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Wszyscy po suto zakrapianym wieczorze w sali biesiadnej karczmy ruszyli na górę do swojej kwatery. W sześcioosobowym pokoju leżał już Groubert i potwornie chrapał. To chrapanie znacznie utrudniało zaśnięcie podróżnikom nawet tak pijanym jak oni. Do tego w pewnym momencie do uszu śmiałków dobiegło bardzo głośne łupnięcie gdzieś za ścianą. Po około dziesięciu minutach usłyszeli zaś pukanie do drzwi. Mimo prób ignorowania go natręt nie dawał za wygraną i dobijał się coraz bardziej intensywnie. W pewnym momencie otworzyły się drzwi i osobnik ten wszedł do środka. Okazał się jednym ze służących markizy. Podszedł do Berwika i zaczął go mocno szarpać za ramię.

- Panie... panie, zbudź się! Pan Gustaf Rechtshandler - prawnik markizy prosi was i waszych kamratów o pilne spotkanie w swoim pokoju. Obiecał was sowicie wynagrodzić jeśli mu pomożecie.*

Chwilę potrwało zanim ktokolwiek się dobudził. Wbrew pozorom zostawionym przy stole pierwszy zbudził się elf. Jakby nie było, to przedstawiciele tej rasy na dobrą sprawę nie spali w rozumieniu ludzkim. Elfy zapadały w letarg, coś w rodzaju półsnu, dlatego nawet upity w sztok Maas był najbliżej jawy.
Podniósł się do pozycji siedzącej na swym barłogu, po czym przetarł oczy rękoma i kilka razy zamrugał. Alkohol nie odpuszczał, choć Grim odczuwał pierwsze oznaki trzeźwienia. Przed oczami pojawiały się zgniłozielone plamy, w ustach miał posmak zjełczałego rozpuszczalnika, a łeb powoli zaczynał pękać. A umysł wciąż pozostawał przesłonięty… Mgłą.

- Aleossochozi? - Pierwsze słowa przyszły mu z trudem, jednak na szczęście Berwik zaczynał się budzić. Elf już miał odpuścić, ale wtem uderzyły go refleksje nad zaistniałą sytuacją, na co natychmiast się w nim coś zagotowało… Krew albo alkohol - wszystko jedno. Bo właściwie to co to za porządki? Jakiś obcy typ sobie tu wchodzi jak do siebie, łapie za fraki elfiego najlepszego przyjaciela (zaznaczyć trzeba, że po ostatnim wieczorze cała kompanija należała do najlepszych przyjaciół Grima. I jedynych), a na dodatek nim szarpie! Ta zniewaga krwi wymaga…
Maas stoczył się z łóżka, po czym w podobny sposób znalazł się przy obcym. Złapał go za wszarz, jednak delikatnie (według intencji Grima) i idąc z nim w kierunku drzwi bełkotał:

- So to za posządki?! Wchodzisz tu bez zaproszenia, szarpiesz mojeho przyjasiela i… W ohóle zachowujesz się jah u siebie! Hultury trochę! - Wyryczał prosto w twarz nowoprzybyłemu z najbliższej odległości. Nie wspominając o grymasie, jaki pojawił się na twarzy sługi, to na pewno trzeba zaznaczyć, że jego rozumienie rzeczywistości przybliżyło się do ogólnego stanu umysłu. Elfi wyziew był niczym podmuch najczystszego alkoholu.

Fragment nocy który dane było przespać Berwikowi był zbyt krótki, by choć czwarta część alkoholu wyparowała z jego łepetyny. Wszystko więc co działo się na zewnątrz docierało do niego z pewnym opóźnieniem, opóźnieniem na tyle dużym, że gdy złodziej mamrocząc „Szego chcesz” w końcu podniósł rękę by opędzić się od szarpiącego go natręta, ten już był wleczony przez elfa w stronę drzwi. Zobaczywszy co się dzieje Berwik postanowił wstać. Jego umysł podpowiadał mu, że pozostawienie sytuacji w rękach Grimma nie jest najlepszym pomysłem, bo ten gotów wyrzucić służącego za drzwi i narobić przez to kłopotów. Łatwiej było powiedzieć niż zrobić, bo szybko się okazało, że głowa złodzieja waży przynajmniej dwa razy tyle co reszta ciała. W końcu udało mu się z grubsza wyprostować opierając się o ścianę. Postępując chwiejnym krokiem w kierunku nieproszonego gościa mówił:

- Dobha gadaj czeho chcesz... byle chybko... i módl się do wszystkich bogów coby… coby ta sprawa... była wazna, bo jak nie... jak nie... to mi ta wielka markiza wypłaci złotą koronę za hażdą zmahnowaną minutę mojego snu... - zakończył jednym tchem, podnosząc zaciśniętą pięść na wysokość twarzy sługi tak by ten mógł się jej dokładnie przyjrzeć.

Chciwość Berwika była dużo silniejsza niż jakikolwiek znany alkohol.
Sługa nic sobie nie robiąc z gróźb kontynuował budzenie pijanej kompanii.
- Wszystkiego dowiecie się panowie od Gustafa Rechthandlera. Proszę za mną.
Skończywszy mówić wykonał ręką gest zapraszający ich do wyjścia z pokoju.

Nie to żeby Torsten był specjalnie pijany, czy też miał jakiegoś gigantycznego kaca. Po prostu nie lubił wcześnie wstawać, a że jest wcześnie przekonał się, gdy odemknął jedno oko i spojrzał w czerń nocy za oknem.
- Stulcie mordy pijanice. - mruknął rozeźlony - Środek nocy jest. Wszyscy śpią.
Wtedy jednak dostrzegł prócz Bervika i Grima jakiegoś sługusa. Powoli dochodziły do niego strzępki rozmowy, jakie wyłowił jego umysł w półśnie.
- Czekaj, czekaj … - spojrzał nieco bystrzej na służącego - Powiedziałeś zdaje się “sowicie wynagrodzi”?
Na jego zarośnietej facjacie pojawił się błogi uśmiech.
- Trzeba było tak od razu. - rzekł gramoląc się na nogi.
- Jesteś od markizy tak? Co? Potrzebuje towarzystwa na noc? - puścił oko do towarzyszy. - Nic się nie bój. Razem damy radę każdej markizie.
Jowialnie trzepnął w plecy sługę, aż huknęło.*

Felixowi tylko wydawało się, że jeszcze śpi. Harmider jaki się zrobił w pokoju to pewnie by i umarlaka obudził więc nie ma co się dziwić, że wsze słowo usłyszał.
-Ledwosmy przeklety proeg przekrosyli, a w Was znów chciwoszć wzrosła. Mało sjaw sie wam przy sssebrzykach pojawiła.
Po tych słowach usiadł, bo mu się nie dobrze zrobiło, a i tak puki hałas nie ustanie to raczej znów nie zaśnie.
Wszyscy ruszyli chwiejnym krokiem do pokoju prawnika. Widzieli już go na dole, więc bez trudu go rozpoznali. Miał na sobie tę samą koszulę nocną i szlafmycę. Minę miał bardzo strapioną i był blady. Gdy w końcu wszyscy weszli do środka a sługa się oddalił, prawnik przemówił konspiracyjnym szeptem.
- Witajcie moi drodzy. Widzę, że niestety wszyscy trochę za dużo żeście wypili. Może wam to utrudnić wykonanie zadania, które chcę wam powierzyć. Trudno, nie mam nikogo innego. Mam poważny problem. Pewne osoby znajdujące się w tej karczmie mnie szantażują. Jako młody student przyłączyłem się do pewnego, jak mi się wydawało bractwa. Z czasem zauważyłem dziwne jak na bractwo studenckie praktyki. Wtedy porzuciłem to towarzystwo, jednak oni o mnie nie zapomnieli. Kultyści Chaosu, bo nimi byli moi koledzy z bractwa, odnaleźli mnie tutaj. Siedzą w pokoju na końcu korytarza. Zostało ich dwóch. Zapłacę 250 ecu jeśli ich wyeliminujecie. To jak, pomożecie mi?

Felix podniósł lekko rękę i rzekł do kolegów:
- Jak pym sgatł. Pojawia się chc..iwoźć i znów mamy Chchaos na horyzocie.
Spojrzał na adwokata lekko się skrzywił i odpowiedział:
- A moze cieszy sie pan, zwśmy piani. Ła..twiej bedzie nas przekonać. Nie pomyslimy zbytnio nad wasz moźci słowiami? - odwrócił głowę i dodał - mi sie to nie podoba, ale samych teź wasz nie zostawie.
Rechtshandler uśmiechnął się przebiegle.
- Bynajmniej nie mam zamiaru was zmuszać, czy wykorzystywać wasz stan. Oferuję tylko 250 ecu za pozbycie się dwóch typów spod ciemnej gwiazdy. To zawrotna suma. Dobrze to rozważcie.
 
Ulli jest offline