Dziewczyna przyglądała się całej tej sytuacji, biegając bystrym wzrokiem od jednego wojownika do drugiego.
- Ależ nasza, mości panie, zagradzacie nam drogę swoimi sprawami. Zostawiliście nam tylko drogę przez chaszcze i zarośnięte pola, a ja nie mam zamiaru poranić sobie nóg o uschłe gałęzie. - powiedziała melodyjnym głosem i zarzuciła włosy do tyłu.
- Czyż nie, Mistrzu? - dodała po chwili, odważnie wpatrując się każdemu napastnikowi w oczy.
Po chwili zeskoczyła zwinnie na ziemię i powłóczając zgrabnymi nóżkami i stukając szerokimi, niskimi obcasikami na polnych kamieniach, którymi wyścielany był gościniec, podeszła do kapelusza i wyginając się jak kotka, podniosła go.
- Ładnie to tak niszczyć cudze mienie? Będziecie musieli spłacić mu ten kapelusz, wiecie? - zapytała leniwie, krecąc nakryciem głowy na palcu. Z jej ust nie schodził jednak psotliwy uśmieszek. |