Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2014, 16:59   #3
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Cały świat się trząsł. No… przynajmniej jego oczy. Erik przez całą drogę do ukrytego pomieszczenia za posągiem szedł jak na egzekucję. Noc, postaci w kapturach, jakiś ołtarz na środku pomieszczenia. Atmosfera powodowała, że krew w jego żyłach różniła się temperaturą niewiele od Kislevskiej zimy. Każdy krok po schodkach prowadzących w dół odbijał się echem. Ciało Erika interpretowało to niemal jak mlask przy ścinaniu głowy. Miał złe przeczucie, że za chwile może się stać coś złego.

To, co podpowiadała mu intuicja się spełniło. Wojskowy chciał nas po prostu okaleczyć. Erik popatrzył po pomieszczeniu, po innych, po sztylecie. W jego oczach panował obłęd. Oddech trząsł się. Dodatkowo jeden z jego przyszłych kompanów zrobił to, o co prosił kapitan. Jakiś fanatyk? O co tutaj chodziło?! Chłopak wiedział jednak, że nie może się wycofać.

Gdy tylko Niziołek wykonał to, co nakazywał kapitan nadeszła jego kolej. Erik był sparaliżowany strachem. Zaniemówił i znieruchomiał. Po prostu stał i patrzył się na nóż, z którym zbliżał się Lebengut. Włóczykij zaczął szeptać jakieś słowa w nieznanym tutejszym języku. Ostatnie dwa były jednak zrozumiałe dla wszystkich. „Dopomóż Ranalcie”.
Kapitan zbliżył się do chłopaka, a nóż z jego ręki wypadł. Po prostu upadł na podłogę z charakterystycznym dla uderzenia metalu i kamień brzdękiem.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie. Kapitan spojrzał na Erika i zbliżył się na odległość kilku centymetrów.
- Co znaczyły te słowa? – zapytał patrząc chłopakowi prosto w oczy.

- To modlitwa do Rannalta. Poznałem ją będąc w Bretonii. Mój przyjaciel zawsze ją odmawiał i zawsze wracał bez krzywdy z wszelkich kłopotów.
Horst odstąpił. Popatrzył przez moment na dary złożone na ołtarzu i westchnął.

-Brałem sobie Rannalta na świadka… widocznie jednak nasz patron nie chce, abyś poświęcał kawałek swojego ciała. Niech i tak będzie. Wiedz, że słowa przysięgi musisz powtórzyć.

- Oczywiście, Panie. – odpowiedział Erik kłaniając się.
- Również ja, Erik von Merfeld przystępuję do spisku i przysięgam uroczyście, że wszystkimi staraniami będę wspierał naszą misję. Dopomóż nam Rannalcie. – powiedział głośno.
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline