Gdy Rurik ich pozostawił Jortan nie był specjalnie pewien co robić. Potrzebna mu była praca bo ani grosz w sakiewce nie został a jeść i dozbroić się za coś trzeba było. Na początek postanowił sprawdzić karczmę i to bynajmniej nie jedną. „Im gorsza karczma tym większa szansa że jakowaś robota dla najemnika się znajdzie” rozmyślał idąc kilka kroków za Bjørgiem, Carlem i resztą towarzystwa „A jak nie to mogę się zawsze z Olafem do staży zaciągnąć, przynajmniej broń darmo dostanę...”
Oferta starego człowieka od razu wydała mu się podejrzana. Nikt o zdrowych zmysłach nie wychodzi na spotkanie grupie obcych ludzi i nie oferuje im domu. Pamiętał, że podobne podejrzenie zrodziło się w nim gdy czytał ogłoszenie barona, tylko że wtedy je zignorował. Sprawa zaraz się wyjaśniła, a najemnik wzniósł tylko oczy do góry robiąc jednocześnie minę „wiedziałem”. Groźbą rzuconą przez skazańca normalnie by się nie przejął, ale było w tym coś niezwykłego. Ten staruszek wyglądał jakby dosłownie chciał pozbyć się tego domu, a przynajmniej wypróbować na kimś czy można w nim bezpiecznie zamieszkać... Jortan daleko bardziej wolałby już ciasny pokój w „Czerwonej Wiśni”. Oczywiście gdyby pozostali chcieli mu towarzyszyć. No i gdyby miał czym zapłacić
Poczekał aż wszyscy wyjdą ze sklepu i zapytał:
- Dobra. To gdzie najpierw idziemy do karczmy czy do tego... domu? |