Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2014, 23:14   #13
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wędrówka wzdłuż lasu do przyjemnych zapewne mogłaby należeć, gdyby nie owe strugi deszczu, z każdą chwile mocniejsze, lejące się z nieba jakby kto wiadro wody dokładnie nad jego głową dnem do góry obrócił. Nivio również zbytnio owa pogoda nie cieszyła gdyż coraz głośniej warczeć zaczął, trząść łbem i groźnie mierzyć to chmury, to las, to znowu samego Twema.
Droga była łatwa, niezbyt błotnista póki co, dzięki czemu kopyta Straffera nie zapadały się w ziemię i tempo udało się utrzymać znośne. To oczywiście wkrótce miało się zmienić, biorąc pod uwagę siłę nawałnicy. Wiatr na dokładkę zaczynał na sile przybierać, gromy coraz bliżej i głośniej się odzywały. Odwieczni najwyraźniej uparli się by mu ten dzień całkiem zepsuć.
Taka sytuacja utrzymała się do momentu, w którym do zakrętu dotarł kończącego linię lasu. Tam bowiem nie dość, że ulewa nagle się skończyła to na dokładkę widoczność poprawiła na tyle by mógł dostrzec wody Karrun, które nadal siekane strugami deszczu były. Zdawać się bowiem mogło, że to tylko jego ów zaszczyt spotkał i tylko dla niego natura wyjątek zrobiła chroniąc przed deszczem.
- Upartyś, nieznajomy - rozległ się kobiecy głos od strony drzew. - Czy aż tak ci zależy by plugastwo roznieść po krainie?

Twem obrócił się w stronę mówiącej, która nie raczyła z lasu wyjść i mu się pokazać, a jedynie głowę mu głupotami zaczęła zawracać.
- Masz na myśli te resztki gryfa, których nawet ta ulewa nie zdołała do końca z nas zmyć, nieznajoma? - spytał.
- Nie krwią gryfa od ciebie zalatuje, a złem które winno z dala od tych ziem się trzymać - padła odpowiedź zza drzew.
- Jedyną rzeczą, co się we mnie zmieniła - odparł - to miecz, który ze sobą po bandycie zabrałem. I niesmak, jaki po widoku śmierci gryfa mi pozostał.
Przez chwilę cisza trwała jakby osoba, z którą rozmawiał poświęcić ową minutę na namysł chciała.
- Wyciągnij ów miecz, nieznajomy - rozkazała, nadal nieprzekonana.
Twem ramionami wzruszył, sięgnął do juków, wyciągnął miecz, po czym tak go rzucił, by ten ostrzem się w ziemię wbił.


- To ten - powiedział. - O to chodziło? Czy może coś jeszcze?
Krzaki zaszeleściły po czy rozsunęły się nieznacznie by drogę zrobić dla nieznajomej która najwyraźniej zdecydowała się wreszcie pokazać.


Przyznać było trzeba, że na wioskową dziewkę nie wyglądała. Na taką co to po lasach się włóczy, również. Nie dość, że szaty jej z delikatnej materii szyte były to na dodatek niepraktyczny kolor bieli miały. Przyznać jednak trzeba było, że dość dobrze z kolorem jej włosów współpracowały, białym niczym czaple śniegu w Górach Smoczych, mimo iż na starą nie wyglądała. Oczy jej były niebieskie niczym tafla jeziora w dzień pogodny, aczkolwiek gdy skierowała ich spojrzenie na Twema niewiele pozytywnych uczuć się w nich kryło i prędzej wzburzone morze niz owe jezioro przypominały. Najwyraźniej dziewczę owe, nie mogła bowiem mieć więcej niż wiosen siedemnaście, wciąż podejrzliwie podchodziło do mężczyzny, mimo iż tak otwarcie ją potraktował.
Podeszła ostrożnie do miecza i nie dotykając go, wyciągnęła w jego stronę dłonie.
- To nie wszystko, nieznajomy - orzekła po chwili, odwracając się w stronę Twema. - Nadal masz na sobie ślady zła. O jakim to gryfie prawisz i dlaczegóż miałabym ci wierzyć?
- Sakiewka? - spytał, znacznie mniej zadowolony Twem, po czym pochylił się i obok miecza rzucił na ziemię trzos, zabrany również hersztowi.
- A gryf... Był tam - machnął ręką w stronę miejsca, gdzie spotkał gryfa. - Biały. Zaatakował, potem nagle się rozpadł, a na niebie pozostała taka paskudna, wyszczerzona morda. Rysunek w powietrzu z krwi i piór. Resztki gryfa spadły na nas. Między innymi na nas.
Dziewczyna nie poświęciwszy żadnej uwagi sakiewce zbliżyła się nieco do Twema, tym razem to w jego stronę dłonie unosząc.
- To co pozostało na mieczu nie stanowi ryzyka. Ty natomiast przedstawiasz je w zbyt dużym stopniu by pozwolić ci swobodnie po krainie podróżować. Czy zgodzisz się na oczyszczenie nim o więcej szczegółów zapytam?
- A czy możesz mi wyjaśnić, na czym polega owo zło? I jakim cudem do mnie przylgnęło, skoro paru drani jedynie usunąłem, życie innym ułatwiając?
- Nosisz na sobie ślady po zapomnianej już magii, którą swego czasu władał Darkar, ten który wygnany został za Góry Smocze. Nie wiem czyś tylko niewinną ofiarą jego czy też w pełni świadomie jego ślady roznosisz. Z tego też powodu chcę użyć na tobie oczyszczenia. Jeżeli świadoma twa współpraca, czar ów zabije cię na miejscu. Jeżeliś niewinny, nic ci się nie stanie. - Najwyraźniej nie miałaby nic przeciwko uśmierceniu Twema, co łatwo wyczytać było w jej spojrzeniu. Widać jednak miała w sobie dość przyzwoitości by dać mu szansę na przeżycie i wykazanie swej niewinności.
- Chcesz mi powiedzieć, że samo spojrzenie na ów znak powoduje, że człowiek zostaje... zanieczyszczony?
- Tego nie twierdzę nie wiem bowiem jak do tego doszło, że śmierdzisz złem jakbyś się w nim wykąpał. Być może chodzi tu o krew owego gryfa, o którym wspomniałeś. Być może magia przeszła z miecza na ciebie. Możliwie też że rzucono jakieś zaklęcie…
- A one? - Twem wskazał na psa i konia.
- Zostaną oczyszczone wraz z tobą. W końcu przebywały w twej bezpośredniej bliskości - wyjaśniła.
- Skoro tak mówisz... - westchnął Twem. - Rób zatem co musisz.
Jego wiara w prawdziwość słów dziewczyny była... niezbyt wielka, ale rozsądek nakazywał nie prowokować, być może szalonej, panny z lasu.
Dziewczę skłonięciem głowy podziękowało za ową dość oporną współpracę. Jej dłonie zaczęły okrężne ruchy wykonywać, oczy przysłonięte zostały powiekami, usta zaś szeptały słowa zbyt ciche by dało się je usłyszeć. Na efekt działań nie trzeba było jednak zbyt długo czekać. Krople krwi pokrywające ubranie Twema powoli i niezwykle opornie zaczęły unosić się w górę. Niektóre z nich zdawały się rozszczepiać, kurczowo trzymając jego odzienia, skóry, włosów czy czegokolwiek co znalazło się na ich drodze. Podobnie rzecz się miała z sierścią towarzyszących mu zwierząt co nie zostało przez nie przyjęte spokojnie. Nivio szczekać począł, wić się na ziemi, wszelkimi sposobami sam próbując pozbyć się owej krwi. Straffer nieco spokojniejszy, przynajmniej na tyle by dać się w miarę kontrolować jeźdźcowi, jednak i on łbem rzucał i nerwowo przebierając kopytami wyrażał swe niezadowolenie.
Na czole dziewczyny pojawiły się krople potu, jasno dając do zrozumienia że i dla niej zadanie owo nie należy do przyjemnych czy łatwych. Oporna ciecz stawiała widać większy opór niż dziewczę przewidziało. W końcu jednak to w jej stronę szala zwycięstwa się przechyliła. Krwawa maź utworzyła miniaturę znaku, który ukazał się przy okazji śmierci gryfa po czym zaczęła znikać zamieniając się z najzwyklejsze krople przejrzystej wody.
- Żyjesz - oznajmiła nieco zaskoczona, łapiąc przy tym oddech.
- Zaskakujące, prawda? - nieco złośliwie Twem. Zsiadł z konia, by nie patrzeć na dziewczynę z góry. - Ale dziękuję bardzo. Czy przed tym można się jakoś ustrzec? Bo to niezbyt wesołe, gdy nagle takie paskudztwo może ci spaść na głowę.
- To w ogóle nie powinno się zdarzyć. Brama winna chronić nas przed tym plugastwem jednak od jakiegoś czasu jej działanie słabnie. Z pewnością zauważyłeś zmiany jakie w krainie zaistniały. Wszystko to wskazuje, iż lata spokoju mamy powoli za sobą. Z tego też powodu ochrona Rivoren została wzmocniona, jak zapewne sam zauważyłeś. Niestety to nie wystarcza.
Że nie wystarcza przekonać się Twem mógł na własnej skórze.
- Pójdziesz teraz wraz ze mną do pobliskiej wioski. Wyczułam bowiem na tobie dłoń Sylefa, a to jasno świadczy o tym że masz w tym zamieszaniu odegrać jakąś rolę.
- Chwila... Jeden z bandytów, których zabiłem, nosił taki tatuaż - powiedział Twem. - To może znaczyć, że są tacy, co dobrowolnie przyłączają się do Darkara.
- Przez chwilę myślałam, że i ty do nich należysz. Od miesiąca trafiamy na nich, kilku zabiłyśmy, niektórym udało się uciec. Znak, o którym mówisz należy do Darkara i to po nim najłatwiej rozpoznać jego marionetki. Niestety, nie zamierzają oni ułatwić nam zadania i zazwyczaj ukrywają go dość dobrze. Niektórzy nie mają go w ogóle i to tych najlepiej unikać, chyba że masz ze sobą dobrą drużynę i opiekę Odwiecznych.
- Dotarłem po ich śladach do opuszczonego obozowiska. Ale było puste. I nie znalazłem żadnej wskazówki mówiącej o tym, skąd by się tam wzięli.
Wiadomość ta wyraźnie dziewczę zainteresowała.
- Gdzie ono było? Czy nie znalazłeś w nim znaków jakowyś? Śladów po ofiarach? Kości?
- Z pół dnia drogi stąd. Mniej więcej... tam. - Pokazał kierunek. - Deszcz niestety zmył ślady. Ale obozowisko było wyraźnie tymczasowe. Byle jakie szałasy, ślady ogniska. To wszystko. Aż mnie dziwiło, ze tak daleko położone od traktu.
Dziewczę zamyśliło się na chwilę spoglądając przy tym we wskazaną stronę.
- Sidła Rozetty - rzekła, jakby do siebie. - Niestety tam moja władza nie sięga. Wyślę jednak wiadomość do świątyni Tahary gdy już dotrzemy do Nerun. Jej arcykapłanka z pewnością zainteresuje się tym faktem.
- I tak jadę do Nerun, więc złożenie relacji nie będzie stanowić żadnego problemu - odparł Twem. - Ruszamy? - spytał. - Mogę to zabrać, czy lepiej miecza się pozbyć?
- Zarówno miecz jak i sakiewka nie stanowią zagrożenia, przynajmniej takiego którego można się obawiać. Jako że pokonałeś ich właściciela należą do ciebie. Pozwól też, że się przedstawię. Zwą mnie Silya, jestem arcykapłanką świątyni Denary w Nerun. - Skłoniła lekko głowę i obdarzyła Twema przychylnym uśmiechem. - Ruszać zaś zdecydowanie powinniśmy nim ta nawałnica na dobre się rozpęta. Nie mogę wszak cały dzień jej powstrzymywać tylko po to by przyjemniej się rozmawiało.
- Twem. - Odpowiedział skinieniem głowy. - Kurier w tym momencie, w drodze do Nerun.
- Zatem planów swych zbytnio zmieniać nie będziesz musiał - czy była z tego powodu szczęśliwa czy też jej to nastrój popsuło, nie dało się powiedzieć gdyż słowa te rzekła obojętnym tonem ruszając przy tym w stronę lasu. Strefa bezdeszczowa zdawała się poruszać wraz z nią więc o ile po raz kolejny deszczu zakosztować nie chciał Twem chcąc nie chcąc za nią podążyć musiał.
Twem zabrał zatem miecz i sakiewkę, po czym zagwizdał na zwierzęta i dołączył do Silyi.
 
Kerm jest offline