Clif
Przebrnąwszy przez kontrolę celną przy wejściu i przeszukany czterokrotnie gdy nie zleziono przy nim broni ruszył obejrzeć dom. Nie zwracał uwagi na podtrzymywanego przez kamratów nazbyt śmiałego lokaja, który z dziwnym błyskiem w oczach dziwnie nalegał na głębszą rewizję. Krew z jego nosa wsiąkająca w różową apaszkę budziła lekką ciekawość. Ale tylko do chwili gdy dowiedziano się, że to w obronie godności osobistej i cielesnej. Ba, komentowano też zbytnią pobłażliwość gospodarza iż trzyma takiego wykolejeńca na służbie. Podtrzymujący "rannego" kamraci w końcu puścili go z łomotem na podłogę i stanęli z godnością obok, otrzepawszy się z wszelkich oznak wykolejenie jakie mogły by na nich przejść podczas kontaktu fizycznego.
Clif tymczasem oglądał wszystko i wszystkich, wchodził wszędzie gdzie mu pozwolono i zapamiętywał miejsca gdzie wzbraniano mu przejścia. Rozglądał się za goździkowcami i policzył ich.
Ostatnio edytowane przez Mike : 30-06-2014 o 11:08.
|