Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2014, 12:54   #92
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Felde, noc przed wyjazdem

Tyr nie miał ochoty siedzieć z Olafem, nowo poznanym klechą ani tym bardziej z fanatykiem. W głowie knuł plan ucieczki, lub nawet i skrócenia żywota Siegfrieda. O tym jednak milczał i nie mówił nawet Zoji. Po cóż było ją narażać niebezpieczną wiedzą, jaką zachował tylko dla siebie.
-Śmiechu warte…- burknął wielkolud nie ukrywając swego oburzenia, całą tą farsą -Będzie nas ciągać za sobą jak muły do taszczenia tobołów psia jego mać…- pokręcił głową -Jestem taki wkurwiony, że mnie krew zalewa…- syknął wchodząc za Zoją do gospody.
-Głodnym, a ty?- usiadł na solidnej ławie.
Kobieta milczała uparcie całą drogę przez śnieg. Dopiero posadziwszy tyłek na dechach jakby się rozpogodziła. Wlepiła w norsa bladozielone oczy i parsknęła
- Da...trzeba coś zjeść. Coś ciepłego, na zapas napchać brzuch. Niedługo będziemy żreć zamarzniętą kiełbasę i popijać roztopioną breją...ehh, żeśmy się wpakowali w gówno po uszy. - pokręciła z rezygnacją rudą głową.
-Jak ci kiełbasa zamarznie to wsadzę sobie do spodni. Tam ciepło, to się roztopi.- zażartował.
Zoja zaśmiała się gardłowo aż nią zatrzęsło. Rechotała dłuższą chwilę, spoglądając na Tyra z politowaniem.
-A potem będzie padliną capić i zjeść się nie da - odrzekła, gdy w końcu się uspokoiła - Jak jest sens w marnowaniu jedzenia, co Wielkoludzie? Może jeszcze powinniśmy się przerzucić na obgryzanie kory z drzew i chrupanie szyszek...je też wsadzisz sobie do spodni w razie potrzeby?
-Dla ciebie zawsze!- rzekł bijąc pięścią w blat stołu, uśmiechając się przy tym.
-Zapamiętam..oj zapamiętam - mruknęła złośliwie - Zobaczy...będzie się budził z gaciami pełnymi przeróżnego badziewia, wchodzącego tam gdzie słońce nie dochodzi. Zobaczymy czy nadal będzie taki zadowolony z siebie…

Machnął ręką -Piwo, wino czy gorzała?- spytał -Gorzała!- odpowiedział za nią, po czym zamówił flaszkę wódki, nie tak dobrej pewnie jak z jego rodzinnych stron, lub z Kislevu, ale zawsze to gorzała.
-Upije mnie i co? - spytała mimochodem, gdy już na ich stole pojawiła się zamówiona flaszka i dwa obtłuczone kubki. Nie czekając na odpowiedź chwyciła butelkę i rozlała podły trunek - Będzie musiał nieść zwłoki do pokoju, tyle z tego będzie. Nie mam mocnej głowy wbrew pozorom.
-No no. Tak jak i ja.- odrzekł z przekąsem po czym uniósł kubek -Za wesołą kompaniję Siegfrieda!- wzniósł toast śmiejąc się z tego samemu.
Kobieta skrzywiła się, jakby nagle przed jej nosem pojawiło się coś wyjątkowo martwego i śmierdzącego. Ujęła jednak swoją porcję alkoholu, lecz nie przybliżyła jej do ust. Zamiast tego obdarzyła ryżego wielkoluda ciężkim spojrzeniem
-Uch, ty tak na serio? -burknęła - Ty chce pić za tego miejskiego cwaniaczka oraz niewydarzonego inkwizytora, a żeby ich syf i kiła na starość pokręciły? To już lepszych powodów do toastu wymyślec’ nie mogłeś? Na bogów...wolałaby już opijać zwęglone kości Tullego i krostę na dupie, co mi się od tego mrozu zrobiła. Weź się bardziej postaraj…
Słuchają jej słów wielkolud śmiał się głupkowato. Bawiła go irytacja kobiety. Lubił jak się denerwowała -Za nas!- poprawił się po chwili.
- Żeby ci te szyszki w dupie nie przeszkadzały - dodała od siebie i dopiero wtedy przechyliła kubek, osuszając go na dwa potężne łyki. Odstawiła naczynie z hukiem na stół, prychając i zanosząc się suchym kaszlem.
-Ujdzie...choliera.-dodała, spluwając na podłogę.
-Taa…- odrzekł po wypiciu w ten sam sposób jak Zoja. Nie patyczkował się, alkohol nie był zły ale dość słaby -Co Ty z tymi szyszkami w dupie? Zal ci?- spytał z przekąsem -Może sama byś chciała, nazbieram dla ciebie jak poprosisz.- zażartował.
Zoja potarła brodę, udając że zastanawia się intensywnie nad propozycją norsa.
-I co, może jeszcze sam je tam wepchniesz, nie patrząc na ewentualny sprzeciw i okrzyki bólu?- westchnęła, wychylając się do przodu. Butelka ponownie wylądowała w jej dłoni.
-Z morderczą chęcią!- odrzekł całkiem poważnie.

Ręka kobiety zawisła nad szklaną szyjką, a jej właścicielka spojrzała na siedzącego obok mężczyznę z zainteresowaniem.
- Naprawdę? Przeorasz mi tyłek bez względu na to jak głośno będę protestować? - spytała głosem ociekającym jadem.
-Chodzi mi to po głowie od momentu jak tylko żem cię ujrzał.- odpowiedział z zawadiackim uśmieszkiem na ustach.
-Więc co cię do tej pory powstrzymywało przez złapaniem mnie za kłaki i zawleczeniem do stodoły? Tylko nie mów że dobre wychowanie i szacunek dla kobiet...bo w to nie uwierzę - odwzajemniła uśmiech.
-Nie, twój wredny wyraz twarzy i ten pizdowaty Olaf, co ciągle się wkoło kręcił gdzieś.- odrzekł wzruszając ramionami.
-Czyli podoba ci się nasz cwaniaczek- rudowłosa zmrużyła oczy w uciesze - Myślę, że te całe mutacje nie są zaraźliwe...więc jak chcesz wystarczy go przydybać na piętrze i zrobić co trzeba. Mogę ci w tym pomóc, skrępować mu ręce czy coś…
-Boki zrywać.- odrzekł wielkolud z poważną miną.
Zoja parsknęła pod nosem, przenosząc uwagę z wielkoluda na flaszkę. Rozlała kolejną kolejkę i uniosła swój kubek na wysokość oczu.
-To za co teraz? Za szybkie wyrwanie się z zakonnych kajdan, ostrą żerdź w dupsku Olafa, czy może za miękki siennik i spokój do rana?
-Za to drugie ha ha!- zagrzmiał po czym uniósł kubek i wychylił bez mrugnięcia okiem całą zawartość spokojnym duszkiem.
- Po co ja w ogóle bawię się w jakieś kubki...wal z gwinta, dobrze ci to wychodzi - rzuciła do Tyra samej przepijając toast. Wódka zapiekła w gardło i rozlała się ogniem po żołądku. Rudowłosa potrząsnęła głową, starając się odegnać coraz silniejsze zamroczenie.
- To co robimy z tak pozytywnie rozpoczętym wieczorem? - odezwała się w końcu cicho, odstawiając swój kubek. Nie patrzyła na Tyra, tylko gdzieś obok.
-Chodź na górę.- odrzekł upijając trochę gorzałki z gwinta zgodnie z życzeniem kobiety. Znów był całkiem poważny.
- Czemu? Jest tam coś, co trzeba upolować przy pomocy łuku? - skrzywiła usta w połowicznym uśmiechu. Jej głos stał się niski, ochrypły. Z błyskiem w oczach spoglądała na siedzącego obok mężczyznę, a jej dłoń powoli zsunęła się z blatu i wylądowała na jego udzie, okrytym podróżnymi spodniami. Zacisnęła palce na materiale, drapiąc znajdującą się pod spodem skórę.

-Taaa. Legendarny smok, trza go ponoć ustrzelić ha ha ha…- zarżał jak niespełna rozumu dziecko.
- Ostatnio żeś był bardziej wygadany - Zoja uniosła oczy ku górze - Czyżby gibkość twojego języka zależała od ilości wlanego w siebie alkoholu?
-Zdecydowanie! Im więcej tym lepiej!- odrzekł niemal krzykiem wielkolud.
- I czego tak gębę piłuje? W sąsiedniej wiosce pewno cię jeszcze nie słyszeli...ale pewności mieć nie możemy - syknęła, zaciskając mocniej palce. Paznokcie wbiły się norsowi w udo, a łuczniczka miała nadzieję, ze zostawią krwawe ślady.
-Wrrr…- wielkolud zamruczał niczym czochrany kundel -Mocniej, to może poczuję i z tego przyjemność wyniosę ha ha…- zakpił.
-A może Siegfrieda zawołać? - spytała tym samym, złośliwym tonem po czym dodała - Weźmie swój młot i cię nim pogłaszcze po plecach aż kręgosłup ustami wyleci. Ewentualnie z miejsca pośle na stos. Tak czy tak...rozrywka zapewniona.
Nors przewrócił oczami z rozkoszy -Jak to robisz, że czytasz mi w myślach!?- spytał rozbawiony.
-Naprawdę jestem mutantem i to dar od bogów Chaosu...tak samo jak macki między nogami - odparła śmiertelnie poważnym tonem.
Nors spoważniał zrobił lekko nadętą minę i klepnął się dłońmi w uda -No… dobrze się gawędziło. Ale jutro wczas wstać trza więc na spoczynek się udać musim. Dobrej nocy.- burknął po czym wstał od stołu i pożegnał Zoję gestem ręki.

- Eto bylo...eh durak - rudowłosa pokręciła głową, łapiąc wielkoluda za nogawkę. -Nu i co, ty nie wie dalej co powinien zrobić, tylko podkula ogon i ucieka? Durak - powtórzyła.
-Twoje macki, twoja sprawa.- odrzekł żartobliwie wielkolud.
-Jasne...a Theodorus puściłby mnie wolno, gdyby rzeczywiście tam były. Miał okazję sprawdzić i wykorzystał ją - rudowłosa również wstała, choć przy podnoszeniu się do pozycji pionowej musiała złapać za krawędź stołu. Nie przeszkadzało jej w najmniejszym stopniu. Cieszyła się wręcz ze swojego stanu upodlenia, które pozwoliło odegnać wspomnienie płonących stosów i nienawistnych spojrzeń, jakimi miejscowi obdarzali zakonne psy oraz szpicli - Wybacz, ale pieczęci mi na dupsku nie odbił jako zaświadczenia o braku odstępstw od normy.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 30-06-2014 o 14:49.
Zombianna jest offline