Elitarystyczny Nowotwór | Felde, noc przed wyjazdem
Tyr nie miał ochoty siedzieć z Olafem, nowo poznanym klechą ani tym bardziej z fanatykiem. W głowie knuł plan ucieczki, lub nawet i skrócenia żywota Siegfrieda. O tym jednak milczał i nie mówił nawet Zoji. Po cóż było ją narażać niebezpieczną wiedzą, jaką zachował tylko dla siebie.
-Śmiechu warte…- burknął wielkolud nie ukrywając swego oburzenia, całą tą farsą -Będzie nas ciągać za sobą jak muły do taszczenia tobołów psia jego mać…- pokręcił głową -Jestem taki wkurwiony, że mnie krew zalewa…- syknął wchodząc za Zoją do gospody.
-Głodnym, a ty?- usiadł na solidnej ławie.
Kobieta milczała uparcie całą drogę przez śnieg. Dopiero posadziwszy tyłek na dechach jakby się rozpogodziła. Wlepiła w norsa bladozielone oczy i parsknęła
- Da...trzeba coś zjeść. Coś ciepłego, na zapas napchać brzuch. Niedługo będziemy żreć zamarzniętą kiełbasę i popijać roztopioną breją...ehh, żeśmy się wpakowali w gówno po uszy. - pokręciła z rezygnacją rudą głową.
-Jak ci kiełbasa zamarznie to wsadzę sobie do spodni. Tam ciepło, to się roztopi.- zażartował.
Zoja zaśmiała się gardłowo aż nią zatrzęsło. Rechotała dłuższą chwilę, spoglądając na Tyra z politowaniem.
-A potem będzie padliną capić i zjeść się nie da - odrzekła, gdy w końcu się uspokoiła - Jak jest sens w marnowaniu jedzenia, co Wielkoludzie? Może jeszcze powinniśmy się przerzucić na obgryzanie kory z drzew i chrupanie szyszek...je też wsadzisz sobie do spodni w razie potrzeby?
-Dla ciebie zawsze!- rzekł bijąc pięścią w blat stołu, uśmiechając się przy tym.
-Zapamiętam..oj zapamiętam - mruknęła złośliwie - Zobaczy...będzie się budził z gaciami pełnymi przeróżnego badziewia, wchodzącego tam gdzie słońce nie dochodzi. Zobaczymy czy nadal będzie taki zadowolony z siebie…
Machnął ręką -Piwo, wino czy gorzała?- spytał -Gorzała!- odpowiedział za nią, po czym zamówił flaszkę wódki, nie tak dobrej pewnie jak z jego rodzinnych stron, lub z Kislevu, ale zawsze to gorzała.
-Upije mnie i co? - spytała mimochodem, gdy już na ich stole pojawiła się zamówiona flaszka i dwa obtłuczone kubki. Nie czekając na odpowiedź chwyciła butelkę i rozlała podły trunek - Będzie musiał nieść zwłoki do pokoju, tyle z tego będzie. Nie mam mocnej głowy wbrew pozorom.
-No no. Tak jak i ja.- odrzekł z przekąsem po czym uniósł kubek -Za wesołą kompaniję Siegfrieda!- wzniósł toast śmiejąc się z tego samemu.
Kobieta skrzywiła się, jakby nagle przed jej nosem pojawiło się coś wyjątkowo martwego i śmierdzącego. Ujęła jednak swoją porcję alkoholu, lecz nie przybliżyła jej do ust. Zamiast tego obdarzyła ryżego wielkoluda ciężkim spojrzeniem
-Uch, ty tak na serio? -burknęła - Ty chce pić za tego miejskiego cwaniaczka oraz niewydarzonego inkwizytora, a żeby ich syf i kiła na starość pokręciły? To już lepszych powodów do toastu wymyślec’ nie mogłeś? Na bogów...wolałaby już opijać zwęglone kości Tullego i krostę na dupie, co mi się od tego mrozu zrobiła. Weź się bardziej postaraj…
Słuchają jej słów wielkolud śmiał się głupkowato. Bawiła go irytacja kobiety. Lubił jak się denerwowała -Za nas!- poprawił się po chwili.
- Żeby ci te szyszki w dupie nie przeszkadzały - dodała od siebie i dopiero wtedy przechyliła kubek, osuszając go na dwa potężne łyki. Odstawiła naczynie z hukiem na stół, prychając i zanosząc się suchym kaszlem.
-Ujdzie...choliera.-dodała, spluwając na podłogę.
-Taa…- odrzekł po wypiciu w ten sam sposób jak Zoja. Nie patyczkował się, alkohol nie był zły ale dość słaby -Co Ty z tymi szyszkami w dupie? Zal ci?- spytał z przekąsem -Może sama byś chciała, nazbieram dla ciebie jak poprosisz.- zażartował.
Zoja potarła brodę, udając że zastanawia się intensywnie nad propozycją norsa.
-I co, może jeszcze sam je tam wepchniesz, nie patrząc na ewentualny sprzeciw i okrzyki bólu?- westchnęła, wychylając się do przodu. Butelka ponownie wylądowała w jej dłoni.
-Z morderczą chęcią!- odrzekł całkiem poważnie.
Ręka kobiety zawisła nad szklaną szyjką, a jej właścicielka spojrzała na siedzącego obok mężczyznę z zainteresowaniem.
- Naprawdę? Przeorasz mi tyłek bez względu na to jak głośno będę protestować? - spytała głosem ociekającym jadem.
-Chodzi mi to po głowie od momentu jak tylko żem cię ujrzał.- odpowiedział z zawadiackim uśmieszkiem na ustach.
-Więc co cię do tej pory powstrzymywało przez złapaniem mnie za kłaki i zawleczeniem do stodoły? Tylko nie mów że dobre wychowanie i szacunek dla kobiet...bo w to nie uwierzę - odwzajemniła uśmiech.
-Nie, twój wredny wyraz twarzy i ten pizdowaty Olaf, co ciągle się wkoło kręcił gdzieś.- odrzekł wzruszając ramionami.
-Czyli podoba ci się nasz cwaniaczek- rudowłosa zmrużyła oczy w uciesze - Myślę, że te całe mutacje nie są zaraźliwe...więc jak chcesz wystarczy go przydybać na piętrze i zrobić co trzeba. Mogę ci w tym pomóc, skrępować mu ręce czy coś…
-Boki zrywać.- odrzekł wielkolud z poważną miną.
Zoja parsknęła pod nosem, przenosząc uwagę z wielkoluda na flaszkę. Rozlała kolejną kolejkę i uniosła swój kubek na wysokość oczu.
-To za co teraz? Za szybkie wyrwanie się z zakonnych kajdan, ostrą żerdź w dupsku Olafa, czy może za miękki siennik i spokój do rana?
-Za to drugie ha ha!- zagrzmiał po czym uniósł kubek i wychylił bez mrugnięcia okiem całą zawartość spokojnym duszkiem.
- Po co ja w ogóle bawię się w jakieś kubki...wal z gwinta, dobrze ci to wychodzi - rzuciła do Tyra samej przepijając toast. Wódka zapiekła w gardło i rozlała się ogniem po żołądku. Rudowłosa potrząsnęła głową, starając się odegnać coraz silniejsze zamroczenie.
- To co robimy z tak pozytywnie rozpoczętym wieczorem? - odezwała się w końcu cicho, odstawiając swój kubek. Nie patrzyła na Tyra, tylko gdzieś obok.
-Chodź na górę.- odrzekł upijając trochę gorzałki z gwinta zgodnie z życzeniem kobiety. Znów był całkiem poważny.
- Czemu? Jest tam coś, co trzeba upolować przy pomocy łuku? - skrzywiła usta w połowicznym uśmiechu. Jej głos stał się niski, ochrypły. Z błyskiem w oczach spoglądała na siedzącego obok mężczyznę, a jej dłoń powoli zsunęła się z blatu i wylądowała na jego udzie, okrytym podróżnymi spodniami. Zacisnęła palce na materiale, drapiąc znajdującą się pod spodem skórę.
-Taaa. Legendarny smok, trza go ponoć ustrzelić ha ha ha…- zarżał jak niespełna rozumu dziecko.
- Ostatnio żeś był bardziej wygadany - Zoja uniosła oczy ku górze - Czyżby gibkość twojego języka zależała od ilości wlanego w siebie alkoholu?
-Zdecydowanie! Im więcej tym lepiej!- odrzekł niemal krzykiem wielkolud.
- I czego tak gębę piłuje? W sąsiedniej wiosce pewno cię jeszcze nie słyszeli...ale pewności mieć nie możemy - syknęła, zaciskając mocniej palce. Paznokcie wbiły się norsowi w udo, a łuczniczka miała nadzieję, ze zostawią krwawe ślady.
-Wrrr…- wielkolud zamruczał niczym czochrany kundel -Mocniej, to może poczuję i z tego przyjemność wyniosę ha ha…- zakpił.
-A może Siegfrieda zawołać? - spytała tym samym, złośliwym tonem po czym dodała - Weźmie swój młot i cię nim pogłaszcze po plecach aż kręgosłup ustami wyleci. Ewentualnie z miejsca pośle na stos. Tak czy tak...rozrywka zapewniona.
Nors przewrócił oczami z rozkoszy -Jak to robisz, że czytasz mi w myślach!?- spytał rozbawiony.
-Naprawdę jestem mutantem i to dar od bogów Chaosu...tak samo jak macki między nogami - odparła śmiertelnie poważnym tonem.
Nors spoważniał zrobił lekko nadętą minę i klepnął się dłońmi w uda -No… dobrze się gawędziło. Ale jutro wczas wstać trza więc na spoczynek się udać musim. Dobrej nocy.- burknął po czym wstał od stołu i pożegnał Zoję gestem ręki.
- Eto bylo...eh durak - rudowłosa pokręciła głową, łapiąc wielkoluda za nogawkę. -Nu i co, ty nie wie dalej co powinien zrobić, tylko podkula ogon i ucieka? Durak - powtórzyła.
-Twoje macki, twoja sprawa.- odrzekł żartobliwie wielkolud.
-Jasne...a Theodorus puściłby mnie wolno, gdyby rzeczywiście tam były. Miał okazję sprawdzić i wykorzystał ją - rudowłosa również wstała, choć przy podnoszeniu się do pozycji pionowej musiała złapać za krawędź stołu. Nie przeszkadzało jej w najmniejszym stopniu. Cieszyła się wręcz ze swojego stanu upodlenia, które pozwoliło odegnać wspomnienie płonących stosów i nienawistnych spojrzeń, jakimi miejscowi obdarzali zakonne psy oraz szpicli - Wybacz, ale pieczęci mi na dupsku nie odbił jako zaświadczenia o braku odstępstw od normy.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Ostatnio edytowane przez Zombianna : 30-06-2014 o 14:49.
|