Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-06-2014, 14:34   #91
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Po podpisaniu wyroku na Kaspra i kowala Olaf nie miał żadnych negatywnych odczuć. Wierzył głęboko, że postąpił słusznie, że zapobiegł większemu złu jakie by miało miejsce, gdyby ci dwaj przeżyli. Także bardzo się zdziwił, gdy położył się spać i zaczął śnić o egzekucji. Widział, jak płomienie ogarniają dwóch skazańców, jak ci zaczynają się wić w więzach i przeklinają na głos jego i wszystkich zgromadzonych. Widział też pełne nienawiści spojrzenie Liliany. Koniec końców obudził się zlany potem. Sen był bardzo realistyczny. Czyżby zemsta bogów za skazanie na stos niewinnych ludzi? Co się stało to się nie odstanie. Jeśli byli niewinni to Sigmar ich przyjmie, jeśli nie to wyświadczyli ludności Imperium wielką przysługę. Zdawał sobie sprawę, że jeśli dopadła go klątwa bogów jego życie będzie trudniejsze. Gdy położył się ponownie spać udało mu się zasnąć i w miarę spokojnie dotrwać do rana. Rano zaś po sutym śniadaniu musieli wyruszyć w drogę.

Kiedy w końcu się wybrali Olaf trzymał się tyłów pochodu. Nie znał się na tropieniu i zostawił to specjalistce, czyli Zoji. Podejrzewał jednak, że nawet w pojedynkę by nie zabłądził. Trop wiódł jak strzelił do Dassel. To oczywiste, że starzec, nawet wspierany przez siły Chaosu. Nie przetrwałby zimy w lesie. Musi zaczepić się w jakiejś osadzie a dopiero potem ruszy dalej. Taki rozwój wypadków bardzo cieszył Olafa. Oznaczało to, że rychło wywiążą się z zadania i będą mogli ruszyć każdy w swoją stronę. Idąc klął pod nosem, bo droga dawała mu się bardzo we znaki. Mróz był solidny a on trochę za lekko ubrany. Szczególnie dawały mu się we znaki buty, które zaczęły przeciekać.

Idąc rozmyślał jeszcze o dwóch skazańcach i Lilianie, która patrzyła na niego nienawistnym wzrokiem.
 
Ulli jest offline  
Stary 30-06-2014, 12:54   #92
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Felde, noc przed wyjazdem

Tyr nie miał ochoty siedzieć z Olafem, nowo poznanym klechą ani tym bardziej z fanatykiem. W głowie knuł plan ucieczki, lub nawet i skrócenia żywota Siegfrieda. O tym jednak milczał i nie mówił nawet Zoji. Po cóż było ją narażać niebezpieczną wiedzą, jaką zachował tylko dla siebie.
-Śmiechu warte…- burknął wielkolud nie ukrywając swego oburzenia, całą tą farsą -Będzie nas ciągać za sobą jak muły do taszczenia tobołów psia jego mać…- pokręcił głową -Jestem taki wkurwiony, że mnie krew zalewa…- syknął wchodząc za Zoją do gospody.
-Głodnym, a ty?- usiadł na solidnej ławie.
Kobieta milczała uparcie całą drogę przez śnieg. Dopiero posadziwszy tyłek na dechach jakby się rozpogodziła. Wlepiła w norsa bladozielone oczy i parsknęła
- Da...trzeba coś zjeść. Coś ciepłego, na zapas napchać brzuch. Niedługo będziemy żreć zamarzniętą kiełbasę i popijać roztopioną breją...ehh, żeśmy się wpakowali w gówno po uszy. - pokręciła z rezygnacją rudą głową.
-Jak ci kiełbasa zamarznie to wsadzę sobie do spodni. Tam ciepło, to się roztopi.- zażartował.
Zoja zaśmiała się gardłowo aż nią zatrzęsło. Rechotała dłuższą chwilę, spoglądając na Tyra z politowaniem.
-A potem będzie padliną capić i zjeść się nie da - odrzekła, gdy w końcu się uspokoiła - Jak jest sens w marnowaniu jedzenia, co Wielkoludzie? Może jeszcze powinniśmy się przerzucić na obgryzanie kory z drzew i chrupanie szyszek...je też wsadzisz sobie do spodni w razie potrzeby?
-Dla ciebie zawsze!- rzekł bijąc pięścią w blat stołu, uśmiechając się przy tym.
-Zapamiętam..oj zapamiętam - mruknęła złośliwie - Zobaczy...będzie się budził z gaciami pełnymi przeróżnego badziewia, wchodzącego tam gdzie słońce nie dochodzi. Zobaczymy czy nadal będzie taki zadowolony z siebie…

Machnął ręką -Piwo, wino czy gorzała?- spytał -Gorzała!- odpowiedział za nią, po czym zamówił flaszkę wódki, nie tak dobrej pewnie jak z jego rodzinnych stron, lub z Kislevu, ale zawsze to gorzała.
-Upije mnie i co? - spytała mimochodem, gdy już na ich stole pojawiła się zamówiona flaszka i dwa obtłuczone kubki. Nie czekając na odpowiedź chwyciła butelkę i rozlała podły trunek - Będzie musiał nieść zwłoki do pokoju, tyle z tego będzie. Nie mam mocnej głowy wbrew pozorom.
-No no. Tak jak i ja.- odrzekł z przekąsem po czym uniósł kubek -Za wesołą kompaniję Siegfrieda!- wzniósł toast śmiejąc się z tego samemu.
Kobieta skrzywiła się, jakby nagle przed jej nosem pojawiło się coś wyjątkowo martwego i śmierdzącego. Ujęła jednak swoją porcję alkoholu, lecz nie przybliżyła jej do ust. Zamiast tego obdarzyła ryżego wielkoluda ciężkim spojrzeniem
-Uch, ty tak na serio? -burknęła - Ty chce pić za tego miejskiego cwaniaczka oraz niewydarzonego inkwizytora, a żeby ich syf i kiła na starość pokręciły? To już lepszych powodów do toastu wymyślec’ nie mogłeś? Na bogów...wolałaby już opijać zwęglone kości Tullego i krostę na dupie, co mi się od tego mrozu zrobiła. Weź się bardziej postaraj…
Słuchają jej słów wielkolud śmiał się głupkowato. Bawiła go irytacja kobiety. Lubił jak się denerwowała -Za nas!- poprawił się po chwili.
- Żeby ci te szyszki w dupie nie przeszkadzały - dodała od siebie i dopiero wtedy przechyliła kubek, osuszając go na dwa potężne łyki. Odstawiła naczynie z hukiem na stół, prychając i zanosząc się suchym kaszlem.
-Ujdzie...choliera.-dodała, spluwając na podłogę.
-Taa…- odrzekł po wypiciu w ten sam sposób jak Zoja. Nie patyczkował się, alkohol nie był zły ale dość słaby -Co Ty z tymi szyszkami w dupie? Zal ci?- spytał z przekąsem -Może sama byś chciała, nazbieram dla ciebie jak poprosisz.- zażartował.
Zoja potarła brodę, udając że zastanawia się intensywnie nad propozycją norsa.
-I co, może jeszcze sam je tam wepchniesz, nie patrząc na ewentualny sprzeciw i okrzyki bólu?- westchnęła, wychylając się do przodu. Butelka ponownie wylądowała w jej dłoni.
-Z morderczą chęcią!- odrzekł całkiem poważnie.

Ręka kobiety zawisła nad szklaną szyjką, a jej właścicielka spojrzała na siedzącego obok mężczyznę z zainteresowaniem.
- Naprawdę? Przeorasz mi tyłek bez względu na to jak głośno będę protestować? - spytała głosem ociekającym jadem.
-Chodzi mi to po głowie od momentu jak tylko żem cię ujrzał.- odpowiedział z zawadiackim uśmieszkiem na ustach.
-Więc co cię do tej pory powstrzymywało przez złapaniem mnie za kłaki i zawleczeniem do stodoły? Tylko nie mów że dobre wychowanie i szacunek dla kobiet...bo w to nie uwierzę - odwzajemniła uśmiech.
-Nie, twój wredny wyraz twarzy i ten pizdowaty Olaf, co ciągle się wkoło kręcił gdzieś.- odrzekł wzruszając ramionami.
-Czyli podoba ci się nasz cwaniaczek- rudowłosa zmrużyła oczy w uciesze - Myślę, że te całe mutacje nie są zaraźliwe...więc jak chcesz wystarczy go przydybać na piętrze i zrobić co trzeba. Mogę ci w tym pomóc, skrępować mu ręce czy coś…
-Boki zrywać.- odrzekł wielkolud z poważną miną.
Zoja parsknęła pod nosem, przenosząc uwagę z wielkoluda na flaszkę. Rozlała kolejną kolejkę i uniosła swój kubek na wysokość oczu.
-To za co teraz? Za szybkie wyrwanie się z zakonnych kajdan, ostrą żerdź w dupsku Olafa, czy może za miękki siennik i spokój do rana?
-Za to drugie ha ha!- zagrzmiał po czym uniósł kubek i wychylił bez mrugnięcia okiem całą zawartość spokojnym duszkiem.
- Po co ja w ogóle bawię się w jakieś kubki...wal z gwinta, dobrze ci to wychodzi - rzuciła do Tyra samej przepijając toast. Wódka zapiekła w gardło i rozlała się ogniem po żołądku. Rudowłosa potrząsnęła głową, starając się odegnać coraz silniejsze zamroczenie.
- To co robimy z tak pozytywnie rozpoczętym wieczorem? - odezwała się w końcu cicho, odstawiając swój kubek. Nie patrzyła na Tyra, tylko gdzieś obok.
-Chodź na górę.- odrzekł upijając trochę gorzałki z gwinta zgodnie z życzeniem kobiety. Znów był całkiem poważny.
- Czemu? Jest tam coś, co trzeba upolować przy pomocy łuku? - skrzywiła usta w połowicznym uśmiechu. Jej głos stał się niski, ochrypły. Z błyskiem w oczach spoglądała na siedzącego obok mężczyznę, a jej dłoń powoli zsunęła się z blatu i wylądowała na jego udzie, okrytym podróżnymi spodniami. Zacisnęła palce na materiale, drapiąc znajdującą się pod spodem skórę.

-Taaa. Legendarny smok, trza go ponoć ustrzelić ha ha ha…- zarżał jak niespełna rozumu dziecko.
- Ostatnio żeś był bardziej wygadany - Zoja uniosła oczy ku górze - Czyżby gibkość twojego języka zależała od ilości wlanego w siebie alkoholu?
-Zdecydowanie! Im więcej tym lepiej!- odrzekł niemal krzykiem wielkolud.
- I czego tak gębę piłuje? W sąsiedniej wiosce pewno cię jeszcze nie słyszeli...ale pewności mieć nie możemy - syknęła, zaciskając mocniej palce. Paznokcie wbiły się norsowi w udo, a łuczniczka miała nadzieję, ze zostawią krwawe ślady.
-Wrrr…- wielkolud zamruczał niczym czochrany kundel -Mocniej, to może poczuję i z tego przyjemność wyniosę ha ha…- zakpił.
-A może Siegfrieda zawołać? - spytała tym samym, złośliwym tonem po czym dodała - Weźmie swój młot i cię nim pogłaszcze po plecach aż kręgosłup ustami wyleci. Ewentualnie z miejsca pośle na stos. Tak czy tak...rozrywka zapewniona.
Nors przewrócił oczami z rozkoszy -Jak to robisz, że czytasz mi w myślach!?- spytał rozbawiony.
-Naprawdę jestem mutantem i to dar od bogów Chaosu...tak samo jak macki między nogami - odparła śmiertelnie poważnym tonem.
Nors spoważniał zrobił lekko nadętą minę i klepnął się dłońmi w uda -No… dobrze się gawędziło. Ale jutro wczas wstać trza więc na spoczynek się udać musim. Dobrej nocy.- burknął po czym wstał od stołu i pożegnał Zoję gestem ręki.

- Eto bylo...eh durak - rudowłosa pokręciła głową, łapiąc wielkoluda za nogawkę. -Nu i co, ty nie wie dalej co powinien zrobić, tylko podkula ogon i ucieka? Durak - powtórzyła.
-Twoje macki, twoja sprawa.- odrzekł żartobliwie wielkolud.
-Jasne...a Theodorus puściłby mnie wolno, gdyby rzeczywiście tam były. Miał okazję sprawdzić i wykorzystał ją - rudowłosa również wstała, choć przy podnoszeniu się do pozycji pionowej musiała złapać za krawędź stołu. Nie przeszkadzało jej w najmniejszym stopniu. Cieszyła się wręcz ze swojego stanu upodlenia, które pozwoliło odegnać wspomnienie płonących stosów i nienawistnych spojrzeń, jakimi miejscowi obdarzali zakonne psy oraz szpicli - Wybacz, ale pieczęci mi na dupsku nie odbił jako zaświadczenia o braku odstępstw od normy.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 30-06-2014 o 14:49.
Zombianna jest offline  
Stary 30-06-2014, 13:33   #93
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Powiedzmy, że ci wierzę…- podał jej rękę -A co jeśli masz swoje macki ukryte… zrobił chwilę ciszy by zbudować napięcie -W środku!? zagrzmiał śmiechem.
-To prędzej przekona się o tym Olaf niż ty, o ile nie skończysz gadać. A że cwaniaczek nie ma to najmniejszych szans - wymamrotała prawie bez złośliwości i skorzystała z pomocy norsa, opierając się ciężko o jego ramię - więc pewno zarosnę pajęczyną…
-Zarośnie pajęczyną?- spytał nielekko zdziwiony.
- Eto twój pierwyj raz? - parsknęła, przechodząc na swój rodzimy język. Było to u niej naturalne, szczególnie po alkoholu. Szybko się jednak zmitygowała i powtórzyła pytanie już bardziej zrozumiale - Powie ty mi...miał kiedy jaką babę? Bo po minie wnioskuję, że nie za bardzo.
-Była.- odrzekł zdziwiony pytaniem Zoji -Grita miała cyc większy od twojej głowy, też ruda była ale głupia jak koza. Była też i Berta. Ale ta bardziej od chędożenia wolała wojaczkę, to też dawała na polu bitwy po bitwach jakich. No i zimna Marit. O tak. Ona na śniegu lubiła. Dwa razy robiłżem podejście ale od tego mrozu dzida nie zadziałała ha ha ha…- zaśmiał się gromko.

-A po wódce niby wszystko działa jak powinno, co? - kobieta pokręciła głową, stając pewniej na własnych nogach - Tylko trwa to krótko i zaraz po fakcie padasz jak kłoda, ale to dobre. Przynajmniej gadać nie trzeba...ale można gadać. Od tego strzępienia ozora idzie się pochorować. Ludzie niestety za dużo gadają.
-Po gorzale to dwakroć bardziej mi się chcę!- zakrzyknął niemal kierując się schodami na górę, nie puszczając Zoji spod ręki. Byłoby szkoda, gdyby będąc tak blisko pokoju spadła z schodów usnęła, albo coś w tym stylu. Gdy byli na górze otwarł drzwi do swojej kwatery, która przypominała bardziej klasztorną celę niż pokój w karczmie. Grunt że łóżko było, tej nocy nic więcej im chyba do szczęścia nie brakowało.
-Jak tu nastrojowo…- zażartował.

Rudowłosa dała się ciągnąć bez słowa sprzeciwu. Z zaciekawieniem rozejrzała się po pokoju norsa. Nie spodziewała się niczego więcej poza tym, co znajdowało się i w jej lokum. Żadnych zbędnych mebli, jedynie było tu mniej pajęczyn.
-Nastrojowo? Masz zamiar mnie poćwiartować czy wyłuskać z ubrań? - warknęła, podchodząc do łóżka. Sprawdziła dłonią materac, uderzając w niego kilka razy. Dwie spasione pchły uciekły w panice, a kobieta uśmiechnęła się zadowolona.
-Co się tak cieszy?- spytał rozbawiony sytuacją wielkolud. Zoja spojrzała na norsa spode łba.
-A co, płakać ma? - syknęła przez zęby i posadziła tyłek na łóżku - Wolisz atmosferę gwałtu i przemocy?
Tyr nie powiedział nic podszedł bliżej usiadł na łóżku obok niej i wzruszył ramionami -Chciałbym zadać ci milion pytań.- rzekł całkiem poważnie -Ale to kiedy indziej- dodał szybko by nie spłoszyć kobiety rozmowami, na które być może nie miła by ochoty spojrzał na nią i pocałował w usta.

Ostrzegawcza iska zapłonęła w umyśle łuczniczki, lecz szybko zgasła, stłamszona uspokajającymi słowami. Przez chwilę obawiała się, że ryży wielkolud zacznie kłapać jadaczką. Na szczęście znalazł dla niej lepsze zastosowanie. Jego oddech śmierdział alkoholem, co w sumie było spodziewane. Przynajmniej oboje capili jednakowo.
-Starczy - warknęła, odrywając się od mężczyzny i złapała w garść pukiel jego włosów - Nie mamy całego dnia na uprzejmości. Ściągaj łachy.
Wielkolud uśmiechnął się drapieżnie. Tak konkretnej baby to nawet na dalekiej północy chyba nie widział. Nie zwlekał ani chwili. Wartko zrzucił z siebie skórzaną zbroję, oraz zniszczoną czasem i użytkowaniem flanelę, ciskając je bez zastanowienia na zakurzone deski podłogi. Prędko pozbył się ubrudzonych z błota i śniegu buciorów i nie czekając na partnerkę pozbył się spodni stając na przeciw niej bez najmniejszej krępacji. Jak nie trudno było zauważyć on był już gotowy do stosunku. Tyr wejrzał na dół uśmiechając się lekko -Mam ci pomóc czy sama sobie poradzisz?- ponaglił ją.
Ubranie kobiety wylądowało za łóżkiem, zrzucone niecierpliwie wśród cedzonych pod nosem przekleństw. Na ich szczególną ilość zasłużyła koszula, która ni jak nie chciała sie poddać niecierpliwym zabiegom. Nie chcąc marnować cennego czasu, Zoja ściągnęła ją przez głowę, omijając problem złośliwych guzików.

-Nu, dawaj - zaśmiała sie, tym razem szczerze i bez niecheci, wyciągając ręce w kierunku Tyra.
Wielkolud nie zwlekał ani chwili. Wartko zbliżył się do kobiet dociskając ją lewicą do łóżka. Szybko napluł sobie na prawą rękę i przejechał po członku, po czym złapał go i bez odrobiny namysłu włożył tam gdzie trzeba. Aż stęknął z przyjemności czując tę miłą ciasnotę i ciepło. Nie był przesadnie delikatny. Ruszał się energicznie nie wydając przy tym szczególnie dzikich odgłosów. Oddychał nosem, miał świadomość, że śmierdzi tanią gorzałą i nie chciał uprzykrzać Zoji tych chwil buchając jej wyziewami alkoholu prosto w twarz.
Kobieta aż stęknęła, czując jak wielki drąg rozpycha ją od środka. Tyr wielkoludem był nie tylko z nazwy. Uniosła ręce i wpiła się paznokciami w jego ramiona. Szarpnęła w dół, pozostawiając mu na skórze czerwone szramy, które momentalnie zaczęły puchnąć.

-Job twoju… - jęknęła, a ruda głowa odchyliła się do tyłu, wbijając się w zapluskwiony siennik. Jej biodra coraz szybciej i zachłanniej zaczęły wychodzić naprzeciw lędźwiom norsa, nogi powędrowały ku górze. Po kilku nieudanych próbach splotła kostka na męskich plecach, przyciskając uda do jego boków.
Tyr czuł jak adrenalina i alkohol coraz mocniej buzują w jego ciele. Czuł, że zrobił się czerwony na twarzy i bynajmniej nie ze wstydu. Złapał nogi Zoji i położył sobie na ramionach tak by móc wejść jeszcze głębiej w kobietę. Być może taka pozycja nie była dla niej zbyt wygodna ale nie dbał o to. W tej chwili nie był mężczyzną a samcem.

Ból pomieszany z przyjemnością na krótki moment przyćmił kobiecie wzrok. Chciała coś powiedzieć, lecz zamiast głosu z jej gardła wyrwał się krótki szczek. Szybko zagryzła wargi, by zachować ciszę. Reszta karczmy nie musiała wiedzieć co działo się za zamkniętymi drzwiami. Była to prywatna sprawa pomiędzy nią a Tyrem.
Powoli zaczynało brakować jej powietrza, wąskie dłonie zacisnęły się kurczowo na prześcieradle. Nigdy nie przepadała za wysublimowanymi pieszczotami, denerwowało ją głaskanie po głowie i czułe szepty. Wolała intensywniejsze doznania, a w tej kwestii olbrzym sprawdzał się aż nazbyt dobrze. Po kilku minutach, które dla niej zdawały się jedynie mgnieniem oka, zgięła nogi w kolanach i odepchnęła od siebie kochanka. Korzystając z jego zakłopotania przekręciła się na brzuch i uniosła tyłek do góry, wypinając go zapraszająco.
Przez chwilę spoglądał na nią zdziwiony, nie wiedząc co Zoja czyni, lecz gdy już do niego dotarło uśmiechnął się szeroko. Wartko zbliżył się do niej i polizał szybko i intensywnie po powierzchni całego jej tyłka, po czym wyprostował się i wszedł energicznie. Rytmiczne klaskanie sprawiało że czuł się błogo. Od czasu do czasu klepał ją ręką po pośladkach, zaś drugą ręką ciągnął za rude włosy, jakby chciał jeszcze mocniej do siebie przyciągnąć, jakby chciał mieć pełną kontrolę nad kochanką.

Drżące ramiona ledwo utrzymywały Zoję nad powierzchnią materaca. Każdemu mlaszczącemu odgłosowi zderzających się ze sobą ciał towarzyszyły krótkie warknięcia i coraz szybszy oddech. Kobieta rzucała biodrami, przyspieszając tempo w nadziei że nors za nią nadąży. Czuła już silne skurcze, w oczach jej pobielało, całe ciało zaczęło drżeć. Przestała dbać o pozory. Wygięła plecy, przylegając do torsu wielkoluda, skończyła warczeć. Zamiast tego jęknęła przeciągle i wyrzuciła z siebie kolejną wiązankę.
Tyr złapał ją za szyję, lekko przyduszając, drugą zaś ręką złapał za Zojową pierś ściskając bez kontroli. Pewnie następnego dnia usłyszy, że kobieta jest obolała przez niego, lecz w ogóle o to nie dbał. Ocierał się o nią przyciskając coraz mocniej do siebie, czuł że już niebawem będzie szczytować wyszedł z niej i położył się na plecach, oczekując że teraz to Zoja przejmie całkowitą kontrolę nad nim.

Nagła przerwa wyrwała rudowłosą z transu. Z jękiem zawodu odwróciła głowę, rzucając norsowi jadowite spojrzenie. Jej dłoń wystrzeliła do przodu i przeorała paznokciami owłosioną klatkę piersiową, zostawiając kolejne szramy. Dysząc ciężko kobieta dopadła do kochanka. Chciała naturalnie kontynuować rozpoczęte i niedokończone dzieło. Przykucnęła, sama nie wiedząc kiedy. Dosiadła go z westchnięciem ulgi i zaczęła miarowo ujeżdżać. Spod przymkniętych powiek obserwowała poczerwieniałą twarz Tyra, wydając z siebie cichy krzyk za każdym razem, gdy jego solidne przyrodzenie wbijało się w nią do samego końca. Na szczęście topornik milczał, a Zoja była mu za to wdzięczna. Leżał na wznak niczym pan i władca, czekający aż służba zaspokoi jego potrzeby. Powinna czuć złość, lecz sprowadzenie do roli zabawki tylko dodatkowo ją podniecało. Z inicjatorki całego zajścia, stała się uległą panną, potulnie wypełniającą rozkazy i dającą się rżnąć bez słowa skargi. Zatraciła się w tym.
Trwało kilka dobrych chwil, nim Tyr poczuł, że ten piękny czas powoli dobiega końca. Czuł jak cały drętwieje i przyjemne spazmy zaczynają lekko nim wstrząsać. Lecz nie chciał kończyć w ten sposób. Jednym, szybkim ruchem niczym mistrz zapasów zrzucił kobietę z siebie pewnie kolejny raz ją tym dziwiąc. Spojrzała na niego znów z ukosa, że kolejny raz nie dał jej robić tego co chciała. On jednak i tym razem o to nie dbał. Złapał ją za biodra i odwrócił twarzą do materaca. Mężczyzna pochylił się i znów w nią wszedł, lecz nie pozwolił się podnieść. Chciał w ten sposób skończyć. Docisnął jej kark swoją ręką krępując ruchy. Zaczął ostatni kawałek maratonu. Ruszał się mocno i energicznie jak jeszcze nigdy wcześniej. Czuł że jest coraz bliżej. Przez sekundę tylko pomyślał, że chciałby dać Zoji tyle satysfakcji z tej nocy ile sam odczuwał.

Szalony wyścig dobiegał końca. Zoja wygrała szczytując jako pierwsza, mocno i ostro, drapiąc bezlitośnie pazurami i zagryzając zęby na ramieniu norsa. To przyszło nagle, jak uderzenie pioruna i utrzymało się całkiem długo. Odpłynęła zupełnie, jak przez mgłę docierał do niej jej własny głośny krzyk rozkoszy. Leżała wciśnięta w materac, wijąc się i drżąc jak na mrozie. Ostatni krzyk przerodził się w nieartykułowany skowyt. Potężny orgazm targnął ciałem kobiety. Niekontrolowane skurcze przepełniły jej ciało. Umysł płonął w obezwładniających spazmach spełnienia.

-Ja jebał... - wyszeptała drżącym głosem.
Tyr czuł jak krople poty ściekają mu po czole. Ruszał się jeszcze szybciej i szybciej. Dyszał ciężko. -Wrrr…- jęknął głośno cały drżąc. Czuł jakby pozbył się kawałka swojego ciała. Uczucie, które mu towarzyszyło było rewelacyjne i nie do opisania. Wziął głęboki wdech i z lekkim stęknięciem wyszedł z Zoji. Kładąc się obok pozbawiony sił jakby całą dobę walczył z zwierzoludźmi.
-Ja jebał…- zawtórował jej.
- Da...teraz śpi i nie zawraca mi dupy - kobieta odwróciła się twarzą do ściany i sięgnęła dłonią po skopany w przypływie uniesienia koc. Okryła się nim po samą szyję, podkładając ramię pod głowę. Dalszą rozmowę uznała za zbędną. Tyr zarechotał po wszystkim. Popatrzył z rozbawieniem na nią po czym spokojnie się ubrał i wyszedł z izby. Zdecydowanie, teraz musiał dopić wódki. Otarł tylko pot z czoła i ruszył na dół...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-06-2014, 15:30   #94
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Ostland. 4 Ulriczeit. Rok 2522 KI.
Miesiąc mrozów. Las Cieni.



Wędrówka przez las koiła nerwy, pozwala się wyciszyć. Po raz pierwszy od kilku ostatnich dni Zoja czuła, że wreszcie jest na swoim miejscu. Co prawda nadal prezentowała typowy dla siebie urok osobisty, sycząc na towarzyszy i cedząc pod nosem kislevskie przekleństwa, lecz zdarzało się jej też uśmiechnąć co jakiś czas na widok wyjątkowo urokliwych leśnych zakamarków. Nic nie mogło się równać z pięknem i spokojem zimowej puszczy...gdyby tylko pozbyć się sapiącego, przebierającego niemrawo kulasami ogona świat byłby idealnym miejscem.
-Patrz jak leziesz...trzymaj tempo bo zamarzniesz...uch,przestań tak głośno pociągać nosem, bo zwalisz nam na łby całą okoliczną zwierzynę… - rzucała przez ramię i markotniała coraz bardziej. Z całej zgrai jedynie Tyr wydawał się nie przejmować trzaskającym mrozem...ale cóż, on był z norski - to tłumaczyło wszystko.

Trop prowadził prosto jak w mordę strzelił i Zoja dałaby sobie uciąć rękę, że Tobias wędrował do Dassel. Wyprostowała plecy, krzywiąc się przy tym lekko. Nocne wygibasy pozostawiły jej, prócz wspomnień, dość bogatą paletę otarć i siniaków. Plan wypoczynku i nabrania sił wziął w łeb, a ktoś uprzejmy zakopał go pod stertą innych rzeczy, które miała załatwić przed wyruszeniem w pościg. Nie narzekała, jedynie co jakiś czas rzucała ryżemu wielkoludowi rozbawione spojrzenie chcąc się upewnić że jemu również doskwierają wojenne rany. Zostawiła mu ich parę...na pamiątkę.

Przeszłość była przeszłością, a teraźniejszość wymagała, by skupić na nią całą uwagę co też Zoja czyniła, idąc przed siebie i poganiając maruderów. Przeklęty medyk musiał zostać złapany jak najszybciej, nim ślad ostygnie, a on rozpłynie się wśród powojennej zawieruchy. Wtedy już do usranej śmierci rudowłosa musiałaby być popychadłem inkwizycji...a tego bardzo nie chciała.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 01-07-2014, 20:05   #95
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Ogień oczyszczał. Tak mówiono, tak go uczono - ogień oczyszczał. Śmierć na stosie była jedyną, na którą zasługiwali czciciele plugawych bogów i praktykanci jeszcze plugawszych sztuk. Tak trzeba było. Płomienie stosu były oczyszczającymi płomieniami i wypalały zepsucie całkowicie, niszczyły je. Zepsucie trzeba było wykorzeniać, Deus vult. Markus patrzył więc na stos nieporuszony niczym - krzykami, nieprzyjaznymi spojrzeniami - to nie on wydał w końcu wyrok. Sprawę znał jedynie z tłumaczeń, czasami łącząc fakty lub dedukując. Nie mógł być pewien, kto był winny i czy spaleni się do tej grupy zaliczali. Ufał Inkwizytorowi.

Temu samemu Inkwizytorowi, który posłał ich w tę zimnicę i śniegi. Pościg za Tobiasem ku Dassel nie należał do przyjemnych i Markus po połowie drogi zaczął trząść się jak osika na wietrze. Gruby płaszcz którym się owinął nie pomagał nic, a nic, ale nie narzekał. Ścigali kultystę, a takich ściga się zawzięcie i bez wytchnienia. Markus parł więc przed siebie, stąpając za rudowłosą Zoją i chwilowo oszczędzał słowa. Raz, że rozmowny nie był i dwa, że nie było o czym. O śniegu? O lesie?

Zresztą, poluje się w ciszy.
 
Aro jest offline  
Stary 02-07-2014, 16:34   #96
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
https://www.youtube.com/watch?v=2tnJEqXSs24

Ruszyli więc dalej. Powoli przemierzając coraz głębsze zaspy śniegu i pomimo iż wciąż padało go coraz więcej i więcej. Mgła, nie wiadomo skąd zaczęła się zbierać i powoli podnosić. Widoczność z każdym metrem robiła się coraz gorsza, przynajmniej jeśli chodzi o widok na dziesięć, dwadzieścia metrów do przodu. Mróz stawał się coraz bardziej odczuwalny dla Olafa i Markusa bowiem Zoja i Tyr byli przystosowani do takich niskich temperatur. Tam skąd pochodzili taka zima to nie zima, to był zaledwie przedsionek tego co miało nastąpić.

W górze nad nimi zaczęły gromadzić się ptaki. Kruki, które poczęły zasiadać na gałęziach drzew i obserwować wędrowców z góry. Ich krakanie było coraz bardziej słyszalne, a mimo to ludzie inkwizytora szli dalej. Weszli już w mgłę, która zaczęła spowijać ich całkowicie i teraz każdy bardzo uważnie stawiał kroki. Gdzieś z boku Zoja usłyszała jakiś szmer, szelest. Na lewo od niej, lecz nie mogła dostrzec nikogo i niczego. Pierwszy szedł Tyr, odważny, mężny wręcz buńczuczny w swojej brawurze. Za nim szła łowczyni, za którą podążał Olaf a na samym końcu Markus. Szli tak gęsiego po swoich śladach, nie pewni czy gdzieś nie czają się pułapki.

Kroki, odgłos łamanych się gałęzi doszedł do uszu wszystkich tak samo jak dziwne brzęczenie. Do waszych nozdrzy doszedł zapach rozkładającego się ciała, fekalii i rzygowin. Olaf nie wytrzymał i z Markusem puścili pawia na ziemię. Poczuliście dziwne ukłucia, swędzenie na karku. Tyr machnął ręką trafiając coś. Zdjął martwe ciało z szyi i zobaczył że na ręku ma muchę.


Brzęczenie stawało się coraz bardziej słyszalne, wręcz natarczywe. Widzicie jak przez mgłę przelatują nad waszymi głowami dziesiątki dziesiątek much, które gdzieś po chwili mkną ku koronie drzew. Do brzęczenia doszedł kolejny dźwięk, jakby dzwoneczków i rechoczący śpiew

“Bąble, flegma, krew i wnętrzności. Czyraki, bąble, zgnilizna i ropa. Pęcherze, gorączka. Radujcie się bowiem wysyłam ku wam moich heroldów. Przygotujcie się bowiem Staruszek chce was pobłogosławić...Tańczcie i radujcie się oto bowiem ześle na was swoje dary..Oh..Tak..Radujmy się… Ból odejdzie w zapomnienie…”

Zoja zaczęłaś nerwowo rozglądać się. Skupiłaś się na mgle. Na głosie. Na brzęczeniu, skąd się brało. Twój wzrok zaczął przedzierać się przez to co zakryte i przez chwilę, dosłownie ułamek sekundy dostrzegłaś to.


Nie dało się tego opisać co dostrzegłaś. Istota ta nawet w części nie przypominała ludzkiej. Zzieleniała skóra, pokryta wrzodami i bąblami oraz krwawiącymi ranami, z których wychodziły muchy tańczące tej istocie nad głową. Palce zakończone czarnymi pazurami, a do tego zgniłe, odchodzące od twarzy, płaty skóry. Wiesz jedno, tego widoku już nigdy nie zapomnisz. Nawet morze wódki Ci nie pomorze. Istota śmignęła gdzieś uciekając z Twojego wzroku, człapiąc na swoich krótkich, zdeformowanych nóżkach. Gdzieś się czai, a śmiech jej był niczym rechot starej ropuchy.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 09-07-2014, 16:46   #97
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Tyr maszerował dziarsko z przodu, rozglądając się na boki. Nie dbał o tyły, to było zadanie tego, który zamykał skromny pochód. Śnieg w połączeniu z silnym i porywistym wiatrem były drażniące, nawet dla kogoś kto był przyzwyczajony do niewygodnych warunków meteorologicznych. Nie marudził. Szkoda mu było sił na strzępienie języka. W pewnym momencie stanął w miejscu zatrzymując kompanów, którzy pewnie od razu zrozumieli, że coś jest nie tak jak powinno. Jego szósty zmysł podpowiadał mu, że coś jest nie w porządku, że coś tu nie gra i na pewno nie jest to ta parszywa pogoda. Coś pokilało wielkoluda po szyi. Nie spodziewał się martwej muchy, gdy odruchowo trzepnął dłonią w kark. Było zbyt zimno by insekty latały po okolicy. Człek poczuł, że coś jest nie tak. Nie był głupcem, znał się odrobinę na prawach natury i to nie było w zgodzie z nią. Po chwili usłyszał przez szum wyjącego wichru jakiś głos. Nie rozpoznawał słów, ale już wiedział, że szykują się kłopoty. Czuł to w krwi. Wejrzał tylko porozumiewawczo na Zoję i uniósł swój topór gotując się na najgorsze.

Olaf szedł wolno na końcu grupy. Warunki nie były sprzyjające i mocno dawały się hienie cmentarnej we znaki. Miał nadzieję, że wkrótce dotrze do osady i dane mu będzie się ogrzać przy palenisku w jakiejś karczmie. Tak ciepły posiłek i kufelek piwa to było to. Usłyszał przebijający się przez wycie wiatru głos. Co prawda nie widział przez mgłę tego, który ten dźwięk wydawał, ale sam głos i treść słów napełniły Olafa lękiem. Do tego te roje much latające mu nad głową, to na pewno nie jest naturalne w środku zimy. Sięgnął po swoją broń. Wystraszony i zdezorientowany zawołał do towarzyszy.
-Tyr, Zoja, Markus widzicie coś? Co to jest?

- Nic nie widzę! - odkrzyknął Markus, ściskając w dłoni młot i wytężając wzrok do granic możliwości. Mgła, muchy i smak żółci w ustach rozpraszały, ale akolita nie poddawał się tak łatwo. Sięgnął lewą dłonią ku talizmanowi i rozpoczął litanię w myślach. ”Sigmarze Niezwyciężony, wspomóż swego sługę…”

Zoja spięła się w sobie już w momencie pojawienia się mlecznego oparu, skutecznie utrudniającego orientację w terenie. Odruchowo sięgnęła po łuk, przygotowana na najgorsze. Jeszcze chwilę temu otaczała ich spokojna cisza zimowego lasu, a teraz błądzili we mgle...Mgle! Rudowłosa spędziła niejedną zimę w lesie i wiedziała jedno. Mgła o tej porze roku nie miała prawa istnieć...chyba że za sprawą magii.
Obrzydliwą istotę dostrzegła jedynie na ułamek sekundy i zaraz straciła ją z oczu. Nie wiedziała, czy ma zacząć śmiać się, czy płakać.
- Da...jest we mgle - wyszeptała gorączkowo, próbując przebić wzrokiem biały opar i ponownie dojrzeć czające się tam plugastwo - Nosiciel zarazy, owrzodziały starzec.

-Zostańcie z tyłu.- Tyr poczuł się do chwilowej roli dowódcy -A Ty chodź ze mną! Pokaż jak twoja wiara jest gorliwa!- nawołał kleryka, po czym ruszył przygarbiony by nie dać się za wcześnie zauważyć.

Kleryk natomiast ruszył w ślad za nim, przyjmując tę samą pozycję co Norsmen i dalej ściskając oba młoty - większy i mniejszy

Olaf dobył swojej broni i potruchtał w kierunku Zoji.
- Dopadniemy go po śladach. Szybko zanim zacznie na nas czarować. Zoja prowadź.

Kobieta pokręciła głową. Zmilczała cisnące się na usta kąśliwe uwagi i dała mężczyznom działać. A nuż w tym szaleństwie była jakaś metoda.
-Nie dajcie się haratnąć - burknęła jedynie, zaczynając poruszać się po okręgu w stronę miejsca, w którym dostrzegła plugawca.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 11-07-2014, 13:58   #98
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Olaf nasłuchiwał uważnie, starając się wyczulić swoje zmysły, gdy zaczęło mu się zdawać że słyszysz szept. Cichy, jadowity, przepełniony nienawiścią:

-Zabić ich. Przyprowadźcie mi kobietę. Ona się liczy. Ma być żywa. Reszta mnie nie obchodzi. Chcę kobiety. Ach, urodzi mi piękne potomstwo. Pan będzie zadowolony.

Słowa te odbijały się echem w jego głowie, chciał się ich pozbyć, lecz nie mógł. Rozbrzmiewały niczym bijący dzwon, uderzając w zmysły raz za razem. Na chwilę zakrył uszy, ale głos nie cichł. Wziął głęboki wdech. Zamknął oczy na chwilę, zacisnął zęby, pięści ścisnął tak, że knykcie mu zbielały i głosy w końcu znikły.

***

Tyr ruszył jako pierwszy, z Markusem za plecami. Dopiero za nimi podążali Olaf wraz z Zoją. Nie spieszyli się zbytnio uważając, by nie nikt ich nie zaskoczył. Uważnie rozglądali się dookoła i choć nie widzieli niczego w tej mgle, wciąż słyszeli żabi śmiech. Mgła z każdym krokiem coraz bardziej się podnosiła i gęstniała, nieprzejednana. Śmiech roznosił się jednak echem po lesie, początkowo tak, jak by śmiejący się przed nimi. Gdy ludzie Inkwizytora zbliżyli się naprawdę blisko, a przynajmniej tak sądzili, rechot zniknął na ułamek sekundy, by pojawić się gdzieś za ich plecami.

Wychwycili jakieś szmery, szum - dźwięk podobny do szumu wody poruszającej koło młyńskie lub do huku wielkiego wodospadu i zbliżało się. Dostrzegli ciemną, wielką plamę we mgle unoszącą się trochę nad głowami. Coś nadchodziło, a hałas zamienił się. Teraz brzmiał, jakby ulewny deszcz padający na daleki las.


Setki tysięcy owadów spadło na bohaterów. Dziesiątki setek maleńkich ukąszeń, nie większych niż kropla deszczu, pojedynczo bezbolesnych, lecz przy takiej ilości wszyscy zaczęli czuć delikatne swędzenie, ukłucia jakby ktoś igłę raz po raz wbijał w ich skórę. Szarańcza nadciągnęła znikąd, a uderzenia maleńkich skrzydeł zaczęły wciskać się każdemu w twarz. Nie było czasu jednak na odganianie się od przeklętych stworzeń, bowiem z mgły poczęły wychodzić jakieś postacie. Biegły one nie bacząc na plagę, która nawiedziła to miejsce. Istoty przebijały się przez morze owadów, po prostu biegnąc w kierunku czwórki ludzi.

W kierunku Tyra nadciągała dość spora, patrząc na rozmiary, istota. Była tak wielka jak on, i choć jej skórę pokrywały zzieleniałe, gnijące fałdy tłuszczu to możliwe, że i siłą Norsowi dorównywała. Twarz jej była jednak tak brzydka, że nawet w standardach ludzi północy, trzeba było ją uznać za wynaturzenie. Wrzody i pękające bąble pokrywały popękaną skórę, a na czole wyrastała dziwna narośl - ni to oko, ni to otwór gębowy. Potężne zębiska wychodziły poza usta, tak że stwór miał zapewne problem z zamknięciem pyska. Skórę na brodzie i polikach przebijały narośle kostne. Potwór nie miał żadnego oręża, lecz nie potrzebował go. Cztery, zakończone pazurami, potężne łapy starczały aż nadto.


Niestety reszta drużyny również miała paść ofiarą ataku. Z mgły po ich lewej stronie wyłonili się kolejni przeciwnicy, równie ohydni i śmierdzący, lecz uzbrojeni w topory. Ich cielska okrywały skórzane pancerzem umazane dziwnym zielonym śluzem. Obrzydliwa maź syczała za każdym razem, gdy gęsta kropla spotykała się z powierzchnią śniegu. Przypominało to odgłos kwasu wyżerającego się w skórę. Oręż potworów również pokrywały dziwne narośle i pęki pnączy. Odgłosy wydobywające się z plugawych paszczy brzmiały jak bulgotanie lub charczenie, a wyłupiaste oczy skierowały się na Zoję. Długie, pokryte czarnymi bąblami języki, oblizały spierzchnięte wargi.

 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 14-07-2014, 10:07   #99
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Agrrrrr!- zawył bojowo wielkolud. Wiedział, że jeśli szybko nie skończą z bestiami, te mogą pozarażać ich jakiś paskudztwem jak Stompera, a tego przecież nikt by nie chciał. Berserk trzymał topór z całej siły, by przypadkiem oręż nie wyśliznął się z zmarzniętych dłoni. Mógłby prać po pysku gołymi rękami każdego spaczonego chaosytę ale ci zarażający chorobami byli jedynym wyjątkiem. Kiedyś jego ojciec walczył z siewcą chorób, lecz na szczęście udało mu się rozbroić istotę w kilka szybkich pchnięć dwuręczniaka. Cholera jedna wiedziała, jak potężny mógł być przeciwnik Tyra, ale z drugiej strony miał obok Markusa i Olafa. Ten pierwszy mógłby się przydać na coś i ubłagać swego Młotodzierżcę o opiekę...
Stalowa głowica topora świsnęła w powietrzy strącając kilka owadów, lecz plugawca zwinnie uskoczył w bok z łatwością unikając ciosu rozszalałego Tyra. Nors wpadł w dziwny trans. Jego umysł z początkiem starcia wyparł cały świat wkoło, skupiając się w pełni na paskudnym Nurglicie. Wojownik z północy widział wszystko w czerni i bieli, jedynie zgniły zielony kolor skóry chaosyty odznaczał się w tej nie znaczącej nic szarości.

Stwór wziął potężny zamach swoją zaropiałą, pokrytą wrzodami, bąblami i robakami łapą zamierzając się na rudzielca. Ten jednak uniknął ciosu równie łatwo co stwór sekundę wcześniej. Nurglita okazał się jednak dość sprytny by zaskoczyć Tyra drugim, błyskawicznym atakiem. Cios w odsłonięty bok wielkoluda okazał się być tak słaby, że wojownik nawet nie poczuł jak cienka stróżka krwi polała się pod futrem, które miał na sobie.
Gdzieś pod jego nogami kręcili się Markus i Olaf, lecz ich ataki zdawały się tylko i wyłącznie rozbawiać paskudnego oponenta. Stwór skupiony był na Tyrze. On sam wiedział dlaczego, być może to rozszalałego barbarzyńcę uznał za najgroźniejszego, to też na nim skupił swoje ataki. Robił to konsekwentnie i skutecznie. Dwa błyskawiczne ciosy zaropiałymi łapami kolejny raz rozbroiły defensywę Tyra, pokazując mu ile jeszcze musi się nauczyć by być dobrym wojownikiem. Wielkolud czuł jak wzbierają w nim złość, agresja i niepewność.To właśnie ostatnie uczucie napędzało go najbardziej w walce. To niepewność o zwycięstwo sprawiło, że zaczął lękać się o swój żywot, a to z kolei wydusiło z niego jeszcze więcej siły, sprytu i ducha walki.

Tyr wziął potężny zamach, na wysokości głowy stwora, lecz wiedział że nurglita znów zrobi unik w tył i tym razem w ostatniej chwili spiął swoje mięśnie maksymalnie, zmieniając trajektoria lotu głowicy topora. Broń niespodziewanie zapikowała w dół ozdabiając wydęty i ociekający ropą brzuch bestii paskudną, krwawiącą szramą. Na mordzie potwora pojawiła się mieszanka zdziwienia, bólu i żądzy odwetu. Nurglita długo nie kazał czekać na cios kontrę. Tyr poczuł w oczach mroczki, w nogach zrobiło mu się miękko a w brzuchu ciepło. To było dziwne uczucie gdy krew spływała obfitym ciurkiem po twarzy na szyję i tors. Paskudna szrama biegnąca od lewej skroni przez nos i policzek do prawego boku żuchwy miała być srogą lekcją pokory i zarazem dowodem zawziętego charakteru norsa. Rudzielec zatoczył się do tyłu spoglądając na Markusa i Olafa, którzy dwoili się i troili, by zrobić nurglicie jakąkolwiek krzywdę. Widział uśmieszek satysfakcji i zwycięstwa na mordzie chaosyty.

~***~

-Ojcze. Dlaczego wódz dobija targów z krasnoludami?- młody chłopak o ognistych włosach stał nieopodal wozu wypełnionego najznamienitszymi dobrami rodem z północnych rewirów Norski. Stał tuż obok swego ojca, rosłego wojownika, skalda Svena.
-Krasnoludy to istoty które mają wiele złych cech. Są zadufani w sobie, uważają się za najlepszych inżynierów, wojowników, władców i rzemieślników. To fakt, lecz są honorowi, zawsze dotrzymują słowa. Ich duch wojownika jest przykładem do naśladowania. Rzadko kiedy wycofują się z walki, nawet jeśli jest przegrana. To zgubi kiedyś ich rase, lecz dla mnie jest godne podziwu. Każdy, kto ma prawdziwego ducha wojownika w sobie powinien walczyć do końca. Poddanie się jest gorsze od śmierci. Pamiętaj o tym mój synu.- Chłopak skinął głową i wejrzał na krasnoludzkich wojowników otaczających wóz z materiałami norsów.

~***~

Tyr mętnym wzrokiem spojrzał na nurglitę po raz ostatni posyłając mu groźne spojrzenie. Twarz drętwiała mu od bólu. Miał jednak zachować dumę do samego końca. Monstrum rzuciło się na Norsa, chcąc zakończyć jego żywot ostatecznie. Tyr niespodziewanie wystrzelił do przodu na przeciw bestii. Dwuręczny topór płynnym ruchem poszybował w stronę pazurzastej łapy chaosyty. Odcięte ramię spadło na śnieżną zaspę a sekundę później rozległ się rozpaczliwy skowyt potwora przebijając wyjący w całej okolicy wiatr. Tyr splunął pod nogi zaskoczonego potwora po czym wykonał kolejny zamach. Włożył w to tyle siły ile potrafił z siebie wykrzesać. Stwór zachowując resztki opanowania uskoczył w tył, lecz nic to nie pomogło. Pozioma bruzda na brzuchu potwora otwarła się na szerokość całej dłoni a ze środka wylała się breja parujących flaków, krwi, żółci i sam Nurgle wiedział czego jeszcze. Bestia padła na kolana a Tyr rozpędzony zamaszystym ciosem obrócił się wokół własnej osi wykonując ostatni cios. Głowa stwora wylądowała dobre dziesięć stóp dalej, a pozbawione członków truchło upadło na ziemię drżąc jeszcze kilka chwil. Tyr mętnym wzrokiem wejrzał za siebie widząc jak dwójka sługusów nurglity porywa rudowłosą kobietę.
-Zoja!- krzyknął nim ból znów zamroczył go na chwilę...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 20-07-2014, 21:18   #100
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Kolejny raz był zmuszony walczyć o życie. Mutantom zależało szczególnie na Zoji. Znaczyło to, że nie będą starali się jej zabić. To już coś, stwarza to dziewczynie szansę na skuteczniejszą walkę. Potwór, który wyszedł na Tyra robił porażające wrażenie, dwóch toporników, którzy wyłonili się z mgły zaraz za nim nie lepsze. Olaf uzbrojony tylko w pałkę postanowił wesprzeć Tyra. Zakładał, że razem szybko uporają się z przerośniętym mutantem i będą mogli wesprzeć Zoję. Niestety przeciwnik okazał się dużo lepszym wojownikiem niż sądził. Jego ataki chybiały, lub były zbijane. Tyr otrzymał ranę od jednej z potężnych łap. Tymczasem Zoja została ogłuszona a mutant zabrał ją i zaczął uciekać. Nie wyglądało to za dobrze.

Po którymś z rzędu uderzeniu udało się powalić poczwarę. Tyr i Markus rzucili się w pogoń za Zoją a Olaf został sam na sam z jednym z toporników. Obawiał się jak sobie poradzi, bo nie był przecież wojownikiem a zwykłym złodziejaszkiem. Za sprawą mgły i szarańczy towarzysze zniknęli mu z oczu a on poczuł się jeszcze bardziej samotny. Zaczął wymachiwać wściekle pałką starając się trafić przeciwnika. Nie ulegało wątpliwości, że przewagę bojową miał mutant. Walczył zapewne nie pierwszy raz i był znacznie silniejszy od Olafa. Wkrótce to potwierdził trafiając go swym toporem w korpus. Rana zabolała jak diabli. Przez chwilę przeszło mu przez głowę żeby uciekać, ale odgonił te myśli. Zoja i towarzysze z pewnością na niego liczyli. A może po prostu mieli go gdzieś? Mimo tych rozterek zacisnął zęby i natarł na wroga. We wściekłym ataku podczas którego wyprowadził kilkanaście uderzeń z trzy razy trafił. Udało mu się też szczęśliwie uniknąć trafienia. Gdy losy potyczki się ważyły Ranald spojrzał chyba przychylnym okiem na swego wyznawcę, bo Olafowi wyszło fenomenalne uderzenie. Cios pałki trafił mutanta w głowę, wgniatając czaszkę i powodując natychmiastową śmierć.


Oddychał ciężko, nie był nawykły do takiego wysiłku fizycznego. Emocje też zrobiły swoje. Gdy tylko ochłonął ruszył szukać reszty towarzyszy. Idąc po śladach szybko znalazł Tyra i Markusa. Norsmen był poważnie ranny, natomiast Markusowi poza gorączką chyba nic nie dolegało. Inna sprawa, że gorączka mogła być wywołana plugawą magią a przez to o wiele groźniejsza od normalnej choroby. Trzeba było działać. Nazrywał ile się tylko dało sosnowych i świerkowych gałązek. Zrobił z nich posłania na których ułożył rannych. Następnie nazbierał chrustu i rozpalił ognisko. Nie mógł pozwolić by zamarzli. Obmył Tyra z krwi przy pomocy śniegu i używając do tego skrawków materiału zabrał się za prowizoryczne opatrywanie ran. Niezbyt się na tym znał i miał poważne wątpliwości, czy Norsmen wyżyje. Pozostało czekać, aż któryś z nich odzyska świadomość. Nie wiedział co robić. Czekając w lesie narażali się na kolejne ataki mutantów, z kolei pozostawienie rannych na pastwę losu i udanie się do miasta po pomoc groziło tym, że zamarzną zanim wróci.
 
Ulli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172