Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2007, 21:09   #26
Solfelin
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Opisy i wyjaśnienia potrafią zdziałać cuda. Przede wszystkim ulegnąć kogoś racji.

Wernachien

Podszedł do niej, spokojnie, powoli. Zauważyła w nim dawne opanowanie, spokój, radość bijący wprost na nią, którą empatycznie przejmowała. Trochę zawstydzona popatrzyła na niego chwilę, spuszczając jeszcze raz głowę. Usłyszała ściszony, piękny głos, i pomyślała, że ma słodki ton:

- Na przynętę dla wampirów. - poczuła na sobie jego uśmiech, który przeszedł przez nią dreszczem po całym ciele. Pomyślała, ale jak to?
- Co to znaczy, że na przynętę dla wampirów? - spytała, wyczuwając, że jej głos słabnie i mięknie pod naporem słodyczy, bardziej niezamierzonej. Równocześnie była zdziwiona i zaskoczona.

- To znaczy - podjął otwarcie - że będziesz chodzić po ulicy, tam, gdzie jest mało bezpiecznie - tutaj wtrącił od razu, uspokajająco - oczywiście będę w pobliżu, a także będę patrzył na ciebie - przy wspomnieniu drugiej czynności trochę zmodulował głos, co ją bardzo podekscytowało - i w ten sposób przywołasz jakiegoś wampira. Będzie miał za mało czasu, by cokolwiek zrobić.

Po powiedzeniu ostatniego ona wpatrywała się w niego z otwartymi ustami. Spuściła znowu głowę, którą na czas rozmowy lekko podniosła. Po chwili nieuwagi, jak jej się zdawało, bo minęło ledwo 10 sekund, a nie widziała ruchu, stał przy niej pochylając się. Zaczął obejmować jej szyję, zniżając głowę do szyi, całując ją. To ją bardziej usidliło, bo zaczęła mu się poddawać, ale nadal pragnęła poznać jeszcze kilka odpowiedzi.

Przeszedł zatem z szyi na usta, liżąc je. Całowali się przez moment, a zaraz przeszedł znowu do szyi, tym razem ją liżąc. Powiedział słodkim głosem:
- Widzisz, jestem bez kłów - wiedziała, że się uśmiechnął - rozpadły się, gdy przestałem być wampirem. - Znowu zaczął ją całować w usta, wtuloną w fotel.


Oczywistym jest, że dzień kończy się, gdy nadchodzi noc, a noc, gdy nadchodzi dzień. A czy oczywistym jest, że normalność kończy się, gdy nadchodzi szaleństwo?

Tammo

Wszystko było w porządku. Do pory, gdy znów poczuł, że jest śledzony. Odwrócił się, patrząc uważnie, czy ktokolwiek jest w pobliżu. Zobaczył normalnych ludzi, jedną rodzinkę, jakąś parę, kilka osób spacerujących samotnie, ale nikogo dziwnego.

Pojechał dalej, lecz znowu uderzyło go jasne uczucie. Gdzie on jest, do licha? - pomyślał. Przejechał jeszcze kilka metrów i w końcu poznał gdzie.

Daleko, na przedzie, zobaczył czarną postać, albo ubraną na czarno. Zniknęła zaraz po tym, jak ją dostrzegł.
 
Solfelin jest offline