Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2014, 06:18   #206
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Maruiken wtopiła się w mroki nocy, niczym cień. I tak samo jak cień była bezgłośna poruszając się wśród korytarzy. Ale była też powolna. Bowiem drewniane podłogi i schody starych karcz były podstępnymi pułapkami. Co prawda Leiko nie ryzykowała na nich skręcenia kostki, ale zbytni nacisk lub postawienie stopy na nie tej desce co trzeba… mogło wywołać skrzypienie i spłoszyć intruza. Chyba, że… rzeczywiście to był jakiś duch.




Na razie bezpiecznie dotarła do pierwszej przeszkody. Schody... stare, bardzo przegniłe i skrzypiące schody. Niełatwo będzie przejść po nich, nie wzbudzając hałasu, ale łowczyni miała w zanadrzu kilka sztuczek.

Ah.. wróg każdego ninja, każdego mężczyzny zakradającego się do dziurki w ścianie od łaźni, każdego młodziutkiego dziewczątka i chłopaczka wykradających się późną nocą na romantyczne spotkanie pod gwiazdami.
Łowczyni przyglądała się cierpliwie tej przeszkodzie, która teraz także i jej stała na drodze. Zdradzieckie stopnie, niby będące czymś tak prostym, a jednak były w stanie zniweczyć niejeden misterny plan. Chociaż nie sposób było znaleźć na ciele Leiko ni odrobiny tłuszczu, to nawet pomimo tej lekkości, któryś ze zdradzieckich stopni z pewnością wydałby z siebie żałosny śpiew. Nie wspominając już o możliwości zawalenia się pod nią zgniłego drewna. W obu przypadkach powiadomiłaby tajemniczą zjawę o swojej obecności. Musiałaby dosłownie przelecieć nad schodami, aby nie wydały z siebie żadnego jęknięcia. A mocy rozwinięcia skrzydeł jeszcze nie posiadła.
Przeniosła swe czujne spojrzenie, a co za tym idzie także i swoje zainteresowanie, na okna wzdłuż korytarza którym przyszła, a potem powoli ku górze, na drewniany sufit. Z jakiegoś powodu ten widok przywołał cień uśmiechu na jej ustach.
Nie byłoby to może latanie, ale.. czasem odnosiła wrażenie, że w swym fachu częściej korzystała z wygody jaką dawały takie tajne wygody budynków niż schody.

Oceniła sytuację i błyskawicznie ruszyła ku ścianie. Zwinnie i bezszelestnie odbiła się stopami od belki podtrzymującej strop i piętro budynku, by uchwycić się belki u powały. Stąd dotarcie do kolejnej belki i zeskoczenie z niej tuż za schodami wydawało się dziecinną igraszką.


“-Twoja okāsan jest z Ciebie dumna.”



Teraz mogła się przyjrzeć cieniowi. Nieruchomej prawie, przypominającej męską, sylwetce. Swobodnie siedzącej i niespodziewającej się zagrożenia czającego się tuż za papierowymi drzwiami. To było… zbyt łatwo. Maruiken zawahała się. Ta cała sytuacja była zbyt niewinna, by nie wzbudzać jej podejrzliwości.

Trwała w bezruchu, ponownie stając się prawie jednym z nocnym mrokiem. Nasłuchiwała, ale nie słyszała niczego poza muzyką wygrywaną przez świerszcze na zewnątrz. Niestety, ten osobnik widać nie miał w zwyczaju rozmawiać sam ze sobą, by mogła tym sposobem dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Przyglądała mu się przez papier tworzący delikatne drzwi, ale nie widziała niczego poza tą samotną sylwetką. Ani czy miał ze sobą broń, ani czy mógł stanowić dla niej wyzwanie, ani kim właściwie był i czego poszukiwał w tej opuszczonej karczmie.

Pojawiła się w głowie Leiko myśl, że może on czeka na kogoś. Na kogoś innego niż ona, co postawiłoby ją w niebezpiecznej sytuacji w razie wykrycia. Może to miejsce nie było aż tak odosobnione od reszty świata jak się ich grupce zdawało. Postanowiła cierpliwie poczekać jeszcze kilka chwil. Poobserwować jeszcze, w razie gdyby jej przypuszczenia były słuszne. Nie miała zamiaru wchodzić na ślepo prosto w pułapkę.

Niestety ów osobnik nie poruszał się. Nie słyszała ni dźwięku jego oddechu. Nic. Był cichy jakby… spał ? A może nie żył? Tak czy siak swych zachowaniem, ani nie umacniał, ani nie rozwiewał wątpliwości Maruiken.
Było to więc… frustrujące dla niej doświadczenie.
Zacisnęła jedną dłoń na swym wakizashi, gotowa w każdym momencie błyskawicznie wyciągnąć je zza pasa obi. Zaś palcami drugiej dłoni ostrożnie sięgnęła ku miejscu spotkania dwóch skrzydeł drzwi. Rozsunęła je powoli, nieznacznie. Jedynie ktoś ciągle wpatrujący się w wejście do pokoju mógłby zaobserwować tą drobną zmianę, której owocem była wąska szpara. Idealna, by mogły przez nie zajrzeć oczy o złotych tęczówkach.

I została zauważona. Ów nieznaczny wręcz niezauważalny szelest przyciągnął błyskawicznie uwagę siedzącej sylwetki. Mężczyzna obrócił głowę w tamtym kierunku i...





… okazał się być jej tygrysem. No tak, powinna się domyślić. Któż inny mógłby się zakraść do tej karczmy nie zwracając uwagi nikogo poza nią właśnie? Tylko Kojiro. I któż inny mógłby ją przyłapać na rozsunięciu drzwi… nawet tak nieznacznie? Tylko on.
Kojiro powoli wstał. Ostrożnie i cicho. I równie cicho ruszył w kierunku drzwi, czujny i gotów zarówno do walki jak i ucieczki.

Delikatny uśmiech na śliwkowych wargach ukrył się pomiędzy czarnymi kosmykami włosów, gdy Leiko opuściła głowę i pokręciła nią lekko w rozbawieniu. Doprawdy, ten ronin pojawiał się w najmniej oczekiwanych momentach.. a może właśnie wtedy, gdy był jej najbardziej potrzebny do uciszenia swych wewnętrznych duchów? Jego wyczucie czasu musiało być kolejną z niezwykłych zdolności jakie posiadał młody lord Sasaki.

Widząc go zbliżającego się, wręcz czającego się na to nieznane mu zagrożenie jakim była, odsunęła się nieco od drzwi pojedynczym krokiem do tyłu. Tak jak była przygotowana – gładkim ruchem wyciągnęła swoje ostrze zza obi, po czym płynnie wyciągnęła je ku szparze w drzwiach. Na tyle, by jego widok skierowany w stronę torsu mężczyzny, powstrzymało go przed dalszą wędrówką. Chociaż nie podejrzewała go przecież o złe zamiary wobec siebie. Mało szlachetne i kierowane zwierzęcym instynktem, a i owszem. Ale nigdy mające jej zagrozić.
-Zadziwiające, jak dużą popularnością cieszy się ta opuszczona karczma w samym środku lasu. Ma dzisiaj wiele niespodziewanych gości, ne? - wymruczała cicho.

Kojiro na widok ostrza zatrzymał się i… szept łowczyni powstrzymał go przed sięgnięciem po swą katanę.
-Ja nie gościem. Ja jestem złodziejem.- odparł żartobliwie ronin uspokajając się pod wpływem jej głosu.- Przyszedłem ukraść skarb. Domyślasz się jaki?
Stał wyprostowany i rozluźniony. Jego długie włosy opadały swobodnie na ramiona, jakby chciały przypomnieć, że nadal ma przy sobie jego własność. Że… należy do niej?
Musiał być jakiś powód dla którego Sasaki porzucił dotychczasowy sposób układania swej fryzury. Wszak tasiemka, którą miała nie była jedyną tasiemką na świecie, ne?

-Cóż to za złodziej, który czeka aż skarb sam do niego przyjdzie? Gdzie radość z porywania? Gdzie dreszcz ekscytacji z udanych łowów? - mruczała karcąco, nieco z niezadowoleniem dla lenistwa tego samozwańczego łotra i złodzieja -A jeśli nie skusiłabym się na poszukiwanie zjawy dostrzeżonej w oknie? Jeśli bym nie przyszła? Spędziłbyś wtedy tę noc...sa-mo-tnie?
Koniuszek języka kobiety pieszczotliwie trącił jej zęby, gdy sylaba po sylaba, powoli wypowiadała to jedno słówko. Nieszczęśliwie dla męskiej uciechy, nocne ciemności skutecznie przesłaniały ten rozkoszny pokaz. Ale nie ten, który wykonało wakizashi. Prowadzona jej dłonią końcówka ostrza, w rytm głosu Leiko wyrysowała w powietrzu bliżej nieokreślony kształt na wysokości ukrytego głęboko serca Kojiro.
Zachichotała krótko w pustym korytarzu.

- Trzeba dobierać metodę kradzieży do spodziewanej nagrody, metodę łowów do zwierzyny, ne?- odparł z uśmiechem mężczyzna zerkając na łowczynię jakby chciał przeniknąć papierowe drzwi. -Czasami trzeba szukać, aktywnie czasami trzeba być… cierpliwym. Niestety wasz strażnik utrudniał przeszukiwanie karczmy pokój po pokoju. Na szczęście jest też bardzo głośny.
Kojiro miał rację. Wilczek był hałaśliwy w swej wędrówce po korytarzach gospody. Nawet teraz słychać było od czasu do czasu cichy dźwięk świadczący, że Yoru zawędrował na drugi koniec gospody.
-Ah, to także coś.. niezwykle zadziwiającego – przyznała łowczyni, choć akurat nie w kwestii naprawdę głośnego chodzenia Wilczka, mimo że i to było prawdą -Wszak miał się położyć i odpocząć, bo go jaka słabość dopadła w trakcie rozmowy ze mną. Nagła gorączka, plątanie się języka, bezwolne reakcje ciała...

Trąciła mocniej drzwi trzymanym wakizashi, aby rozsunęła się lekko przed nią. I przed nim także, by w końcu nawet w mrokach nocy mógł dostrzec swoją Tsuki no Musume. Tym bardziej to pieszczotliwe przezwisko dla niej było teraz właściwe, że cały czas była przyodziana w biel. I nawet jeśli już nie przyklejało się tak przyjemnie do jej wilgotnego ciała, to nadal w połączeniu z porcelaną jej skóry.. sprawiało wręcz mistyczne wrażenie.

Świadoma, jakie działanie ma na mężczyzn ta dzisiejsza zmiana w jej stroju, Leiko uśmiechnęła się psotnie, zadając pytanie o oczywistej odpowiedzi -Ciekawe cóż to mogła być za niemoc, prawda?
-I zaraźliwa… przynajmniej gorączka.
- mruknął ronin wędrując spojrzeniem po krągłościach jej ciała ukrytych wszak jedynie pod strojem jakże stapiającym się w jedno ze skórą. Delektował się wyraźnie tymi widokami, bo długo nic nie mówił. By wreszcie zaśmiać się cicho.- Taaak… Ja mu się nie dziwię. Takie widoki gwarantują brak spokojnego snu. Wigor wręcz rozpiera ciało.
-Oh..
- ciche tchnienie niepokoju wyrwało się z piersi kobiety. Wakizashi z powrotem umościła wygodnie i bezpiecznie za kokardą swego obi, po czym przekraczając próg pokoju zasunęła za sobą drzwi.
Zbliżyła się do Kojiro, a owych kilka kroków było czystą rozkoszą dla oczu obserwujących jej poruszającą się sylwetkę. Same te kołyszące się biodra, nawet otulone odzieniem, mogłyby przyprawić o niebezpieczne kołatanie zarówno młodych, jak i starych serc. Nie wspominając o innych nagłych, wielce krępujących reakcjach męskiego ciała.

Stanęła przed nim i czule, tak jak wcześniej w przypadku Wilczka, musnęła palcami policzek swego kochanka -Też się nagle źle poczułeś? - zapytała go z troską, która była równia prawdziwa co i ta jego „słabość”. Odgarnęła długi kosmyk włosów zawadzający jej palcom na drodze ku górze, gdzie po dotarciu dotknęły czoła ronina. A przez cały ten czas owiewała go tym nęcącym zapachem perfum, olejków do ciała.. swym zapachem słodkim jak narkotyk -Czy i Ciebie to teraz dopadło, mój tygrysie?
-Hai…. ale znam lekarstwo na moją gorączkę.
- odparł cicho, acz z bezczelnym uśmieszkiem ronin. Jego dłonie objęły krągłe pośladki Leiko, przyciskając jej kuszącą sylwetkę do jego ciała. Usta powiodły po alabastrowej szyi łowczyni, gdy szeptał.- Bardzo przyjemne lekarstwo.

Muśnięcie warg na jej skórze było przyjemnym doświadczeniem, ale nie odciągało uwagi Maruiken, od pieszczących jej krągłości pośladków dłoni, które przy okazji podciągały materiał jej strony, by dotknąć bezpośrednio jej ciała.

-Stałeś się wyjątkowo aroganckim złodziejem, Kojiro-san. Niegdyś porywałeś mnie ku odległym zakątkom, a ostatnio zacząłeś rozkoszować się swym skarbem tuż pod nosem innych łowców i strażników. Jesteś bardzo pewny swego, ne? -przechyliła głowę czując usta mężczyzny na swej szyi, ale spod półprzymkniętych w zadowoleniu powiek zerkała w bok. I cały czas nasłuchiwała, czy aby w pobliżu nie zaskrzypi podłoga pod cudzymi krokami, czy aby tamte schody nie zajęczą głośno pod intruzem. Wilczka oboje usłyszeliby szybko, ale tamtego ronina..?
Tamten ronin był zagadką, ten był przyjemnością. Słodką chwilą zapomnienia, gdy jego usta wielbiły jej łabędzią szyję, a dłonie pieszczotliwie rozkoszowały się sprężystością nagich pośladków.

-Tak. Pomijając strażnika przemierzającego korytarze, reszta bardziej woli strzec swych sekretów niż odkrywać cudze. Czarownik już śpi, a… wasz przewodnik moczy się dość długo w gorących źródłach.- Kojiro szeptał do ucha Leiko muskając je wargami.- Ja natomiast nie znalazłem w okolicy miejsca godnego tak cennego skarbu, jakim jesteś Tsuki no Musume. Sama górska dzicz.
Maruiken zaś była pewna, że Akado Yoru nie zdąży jej zaskoczyć… chyba że ulegną całkowicie chwili zapomnienia.
-Możemy też umknąć do chatki w ogrodzie. Tam w nocy chyba nikt zapuszczać się nie zamierza, ne Leiko-san?- trudno było stwierdzić co kusiło bardziej. Jego słowa, czy dotyk jego ust na alabastrowej szyi i ramieniu Mauriken. Które to ten podstępny kochanek zdążył już odsłonić.

Drobny, acz wyraźny dreszczyk pojawił się na odsłoniętej skórze kobiety. Zresztą, na tej przesłoniętej jeszcze ubraniem także, bo tak dużą przyjemnością były te muśnięcia wargami kochanka. Były źródłem tej upajającej mieszaniny chłodu wędrującego wzdłuż kręgosłupa, zderzającego się z tym wewnętrznym gorącem leniwie rozchodzącym się po ciele. To uczucie sięgało też ku oczom, przyprawiając je o żarliwy blask.

-Iye. Nie mogę pozwolić, abyś chodził po nocy z taką rozpalającą Cię gorączką – odparła, gdy wojna pomiędzy pokusą słów i czynów mężczyzny została w końcu zwyciężona przez te drugie.
Przesunęła dłońmi po torsie Kojiro ku górze, minęła silne ramiona i splotła palce na jego karku. A raczej próbowała, gdyż najpierw zaplątała się, zagubiła i wręcz utonęła w potoku jego długich włosów. Nie omieszkała się nimi pobawić, tak jak przy każdym innym ich wspólnym spotkaniu, zaplatając psotnie ciemne kosmyki na swe palce. Stanowiło to dla niej jakiś.. dziwnie kojący rytuał. Cieszył ją za każdym razem -Mmm.. czyżbym odebrała Ci Twoją ulubioną tasiemkę, której żadna inna nie może już zastąpić?
-Uważasz że jakakolwiek inna może zastąpić?
- słowa ronina wyraźnie sugerowały, że nie o tasiemce mówi.- Chyba nie… wyjątkowych skarbów nie można zastąpić niczym.

Pochlebca… pochylił głowę by ułatwić Leiko zabawę puklami swych włosów, a sobie pieszczotę dekoltu łowczyni. Namiętne muśnięcia języka i warg, na skórze piersi łowczyni przyspieszały je oddech. Piersi Maruiken unosiły się w gwałtownym oddechu jakby na przeciw muskającemu je czubkowi języka. Dłonie Kojiro namiętnie zaciskały się na pośladkach w gwałtownej pieszczocie. Pragnął jej. Ocierając się podbrzuszem o jego ciało i czując jego pieszczoty na swym ciele łowczyni dobrze o tym wiedziała.

Był.. niemożliwy. Taka myśl o rozbawionym tonie zamigotała w umyśle kobiety. Bo i czyż nie miała dopiero co iść do swojego pokoju, aby resztą nocy spędzić na samotnym śnie? Czyż nie zrobiła już tego wieczora wystarczająco szkód na męskich, niewinnych pragnieniach? A tu jeszcze pojawił się on, ze swoim pociągającym ciałem, głosem, zapachem, umysłem.. niczym słodki deser po kolacji. Jakże miał czelność za każdym razem działać na nią tak, jak ona na większość mężczyzn?

Mimowolnie w pewnym momencie mocniej zacisnęła palce na włosach swego tygrysa, gdy akurat on gwałtowniej przycisnął ją do siebie za pośladki. A skoro już tak go trzymała kurczowo za kosmyki, to zmieniła uścisk na nieco bardziej stanowczy i unoszący kochankowi głowę. Ostrożnie, ale na tyle odczuwalnie przez niego, by spojrzał dla odmiany na jej twarz. Wtedy zbliżyła swe usta do jego własnych, jak w zwróceniu uwagi, czy aby nie zapomniał o innej pieszczocie. Ich wargi był teraz tak blisko, że współdzielili to gorące powietrze pomiędzy nimi, te niespokojne i szybkie oddechy obojga. Uśmiechnęła się zmysłowo, kiedy spoglądając mu w oczy, szepnęła.. iye, prawie w pocałunku przekazała mu ten szept -Co byś powiedział na porwanie mnie na dłużej niż tylko na jedną noc?
-Jakże mógłbym oprzeć się tej pokusie?
- zapytał żartobliwie Kojiro wpatrując się w oczy Leiko. Jego ton głosu był opanowany, ale spojrzenie płonęło.- Kiedyż to miałbym cię porwać i z czyich łap wyrwać?
-Jeszcze nie tej nocy, niestety.. Najpierw przewodnik mojej grupy musi odejść. Jest zdolnym tropicielem, a ja nie chcę ryzykować, że uda mu się odnaleźć łowczynię zagubioną w dziczy. Mógłby zapragnąć uratować mnie z rąk mego porywacza, ne?
- wytłumaczyła mu pokrótce, choć niemałą siłą woli musieli się wykazać oboje, aby nie przerwać jej słów namiętnym złączeniem ust. Jeden raz, drugi, trzeci.. aż krótka, utęskniona pieszczota stałaby się wiecznością prowadzącą od jednego ruchu bioder do kolejnego. I w ich trakcie nie byłoby wiele miejsca na rozmowy.

-Jeśli Chińczycy rzeczywiście mają mnie za tak smaczny kąsek dla siebie, to niemądrym byłoby zgadzanie się na ich warunki podróży. Jeśli mam dotrzeć do Shimody.. to tylko moimi, nieznanymi im ścieżkami – cofnęła rękę i czule dotknęła palcami najpierw policzka yojimbo, a potem zaledwie opuszkami jego dolną wargę -I Twoimi, jeśli tylko znasz drogę, mój tygrysie.
-Znam… I też przychodzę nie tylko z tęsknotą. Mała miko i jej yojimbo mnie znaleźli. I nakarmili kąskami. Twierdzą że wiedzą gdzie jest Gōsuto tora i Daiji-san. I że obaj również podążają do Shimody
.- mruczał hipnotycznym tonem ronin, dopieszczając jej ucho nie tylko ploteczkami, ale i subtelnymi muśnięciami warg. Jedna dłoń Kojiro lekko luzowała jej obi, druga nadal rozkoszowała się delikatnością jej skóry i sprężystością pośladków.
-Zadziwiasz mnie, Kojiro-san. Pozwoliłeś się tak po prostu znaleźć obcym? - zapytała Leiko z niedowierzaniem, żartobliwym jednak w swym brzmieniu. Choć możliwym było, że pod tym tonem głosu ukryło się rzeczywiste niezadowolenie z faktu istnienia rozmów pomiędzy Ayame i tygrysem łowczyni. Rozmów, z których ona była wykluczona. Jakże bezczelnie ze strony miko i jej yojimbo.
-Uśpiłeś swoją czujność? - a to przecież póki co kobieta dawała mu się podchodzić, gdy ledwo zauważalnie próbował wtargnąć za delikatną zbroję, jaką był pas obi dotąd ciasno owijający jej wąską talię i trzymający w ryzach odzienie. Złodziej o doprawdy zręcznych palcach -Mała miko ostatnim razem też wspominała mi, że ta dwójka zmierza ku Shimodzie i wprowadza zamieszanie w szeregach mnichów. Sądzisz, że powinniśmy się z nimi spotkać?
-Nie dałem się zaskoczyć, acz… znaleźli moją kryjówkę, co mnie zdziwiło. Myślałem bowiem, że zatarłem wszystkie ślady prowadzące do niej.
- i w jego głosie słychać było pewne zniesmaczenie tym faktem. Ale szybko zatonęło ono w pożądaniu. Obi powoli osuwało się wzdłuż ciała łowczyni, podobnie jak ronin, który całował jej skórę odsłanianą bardziej przez poluzowany nieco strój Leiko.- Pewnie i tak nas znajdą za pomocą swoich sztuczek. A zawsze mają coś ciekawego do opowiedzenia.

-Iye, wcale mi się to nie podoba
– mruknęła Maruiken, ale nie była to reakcja na pieszczoty jakimi akurat mężczyzna ją obdarzał. Na te jej ciało reagowało mimowolnymi drgnięciami, którym towarzyszyły głośniejsze, płytsze odetchnięcia oraz kąciki warg drżące w lekkim uśmiechu. Nie sposób było się w pełni skupić przy tak rozkosznym drapieżniku.
-Wolę być znajdującą niż znajdowaną. Łowcą niż zwierzęciem. Nie ufam takim sztuczkom, szczególnie kiedy mnisi mają podobne w swych rękawach – te słowa sprawiły, że kobieta bacznie powiodła spojrzeniem po otulonym nocnym mrokiem pokoju i starych, brudnych oknach zniekształcających widok na ogród. Zacisnęła palce na odzieniu kochanka -A Daiji-san i wielki tygrys? Może warto byłoby ich odnaleźć, kiedy już mnie porwiesz?
-Może… ale lepiej się potrafię ukrywać niż tropić. To drugi syn daymio Hachisuka był urodzonym myśliwym, nie ja. Choć… może i ja też jestem? Tyle że wolę trudniejszą do złapania zwierzynę, ale też i piękniejszą.
- szeptał Kojiro rozchylając poły stroju Maruiken i odsłaniając jej zgrabne uda. Język lorda Sasaki zaczął wodzić tuż powyżej granicy pończoszek łowczyni, muskając alabastrową skórę. - O tak, obaj byliśmy myśliwymi. Tyle, że wybieraliśmy inne łanie.

W tej chwili klęczał przed nią, niczym jej sługa. Ale to było tylko złudzenie. Bo to ona była zdana na jego łaskę, czując dłonie pieszczotliwie ugniatające je pośladki i pocałunki na swych udach. I podniecający fakt, obecności jego głowy tak blisko jej łona okrytego ostatnim skrawkiem bielizny broniącym jej intymności.

Leiko skubnęła zębami swą dolną wargę.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem