Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2014, 06:36   #209
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
MARUIKEN-DONO!!!!!!!



Obudził ją.. wrzask. Przeszywający powietrze od parteru karczmy po piętro, na którym się znajdowała. Było to tak gwałtowne i niespodziewane przerwanie jej snu, że aż instynktownie sięgnęła dłonią po leżące obok wakizashi, gotowa od razu zaatakować lub się obronić przed napastnikiem. Czyżby instynkt ją zawiódł, pozwalając na rozkoszowanie się odpoczynkiem po ciężkiej nocy, zamiast ostrzec ją przed zbliżającym się zagrożeniem? Czyżby łobuzerski Kojiro w końcu dopiął swego i tak bardzo ją wymęczył swymi pieszczotami, że aż uśpił jej czujność?



MARUIKEN LEIKO-SAAAAAN!




Dopiero kolejny krzyk ją uspokoił. Nic nie stępiło jej instynktów, nie rozleniwiło jej reakcji, a samo to wilcze zawodzenie bynajmniej nie było zwiastunem nadchodzącego niebezpieczeństwa, z którym musiałaby się uporać tak zaraz po przebudzeniu. Najwyraźniej Akado w jakiś sposób odkrył nieobecność łowczyni w jej pokoju i teraz starał się spełnić w swej roli wiernego strażnika. Ale skąd wiedział? Czy skusił się na uchylenie drzwi i zerknięcie do środka? Oh, niegrzeczny chłopiec. Nawet jeśli kierowało nim tylko jej dobro.

Napięła mocno swe ciało w rozkosznym przeciągnięciu. Ruch ten spowodował nie tylko koci pomruk wyrywający się z jej krtani, ale także miękkie zsunięcie się nagajuban przykrywającego ją od czas, aż otuliła ją białym materiałem czyjaś ręka prowadzona troską o ciepło Leiko. Lub resztkami przyzwoitości poukrywanymi w kątach pokoju będącego świadkiem nocy pełnej namiętności. Chłód poranka bezczelnie skorzystał z okazji i liznął odsłoniętą, porcelanową skórę, przyprawiając ją o drobne dreszcze rozchodzące się po brzuchu, piersiach i wzdłuż kręgosłupa.

Obudzona, ale jeszcze nie mająca chęci dołączyć do swych towarzyszy podróży, dalej leżała otulona barłogiem swego ubrania. W swym rozleniwieniu, ale też i rozmarzeniu nad pieszczotami jakimi ją delektował kochanek jeszcze całkiem niedawno, przetańczyła czule palcami po miejscu na podłodze tuż obok siebie. Może to była jedynie jej wyobraźnia, ale opuszkami poczuła wyraźnie ciepło niedawno tam leżącego męskiego ciała tulącego ją do siebie zaborczo we śnie. Tamte silne ramiona obejmujące ją w talii, spokojny oddech rozgrzewający jej szyję i ramię, biodra przytulające się do jej krągłych pośladków.. to wszystko było teraz zaledwie słodkim wspomnieniem. Takie zniknięcie Kojiro bez choćby słowa pożegnania, powinno w niej obudzić jakie niewieście uczucia tęsknoty, urażenia, wykorzystania może nawet. Ot, skorzystał ze źródełka do chwilowego zaspokojenia swojego pragnienia, a potem porzucił, uciekł. Wziął sobie to co najcenniejsze i złamał kobiece serce. Okrutny.
Tyle, że przecież ich spotkania.. iye, nawet ich relacje, które ktoś łaskawy, naiwny lub zwyczajnie nieświadomy mógłby nazwać związkiem, były dalekie od tych poetyckich, pełnych górnolotnych uczuć. Nie było potrzeby ukrywać, że oboje kierowali się przede wszystkim swoimi własnymi interesami i sekretami, które wygodnie splatały się ze sobą. Tak jak i oni nocami. Te skrzące się pomiędzy nimi iskry z łatwością wybuchały ogniami pożądania, które tylko wzajemnie mogli w sobie ugasić. Nie była to słodka, niewinna miłość o jakiej marzą wieśniaczki słuchając temu podobnych baśni. A może właśnie będąc takimi kochankami tańczącymi codziennie na ostrzu miecza i czerpiącymi jak najwięcej z każdej, choćby i najkrótszej wspólnej chwili, stali się ekscytującą fantazją godną własnej opowieści?

Jego ciche odejścia były czymś jak najbardziej naturalnym, o co nie mogła się gniewać. Równie dobrze mogłaby się złościć na kończący się dzień, noc, wiosnę lub zimę. Odejście każdego z nich niosło za sobą pewnością, że znowu powrócą. Znowu wzejdzie słońce, księżyc rozbłyśnie swym cyklopicznym okiem pośród gwiazd, na wiosnę rozkwitną kwiaty wiśni, a zima przykryje wszystko bielutkim puchem. Tak samo poranne odejście jej yojimbo było zapewnieniem, że powróci on wraz z którymś z kolejnych wieczorów. Niespodziewany, jak zawsze.

Zaczęła się podnosić nieśpiesznie z desek, po ówczesnym pochwyceniu skotłowanego materiału swojego odzienia i trzymaniu go kurczowo przy swych piersiach, w razie gdyby Akado jednak postanowił i tutaj zaglądnąć w poszukiwaniu jej. Co i rusz słyszała jego nawoływania, głośne kroki stawiane w odległej części karczmy. Widok jaki by zastał w tym pokoju mógłby zabić tego uroczego, niewinnego chłopca.
I dopiero siedząc zwróciła uwagę na karteluszkę leżącą nieopodal na podłodze. Ujęła ją ostrożnie palcami, po czym rozkładając zerknęła ciekawsko do środka tego skarbu.
Nie było tam wiele. A może właśnie aż zbyt dużo, gdy ktoś potrafił widzieć dalej niż słowa, głębiej niż tusz wsiąkający w papier?


Cytat:
Córa Księżyca
Alabastrowy klejnot
I słowa bledną

Krótka zawartość pozostawionej dla niej wiadomości zdołała przyprawić łowczynię o wesoły uśmieszek na wargach. I delikatne pokręcenie głową, jak zawsze kiedy w yojimbo budziły się tak czułe nuty i zaczynał prawić jej wymyślne komplementy, proponować wspólną ucieczkę lub cieszyć jej oczy tak zgrabnie wypisanymi literami łączącymi się w tak wiele znaczeń. Czyż takie liściki także nie były elementem miłosnych przygód pomiędzy prostym dziewczęciem o łagodnych serduszku a przystojnym samurajem rozbitym pomiędzy swymi uczuciem do niej i własnym honorem?

Wprawdzie Leiko reprezentowała nieco inny typ kobiety, który nie unosił się ku chmurom z błogości, ale to nie powstrzymało ją przed odczuciem zadowolenia. Wszak usidliła ducha, ne?
Przymykając oczy musnęła wargami biel papieru w czułym geście.



MARUIKEN-DONO!!!





***




Swoim pojawieniem się Leiko uciszyła w pół słowa kolejny wrzask zbierający się w młodziutkim łowcy. Nie zdołała jednak powstrzymać istnego potoku pytań i zmartwień wypowiadanych tak roztrzęsionym głosem przez niego.

Gdzie była?
Czy coś się jej stało?
Czy ktoś jej próbował zrobić krzywdę?
Czy uciekała?
Dlaczego w takim razie go nie zawołała?
Czy może to ta zjawa się pojawiła?
Nie powinna odchodzić sama!

Nie zdążyła nawet powitać wszystkich życzeniami dobrego dnia. Doprawdy, odnosiła wrażenie, że gdyby nie wrodzona nieśmiałość Wilczka oraz nabyte nadmierne trzymanie się zasad etyki, to jeszcze chwyciłby ją za ramiona i mówił to wszystko prosto w jej twarz. A ona swoją mimikę miała już przygotowaną do obrony i przedstawiała teraz sobą nie tylko ucieleśnienie szczerego zaskoczenia takim porankiem, ale także lekkiego niepocieszenia, jakie nadawały jej przymarszczone brwi.
Tłumaczyła się nocną potrzebą zmiany pokoju z powodu jakiegoś robactwa łażącego po podłodze i nie pozwalającego jej zaznać spokojnego snu. Wszak był to stary przybytek, zniszczony i zaniedbany, więc wszelcy mali intruzi mieli tu swoje ucztowanie. A ona nie chciała dzielić z nimi sypialni.

Czy źle zrobiła?

W zmieszaniu odwracała spojrzenie od zagniewanego łowcy. Zgrabnie splatając słowa mogła sprawić, że biedny będzie miał wyrzuty sumienia za takie budzenie jej ze snu, wzbudzanie niepotrzebnej paniki i jeszcze przyprawienie jej o takie poczucie zakłopotania. Przy wszystkich zgromadzonych.
A gdyby tego było mu mało na dobre rozpoczęcie dnia, to Leiko jeszcze, tak nagłe zupełnie i niespodziewanie, przypomniała sobie słabość jaka ostatniego wieczora dopadła Wilczka. Szybko zapomniała o głównej przyczynie i temacie ich rozmowy, na rzecz spojrzenia na niego z przejmującą obawą w oczach. Podeszła, znowu tak niepokojąco blisko, by mógł poczuć ciepło bijące z jej ciała ukrytego za bielą odzienia, jedynie odsłoniętego tak niezdarnie na kuszącym dekolcie.

Czy znowu się źle poczuł?
Ma gorączkę?
Zimno mu?
Potrzebuje się położyć i ogrzać?

Na domiar złego sięgnęła dłonią do jego czoła, bynajmniej nie rozpalonego od choroby.
Nie było ciężko zdominować Akado w tej rozmowie. Z łatwością stała się panią sytuacji sprawiając, że nawet zrobiło mu się nieco głupio za zrobienie takiej sceny. Miała już w zanadrzu przygotowaną wymówkę z kobiecymi tajemnicami, gdyby naprawdę zrobiło się zbyt gorąco z tym drążeniem tematu, ale przypomnienie mu jej „nieporadności” okazało się być wystarczające.

Czarownik wydawał się nie przejmować zbytnio jej zniknięciem. Być może już się przyzwyczaił do jej różnych, nagłych wędrówek, wszak podróżuje już z nią dłużej niż młodzik. A skoro ona nie próbuje poznać jego sekretów, to czemuż on miałby próbować? Doceniała ten brak zainteresowania.

Ronin z drugiej strony.. nie wydawał się być usatysfakcjonowany jej opowiastką. Nie powiedział tego głośno, ale wystarczyło łowczyni jedno spojrzenie na jego twarz, by poznać podejrzliwość. Czaiła się w jego oczach, kiedy na nią patrzył. Czy coś słyszał? Albo co gorsza – czy coś widział? Pierwsze było bardziej prawdopodobne, ale któreś z nich musiałoby się straszliwie zatracić w rozkoszy, by pozwolić na wyrwanie się z ust jakiemuś soczystemu jękowi podziwu nad talentem swego kochanka lub kochanki. Wątpiła, by ona lub Kojiro tak bardzo dali się ponieść chwili i zapomnieli o ostrożności. Może zatem podłoga ich zdradziła jakimś niedwuznacznymi skrzypnięciami? Ale przecież też uważali. To była namiętność, jednakże przepełniona dbałością o dyskrecję. Widzieć.. przecież też nic by nie mógł. Drzwi były zamknięte, a nawet jeśli nie, to na pewno któreś z nich usłyszałoby zbliżające się ku nim kroki. Powracała myślami to tej gorącej nocy. Choć niezmiernie ciężko im było odwrócić od siebie uwagę, to również i nie

Nanashi musiałby posiadać dar spoglądania przez ściany, bądź zmysł słuchu mocniejszy o wielokroć od zwykłego, by nakryć dwójkę czujnych kochanków. Zatem prawda mogła być bliższa niż się wydaje i taka.. zwyczajna, nie kierowana niczym konkretnym o co Leiko mogłaby się obawiać. Ta podejrzliwość mężczyzny mogła być zrodzona po prostu nieznajomością jej zwyczajów w podróży, tych które przedstawiała swym towarzyszom oczywiście. Być może widział w niej byle delikatną kobietę, która z racji swej kruchości i bezbronności powinna lgnąć do swych obrońców i nie oddalać się nigdzie. Któż to widział, aby taki kwiat mogący stanąć w szranki piękności i zmysłowości ze skarbami Miyaushiro , wędrował gdzieś nocami bez strażników. Stąd i to powątpiewanie we wszystko na czym ten świat stoi, non?

Tak sobie to właśnie tłumaczyła, nie próbując nawet udawać, że nie zauważyła jego spojrzenia. Tyle, że odebrała je całkiem inaczej, tak jak się spodziewano po łagodnej i troskliwiej Maruiken. Uśmiechnęła się ciepło i niewinnie do ronina.

Czyżby i jego dopadło jakieś przeziębienie?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem