Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2014, 09:23   #15
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Świat ogarnęła wszechobecna szarość, jakby ktoś wyssał nagle z otoczenia wszelkie barwy, pozostawiając jedynie czerń i biel, oraz ich wszystkie możliwe odcienie. Smutną, burą rzeczywistość w której na próżno było szukać jakichkolwiek oznak radości. Wraz z brakiem kolorów pojawiło się przerażenie, pierwotne i nie do opanowania przez pierwsze kilka sekund. Głowę dziewczyny wypełnił przeraźliwy, mrożący krew w żyłach wrzask przywodzący na myśl skargę torturowanego upiora. Oddech się urwał, ciało zamarło oczekując aż umysł powoli i opornie zacznie zwalczać niechciane bodźce.

Obecność dziwnej istoty, siedzącej nieruchomo przy ognisku, nie pomagała. Jej nadnaturalność i trupi spokój podsycały przerażenie, oraz rodzący się na dnie duszy sprzeciw. Khaidar przez całe krótkie życie trzymała się na uboczu, za wszelką cenę starając się nie leźć przed oczy nikomu ważnemu. Tego samego wymagała od otoczenia i byłaby wielce szczęśliwa, gdyby świat zostawił ją w spokoju, pozwalając żyć wedle własnego widzimisię.
Miejsce szarości zastąpiła wściekła czerwień i głośny wizg, raniący uszy swoją częstotliwością. Dziewczyna zamknęła oczy, odliczając powoli od jednego do dziesięciu. Wiedziała, że musi się uspokoić nim będzie mogła logiczniej myśleć...a potrzebowała teraz całej logiki jaka jej jeszcze pozostała. Upiorna kobieta wciąż czekała, jej słowa dotarły w końcu do skatowanego umysłu, przebijając się przez panujący w nim chaos. Złość zelżała, powróciła kojąca cisza nocnego lasu i tylko niespodziewany, niechciany gość psuł idealną sielankę.
-Ze wszystkich ludzi i nieludzi, z całego Rivorem i otaczających go ziem jestem najmniej godną twej uwagi i czasu osobą. - wychrypiała, pokonując nieznośny ucisk w gardle. Nigdy nie należała do osób religijnych, ani obdarzonych wysoce rozwiniętymi magicznymi zdolnościami. Tych ostatnich, ku swemu ubolewaniu, nie posiadała wcale. Była najgorszym z możliwych rozmówców dla bóstwa, o ile to właśnie bóstwo...jej bóstwo... czekało cierpliwie przy ogniu.

Kobieta uśmiechnęła się co niestety nie należało do przyjemnych widoków gdyż skóra jej twarzy napięła się przy tym niebezpiecznie, a przetarcia otworzyły szerzej.
- Skoro zatem ową uwagę ci poświęcam czy zechciałabyś zejść wreszcie?
W słowach tych brzmiała łagodność i spokój niemal wieczny.

Khaidar westchnęła ciężko, odwiązując linę. Zdrętwiałe palce przez dłuższą chwilę próbowały pokonać ściśnięte sploty, aż w końcu dziewczyna się uwolniła. Zeskoczyła lekko na ziemię, starając się trzymać w bezpiecznej odległości od zjawy. Nie ufała jej uspokajającym słowom.
-Czemu zawdzięczam ten...zaszczyt? - spytała, starając się ukryć drżenie głosu.

- Mam dla ciebie zadanie, którego wykonania odmówić nie powinnaś - zjawa owa sprawę bez owijania w bawełnę wyjawiła. Widać uznała że takie podejście lepsze będzie niż słodkie słówka. - Usiądź - mówiąc miejsce wskazała naprzeciwko, po drugiej stronie ogniska.

Świat Khaidar odzyskał kolory tylko po to, by utonąć w buro-brązowym wirze plam i podłużnych cieni. Słowa które zawisły w powietrzu nie wróżyły niczego dobrego. Oto miano ją spętać kolejnymi kajdanami, zmniejszając i tak lichą wolność. Nie mogła odmówić, nie mogła uciec...od niektórych rzeczy nie było ucieczki, nawet jeśli bardzo się tego chciało. Pozostawało jedynie ugiąć kark w nadziei że tym razem nie pęknie.
-Wolę postać - burknęła, kopiąc piętą w leśnej ściółce. Starała się nie spoglądać na wpół umarłą kobietę. Kolejna kakofonia wrzasków i jęków, obijających się wewnątrz głowy nie była dziewczynie do szczęścia potrzebna.

- Jak sobie życzysz - w głosie zjawy nie było słychać urazy, widocznie więc decyzja dziewczyny nie miała spotkać się z konsekwencjami. - Zdaję sobie sprawę iż nie jesteś wolna. Zadanie które złożono na twe barki przestaje od tej chwili mieć znacznie. Rzeknę wręcz iż nakazuję ci wstrzymać się przed jego wykonaniem. Odnaleźć tego człowieka jednak powinnaś gdyż stanowi on istotną cześć tego o co zostaniesz poproszona. Nie wyjawię jednak wszystkiego teraz, uzbroić się w cierpliwość musisz. Kroki swe skierujesz w stronę Nerun gdzie odnajdziesz tych, którzy zostali wybrani. Aby ci to ułatwić otrzymasz dar widzenia łaski, jaką moi towarzysze obdarzyli owych ludzi. Wraz z nimi poczekasz na dalsze instrukcje. Czy masz jakieś pytania, dziecko?

Dziewczyna stężała, jej serce zatraciło rytm gubiąc po drodze kilka uderzeń.
- Dlaczego ja? Stawiasz mnie...w niezręcznej sytuacji, pani. Wiesz co spotyka wadliwe narzędzia...doskonale zdajesz sobie z tego sprawę - zaczęła dyplomatycznie, robiąc krok w stronę szarej zjawy - Mimo to mam ryzykować dla nieznajomego? Lepiej zdradź mi od razu resztę planu, potem może już nie być na to szans, jako że trafię do twojego królestwa szybciej niż zdążę powiedzieć “to nie jest dobry pomysł”...jestem nikim, tacy jak ja nie żyją długo, jeśli próbują zrzucać pęta.

Zjawa nie odpowiadała przez długą chwilę, miast tego uważnie przyglądała się swej rozmówczyni.
- Boisz się, to zrozumiałe. Czy jednak bierzesz pod uwagę, wybranko, że życie każdego człowieka w tej krainie zależy od przychylności naszej? Skąd myśl, że zostaniesz ukarana gdy łaska moja nad tobą pieczę sprawuje? Nie ufasz mi, dziecko? Czy ceną za twoją wiarę stać się ma życie wszystkich twoich oprawców? Powiedz, a stanie się jak sobie życzysz. Wszak oni są jedynie pyłem, nic nie znaczącym dla przyszłości naszego dzieła. Ty jednak znaczysz dla niego wiele. Podobnie jak mężczyzna, którego polecono ci zgładzić.

Ciężka, czarna kotara opadła na dziewczynę, uginając jej nogi i posyłając na kolana. Miękki mech zamortyzował upadek, którego i tak nie poczuła. Hałas ucichł, szalona kipiel barw zniknęła, a Khaidar mogła myśleć tylko o jednym.
Wolność.
Wreszcie, po tylu latach cierpień i upokorzeń miała ją odzyskać. Mogłaby odetchnąć głębiej bez obawy, że oddech ten będzie ostatnim, jaki wykona na tym padole łez. Koniec ze strachem, bólem i niekończącym się pasmem udręki. Nigdy więcej koszmarów, strachu i obrzydzenia do samej siebie. Koniec wegetacji...bo życiem nie można było tego nazwać.
-Szary Człowiek i jego najbliżsi poplecznicy umierają, inni dają mi spokój - powiedziała z pozoru spokojnie - To zbyt piękne by było prawdziwe. Wybacz, jestem sceptyczką...nie ufam nawet sobie.

- Czy zatem życzysz sobie zobaczyć ich śmierć? Czy to cię zadowoli?
- uśmiech znikł z ust zjawy. Była w tym momencie posępna niczym sama śmierć, którą niejako wszak była. Uniosła dłoń i wykonała gest odsuwania zasłony, tyle że żadnej na polanie być nie mogło. Najwyraźniej jednak była gdyż po jej prawej stronie powietrze zafalowało ukazując obraz przedstawiający pokój. Miejsce to było elegancko umeblowane, jednak nie raziło w oczy przepychem. Stało w nim biurko, były półki z księgami, było też okno lecz co za nim tego dostrzec nie było można dzięki ciężkim kotarom, które je zasłaniały. Z biurkiem siedział mężczyzna. Wzrostu jego nie dało się określić gdyż siedział. Twarz miał szczupłą, niemal chudą. Nie posiadał jednak żadnych cech które by na pierwszy rzut oka przyciągały uwagę. Ot jeden z wielu, nieznajomy którego minąć można było na ulicy i nawet tego faktu nie zauwazyć. Khaidar znała go doskonale.
Wpatrywała się w jego twarz z mieszaniną obrzydzenia i strachu, zresztą jak zawsze. Kat i sędzia w jednej osobie, władca życia i śmierci. Lalkarz pociągający za sznurki setek marionetek, podobnych do Sentis. Nie wahała się ani chwili.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo… - wyszeptała rozmarzona, a głosy w jej głowie zawtórowały chóralnie, złaknione krwi równie mocno co dziewczyna.

- Niech się zatem stanie - skinęła głową ku jednemu z duchów jakie się wokół niej zebrały. Twór ów zniknął w tej samej chwili w której obraz jaki miała przed sobą Khaidar zaczął się zmieniać. Mężczyzna, znany jej jako Szary Człowiek, gwałtownym ruchem chwycił się za gardło obiema dłońmi. Jego usta otwarły się, jednak żadne dźwięk się z nich nie wydostał. Spazmy bólu raz za razem targać poczęły jego ciałem przez co niezdolny pozycji utrzymać z łoskotem zwalił się na drewnianą podłogę. Żyły na szyi jego nabrzmiały, jakby miast krwi, węże się w nich kryły. Kolor purpury w jaki przyoblekła się twarz jego przeszedł w odcień fioletu by nadal ciemniejąc niemal do czerni dojść. Z ust wypływać poczęła ciemna ciecz, niczym krwi nie przypominająca. Bąbelki powietrza pękając wydawały z siebie dźwięk przypominający zapadający się na bagnach kamień. Wkrótce jednak zamarły, jeszcze tylko ta jedna, ostatnia, z mlaśnięciem uwolniła ostatni oddech mężczyzny.
- Dokonało się - oznajmiła, zupełnie bez potrzeby, zjawa. Obraz pokój przedstawiający zaczął blaknąć by w końcu umknąć wraz z dymem ku niebu.
- Czy teraz jesteś szczęśliwa?

Stało się, teraz Khaidar nie miała już odwrotu. Z zafascynowaniem przyglądała się jak z jej nemezis ulatuje życie, a coraz słabsze bicie jego serca wywoływało w niej euforię. Gdy w końcu zamilkło, dziewczyna zaczęła śmiać się szaleńczo i nawet nie próbowała tego opanować. Z oczu popłynęły łzy, mącąc na błękitno wszystko w polu widzenia. Ulga, którą poczuła, była wręcz namacalna. Jakby boska istota w jednej chwili zdjęła z jej barków olbrzymi ciężar, pozwalając wyprostować plecy i wlewając w szalony umysł pokłady ożywczej energii.
-Zatem Nerun - zachichotała, opanowawszy się na tyle, by móc wydusić z siebie proste zdanie.

- Dobrze - skinęła głową zjawa. - Odpocznij teraz o ile zdołasz. Zostawię z tobą duszę by chroniła cię do czasu aż połączysz się z pozostałymi. Gdy rankiem wyruszysz zatrzymaj się w pierwszym zajeździe jaki napotkasz. Czekać tam będzie na ciebie twoja przewodniczka. Nie zawiedź mnie, Khaidar. - W ostatnich słowach, nim zjawa zniknęła, czaił się cień tego co spotkać mogło skrytobójczynię w przypadku gdyby tak się stało.
Przy ognisku pozostała tylko ona i wątła smuga dymu, która leniwie opływać zaczęła jej stopy. W umyśle Khaidar dał się słyszeć cichy śmiech.

Szczęście...już zapomniała jakie to cudowne uczucie. Przynosiło długo wyczekiwaną ulgę, zostawiając przed oczami subtelne, błekitne linie pajęczej sieci. W jedną noc udało się dziewczynie wymienić ciemiężyciela na bóstwo. Zdawała sobie sprawę, że nowa rola okazać się może równie parszywa co stara, lecz tym razem miała po swojej stronie boga...kto normalny by się nie cieszył?
Uśmiechając się szeroko wyciągnęła dłoń w kierunku duszy-opiekunki
-Nazwę cię...Darrah. Darrah to dobre imię. - powiedziała do niej czule, pozwalając by przelatywała pomiędzy rozcapierzonymi palcami - Czeka nas trochę pracy, a zaczniemy od najbliższej karczmy. Mam nadzieję, że wiesz jak wygląda mój przewodnik, co? Zresztą nieważne, teraz damy radę ze wszystkim.
Rozłożyła się wygodnie na mchu, podkładając wolną rękę pod głowę. Drugą wyciągnęła na wysokość oczu, podziwiając delikatne pasma mgły krążące wokół dłoni.
Powrót na drzewo nie miał najmniejszego sensu...i tak nie dałaby rady usnąć.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline