Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2014, 14:01   #34
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
Ocero, Quelnatham, Sevotar, Erilien


Ocero spojrzał na niebo. Jego bogini nie mogła odejść lub zginąć. Właśnie rzuciła w niego kolejną duszyczką, której trzeba pomóc. Kapłan przykucnął przy młodym kapłanie i delikatnie go szturchnął.
- Hej, jestem Ocero, jestem kapłanem Selune. - zmusił się do delikatnego uśmiechu - Słuchaj, wiem, że jest ci ciężko. Jednak milczenie naszych bogów nie oznacza, że zgineli. Pamiętaj jednak, bóg jest ideałem, jest istotą przedstawiającą kwintesencję swojego dogmatu. Jak to jest u was? “Kochaj każdego dnia i rozpalaj miłość w innych?” A co jeżeli bogowie nas próbują? Jeżeli ich “milczenie” to tylko test dla kapłanów i wyznawców? Jak sądzi, co pomyślałaby Sune o tobie?
Choć w oczach paladyna nie jaśniał już dawny zapał to pozostała w nich jakaś zawziętość, rozpaczliwa nadzieja iż słowa Ocero są prawdą, że to wszystko to tylko próba. Nie potrafił jednak tak spokojnie patrzeć na kogoś kto poddaje się rozpaczy prawie tak jak on sam się poddał. Chwycił za poły nieszczęsnego sunitę i potrżąsając nim powtarzał.
-Nie zgineli. Nie zgineli! NIE ZGINELI!! - Na koniec już wrzeszczał na całą ulicę budząc tym histerycznym zachowaniem niepokój tak przechodniów jak i towarzyszy.
Sunita chciał coś odpowiedzieć Ocero, gdy złapał go Erilien. Patrzył na paladyna ze strachem urastającym w jego zmęczonej duszy w panikę. Zasłonił twarz dłońmi i wyszeptał drżącym głosem:
- Nie krzywdź mnie… Nic nie zrobiłem…
Ocero miał ochotę udusić kogoś, i był pewny, że elfia szyja zmieści mu się w jednej ręce…
- Erilien zostaw go.- Selunita odsunął paladyna od Sunity i spojrzał na przerażonego kapłana - Słuchaj, ja też nie wierzę, aby bogowie zginęli. Jednak, jeżeli coś się przytrafiło, że nie mogą się z nami skontaktować. Nasi podopieczni będą teraz potrzebowali naszej siły bardziej niż kiedykolwiek. Owieczki panikują, kiedy pasterz je zaniedbuje. Nie stałeś się kapłanem dlatego, że biodra Sune są najkrąglejsze we wszystkich wymiarach. - Selunita zastanowił się na chwilę - Chociaż pewnie to pomogło. Zostałeś nim ponieważ wierzysz w to co ona sobą reprezentuje. I masz wyznawców, którzy też w to wierzą. Nie zawiedź ich i nie zawiedź swojej bogini. - Z tymi ostatnimi słowa Ocero położył dłoń na ramieniu młodego kapłana i uśmiechnął się ciepło. Czekał teraz na jego reakcję.
- Nareszcie ktoś nie popada w szaleństwo - Sevotar poklepał Ocero po plecach i uśmiechnął się do biednego Sunity - Nie bój się, przyjacielu. Może po prostu bogowie uznali, że chcą sprawdzić kto wierzy naprawdę w to, co reprezentują, a kto tylko uzależnił się od ich mocy? Więc jak mówi mój towarzysz, nie niepokój się, tylko dalej szerz słowo swojej patronki. Nie wierzę w to, by nagle wszyscy bogowie zginęli. Więc musicie tylko przetrwać tę chwilę… Ciszy.
Chwyt paladyna osłabł a po chwili sunita był już całkowicie wolny. Za to Erilien z niedowierzaniem patrzył na własne dłonie. Zupełnie jakby widział je pierwszy raz w życiu.
-Wy… wybaczcie proszę… chyba jeszcze nie doszedłem do siebie. - Mówił to pustym głosem, z niemal mechaniczna grzecznością. - Dziękuję, że powstrzymaliście mą dłoń nim zrobiłem coś głupiego, czego już nie dałoby się naprawić. Myślę, że potrzeba mi chwili medytacji w… o Corellonie! Co teraz musi przezywać pani Eyen? Powinienem natychmiast odwiedzić świątynię! - Przez chwilę w głosie i spojrzeniu paladyna pojawił się cień dawnego płomienia. Dokładnie w chwili kiedy własne zmartwienia odłożył na bok i zapragnął ulżyć cierpieniu kapłanki Corellona.
Ocero spojrzał na paladyna i kiwnął głową.- Tak, chyba będzie najlepiej. W takich chwilach każdy potrzebuje wsparcia. -poklepał jeszcze raz Sunitę - Idź kolego. I prowadź swe owieczki.
Sunita pokiwał niemrawo głową i spojrzał trochę wystraszonym wzrokiem na Eriliena, po czym już nic nie mówiąc oddalił się… byle dalej od paladyna, jak można było sądzić.


Idąc do karczmy, w której ostatnio widział Ocero, Erillena i Sevotara, Quelnatham zastanawiał się jak to się stało, że tak nagle zdecydowali się na jechanie wraz z nim na południe. Wcale nie prosił o pomoc, ani nic nie obiecywał, ba! nawet nie zaproponował im, żeby mu towarzyszyli. Może to nagłe zniknięcie bóstw miało na nich taki wpływ. Bez celu, bez nadziei, bez przewodnictwa posłuchali pierwszego stanowczego głosu. Hmm… może jednak miał jakiś szczątek daru przekonywania? Tak czy inaczej dobrze się stanie, jeśli rzeczywiście przyjedzie do Semberholme z nowymi twarzami. Dwóch elfów, kapłan Selune, na pewno społeczność na tym skorzysta.
Dziewka służebna powiedziała mu gdzie poszli jego przyszli towarzysze drogi. Powie im o Aeronie. Może cień nadziei na rozjaśnienie sprawy trochę podniesie ich na duchu. Zresztą sam musiał zaopatrzyć się na podróż. Koń stał w stajni za bramami, ale potrzebne były jeszcze zapasy. Gdy wreszcie dotarł na plac przy którym znajdowały się odpowiednie sklepy zobaczył Ocero i Erillena, w rzednącym tłumku gapiów.
- Witajcie, szukałem was. Czy coś się stało?
- Zwątpienie wiary, załamanie nerwowe paladyna… typowe rzeczy…- Ocero westchnął, ale ucieszyła go obecność Quelnathama, był chyba najnormalniejszym, z poznanych mu elfów. Zważając jednak na konkurencję nie był to wyczyn - Jak tobie się powiodło?
Wieszcz przytaknął smutno. Mimo to miał nadzieję, że jest więcej takich kapłanów jak Ocero. Takich, którzy się nie załamią.
- Pani Alustriel zastanawia się co zrobić. W wieży Ilidatha spotkałem też Aerona. Prosił, żeby jechać z nim do Waterdeep. Ciągle ma wizje, z tym że teraz widzi inne miasto. Zgodziłem się. Nie nadłożę… nie nadłożymy wiele drogi, jeśli wciąż chcecie jechać ze mną - dokończył zerkając na paladyna i Sevotara.
- Kpisz? - Sevotar uśmiechnął się - Jesteście najciekawszą kompanią jaką poznałem… Chyba w całym swoim życiu! Do tego dzięki tobie poznałem Alustriel, wstyd byłoby nie odwdzięczać się za taki dar. Idę tam, gdzie ty idziesz!
- Nie zboczę z drogi, w tej godzinie próby. Ruszam kiedy tylko bedziesz gotów zacny Quelnathamie.
Czarodziej nie mógł powstrzymać subtelnego uśmiechu. Te proste deklaracje zaufania w takim czasie uradowała go bardziej niż cokolwiek od... ilu już lat?
- Bardzo się cieszę. Przyjemnością będzie podróżować z wami - skłonił lekko głowę. - Chciałbym wyruszyć jak najszybciej. Niech każdy przygotuje się do drogi we własnym zakresie. Spotkajmy się jutro o świcie przy bramie na Everlund. Ocero, jeśli byłbyś tak dobry powiedz to Aeronowi gdy będziesz w świątyni.
Erilien pokręcił głową nie zgadzając się z słowami Quelnathama po czym wezwał się tymi słowy.
- Czcigodni, uważam iż lepszym pomysłem jest wspólne do drogi przygotowanie. Rozważmy czy podróżować wozem krytym, co na rozbijaniu obozu czas pozwoli zaoszczędzić. Z drugiej strony jadąc konno większą swobodą ruchu dysponować będziemy. Jeśli zaś bez porozumienia jedni konno się wybiorą inni wozem w ten czas i swobodę ruchu utracimy i fundusze które w przyszłości bardziej mogą się przydać.
Wieszcz pokiwał w zadumie głową. Rzeczywiście nie pomyślał o takich wygodach i o tym, że inni mogą, ale czy naprawdę są im potrzebne?
- Być może lepiej jest przygotowywać się wspólnie, ale wóz za bardzo nas spowolni. Za Wysokim Lasem na szlaku jest wiele oberży, będziemy nawet mogli zmienić konie. Tylko przez część drogi będziecie musieli znieść niewygody. - zamilkł na chwilę. Jeśli pojadą przez Secomber, a nie Traktem Kupieckim to niewygody będą ich codziennością. - Nie goni nas pożar, ale pamiętajcie jaka jest sytuacja. Zależy nam na czasie.
Ocero zastanowił się chwilę.
- Wyznam szczerzę więcej kontaktu miałem chyba z rekinami niż z końmi. Zazwyczaj w podróży polegałem na swojej… magii i nogach. Jedno odpada, a drugie nie zaniesie mnie daleko. Na koniu nie umiem jeździć, więc albo będziecie sprawdzać czy nie leżę gdzieś na trakcie, albo zakupimy mocniejszego konia co dwójkę poniesie. Jeżeli nie to ja głosuję za wozem.
- Powinniśmy rozważyć jeszcze jedną możliwość. Choć niewątpliwie kosztowną to jednak najszybszą drogę do Waterdeep. - Erilien chwilę milczał by nadać powagi swym słowom. - Czy znacie Gildię Przewodników czcigodni?
Czarodziej przewrócił oczami.
- Chcę odprowadzić Aerona do Waterdeep. Gdybym uznał, że muszę wrócić do Cormanthoru natychmiast sam przygotowałbym zaklęcie. - Zwrócił się do kapłana i barda. - Gildia Przewodników to wąska grupa magów specjalizujących się w teleportacji. Nieumiejętność jazdy krzyżuje moje plany. W takim razie trzeba wziąć wóz. Być może nauczysz się jak utrzymać się w siodle w trakcie naszej podrózy.
Erilien spojrzał na Ocero i jego zbroję, poczym na Quelnathama i znów na Ocero. Zastanawiał się czy wyjaśnić czarownikowi ile czasu zajmuje nauka jazdy w pełnej zbroi płytowej. Zwłaszcza jeśli uczeń nie potrafi jeździć konno w ogóle. Postanowił jednak milczeć, w końcu nie on tu był mędrcem
Ocero podzielał opinię Eriliena. Wóz nie był tak drogi, a mógłby się im przydać. Poza tym będą mogli w ten sposób osiągnąć większą prędkość niż kłus.
- Naprawdę jeżeli czas “nagli” ryzykowanie złamaniami nie działa na jego korzyść. Ten stary las stoi odkąd istnieje Faerun i wątpię, aby to naglę się zmieniło bo elfy mają o jednego obrońcę mniej.
- Nie o las tu chodzi - Quelnatham zaczął gniewnie, ale zaraz się uspokoił. Później będzie czas na szczegóły i kłótnie o szczegóły. - Nie będziemy się śpieszyli bardziej niż to konieczne.
- Więc wóz? - Zapytał towarzyszy Erilien mając nadzieję szybko dojść do konsensusu i rozpocząć prawdziwe przygotowania. Nagliła go potrzeba działania, coś czego nie odczuwał od bardzo dawna. Zupełnie jakby milczenie Corellona stało się samo w sobie motywacją dla elfa by tym gorliwiej dowieść swej niezachwianej wiary i determinacji w dążeniu do boskich ideałów. A może po prostu wstydził się swego zwątpienia i chciał zmyć plamę na honorze przez działanie. Nie roztrząsał teraz tej kwestii, ważne było by coś robić, nie poddawać się.
- Tak, wóz - odparł wieszcz ucinając dyskusję.
- Em, panowie - Sevotar wtrącił się, bo na moment zniknął, gdy zagapiając się w coś - Mamy drobny problem. Jestem prawie spłukany.
- Tu mamy szczęście.- Odezwał się Selunita- Fakt, że podczas podróży nie wystarczyła mi… magia, aby zaspokoić swoje potrzeby sprawił, że mam uchowane trochę grosza. Powinienem być wstanie załatwić wóz i konie do niego… chociaż przydałby się ktoś obeznany w sztuce zmniejszania cen.- pozostali musieli zauważyć bolesną pauzę przy wspomnieniu przez kapłana darów od swego bóstwa.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline