Jednak co do wiedzy kowali w "imperium" czy naszych staarych czasach to można by polemizować.
Wbrew pozorom wiedza kiedyś, pomimo pewnego zacofania była większa w niektórych dziedzinach niż dzisiaj! I kucia mieczy (i broni w ogóle) też się to tyczy, ponieważ kiedyś byli ludzie którzy zawodowo zajmowali się takimi rzeczami i istniało dość szerokie grono odbiorców którzy używali tej broni regularnie, mieli na jej temat jakieś zdanie i wprowadzali bądź sugerowali poprawki. Broń ewoluowała bardzo mocno (chyba że mieszkałeś w zacofanej i odizolowanej od rzeczywistości Japonii i zabawiałeś się z ośmiornicami
), czego świetnym przykładem jest szabla europejska. Ze wschodu przybył do nas shamshir ale jak tylko europejczycy dostali go w łapska to zaczęli zmieniać i dopasowywać do własnych potrzeb.
Albo zmiany zachodzące w mieczu właśnie. Wystarczy porównać wczesne, normańskie miecze do późno średniowiecznych, renesansowych jedynek. Niby ten sam typ, a zmiany znaczne (już pomijam tu zupełnie przyczyny wprowadzania tych zmian, nieistotne w tym momencie).
Więc akurat w tej kwestii z pewnością kowale którzy kuli miecze (miecznicy? Nazywano ich jakoś specjalnie?) mieli duże pojęcie co robią i jak to robić. Być może nie znali anatomii i biomechaniki ale wiedzieli jak zrobić żeby było dobrze. Podobnie cieśle kiedyś nie obliczali czy dana belka wytrzyma, czy słup się nie ugnie. Przychodzili, przygotowywali materiał i stawiali dom według jakiegoś tam zamysłu i budynki stały, a często do dzisiaj stoją i mają się dobrze!
Może nie każdy kowal, a głównie mistrzowie pracujący w jakichś większych ośrodkach, w cechach, świetnie znali się na swojej robocie.
Co do zdobień i dyrdymałów przychodzą mi na myśl nasze czasy szlacheckie. Kiedy to szlachcic na paradę zabierał wspaniałą szablę (jak go stać było
), inkrustowaną złotem, kamieniami, z pochwą obszytą najlepszymi materiałami, z fantazyjnym złotym trzewikiem. Ale była to bardziej broń paradna do lansu i pokazania statusu. dalej spełniała swoje podstawowe funkcje ale gdzieś w okolicy pod ręką zwykle miał sługę noszącego za nim bojową szablę. Znacznie prostszą, bez zdobień ale zwykle o wiele droższą i cenniejszą od tej pięknej i zdobionej.
Czyli po przełożeniu na nasze warhammerowe realia wszystko się zgadza. Cena wysoka i dostępność niska/znikoma.
Analogicznie można podać cuda robione kiedyś przez ludzi. W starożytnym Rzymie jednemu z cesarzy wybudowano (na jeziorze) dwa statki. O wymiarach 70x20 m, płaskodenne. Na jednym z nich wybudowano pałac ze wszystkimi bajerami. Miał łaźnie, ogrzewane podłogi, bieżącą wodę, posadzki, marmury, kolumny, rzeźby i wszystko co w naziemnych pałacach mieli w tamtych czasach. Na drugim znajdowała się świątynia, również murowana. Nawet gwoździe i metalowe elementy łączące galwanicznie pokrywali miedzią żeby zapobiec korozji!
Już pomijając kwestie finansowe, znajdź mi dzisiaj szkutnika który podjął by się takiego projektu i zrobił je z materiałów dostępnych w tamtych czasach. Takie sztuki zanikają, bo spada na nie popyt, jeśli nie zanika zupełnie. Nic to niezwykłego. Tak jak z mieczami. Dzisiaj kto kupuje miecze do walki? Paru zapaleńców i nikt więcej, a wojen tak już się nie prowadzi. Bardzo mały, hobbystyczny rynek.
A co do popytu właśnie! Bardzo to interesujące gdzie, kiedy i jak schodziły miecze i inne narzędzia produkowane w jednym tylko celu. Zabijania ludzi. Coś mi znowu świta na temat brytoli ale muszę poszukać, poczytać i jak znajdę coś interesującego to wrzucę.
Ale jakby się zastanowić i spojrzeć na wojny co chwilę przetaczające się z jednej strony Europy na drugą to można wywnioskować że kraje w sporym stopniu były nasycone bronią z tych czy innych źródeł.
W naszym wspaniałym Imperium raczej pełnowymiarowych wojen między krajami nie uświadczymy (tak?) zbyt dużo. Ale przecież są inne zagrożenia. Chaos, zwierzoludy, zieloni i co tam jeszcze wypełznie z kanałów.
Więc chęć posiadania takiego miecza (topora, włóczni etc.) przez niektórych może być większa.