Przez chwile nic się nie działo.
Nagle rozległ się suchy trzask.
-
Jiiiiiał! - krzyknął Tadem podskakując w powietrze.
Mag trzymał się za miejsce gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Z dość głupią miną patrzył na witkę wierzy płaczącej poruszającej się niczym wąż. Badyl musiał zachować się jak bicz wobec maga.
Ktoś zachichotał. Był do dziecięcy śmiech i dochodził z dachu.
Flash zobaczył dziewczynkę, nastolatkę i tęczowych włosach, która przycupnęła na krawędzi jednego z budynku. Miała półprzeźroczyste białe skrzydła niczym anioł. W dłoni trzymała łuk, który wyglądał jak żywa gałąź. Włącznie z zielonymi listkami.
Mała miała na sobie szarą sukienkę, krótką z przodu i długą z tyłu rozdwajającą się na dwa pasy. Niebieskie bolerko miała związane dużą czerwoną wstążką. Całości dopełniały dwa pasy, jeden luźny zakończony kolorowymi kulami i drugi ze złotych kółek przylegający do tali. Do tego właśnie pasa miała przyczepiony kołczan pełen strzał identycznych jak ta, która tkwiła w boku demona.
Dziecko uśmiechało się w bardzo, bardzo wredny sposób. Witka na ziemi naśladowała ruchy jej lewej dłoni.