Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2014, 02:40   #21
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Temat kręci się dalej jak widzę, a skoro nie o samym fechtunku mowa to jeszcze się dorzucę kilkoma zdaniami przed wyjazdem.

Asmodian - wszystko jest możliwe, zatem i do spotkania dojść może, tym bardziej że okoliczności sprzyjają temu, Wolin już za rogiem jest.

Jak wspomniałem wcześniej, o fechtunku stricte się nie rozgaduje bo jakoś to zbacza z sedna sprawy ogromnie i do tego temat który mnie mało ciekawi, a jeszcze kogoś obrazić można... zostawiam jak jest.

Co do reszty to Cattus ładnie już sprawę opisał i choć jeszcze kilka przykładów ciśnie mi się by o nich wspomnieć to dam już temu spokój, tym bardziej że internetów przepisywać nie mam zamiaru. Polecam za to poszukać w necie, w języku angielskim, francuskim lub włoskim, bo artykułów jest kilka na temat tego jak robiono miecze specjalne - na zamówienie, polecam sztukę i naukę w tzw. zbijaniu stali. Państwo Suzy i Garego Zahradków, pana Gabrielle de Fazio, szczególnie zaś pozycje pana Allana R. Williamsa... no jest kilka osób które mogą wytłumaczyć ci zawodowym/technicznym językiem jak to specjalne wykonanie działa itd. Moja wiedza przy ich wiedzy jest niczym, a warto dodać że każdy może o nich poczytać, o ich pracy lub nawet się z nimi skontaktować.

Tu zaś zajawka ze Słoweńskiego Muzeum Historycznego - The story of the sword

Jeśli o florecistę zaś idzie - jak nie zapytasz to się nie dowiesz, proste. Każdy sportowiec wie mniej więcej jak to w jego dyscyplinie rzeczywistość wygląda. Zgadza się? Jak nie ten to kolejny. Kto szuka ten znajdzie.

Co do ostatniego... jasne że pic na wodę, były to rzeczy których nie dało się zmierzyć i policzyć dokładnie, z drugiej strony teraz jest to już możliwe. Tego jednak czy miecz ci ''leży'' w dłoni czy nie, tego się już oszukać nie da... buty są niewygodne, wygodne albo bardzo wygodne, które weźmiesz na 40 kilometrowy marsz? To chyba oczywiste... a żadne buty nie są tak wygodne ja te robione na zamówienie i choć takie buty i taki miecz na zamówienie robiony miałem tylko raz, to zapewniam że różnica w porównaniu do tych robionych taśmowo jest ogromna.

Cattus - ... tak, co do tych wojen na naszym kontynencie, ale trza pamiętać że motyka to też była broń używana w bitwach, nie pokazują tego filmy fabularne i gry komputerowe, ale fakty takie że jak do bitki idzie to każdy chwyta co pod łapą. Pewnie broni była masa, taka potrzeba i ego trend ale ważne ile tej broni było w obiegu. Oczywiście porównanie takie tam sobie jest, to które teraz podam, no ale - obecenie w Polsce jest około 400 tys. pozwoleń na broń i około 600 tyś. jednostek broni na cywilnym rynku... statystycznie więc co 10 obywatel miałby jednostkę broni palnej... nie mówcie tego mnie, ale sami sobie odpowiedzcie na pytanie - ile jednostek broni znajduje się w waszych domach? Hmm, właśnie. Jeśli jest więc miasteczko czy wieś jakaś to ile osób ma tam broń z prawdziwego zdarzenia? Z całą pewnością niewielu, za to każdy będzie miał łopatę i sierp lub nóż kuchenny, który od sztyletu wcale dużo gorszy nie jest. Warhammer to trochę inna śpiewka, bo tam jednak są różne stwory i potwory, mary i koszmary, wcale bym się nie zdziwił jakby każdy pod łózkiem krył jakąś blachę... no ale bez jaj, miecz to wydatek równowartości przychodu rocznego chłopa jest ( WH ) więc chyba bardziej prawdopodobne że facio ma narzędzia rolnicze których używa do obrony farmy i ewentualnie jakąś włócznię co ją sam sklecił z kawałka drewna i grotu co to ga za 6 srebrników od kowala kupił ostatniej zimy, a co wydatkiem było okrutnym bo lepiej jakby za tą kasę kupił ze dwie owce.

Jeśli o wojny między krajami Starego Świata idzie to są one, jak najbardziej realne... ale najcześciej pomijane przez graczy i MG...bo tak wygodniej. Mało komu chce się robić semi - historyczne RPG jak sobie gra w typowe fantasy. Bretonnia i Imperium sytuację wiecznie mają napiętą, wojenki na granicy od zawsze i na zawsze, sądy, kary, pojedynki i ugody, daniny, przeprosiny i heja na nowo. Taki zawór bezpieczeństwa by sytuacja się nie pogorszyła bardziej. Imperium i Kislev, niby sojusz i pomoc ale, wkurzeni kislevici palcem mogą nie ruszyć by zatrzymać pochód maszerujących armii z północy, tym bardziej że ci źli wcale nie muszą przez Kislev czy Praag iść jak nie chcą. Kislev krwawi od wiecznych wojen a Imperium jest ich spichlerzem i skarbcem, taka była umowa ale ta czesto była przez elektorów olewana... w beletrystyce o tym stoi gdzieś i to nie raz. Potyczki morskie między bretonnami i estalijczykami, próba kontroli szlaków wodnych. Niekończące się wojny w Księstwach Granicznych. Kupieckie Księstwa Tilei także nie znają spokoju od wojen - Remas i Mirigliano oraz Verezzo i Trantio są w stanie ciągłej wojny. Wojny między klanami ludzi północy, między Aeslingami i Vargami oraz między Imperium/Nordlandem a Skaelingami i Bjonrlingami. Sarlowie atakują zaś Salzenmund i Erengrad. Oczywiście pomijam tu fakt walki z Chaosem z północy. Na wschodzie krasnoludy Thorgima Króla Królów powstrzymują inwazję o której mało kto wie, bo nie tylko trzymają w ryzach orczą hordę oraz skaveny ale i wyznawców Hashuta, potężną i najbardziej zaawansowaną technologicznie armię tego świata jaką jest armia wielkiego Frurndara z Zharrduku - krasnoludów chaosu.

Ten tam wycinek, ten pierwszy, ale o ostatni akapit idzie - to tak, jak najbardziej z przytupem się zgodzę. Jednak to co powyżej jest - hmmm, a czy wiesz Cattus że większość pospólstwa jeśli nie całe, zaliczało się do tej ostatniej kategorii? Ziemia nie należała do chłopstwa, a zatem nie mogła być wliczana w poczet ich majętności - jak widać trochę inaczej niż ten student którego pracę przytoczyłeś pisze. Z drugiej strony Simon Newman historyk i sprawozdawca z Times'a pisze tak:

Cytat:
Peasants were divided between slaves and serfs. The latter were freer but still toiled in their masters’ land. The slaves lacked most of the freedom enjoyed by the serfs such as having families. Majority of the peasants worked three days a week in their lord’s land but they would work longer during the harvest and plantation periods.

Those who were full time servants would work every day of the week and would get a break to attend Mass on Sundays. Peasants were forbidden from leaving the lord’s manor without seeking permission. The condition of serfdom was hereditary and one would be tied to his master unless he saved enough to purchase some land or if he married a free person. At the end of the twelfth century, the ties that bound peasants to their masters began to loosen.

Peasant life in the Middle Ages was confined to the manors, which were vast stretches of land belonging to the lords and their families. Peasants lived in the manors with their families. The manors ranged from as little as 100 acres to manors that were over 1000 acres. Of course, the larger the manor, the more peasants who worked and lived there.

The lords had great influence over the lives of the peasants; they would determine whether a peasant would earn a living or not. Sometimes, during major festivals the lords would throw feasts and offer their peasant servants food, clothing, drinks and firewood.

The manors were divided into two: one part of the land, the “demense”, was where the peasants worked, tilled the land, planted and harvested on behalf of the lord. The peasants and their families would live on the other section of the land. The peasants would receive a larger piece of land as long as they adhered to the condition that they work on the lord’s land before working on their own.

Vast strips in which a single peasant would be required to work on, characterized the land. Other peasants would also have their own strips of “demense” to work on. However, the serfs understood that peasant life was all about collaboration and survival. The plows and horses were so few and the peasants themselves spent the entire day working in the “demense”.

Other than toiling in the fields, peasant also tended to the horses and cattle in meadows. The meadows often stretched into forests where the peasants would fish and hunt for game to subsidize the simple diet they and their families were accustomed to.

Contrary to the modern day romanticized picture of peasant life in the Middle Ages, life was generally mundane and uncomplicated. Most peasants did not do much other than working, going to church and the occasional celebration. They hardly travelled outside their villages but they did have a sense of community amongst themselves. They were also sure of the support they would receive from their lords in the event that they face hardship.

Peasant life was generally marked by having few possessions in the home. The houses were basic shacks with benches, stools, wooden cups, bowls and spoons. Most households had a chest of drawers where the family would keep their valuable items. Peasants hardly slept on beds; they slept on straw mattresses on the floor. Given that they had few possessions even in terms of personal attires, they typically slept with their work apparels and covered themselves with animal skin.

The “velleins” would construct their own tools, utensils and household furniture. The skilled ones would engage in leatherwork, pottery and ironwork and would sell some of their crafts to fellow villagers. Women spent most of their time weaving cloth through a laborious process; the clothes they wove were mostly for their own families. Women would also engage in some of the crafts such as pottery, but if they were not doing this, they would be looking after the children and tending to the family croft, a small garden behind their house.
To bardzo wiele tłumaczy, a do tego jeszcze ten fakt z podróżami które bez zgody lorda były przestępstwem i to surowo karanym. Co do twojego drugiego cytatu, zgoda, nie wszędzie był stan szlachecki i nie wszędzie chłop był czyjąś własnością... no ale to były sporadyczne wypadki. Nie da się ukryć ze średniowiecze było feudalne, każdy to wie, a że były jakieś tam wyjątki to normalka, zawsze jakieś są i fajnie że to przytoczyłeś bo zawsze warto o tym pamiętać że nie wszędzie było tak samo. Jednak ten norweski czy islandzki system z 14 wieku to były perełki, reszta pospólstwa byłą własnością feudalnego pana i choć zdania są różne to wiadomo, chłop miał gó.no do gadania, robił co mu kazano i nic z tego nie miał.

Dalej twój cytat tylko potwierdza to o czym mówiłem wcześniej, że fakt, broń chłopstwo miało, a jakże, ale jaką! Łuki i noże, nawet nie byli w stanie stanąć w polu naprzeciw armii zaciężnej lub chorągwi rycerskiej ( nie o samych rycerzach tu mówię tylko o podporządkowanych im żołdakach ). Jest też wspomniana bieda wśród pospólstwa i zrzucenie obowiązku obrony ziem przez króla na wasala, a co za tym szło i na niego spadał problem z wyposażeniem swych żołnierzy. Na koniec zaś mówi że jednak miecz był drogi co kłóci się z tym filimkiem jaki wrzuciłeś wcześniej. Koniec zaś końców ten twój artykuł mówi że miecz był wart tyle co jednostka broni palnej w naszych czasach!!! To bardzo dużo, bo legalna broń to wydatek tak duży że nawet miesięczna pensja przeciętnego obywatela Polski nie jest w stanie pokryć wydatków związanych z zakupem jednostki broni. Proszę, oto link do Skawińskiego, porównaj ceny: Broń palna - sklep z bronią Skawiński

No i to, w sumie wycinek który tłumaczy masę rzeczy.

Cytat:
Consequently, in quite a few countries owning weapons was mandatory as a part of national defence, in others (where the nobles had tighter controll) they would be outlawed to prevent poaching or brigandry. (rebelions where usually brutally smashed anyhow)
... a że szlachta to szlachta i kontrolować sobie lubiła wszystko, no to wnioski nasuwają się same.

Autuum - ja myślę że po prostu nikt nie wziął na warsztat faktu że broń się także poprawia, dopasowuje itd. Ty Autumm masz pewnie dłoń 6-tkę, albo 7-kę ja mam kilka rozmiarów większą od twojej, to pewne, no chyba że bardzo odbiegasz od normy, heheh ale w to wątpię... dlatego moim mieczem byś nie powywijała bo by ci zwyczajnie wypadł z dłoni przy pierwszym cięciu, no ale to głównie dlatego że ''moja'' rękojeśc była robiona dla ''mnie''. Jednak jeśli założymy że tylko rękojść jest problemem to śmiało ją można przecież wymienić na inną i wtedy już mogłabyś machać mieczydłem do woli. Oczywiście - broń dopasowuje się do człeka a nie odwrotnie, już o tym wspominałem zresztą wcześniej. Co do podziału to jednak nie mogę się w pełni zgodzić z tobą. Fakt, ozdoby i inne farmazony to jest mało ważne choć ich nadmiar ma oczywiscie wpływ na przebieg walki, jednak znikomy ( zwiększenie wagi, osłabienie płazu itd. kto mądry ten nie przesadzi ). Ważne natomiast jest to że jakość wykonania zawsze idzie w parze z tym czy wyrób jest specjalny pod szermierza czy taśmowy. Jasne, można to rozgraniczyć w teorii, jednak w praktyce to już liczy się jako całość. Kiepskie wykonanie ale dopasowane ostrze = dobra walka ale miecz pęka w trakcie starcia... dobre wykonanie ale brak cech indywidualnych broni = zdrowe mocne ostrze ale słaby technicznie przebieg walki czego przyczyną może być niekomaptybilny z użytkownikiem sprzęt. Zresztą, można tak wymieniać i wymieniać.

Ja tam nic o zdobieniu nie mówiłem wcześniej, że ono wpływa na walkę itd. no ale skoro o tym wspomniałaś to jasne, taka broń nie musi być zła, jednak nigdy nie będzie też dobra. Dlatego jak Cattus wspomniał wcześniej, bogato zdobione egzemplarze broni to jedynie pokazówki, broń paradna której nawet nie było warto z pochwy wyciągać, no chyba żeby się jedynie przed kimś pochwalić. Broń użytkowa za to jeśli była zdobiona to raczej delikatnie bo kto ma w głowie trochę oleju to wie że działanie kwasem na ostrze ( tzw. trawienie ) osłabia konstrukcje miecza. Cattusowi opowiadałem z tydzień czy dwa temu, na docu, o pewnym moim znajomku który trafił na pogotowie ratunkowe w Łodzi ( to z 14 lat temu było ) po tym jak ostrze przebiło mu policzek... jego własne ostrze! Pękło w czasie potyczki, zrykoszetowało i mu polik spenetrowało, choć nic poważnego mu się nie stało to jednak sam sobie był winien... nie raz i nie dwa mu mówiono że nadmierne zdobienie nasady miecza oraz zastawy to nie jest dobry pomysł bo znacznie osłabia konstrukcje. On jednak wiedział swoje i zrobił swoje, miecio nie trzasnął mu od razu, stało się to dopiero po kilku spotkaniach, ale pech chciał że akurat tam pękł gdzie nawalił sobie jakichś łacińskich maksym o przyjaźni miecza czy innych tam pierdołach dla emo wojowników. Zdobienia nie są złe, ale dobre też nie. Rękojeść to jeszcze ogarniam, pochwa też - wiadomo, ale ostrza bym nie ruszał zdobieniem, przynajmniej nie w mieczu czy sztylecie.
 
VIX jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem