Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2014, 13:28   #1
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Royal Guards: Pseudovertigo


Dawno, dawno temu gdy klejnoty były zagadką dla ludzi, smok Vel'Au terroryzował kontynent.
Ludzie żyli w strachu, ukryci za dnia przed złem swojego pana, skryci przed kreaturami mroku w nocy.
Legendy mówią, że to smok był twórcą ludzi, ich bogiem. Wielu jednak temu przeczy, z prostego powodu.
Ludzie pokonali smoka.
11 Bohaterów zatriumfowało w walce z mroczną bestią, wprowadzając panowanie światła, otwierając erę klejnotów.
Jednakże kłamstwa smoka podzieliły bohaterów na dwie grupy.
Sześciu z nich stworzył Ferramentię, odrzucając jego obietnice.
Pięciu z nich utworzyło Membrę, poddając się ostatniemu z smoczych podarunków.

Legendy te miały jednak miejsce wieki temu. Dzisiaj, ku czci wojowników, którzy położyli smoku kres, spokoju Ferramentii broni Królewska Straż.


G e m l i g h t
Royal Guards
A dizzy tale of unknown danger

Słońce leniwie unosiło się nad horyzontem, zwiastując początek nowego dnia.
Sychea czuł się nieco zmęczony. Spanie..właściwie na sianie, nie było aż tak wygodne. Niestety, obozy wojskowe tak blisko frontu nie mogły zapewnić mu nic więcej.
Znajdował się na punkcie obrony tuż przed kopalnią rubinów. Mimo, że nie udało się jeszcze nikomu przebić przez ogromny kamienny mur otaczający całą kopalnię, ataki Membrańczyków były na tyle nieprzerwane, że król wysłał tutaj aż dwóch strażników, aby podnieśli morale i możliwie szybko odpędzili wroga od tej części granicy królestwa.
A powód do walki był dość znaczny. Jeżeli membrańczykom uda się zająć te terytorium, będą mogli zaatakować kopalnie na północy z trzech stron. Strata tej, albo północnej oznacza, że ta druga będzie za darmo.
Młody chłopak nie dziwił się, że to akurat jego wysłano na front. Technicy nie przychodzili, dopóki nie udało im się wymyślić nowej broni, co prawda może więcej sensu miałoby wysłanie kogoś od zbrojmistrzów, do których roli należy opieka nad wojskiem, a których strażnik znany jest z plotek o szału w jaki popada podczas walki...Ale Sychea wygląda dużo groźniej, niż zbrojmistrz. Obecność strażników na froncie często sprowadzała się do manipulacji morale armii zarówno Ferry jak i Membry.
Wychodząc z namiotu, chłopak zobaczył krzątające się na swoje miejsca wojsko, oraz siedzącą nad jakąś mapą na środku placu Emę.
Artystka z jakiegoś niezrozumiałego powodu miała największą ilość odbytych walk na swoim koncie. Nie pasowało to zbytnio do jej pozycji jako strażnika z gildii sztuki, jednak nikt nie zaprzątał sobie tym głowy.
Emea była kobietą wysoką, o dumnej postawie i delikatnej twarzy. Wydawała się miła i delikatna, dopóki nie doszło do sytuacji głębszej powagi. Była to jakaś wspólna cecha artystów. Większość z nich miała jakby dwa odmienne rodzaje osobowości.

***

Tymczasem Malie odpoczywała wewnątrz swojej posiadłości.
W stolicy pogoda była dosyć ładna, nie wiało tak jak w górach. Dziewczyna piła swoją poranną herbatę wsłuchując się w poranny ćwierk ptaków. Za oknem widziała krzątającego się Patjyka. Chłopak siodłał konia, pewnie miał na dzisiaj jakieś plany.
Jedna z służących spokojnie weszła do pomieszczenia z uśmiechem kładąc na stolę kopertę. Miała dwie pieczęci. Gildii techników oraz królewską. Musiała to więc być wiadomość od księżniczki.
Kobieta spokojnie odłożyła filiżankę, podniosła nóż do kopert i otworzyła ją. Wiadomość była następująca:

Cytat:
Droga Malie Louise Bigsworth.
Pomiędzy dziś wieczorem a jutrem rano, przy zachodzie pierwszego księżyca odbędzie się narada gildii w sprawie orzeczenia króla na temat idei zawarcia kompromisu z królestwem Membry, na bazie którego wszelkie kopalnie na terenach królestw mają zostać mianowane dobrem wspólnym z których sześć dziesiątych zysków ma być ofiarowane Ferramentii jako większemu z dwóch królestw pod względem zaludnienia.
Opinią naszej gildii jest wsparcie tej decyzji, jako iż pragniemy zaprzestania działań wojennym i śmierci biednych żołnierzy. Twoja obecność na rzeczonym spotkaniu jest oczekiwana, a nieobecność będzie uznana za akt bezczelności.
Proszę, przygotuj się na wizytę.

Wybacz formalny wstęp, kochana. Jak mija twój dzień? Jeżeli nie będziesz miała większych planów, zapraszam cię dzisiaj na herbatę. Mam do ciebie pewne sprawunki, poza tym, można by omówić naszą strategię na dzisiejszą naradę.

Z wyrazami uszanowania.
Najwyższa księżniczka Ferramentii Rubia Cears
Pewnie, że najwyższa. W końcu to jedyny bachor Rubiusa. - Niemal automatycznie przeszło przez głowę Malie.


***

Osobą dla której poranek miał być dzisiaj najgorszy był Ioan.
Z samego rana dostał informację od służby, że oczekują go w pałacu królewskim. Że przybył gość, do niego i do króla na raz. Wzbudzało to w nim złe przeczucie, a gdy w końcu przedostał się przez ogromne drzwi do sali tronowej, zobaczył w niej dwie osoby. Uśmiech zrzedł mu z twarzy. Jak tu nie wstać lewą nogą?
Był na miejscu oczywiście król. Wielki, dumny, dobrze zbudowany, ładnie ostrzyżony o przyjaznych oczach i miłym uśmiechu.
Rubius był dobrym królem. Co prawda przez cały okres jego panowania nie było nawet roku bez żadnej potyczki przeciw Membrze. Panował jednak dobrze. Królestwo się rozwijało, ludzie czuli, że mają znaczenie. Nie był opresyjny. Kontynuował zaczętą przez jego pra dziada tradycję, która dawała gildiom ogromne możliwości wpływu na jego decyzje.
To drugi z rozmówców był dla Ioana cierniem w oku. Jego brat, Robert Stein.
Wysoki i dość szczupły chłopak wydawał się zgrywać osobę dość poważną. Stał prawie na baczność, ręce trzymał za plecami. Zgrywał osobę miłą i zaufaną. Ioan widział jednak ten cwany uśmieszek, jaki jego brat skrywał, odwracając twarz w przeciwną stronę. A może specjalnie mu go pokazał? Jako akt prowokacji?

Na ukłon Ioana odpowiedział król.
- Witaj, strażniku. - jego głos był gruby, wysoki, ciepły. - Przybył do nas twój krewny, z królestwa Ronar. Jak obwieszcza, od kilku miesięcy niedaleko jednej z bliższych Membrze prowincji ludzie narzekają na obecność bagiennej bestii, przez którą nie mogą korzystać z lasów. Niespełna dwa miesiące temu, na moje żądanie wysłano tam mniejszą gildię łowców. Ci jednak nie powrócili. Armia królewska jest jednak niezbędna na forncie, tak więc aby utrzymać pozytywne relacje z mniejszym księstwem, postanowiłem wysłać jednego z moich strażników, aby zażegnali problem i sprawdzili stan uprzednio wysłanej gildii. - orzekł dość spokojnie. Długi monolog wysuszył mu gardło. Gdy Król upijał wina z kielicha, odezwał się sam Robert.
- A ja nie śmiem prosić o nikogo bardziej potrzebnego niż mój brat. Jesteś częścią Ronar, Ioanie. A Ronar cię potrzebuje. - uśmiechnął się młody diabeł.
 

Ostatnio edytowane przez Fiath : 02-07-2014 o 18:15.
Fiath jest offline