Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2014, 22:13   #163
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
TO było piekielnie wielkie!
TO… bo Gregory nie mógł uwierzyć, że TO było człowiekiem. A tym bardziej że nim jest.
TO było ogrem… olbrzymem uzbrojonym w młot do wbijania pali?
Walsh przytulił się do ściany kryjąc się w jej cieniu i starał się nie rzucać w oczy. Owszem, miał w ręku rewolwer, ale wątpił by kule były w stanie zabić to coś. Jedynie rozjuszyć. Pewnie ugrzęzną w jego cielsku jak w upiornej galarecie.
Toporek?

Dobre żarty. Walka z tym CZYMŚ byłaby wyrafinowaną formą samobójstwa. Owszem broń Brudnego Harry’ego miała kopa i całkiem niezły kaliber. Ale TO machało wielkim młotem jak parasolką. Wystarczy, żeby nim rzuciło i z Walsha zostałaby mokra plama.
A to ciało, które za sobą ciągnął. Gregory nie zamierzał bohatersko ginąć za trupa jakiejś kobiety. Bo pewnie TO niosło jedzenie do spiżarni.
Tup,tup,tup… Gregory nie wiedział, co bardziej mu łomocze. Serce w klatce w piersiowej czy kroki tego CZEGOŚ. Przytulony do ściany i skryty w jej cieniu modlił się by potwór nie zauważył go, by Gregory… nie musiał sprawdzać czy jego broń zdoła powstrzymać szarżującą bestię.
Tup,tup,tup… TO było coraz dalej. Gregory mógł odetchnąć głęboko i mógł spojrzeć na toporek z nienawiścią. Kotwica. Jasne… Cholera. Już wolałby tamte krowopyrki. Przynajmniej nie był wtedy sam, a ona latały na otwartej przestrzeni.

"Dryf zapewnią wam przedmioty"...


Pieprzyć taki dryf. W sumie nie było żadnej różnicy między dryfem, a przejściem. Bez względu na metodę wszystko było jedną wielką parszywą rosyjską ruletką.
Tuptanie CZEGOŚ było już ledwo słyszalne.
Gregory odsunął się od ściany i ostrożnie zaczął się skradać szukając pokojów, których numery wynosiłyby wielokrotność jedenastki. Te spotkanie pozwoliło Gregory’emu stwierdzić że ta rzeczywistość bynajmniej nie jest bezpieczniejsza od poprzedniej. Raczej jest na odwrót. Ale w ostateczności można było zaryzykować „przejście” pomiędzy pokładami. W obu znaczeniach tego słowa.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline