Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2014, 23:40   #30
Carloss
 
Reputacja: 1 Carloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputacjęCarloss ma wspaniałą reputację
Will patrzył na leżącą obok niego Marlę. Odkąd ją poznał, zastanawiał się co taka śliczna dziewczyna robi w takiej dziurze. Teraz już wiedział - próbuje się stąd wyrwać. Chłopak z początku był sceptycznie nastawiony do jej pomysłu wybrania się na wyspę - wspominała już o tym kilka razy, a jemu zawsze udawało się znaleźć jakąś wymówkę. Teraz też miał kilka: na wyspie cały czas było niebezpiecznie, nie znaleźli stwora który ich zaatakował, cały bunkier jest pewnie skażony, a im wskrótce wyrosną dodatkowe pary rąk i nóg...
Jednak z drugiej strony gdzie w obecnych czasach jest bezpiecznie? Gdzie nie może wejść kilku świrów i zacząć strzelać do wszystkich w barze?

Chłopak myślał spokojnie, kompletnie nie przejmując się napiętą ciszą i pełnym nadziei spojrzeniem dziewczyny. Przypomniał sobie rozmowę z Johnem - jeśli zabiera do Barneya tego starucha, to dlaczego nie Marlę? Dodatkowo ma doświadczenie w kuchni - Marii na pewno się przyda pomoc przy gotowaniu.
Znalezionych w magazynach gambli starczy jeszcze na długo, więc nie ma co się martwić na przyszłość.

Will jeszcze raz przeleciał wzrokiem po ciele dziewczyny. Od ślicznych, małych stóp, przez zgrabne i długie nogi, szczupły brzuszek i idealne, jędrne piersi, po lśniące, falowane włosy.

Z każdą sekundą wszystkie argumenty przeciw spędzeniu z nią większych ilości czasu jakoś blakły w jego umyśle, pozostawiając za sobą tylko leciutki ślad.
Aż w końcu się zgodził. Marla krzyknęła z radości jeszcze mocniej wciskając się w jego ramiona. A potem nowa obywatelka wyspy długo i intensywnie mu dziękowała.

Gdy skończyli i rozpromieniona dziewczyna poszła załatwiać swoje sprawy, Will także zszedł na dół. John dalej siedział przy barze, barman dalej polerował brudne kufle, a Claire siedziała przy swoim stoliku jedząc jajecznicę i czekając aż dokończą interesy. Chłopak przysiadł się do starszej kobiety. Robienie z nią interesów odstresowywało chłopaka - długie dyskusje nad wartością każdego gambla pozwalały chłopakowi zająć czymś myśli. Wreszcie po dojściu z kobietą do porozumienia w sprawie ładnych obcęg, uścisnął jej teatralnie rękę i rozejrzał się po barze.
Will był tak pochłonięty rozmową, że nie zauważył nawet jak do jego zmutowanego przyjaciela podszedł John. Nie zauważył również jak przez dłuższą chwilę rozmawiają. Zauważył dopiero gdy starszy mężczyzna z zadowoleniem wraca na swoje miejsce. Chłopak oparł głowę o rękę i ścisnął palcami nasadę nosa. To to by było na tyle jeśli chodzi o zachowaniu czegoś w tajemnicy. Will wiedział, że jego ostrożność jest trochę przesadzona - starszy człowiek na przeciwko 15 uzbrojonym mieszkańcom wyspy nie wyglądał zbyt groźnie. Wiedział jednak o Barneyu dużo - o wiele więcej niż on. Co prawda nie było to specjalne osiągnięcie, gdyż chłopak niezbyt interesował się życiem osobistym i przeszłością ludzi z którymi przebywał. Mimo wszystko coś chłopaka niepokoiło w dziwnym mężczyźnie.
Will wrócił do rzeczywistości akurat w momencie gdy Claire skończyła coś mówić. Teraz patrzyła wyczekująco czekając na jego odpowiedź.
- Jesteś pewna, że te futra będą wystarczająco ciepłe? - spytał, płynnie zmieniając temat.
Kobieta od początku rozmowy zachwalająca swoje towary i tym razem również zapewniła, że futra są najwyższej jakości. Will dobił z nią w końcu targu. Teraz pozostało tylko przepakowanie towarów z wózka na wózek i mogą ruszać.
Chłopak próbował sobie przypomnieć w jakich okolicznościach ostatnio widzial Cindy. W natłoku zajęć kompletnie o niej zapomniał. Jak zwiała z wyspy i skąd nagle pojawiła się przy Babie? Will pożegnał się z Claire i wstał od stolika żeby spytać o to mutanta. Chłopak klepnął się dłonią w czoło widząc, że jego towarzysz znowu zniknął. W myślach pobiecał sobie już nigdy nie siadać tyłem do wejścia.

Z braku lepszej alternatywy Will podszedł do siedzącego przy stoliku Johna. Po jego rozmowie z Babą sprawa dostarczenia go na wyspę była raczej przegrana, nie zaszkodzi więc nie robić sobie kolejnego wroga.
- Skąd znasz Barneya? - zagadnął starszego człowieka
- Kiedyś jak zaginąłem, to ruszył na pomoc i mnie znalazł - odparł kwaśno
- I wiesz o tym, że jest mrożonką? - spytał chłopak z lekkim uśmiechem - niewielu ludziom o tym mówi - musieliście mieć bliskie kontakty…
- Trudno jest to ukryć. Zawsze wokół niego rozchodził się zapach rozmrażanej lodówki.
- Wiem na przykład, że na wyspie macie dzieciaki, chociaż nie pytałem się o to twojego dużego obrośniętego kumpla. - odpowiedział starszy mężczyzna łapiąc kontakt wzrokowy. - Znam też wszystkich mieszkańców wyspy z imienia i nazwiska, wliczając w to czworonogi jakie tam macie.
Chłopak zaśmiał się pod nosem z pierwszego zdania rozmówcy. Potem widząc, że rozmowa zeszła na poważniejsze tematy uspokoił się.
- Rozumiem, że nie jesteś jasnowidzem i nie wyczytałeś tego z fusów od herbaty - odparł - Niezbyt mnie interesuje co wiesz o nas, czy o Barneyu. Mam tylko nadzieję, że twoje plany nie będą kolidowały z tym co robimy na wyspie.
- A co takiego interesującego się o mnie dowiedziałeś? - spytał powracając do głupiego humoru - nie jestem mutantem? Bo niechciałbym się któregoś dnia obudzić wyglądając jak Baba.
John zajrzał do kubka z herbatą, potrząsając fusami, po czym odpowiedział całkowicie poważnie
- Nie jesteś mutantem. Twój mały mieści się w dolnej granicy normy i choć to zabawne, trudno to nazwać mutacją. Jesteś też kłamcą, ale do tego nie potrzeba fusów, więc moje cele i motywy pozostawię dla siebie. - odłożył kubek przeciągając się na krześle
- Poza tym, prawdziwa magia musi mieć w sobie coś z tajemnicy. Wy z Vegas powinniście to wiedzieć najlepiej.
- Cholera - musiałeś rozmawiać ze Stevem - odpowiedział smutno opierając głowę na ręku - Liczę, że jeszcze zobaczę jakieś twoje sztuczki. Ruszamy jak tylko Baba się znajdzie z powrotem - powiedział po przerwie na łyk piwa
- Chcesz sztuczki? - spytał rozglądając się - To poczekaj chwilkę.
John uniósł rękę zamykając oczy. Dłoń lekko oscylowała w górę i wdół wnętrzem w kierunku młodzika. W pewnej chwili zatrzymała się i sekundę później drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wszedł pokaźny ganger z dwójką ludzi, którą John widział w barze nieco wcześniej.
Mężczyzna uśmiechnął się otwierając oczy, choć był to smutny uśmiech kogoś, kto spodziewa się problemów.
Chłopak tylko się uśmiechnął i z błyszczącymi oczami obserwował barwną ekipę która weszła do baru.
 
Carloss jest offline