Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2014, 22:14   #5
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Stolica
Przy wyciosanym z kamienia okrągłym stole zasiedli liderzy prawie szystkich gildii. Na samym środku stołu stała butelka wina otoczona przez srebrne kielichy, i jeden złoty.
Czas mijał w spokoju, drażniąc milczące zgromadzenie. Król Rubius w końcu podniósł się z tronu. Jego ruchy były delikatne, dyplomatyczne. - Z racji nieobecności lidera gildii magów na obradach, opinia gildii magicznej zostanie po raz czwarty z rzędu zostanie zignorowana. - obwieścił wszem i wobec. - Proszę teraz o rozpoczęcie obrad w sprawie podpisania umowy o sojusz z Membrą. Niech wyrazi się wpierw strona odwoławcza.

Dwumetrowa postać lidera gildii zbrojmistrzów, Eabios, powstała z miejsca, w chwili gdy Król ponownie zasiadał na swoje. Spojrzał na moment na swojego strażnika Ioana, po czym ponownie na zgromadzonych. - Zakończenie wojny w której posiadamy tak ogromną przewagę wydaje się na ten moment poważną stratą. Jesteśmy w stanie osłabioną Membrę podbić. Gdyby tego było mało, gildia zbrojmistrzów nie zgadza się na podpis traktatu z uwagi na zyski majątkowe jakie niesie gospodarka wojenna. - wyrecytował. - [/i]Czy ktoś mnie popiera?[/i]

Rękę podniósł jegomość o bladej cerze i włosach oraz czerwonych oczach. Był ubrany w niezwykle wykwintny strój, na stole przed nim stał jego kapelusz, a w prawej ręce miał laskę zakończoną jakimś kamieniem szlachetnym. Uśmiechał się, a jego twarz zdawała się być niezwykle żywotna.
Mężczyzna ten był liderem gildii alchemików. Dość popularnej w kraju siostry gildii techników, dwóch wielkich gildii nauk.
Eabios skinął głową - Oddaję głos, panie Arens Amans. - rzekł, siadając.


- Gildia Alchemików również faworyzuje rynek wojenny. Oraz przede wszystkim rozwój technologii jaki wojna zapewnia. Mimo walki z tak niedorozwiniętym narodem jak Membra, każdego roku pojawia się coraz to więcej inwencji twórczych z rąk naszych techników i alchemików. Jeżeli możemy zdobyć pełne panowanie nad Membrą, nie widzę powodu aby się od tego odwołać. - oznajmił spokojnie, uśmiechając się w stronę Eabiosa.

- To interesujący punkt widzenia.
Tym razem odezwała się przewodnicząca gildii Artystów. Lilia Lin była średniego wzrostu kobietą o różowych włosach. Jej szaty wydawały się lekko nietypowe. Artyści często wyróżniali się w tłumie. Jej ton był nieco ostry. Zwłaszcza, że Lilia była znana jako dość delikatna i wstydliwa osoba, chowająca twarz za wachlarzem.


- Od kiedy to w oczach naszego królestwa, ważniejszy jest obrót gotówki, niż życie mieszkańców, a nawet osób innej rasy? - zapytała. - Membra to dość unikatowa kultura, o którą powinniśmy zadbać.

Król pokiwał głową na boki. - Proszę o spokój, panno Lilio. Jesteśmy tutaj w celu dyskusji, nie porwokacji strony durigej.
- Ahh, polityka jest ciężka bez wsparcia. - mruknęła kobieta, na co odparł Arens, również bez swojego strażnika. - Rozumiem ten ból.

Z miejsca powstała królewna, Rubia Cears, która jako jedyna przybyła na zebranie z aż dwoma pomocnikami. - Z kolei gildia techników nie wspiera ekonomii, ani postępu badawczego jaki rzekomo ma dostarczać wojna. W przekonaniu techników gildii, postęp przychodzi z talentu i mądrości, nie zaś przelewania krwi.

Król przytaknął, a księżniczka usiadła. Dopiero wtedy Rubius podniósł głowę w stronę strażników, którym nie dane były nawet krzesła na obradach. - Proszę królewską gwardię o wypowiedzenie się. - rzekł.

Pogranicze

- I niby jak pokonałaś strażnika z Ferramentii od tak, w lesie?
- Przechodził przez las z jedną chorągwią, sam na nas wpadł. Przypadkiem chyba. To ich zarżnęliśmy.
- Nie wmówisz mi, że był taki słaby.
- Nie był, nie był. Ale użył na swojej skórze jakiejś magii, więc mogłam użyć telekinezy. Wiesz, tak jak mi to z jajkiem tłumaczyłeś....Nie mogę pchnąć białka, ale mogę skorupę.
- Tu chodzi o manę. Ludzka cię odpycha. Naturalna nie.
Sychea powoli otworzył oczy. Skóra go piekła, a głowa była obolała. Przez chwilę myślał, że stracił wzrok. Ale po prostu się ściemnia. Nie mógł się zbytnio ruszyć, mięśnie odmawiały posłuszeństwa, poza tym nadgarstki obcierały się o jakąś linę. Mógłby ją rozplątać...trochę by to jednak zajęło.
- Pa, ta suka wstaje. - śmiech Mystii odbijał się w jego głowie jak echo.
Gdy strażnik podniósł głowę, dostrzegł mury, za którym wcześniej sypiał. Na szczycie stali strzelcy, oraz Emea.
Spojrzał na boki, dostrzegł Mystię, i kogoś jeszcze.


Asmondes Auron. Wysoki mężczyzna w czarnym wojskowym płaszczu, obwieszony łańcuchami, z metalową maską na twarzy. "Rywal" Emeii, oraz najbardziej doświadczony generał wojska Membry.
Nie wydawał się specjalnie zainteresowany Sychea. Patrzył prosto na Emeę. - Chłopak za kopalnie. - rzekł w prost.
 
Fiath jest offline