Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2014, 09:56   #12
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Oswald przysiadł się do Luisa.

– Z chęcią przyjmę zaproszenie i skosztuję wina. Powiedział moszcząc się i opierając o siodło. – Z win preferuje młode i słodkie, ale nie wzgardzę i szlachetniejszym trunkiem. Choć po prawdzie to piwa bym się napił. Ciemnego jak noc i mocnego jak sam skurwysyn. Powiedział zaczepnie, jakby specjalnie na przekór słowom Luisa o manierach i pociągnął spory łyk uśmiechając się.
– Od wygód odwykłem już dawno, zwyklem na szlaku, w siodle i na ziemi, ale idzie przywyknąć. Życie w wygodach rozleniwia tylko człowieka, choć z pewnością jest przyjemne. Zamyślił się Oswald.
– Co do herbu to z pewnością o nim nie wspominałem, bom nie mówił wiele o przeszłości. Ale nie jest to żadna tajemnica. Tu wziął swój miecz i wysunął go nieznacznie z pochwy pokazując Luisowi herb znajdujący się parę cali nad jelcem.
W świetle ogniska widać było inkrustowaną, mosiężną tarczkę o jednolitym polu na której znajdują się trzy ptaki. Jeden siedzi u dołu, a dwa unoszą się w górnej części. - Pole jest czerwone, a klejnot to ptasia głowa. Nosi nazwę Trzywron, a moje pełne nazwisko to Van Den Bosch. Nie używam go na co dzień jednak bo nie ma takiej potrzeby. Ułatwia mi to pracę i kontakty z ludźmi. Wyjaśnił Otto i odłożył broń na bok, opierając ją o siodło. - Koniec końców czy szlachcic, czy chłop krwawi tak samo i każdy z nich umiera podobnie. We krwi i gównie, ot proza życia. Wzruszył ramionami. - Co do heraldyki to można by i trzy noce rozprawiać ale nie będziemy teraz zamęczać takimi tematami innych. Przyjdzie czas i na takie rozmowy.

Gdy Luis wspomniał o wizycie u szlachcica któremu podlega pobliska wioska Oswald poparł go niemal natychmiast.

– Dobra myśl. Jeśli uznano by nas za intruzów czy banitów mogło by być to... problematyczne. Chwilę szukał odpowiedniego słowa. – Jakubie, jak wygląda herb waszego szlachcica? Co na nim wymalowane jest?

– Z tego co pomnę to czerwono zielony jest. W kratę. U góry dąb, a u dołu chyba wilka ma. Więcej nie pomnę Panie. Zamyślił się Jakub drapiąc po czuprynie.

– Akurat nic ten herb mi nie mówi. Widocznie pomniejszy szlachetka, albo ktoś zupełnie nieznany mi. Co też nie jest niczym niezwykłym. W pobliżu wielkich miast wielu takich. Zakończył Oswald.

Po chwili na słowa Karla odpowiedział:

– Nie sądze. Te bestie nie zakradają się po cichu żeby wykradać pacholęta. Jeśli przychodzą to wycinają wszystkich w pień i palą domostwa do gołej ziemi. A robią to szybko i brutalnie. Ci których wygubiliśmy parę dni drogi stąd wyglądali jak samotna grupka. Jeśli było by ich więcej w okolicy to połączyli by się pewno w stado i już dawno wysrali nasze resztki. Szczęścia dużo wtedy mieliśmy.
A co do tych zniknięć to w tym musi być jakiś cel. Ktoś z pewnością zadaje sobie dużo trudu z tym wszystkim. A co do szlachcica...
Oswald spojrzał Karlowi w oczy.

– Możesz się mylić. To co powiedziałeś faktycznie zdarza się. Czasami. W większości jednak szlachcic dba o swoje ziemie i chłopów. Ma on obowiązki wobec nich, których musi przestrzegać. Gdyby większość była taka jak to opisałeś to całe to imperium zdechło by już dawno. Większość znich to gospodarze dbający o swoje ziemie. Im lepiej w ich dziedzinie się dzieje tym oni bogatsi przeca, a kto bogatszym nie chce być? Zakończył przydługą przemowę pytaniem lecz nie czekał odpowiedzi tylko zmienił temat.
- Miał bym prośbę. Obudź mnie przed końcem Twojej warty przed świtem jeśli sam nie zdołam wstać.

***


Warta z Hagromem mijała spokojnie. Nic niezwykłego, jak też przewidywał Oswald się nie działo. Las ciemny i spokojny, od czasu do czasu dało się słyszeć świerszcza który najprawdopodobniej zapomniał że już noc i nie czas na granie, a to w oddali zahuczała sowa.
Siedzieli poza kręgiem światła wyznaczanym przez tlące się ognisko. Żeby nie być widocznym z oddali, oczom dać chwilę na przyzwyczajenie się do ciemności i nie budzić innych rozmową.
Kiedy Hagrom zagadną go o cała sytuację i wspomniał skaveny Oswald zamyślił się na chwilę.

- Warto się temu przyjrzeć. Skoro lokalny szlachetka zajmuje się tą sprawą to pewnie można będzie liczyć na zapłatę w monecie w razie schwytania sprawcy. A co do skavenów to nie znam się na nich za dobrze. Słyszałem i czytałem o nich trochę swego czasu ale też nie walczyłem z nimi za dużo. Co najwyżej w mniejszych potyczkach. Ot tchórzliwe bestie wolące uciekać i kryć się po norach. Powiedział przyciszonym głosem, po czym dodał. – No ale koniec tej gadaniny, trza nam się skupić na warcie. Dzięki za rozmowę Hagromie.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline