Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2014, 15:16   #145
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Borys stał oparty o olbrzymie tytanowe bramy, prowadzące do matki. Były masywne i ciężkie w zniszczeniu. Nie było opcji wejść dalej bez pokonania Rosjanina. Był on ostatnim strażnikiem, pewnym do złapania swojej ofiary.
Wraz znim znajdował się tutaj też Mulch. Młody chłopak o zdolności teleportacji. Cały obszar na przeciw nich był pod jego kontrolą. Gdy tylko ktoś zejdzie z schodów, ledwo zdąży ich zobaczyć, a będzie na drugiej połowie księżyca. Nie zdąży wrócić. Ciężko było powiedzieć, jak Borys mógłby dać sobie z tym radę, gdyby musiał przejść siłą.
Okamijin miał łatwiej.
Dla dwójki wyglądało to jakby...prąd skoczył sobie z szczytu schodów pod twarz Mulcha. Okazało się jednak, że tym “promieniem elektrycznym” był Okamijin. Który stał teraz na wprost Mulcha, z nożem motylkowym w jego gardle. Spojrzał on na Borysa i uśmiechnął się.
- Spieprzyłeś, co? Dziwnie wyglądasz jako murzyn. - wyśmiał go mężczyzna.
Ciało Borysa poruszyło się zgodnie z jednym zadaniem: zniszczyć. Organizm był jednak ograniczony, nie mógł się mutować.
Borys przechylił delikatnie głowę, po czym zacisnął pięść. Mimo że mózg był wolny, to ciało działało na rozkazy Steina… do czasu. Wszak był istota genialną, wciąż miał możliwości planowania, chociaż póki co był to ciężki orzech do zgryzienia. Jankovic zamachnął się bez słowa, w stronę Okajima.
Okamijin był szybki. Potwornie szybki. Ledwo drgnął, aby uniknąć ataku Jankovica o bardzo dokładne milimetry. Jego noga uniosła się, wykopując Borysa kilka kroków w tył.
Schował ręce do kieszeni. Był pewny siebie.
Rusek zatoczył się stając po chwili pewniej na nogach. Dobrze, póki co musiał milczeć i uważać by Stein niczego nie podejrzewał. Jednocześnie, nie mógł przypadkiem pokonać byłego prezydenta. Podskoczył kilka razy lekko na stopach, przyjmując bokserska gardę.
- Za słabo. -stwierdził w swej dawnej bokserskiej manierze.
Okamijin wzruszył ramionami. - Nigdy nie byłem na siłce. - zażartował, w jakiś taki żałosny sposób i widząc, że Borys zajmuje się tylko defensywą...zignorował go i wyładował spore uderzenie energii w bramę, zaginając ją do tyłu. Najwyraźniej chciał po prostu dostać się za nią. Ciało Borysa zareagowało na to dość gwałtownie i boleśnie, zmuszając go do agresji względem Okamijina.
Rosjanin skoczył od razu w stronę zielonowłosego, włożył w uderzenie dużo siły. Musiał zmusić wroga do walki w stu procentach… tylko wtedy jego plan miał szansę się udać. Ten książę był pełen energii, kapryśnych humorów… oraz nie znosił nudy. Tak więc Borys musiał zrobić coś, by ten nie czuł znudzenia, urozmaicić swój styl walki.
Skierował pięść w stronę twarzy zielonowłosego… by nagle z impetem unieść nogę i spróbować kopnięcia w krocze.
Była to zagrywka która okazała się...dość drastycznie skuteczna. Zielonowłosy złapał nadlatującą pięść, to logiczne, był szybszy. Ale od razu chciał przejść do kontrataku. W efekcie skończył odskakując z dala od Borysa i łapiąc się za jajka, drąc się na potęgę z bólu. Wydawał sie niemal sparaliżowany. A na pewno w szoku. Rosjanin sam w sobie był silny, a nanity ostatecznie go wzmacniały.
Borys od razu skrócił dystans, jego pięść wręcz zaskrzypiała gdy zacisnął ją i skierował w stronę splotu słonecznego wroga. - Tylko na tyle cie stać? Nie jesteś wstanie nawet mnie powstrzymać gdy mnie zniewolili? -warknął Borys sierpowym celując w zielonowłosego.
Okamijin zacisnął zęby, odbił się jak sprężyna, czołem przyjmując pięść Borysa. Skorupa z psi pokrywająca mężczyznę wręcz zafalowała, siła Borysa nie miała sobie równych. Wtedy też zezłoszczony opętaniec wyskoczył w przód, uderzając kolanem w podbródek Borysa, posyłając tamtego na uderzenie z sufitem, a potem spadek na ziemie. Obydwie funkcje bolały. Choć sam kopniak niekoniecznie.
Za to nanity w ciele Borysa oszalały na moment, wydawało się, że wszystkie były przez pewną chwilę nie na swoich miejscach, i musiały zebrać się do kupy. Nie trwało to jednak długo.
Borys lekko rozszerzył oczy. Nanity zareagowały na tarczę z psi wroga. Dobrze, tego potrzebował. Dźwignął się z ziemi zaciskając pięści.
- Tylko na tyle cie stać? -warknął, ruszając w stronę Okajima, by nagle zrobić coś co Bokserowi nieprzystawało. Zamiast uderzyć pięścią, wykonał obrót, podrywając do góry nogę, które wycelowana była w skroń wroga. Jednak nie skupiał się ataku, a na tym by w momencie zderzenia z tarczą wroga, o ile nanity znowu zwariują, wykonać swój plan.
Reakcja Okamijina była zbyt duża, aby ograniczony Borys mógł go zaskoczyć uderzeniem samym w sobie. Mężczyzna zasłonił się unosząc przedramię do poziomu dłoni. Borys kopnął w nadgarstek zielonowłosego. Była ona pokryta tarczą. W momencie uderzenia nic się nie stało. Okamijin złapał nogę Rosjanina zaraz po jej zablokowaniu, i przykładając drugą rękę na jego pierś, wcisnął go w ziemię za pomocą jego własnej energii kinetycznej. Byłoby to raczej niemożliwe zagranie, gdyby nie jego nadprzyrodzona prędkość. - Płacz. - mruknął zgryźliwie, a obolały od uderzenia Borys nagle poczuł, że nanity znów wariują. Razej z całym PSI w jego organiźmie wcisnęły go w ziemię po raz drugi z rzędu, mocno raniąc i otępiajc na chwilę.
W momencie w którym Borys oprzytomniał, Okamijin zdążył rozwalić pierwszą z bram. Za nią niestety znajdowała się kolejna.
Rusek dźwignął się z ziemi… powoli rozumiał działanie mocy wroga. Czyli nie mógł dać się dotknąć, jednocześnie zmuszając nanity do lekkiego rezonansu psionicznego… lub przebić się do matki. Nic, czego nie dałoby się zrobić. Strzelił kark Rosjanina, gdy ten podskakując lekko zbliżał się do Okajima. Czas na zmianę taktyki, zamiast silnych pełnych ciosów, Borys począł wyprowadzać szybkie, krótkie uderzenia. Odskakiwał raz po raz, zmieniając nogę i środek ciężkości ciała.
Rosjanin był szybki, ale dalej wolniejszy od przeciwnika. Jego zmiana taktyki pozwoliła mu co prawda oszczędzić nieco bólu. Okamijin nie był w stanie tak po prostu złapać jego pięści jak wcześniej, choć dalej nie dawał się trafić. Nie atakował jednak Rosjanina. Wyraźnie na coś oczekiwał.
- Liczysz na to, że użyje swojego najsilniejszego ataku, ty uskoczysz a on zniszczy bramę? -zainteresował się Borys, odskakując kawałek do tyłu, przeskakując z nogi na nogę.
- Niezbyt. - wzruszył ramionami, i widząc, że Borys się oddalił, z całej siły wykonał ponowne uderzenie w bramę.
Borys natomiast złapał za ciało Mulcha i cisnął nim w Okajima. Była to tylko część planu, ten bowiem najpewniej złapie zwłoki. I właśnie w nie Borys miał zamiar uderzyć z całej siły. Miały być izolacją, przed energią, która wprowadzała jego Psi w wibrację.
Okamijin jednakże, znów korzystając z swojej szybkości, nie chciał podążać za przewidywaniami Rosjanina. Gdy zobaczył lecące w swoją stronę ciało, wykonał kopniak z pół obrotu, odsyłając je spowrotem w stronę Borysa, który spokojnie je odtrząsnął, nie musząc przerywać nawet biegu. Wtedy spotkał z czołem Okamijina, które przygrzmociło o jego. Energia w jego organiźmie znów zareagowała, tym razem idąc w dół i powalając go na kolana. To z kolei wariat wykorzystał na kolejny kopniak z pół obrotu - tym razem w policzek oszołomionego Borysa, kładąc go już całkowicie na boku.
Borys znowu nie został dobity. Gdy się obudził, metalowa brama była wgięta w stronę pomieszczenia niczym misa. Cios, może dwa, i Okamijin przebrnie na drugą stronę.
- Jakie to uczucie, być ponad człowiekiem, jednak pod wpływem człowieka i niezdolnym człowieka zranić? - zaśmiał się.
- Bardzo frustrujące… -odparł Borys dźwigając się na nogi, po czym ugryzł swój palec tak mocno, że ten niemal nie został mu w ustach. Krew lała się z rany, na ziemię, a na czole Borysa wychodziły coraz to nowe żyły.
- Ale najbardziej irytująca, jest możliwość przegranej. -dodał i natarł na Okajima. Wiedział, że ten ze swoja szybkościa będzie kontratakował. Dla tego zacisnął zęby jeszcze mocniej, by tym razem tak łatwo nie odpaść z gry. Napiął wszystkie mięśnie,by wyprowadzić swoje najpotężniejsze uderzenie, które powinno przebić zielonowłosego przez bramę. A dokładniej ich obu, bowiem Borys miał zamiar uderzyć nie w zielonowłosego… a w powietrze za sobą. Użyć tego ciosu niczym dopalacza, by zbliżyć się do matki na tyle, by wejść do konceptu.
Okamijin widząc wysiłek jaki Borys wkła w swój atak nie miał zamiaru go przyjmować. W ostatnim momencie, podobnie jak za pierwszym razem, uskoczył w bok. Był to celowy zabieg. Nie chciał dać Borysowi możliwości na zmianę taktyki….
Wobec tego szybko skoczył za niego, aby po teoretycznym pudle Rosjanina, uderzyć go z całą siłą w tył. W efekcie gdy Borys obrócił się na pięcie, aby wystrzelić się w stronę drzwi cały cios powędrował w pięść okamijina, który wydał mu tak zwanego “żółwika”. Z uwagi na siłę uderzenia, opętaniec wywrócił się na prawo, a jego lewa ręka odleciała na drugi kraniec pomieszczenia. Zamortyzowana siła uwolniona przez Borysa niezbyt wystarczyła. Wpadł on w drzwi, dobił je wypadając na drugą stronę, ale poleciał wraz z nimi na ziemię.
Za nim był długi korytarz, na końcu którego znajdował się ciężki do zidentyfikowania słój.
Okamijin wrzeszczał i ryczał w niebogłosy, doprowadzając Borysa wręcz do bólu, zaś nanity w jego ciele zaczęły zachęcać go do podniesienia się i uciachać. Steiner ocenił jego prezydenta za przegranego.
- Steiner to tylko ręka, nie niedoceniaj go. - warknął na głos Borys. - Daj mi go dobić. -dodał, ruszając powoli w stronę Okajima.
Ciało Borysa poruszało się ledwo. Było dziwnie stwardniałe. Zaczynało jednak powoli wracać do swojej wczesnej formy. Steiner chyba przyznał rosjaninowi racje. Jeżeli Okami znajdzie siłę na chociaż jeden skok, pewnie dojdzie do celu.
Leżące na ziemi ciało wyciągało drugą rękę w stronę Borysa, próbując coś wyszeptać, powiedzieć. Było to jednak zbyt ciche i pełne bólu, aby zielonowłosy dał radę przemówić.
Borys chwycił Okajima za fraki, uniósł w górę po czym obrócił się w stronę zbiornika z matką. - To wybraniec Alberta Steiner. -powiedział z niekurywanś uciechą. - Zdąże nim rzucić nim mnie sparaliżujesz lub zabijesz, przeliczyłem wszystko, będę wystarczająco szybki. -wyjaśnił napinając muskuły. - A on to przeżyje, by tam wejść. Musisz wybrać, chcesz bym go tam wrzucił, czy pozwolisz wejść mi? -zaszantażował Rosjanin.
Steiner nie reagował. Nic się nie działo. Dobrze wiedział, że Okamijin wykrwawi się dość szybko, a nie sądził aby Borys faktycznie chciał, aby zielonowłosy tam trafił.
- dołącz do mnie. - szepnął z trudem Okami w stronę Borysa.
- Musiałbyś umiec zdjąć ze mnie te nanity. -mruknął sceptycznie, dalej gotowy rzucić prezydentem i postępując krok w stronę zbiornika zmatką.
- ...Ko...nspekt. - mruknął Okamijin.
Steiner w tym czasie reagował. Dość szybko. Nogi Borysa zaczęły sztywnieć. Profesor nie chciał go ani trochę bliżej matki.
- Oh… fakt -zauważył Borys któremu zupełnie wyleciała ta opcja z zajętej planowaniem głowy. Zmrużył oczy a gdy je otworzył, obaj znajdowali się w konspekcie. - A więc?
Konspekt był inny, dziwny, niestabilny. Wcześniej nieskończenie biała przestrzeń była szara, zaś nieskończona oddal pełna czarnych dziur. Borys był pewny, że upadek konspektu nie jest tak dosłowny, ale był to jedyny sposób w jaki jego umysł mógł postrzegać to dziwne, niezbadane miejsce.
Zielony stwór który tak uparcie drażnił Borysa przez dłuższy okres patrzył na niego w ciszy. Myślał nad czymś. - Czego ty właściwie chcesz, Borys? Jako bóg.
- Powtarzalni jesteście. Czy to coś zmieni jeżeli Ci powiem, mogę równie dobrze kłamać. -westchnął Rosjanin, obserwując stwora.
- Heh...gdzie jest sens w kłamstwie, i tak nic nie osiągniesz. - zauważył Okamijin. - Gdybyś chciał nas pod tym względem oszukiwać, robiłbyś to już dawno.
- Chce świata dla siebie… z wami wszystkimi którzy dalej w nim istniejecie. Jeżeli to okaże się, niemożliwe, mam zamiar zniszczyć to wszystko. -mruknął w odpowiedzi Bokser. - Jednak głównie chce widzieć, twarze swych dawnych wrogów wykrzywione w bólu i przerażeniu… -dodał, gdy jego oko znowu zadrgało.
- Hmm...dość blisko. Zobaczyłbyś te swoje mordy, ale byłby puste. Całą materię łącznie z duszą, trzeba będzie tworzyć od nowa. - powiedział po raz już któryś coś co Borysowi mówili wszyscy. Nowy świat będzie nowy. - Widzisz, ja nie chcę niczego. Bo nic nigdy nie ma celu ani sensu. - wyjawił Okamijin. - Myślisz, że bylibyśmy kompatybilni? - spytał.
- Tylko wtedy, jeżeli w tym świecie zdołałabym doprowadzić do rozpaczy tych których chce. -stwierdził po chwili namysłu Rosjanin.
- Jestem całkiem pewny, że nie starczy ci na to czasu. - zauważył Okamijin. - Dlaczego się po prostu nie poddasz? - spytał.
- Bo ja się nie poddaje. -warknął Rosjanin. - Nie po to tyle czasu czekałem w ciele idioty, by teraz zrezygnować. Bierz wszystko, nie dawaj nic w zamian. -zakończył swoja prywatną dewizą.
- Zgoda! - krzyknęła zielona kreatura, machając ręką, z której wyleciała błyskawica. Energia ugodziła Borysa w bark. Nie poczuł on bólu, ale jego obraz w konspekcie lekko wyblakł.
- Nie skończyłem...mówić. -warknął Jankovic zaciskając pięści. - Jestem gotowy się do ciebie przyłączyć, o ile pomożesz mi w konspekcie pokonać Henrego i Deusa. Nie zniszczyć a pokonać. Chce by widzieli że przegrali. To ostatnie osoby, które zostały na mojej liście. -dodał gotowy do uniku.
- To nie działa w ten sposób, Borys. Choć może powinienem być nieco bardziej uczciwy. - uśmiechnęła się kreatura. - Potrzebuję twojego ciała, a ty potrzebujesz PSI aby je uwolnić. - zauważył. - Musimy się połączyć nasze dusze. Ale świadomość przetrwa tylko jedna, ta silniejsza!
- I tak byłeś na mojej liście. -warknął Jankovic, rozstawiając nogi. Ugiął lekko kolana, składając dłonie, niczym w jakimś filmie akcji przed energetycznym atakiem. Z rąk poczęła kapać woda, która krążyła między jego palcami. Unosiło ją tam, delikatne pole elektromagnetyczne, które wytworzył swym ciałem, dzięki mocy węgorza. Błyskawice zaczęły spływać na tak przygotowany wodny pocisk, by dodać mu dodatkowych piorunujących efektów. Borys wział zamach niczym basebolista, po czym cisnął tak przygotowana kula w stronę swego oponenta.
Borys miał jednak pewien problem. Zgadza się, problem. Nigdy nie dostał drugiej szansy, a na pewno nie tym razem. Okamijin pchnął z całej siły dłonią, a elektro-kula Borysa zawróciła w swojego właściciela, rozbijając się na nim.
Borys nie poczuł porażenia prądem, bardziej wydawało mu się, że z każdym uderzeniem traci wzrok.
- Wybacz, Borys. Moja specjalizacja to manipulacja energią. PSI również jest energią.
- Obaj wiemy, że nie jest ci z tego powodu przykro. -mruknął Borys, unosząc ręce nad głowę, zaczynając zbierać w niej drugą kulę. Tym razem większą. - Zobaczmy ile energii jesteś wstanie odepchnąć. -zakpił.
Mimo zbierania Mocy, nie próżnował, z jego pleców i torsów wyskoczyły nagle macki kałamarnicy, długie i giętkie. Ruszyły one w stronę Okamijina, z każdej możliwej strony. - Zobaczmy, czy masz podzielność uwagi! -zaśmiał, się gdy kula jeszcze trochę urosła między jego rękoma.
No dalej złap przynętę…”- pomyślał jeszcze, starając się nie dać tego po sobie poznać.
Roland patrzył to na macki, to na kule. Jego nogi szeroko, jedna w przód. Czekał na atak. Wyglądał, jakby go świeżbiło, żeby uskoczyć, ale nie chciał tego zrobić za wcześnie. Nie był na tyle durny.
- Łaaap! -ryknął Rosjanin i machnął rękoma, w stronę Rolanda… nie wypuszczając kuli z rąk. Miał nadzieje, że instynkt tego zareaguje szybciej niż umysł. Jeżeli to się stanie, miał zamiar wykorzystać błąd wroga by go rozstrzelać swymi elektrycznymi mackami.
Faktycznie skoczył...w dół.
Roland wpadł w podłogę i wyłonił się na suficie, wykonując zamaszysty wymach ręki aby odpowiedzieć pięknym za nadobre, i zamarł w miejscu, powstrzymując się.
- Igrasz ze mną? - spytał, gdy na jego twarzy wyłaniała się irytyacja. - Myślisz, że mamy tu całą wieczność? - zapytał. - [i]Wiesz, że jeżeli Steiner zrozumie co się dzieje, i wyśle kogoś z zewnątrz aby nas poubijał, to gówno z tego wyjdzie? W sumie mógłby nawet ubić twój organizm tą przeklętą zarazą.
- To skoro zdajesz sobie z tego sprawę… to przestań się w końcu wiercić i umieraj. -warknął w jego stronę Jankovic, w końcu rzucając kulą elektryczności w stronę zielonowłosego. Przy okazji, tak jak planował zmienił swoje ciało w metal, o dobrych własnościach przewodzenia, a jego macki zapadając się w ziemię, ruszyły za Okajmimem, by go pochwycić.
Mężczyzna skrzywił się. Widział, że jest między młotem a kowadłem. Borys załatwił go swoim pozycjonowaniem. Ostatecznie skoczył w przód, unikając gigantycznej kuli i dając się złapać. - I co ci to da!? - warknął, uśmiechając się. Borys zwyczajnie nie mógł przesłać przez macki swojej energii elektrycznej. Jedyne co miał, to Rolanda na smyczy.
- Dodatkowy pęd. Siła zależy głównie od przyspieszenia, prędkość jest ważniejsza od twojej nie dużej masy. -stwierdził Rosjanin, uginając lekko nogi. - Nie zapominaj nie jestem psionkiem. W tym świecie nie istnieje odrzut… czyli nie uciekniesz mi tym po przyjęciu ciosu. -stwierdził, by nagle zacząć ściągać macki w swoja stronę, wraz z Rolandem. zielonowłosy mógł kontrolować energię, ale siła uderzenia wyzwoli się dopiero w momencie, gdy pięść dotknie jego ciała. Nie powinnien mieć szansy zareagować na cios o tytanicznej sile, który Rosjanin miał zamiar mu wymierzyć.
To było dwustronne zderzenie. W momencie w którym Borys zaczął zbliżać się do Rolanda, przed tym zaczęła formować się kula energii. Pięść Borysa łupnęła w nią, a następnie w Okamijina. Przez co obydwoje odnieśli spore rany.
Bors jednak nie miał zamiaru zaprzestać, miał istote przy sobie. Uderzenia jego pięści powinny być szybsze od tworzenia kolejnych kół energii.
Nie były. Okamijin był mistrzem energii, kumulował ją dość prędko. Nie były za to jednak zbyt wielkie. Nie miał czasu generować ogromnych pocisków na przeciw Borysa.
Borys widział coraz gorzej, w tym tempie to on pierwszy kopnie w przysłowiowy kalendarz. Problemem umysłu, nawet tego genialnego, było ciało. Ono zawsze jakoś wpływało na nasze myśli, humory i emocje są z nim nierozerwalnie powiązane. W ciele Rosjanina znajdowały się zaś tysiące genotypów, setki różnych organizmów mogły znaleźć w nim życie. Nawet geniusza mogło to doprowadzić do swoistego rozdwojenia jaźni, lub nawet jej zwielokrotnienia. Na codzien prezentowało się to wielkim gniewem Jankovica, jego pragnieniem zemsty na wszystkich… nie wiadomo w sumie za co. Jednak teraz, gdy czas gonił, mutacje pojawiały się jedna za drugą, coś bardziej zwierzęcego pojawiło się w jego głowie. Źrenice mężczyzny zwęziły się lekko, krótkie macki, zacisnęły mocniej na ramionach pojmanego.
- Pochwyć ofiarę… -wymamrotał, gdy jego tors zabulgotał.
- Osłab ją… - kolejne słowa przedarły się przez dźwięk rozstępujących się tkanek. Ogromnym wypełniony drobnymi ząbkami otwór gębowy pojawił się na torsie Borysa. Niczym ośmiornica, gotowa by pochłonąć złapaną ofiarę.
- Ucztuj. - warknął na zakończenie, z rykiem starając się wciągnąć zielona istotę… w siebie. Zwierzęta znały jeden sposób, by jak najszybciej pokonać wroga. Rozerwać go, a potem pożreć.
Dusze dwóch mężczyzn zaczęły się łączyć. Obydwoje śmieli się w sobie. Borys, z uwagi na swoją pewność siebie i wysokie ego, a Okamijin, z logicznej kalkulacji prawdopodobieństwa swojego przetrwania. Mogli stać się jednym. Silniejszym. Zdolnym bez przeszkód wygrać tą wojnę.
Jednak nie było im dane.
Świat jest na tyle prosty, że czasami. Czasami, po prostu ma się pecha.
Nie obudzili się już więcej.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline